Jordan Penny - Harlequin Gwiazdy Romansu 62 - Prawo przyciągania.pdf

(854 KB) Pobierz
Penny Jordan
PRAWO
PRZYCIĄGANIA
Tytuł oryginału: Law of Attraction
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Charlotte zatrzymała się przed niewysokim biurowcem i przyglądała
się tabliczce z napisem: „Jefferson & Horwich, kancelaria prawna".
Trochę się denerwowała. Spódnica jej granatowego wełnianego
kostiumu, która na tle londyńskiej ulicy prezentowała się dość skromnie,
tutaj nagle wydała jej się
żenująco
krótka.
Mimowolnie ją poprawiła i rozejrzała się po gwarnym placu
targowym. Minęła dopiero ósma, ale ponieważ wypadał właśnie dzień
targowy, właściciele straganów energicznie szykowali się do rozpoczęcia
handlu.
Może powinna kupić sobie nowy kostium? Coś bardziej
odpowiedniego dla co prawda wciąż młodej, ale w pełni wykwalifikowanej
absolwentki prawa, która ma rozpocząć pracę w nowym miejscu. Problem w
tym,
że
w tej chwili nie było jej stać na luksus zakupu garderoby.
„Jefferson & Horwich", przeczytała po raz drugi.
No cóż, Richarda Horwicha już poznała. To on przeprowadzał z nią
rozmowę kwalifikacyjną. Był to miły w obejściu mężczyzna w
średnim
wieku, ojciec rodziny, który stanowił uosobienie prawnika prowadzącego
kancelarię na prowincji. Jeżeli zaś chodzi o Jeffersona...
Charlotte wzięła głęboki oddech.
Przyznaj się, powiedziała sobie gorzko. Wolałabyś pracować dla
każdego, byle nie dla Daniela Jeffersona. Był wielką nadzieją
świata
prawniczego. Człowiekiem, który samodzielnie - no, prawie samodzielnie,
jeśli nie liczyć jednego adwokata i kompletu personelu, jaki zazwyczaj
S
R
1
angażuje się przy tego rodzaju sprawach - bronił ofiar dużej firmy
farmaceutycznej.
W tym wypadku były to ofiary niesumienności i bezwzględności owej
firmy, która bezdusznie nie przyjmowała do wiadomości,
że
do działań
ubocznych produkowanego przez nią leku należy także zaliczyć
niekorzystny wpływ na psychikę pacjentów. Co więcej, firma nie zgadzała
się z tym i nie podjęła
żadnych
kroków,
żeby
to naprawić. Jefferson wygrał
proces, wykazując karygodne zaniedbania znanego producenta leków.
Uzyskał również dla swoich klientów jedną z najwyższych rekompensat
finansowych, jakie zasądziły sądy w Wielkiej Brytanii.
Patrząc na wypolerowaną mosiężną tabliczkę na frontowej
ścianie
eleganckiego budynku w stylu georgiańskim, Charlotte nie mogła uniknąć
porównania swojej sytuacji z sytuacją Daniela Jeffersona.
Tak jak on uzyskała dyplom na wydziale prawa. Był taki okres w jej
życiu,
kiedy posiadała nawet własną kancelarię. I ona również wygrywała w
sądzie sprawy w imieniu osób ogromnie potrzebujących pomocy prawnej,
na którą w zasadzie nie było ich stać. Ale na tym wszelkie podobieństwa się
kończyły.
Daniel Jefferson odniósł spektakularny sukces, był fetowany jak
bohater i zasypywany ofertami pracy od ludzi, którzy pragnęli, by ich bronił.
Zwłaszcza po sprawie firmy farmaceutycznej Vitalle, dzięki której jego
nazwisko znalazło się na pierwszych stronach gazet.
Charlotte z kolei zmuszona była teraz szukać pracy jako podwładna.
Musi zacząć wszystko od nowa, od najniższego szczebla. Jej dom, jej praca,
a nawet jej narzeczony zniknęli, połknięci przez recesję, która z wolna
doprowadzała tyle rozmaitych firm do ruiny.
S
R
2
Teoretycznie, zgodnie z tym, co twierdzili jej przyjaciele i rodzice,
powinna być wdzięczna,
że
zdołała zdobyć posadę, i to stosunkowo
łatwo,
zamiast hołubić w sobie złość, urazę i rozpamiętywać straty.Tymczasem
Charlotte była zła i rozżalona. Tak ciężko pracowała! Najpierw podczas
studiów, a potem jako jedyna kobieta w dużej londyńskiej kancelarii, gdzie
miała szczęście się zatrudnić.
To właśnie tam nauczyła się trzymać język za zębami i nie odpowiadać
atakiem na próby poniżania jej i deprecjonowania przez kolegów z pracy,
którzy oddawali w jej ręce najnudniejsze i najbardziej rutynowe sprawy. A
nawet, co doprowadzało ją do furii, którą z trudem kryła, prosili ją o parze-
nie dla wszystkich kawy. Tak, pracowała wtedy bardzo ciężko,
nieodmiennie dążąc do jednego celu: zamierzała otworzyć własną kancelarię
przed ukończeniem trzydziestego roku
życia.
A więc nie posiadała się z radości, kiedy wraz z Bevanem, swoim
ówczesnym narzeczonym, jakimś zdumiewająco szczęśliwym zbiegiem
okoliczności znaleźli nieduży lokal na parterze, idealny na małą kancelarię.
W owym czasie całe mnóstwo ludzi uciekło z Londynu, wybierając
przyjemności wiejskiego
życia.
Jak powiedział Bevan, byłaby naiwna i głu-
pia, gdyby nie wykorzystała tej okazji. Kupiła zatem lokal z zadłużeniem
hipotecznym, którego wielkość przyprawiała ją o palpitacje serca. Kupiła
także dla siebie elegancki dom w zabudowie szeregowej kilka ulic od
kancelarii.
Zgadzali się z Bevanem,
że
kiedy się pobiorą,taki dom w zupełności
im wystarczy, a później sprzedadzą go w razie czego za przyzwoitą cenę i
kupią coś większego.
S
R
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin