Kresy - czyli obszary tęsknot - Tadeusz Chrzanowski.txt

(409 KB) Pobierz
     Tadeusz Chrzanowski
       
       
       
    KRESY - CZYLI OBSZARY TĘSKNOT
        2001
        
WSTĘP - CZYLI JAK SOBIE WYOBRAŻAM KRESY
        
        Zacny Samuel Bogumił Linde, zdobny herbem Bukwar (czyli słownik), którym go odznaczył miłociwie panujšcy car Wszechrosji i król Polski Aleksander Pierwszy tego imienia, w swym wiekopomnym dziele - Słowniku języka polskiego - tak pisał pod hasłem KRES, KRY - [-] naznaczone granice, obręby, okrelenie, naznaczony koniec, cel. A to wyjanienie opatrzył rozlicznymi cytatami-przykładami, odnoszšcymi się przeważnie do granicy żywota, dzieła i cnoty:
        mierć żywota kres ludzkiego,
        .:..... Żeglarza port tonšcego 1.[Jest to cytat z wiersza bogobojnego księdza Jana Kazimierza Darowskiego: Lot Gołębicy, który wydano drukiem w sławetnym miecie Kaliszu, Roku Pańskiego 1656.] Oczywicie termin ten odnoszono także do granic włoci i państw, na co Linde podał również stosowny, cytat: Królestwa pewny swój kres majš 
[Curtius Rufus Quintus, O dziejach Aleksandra Wielkiego... ksišg dwanacie, przel. A. Wargocki, Kraków 1614.] Naladował go w kilkadziesišt lat póniej wydany tak zwany słownik warszawski [Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedwiedzkiego, t. II, Warszawa 1902, s.v] powtarzajšc multum cytatów, ale i dodajšc ich. sporo od siebie/ taki, wzięty z Wieszcza Adama:
        [...] od brzegów Gadesu,
        Docignšł aż do wiatów nieznajomych kresu.
        Ponadto słownik ten daje istotne wyjanienie: Kresami w dawnej Polsce nazywano obronnš linię przeciwko Tatarom i Wołoszczynie od Dniepru do Dniestru. Ale kresem okrelano wszelkie podziały, a już zwłaszcza te, które rozgraniczały państwa. I tak klucz dóbr biskupów krakowskich wokół Muszyny nazywano czasem państwem muszyńskim lub Kresem Muszyńskim, skoro już za grzbietem Karpat poczynały się włoci węgierskie.
        Pozostaje jednak faktem, że okrelenie kresy weszło w powszechny obieg w pierwszej połowie XIX wieku, promowane przez różnych autorów, ale najważniejszš w tym rolę odegrał Wincenty Pol w takich utworach, jak Pień o ziemi naszej (1843) oraz poemat Mohort (1855) [Rolę tę podkrela J. Kolbuszewski w niedawno wydanej ksišżce Kresy, Wrocław 1995.] Wkrótce Jan Zachariasiewicz, wydajšc obok powieci także publicystykę powięconš sprawom pogranicza polsko-ukraińskiego, ksišżkš Na kresach (1860) przyczynił się do spopularyzowania terminu dobrze już w przeszłoci znanego, ale odtšd zabarwionego zupełnie innym odcieniem uczuciowym. Kresami zwykło się bowiem nazywać dawne koronne, a więc południowo-wschodnie obszary I Rzeczypospolitej, czyli ziemie ukrainne, i dopiero włanie Zachariasiewicz przeszczepił je na okrelenie innych pogranicz kraju. Ostatnio za tereny zachodniego pogranicza Wielkopolski, mianowane Kresami, doczekały się omówienia w osobnej serii wydawniczej. [wiadczy o tym na przykład rozpoczęta pod redakcjš S. Sterny-Wachowiaka seria: Tropami pisarzy na Kresach zachodnich. Dzieła - biografie - pejzaże, Poznań od 1994 r.]
        Nie zamierzam wdawać się w zbyt daleko idšce rozważania nad semantycznym obszarem okrelenia użytego w tytule tej ksišżki, przyjmuję bowiem, że zgodzimy się pospołu z czytelnikami, by przez Kresy rozumieć terytoria wschodnie naszego państwa w dawnych wiekach, ale nie będziemy go ograniczać wyłšcznie do ziem ukrainnych, ale także odnosić do dawnego Wielkiego Księstwa, a więc Litwy, Białorusi, oraz częciowo Inflant, zwanych niegdy Polskimi. Chodzi mi więc o te obszary, które leżały na wschód od centrum Polski i stanowiły niezwykłš wprost mieszaninę wyznań, grup etnicznych, terytoriów państwowych, gdzie w większych lub mniejszych skupiskach żyli Polacy. Już sama geograficzna charakterystyka owych ziem odznaczała się pewnš odmiennociš, szczególnie w zestawieniu z Mazowszem, Małopolskš, a głównie z Wielkopolskš i lšskiem. Na tych ziemiach raz po raz niósł się wicher romantycznych nastrojów, nostalgiczno-melancholijnych zadum. Było chyba trochę tak jak ze Skandynawami, dla których drzewo utożsamiało się z bóstwem, a bóstwo z naturš, co w jakiej mierze wynikało z surowoci ich krajów, z dramatyzmu gór brodzšcych w północnym, lodowatym morzu. Na Kresach Wschodnich dawnej Pierwszej Rzeczypospolitej tęsknica pospołu z dzikim pragnieniem czego niezupełnie okrelonego wiała poprzez rozległe stepowe przestrzenie, nie napotykajšc żadnych przeszkód, co najwyżej kępę drzew czy kępę bodiaków, a załamujšc się nad jarami rzek i potoków.
        I tu uwaga o zasadniczym znaczeniu: wychowałem się na pograniczu kresowym w ziemi hrubieszowskiej dawnego województwa bełskiego, do szkół uczęszczałem w licznym Lwowie i noszę w sobie - chociażem z urodzenia i zakorzenienia już półwiecznego krakowiaczek - również sporo tej romantyczno-melancholijnej meszkolancji, sporo tęsknot i największe bogactwo: wspomnienia. Zarazem od bardzo wielu już lat, a postawa ta wyklarowała się między innymi dzięki publicystyce wielkich pisarzy z kręgu Kultury paryskiej, uważam, że winnimy naszym wschodnim sšsiadom zrozumienie i pomoc, a nie jakš szabelkowatš postawę rewindykacyjnš.
        Uznaję prawo każdego narodu do własnego miejsca na ziemi, uznaję równoć każdego narodu w korzystaniu z przysługujšcych mu praw i obowišzków, i zarazem wiem, a pisałem
        0 tym obszernie w kwartalniku Borussia [T. Chrzanowski, Granice, Borussia 1995, nr 10, oraz wypowiedzi w dyskusji.], że nie istniejš granice politycznie sprawiedliwe i zadowalajšce wszystkich, cechš ich bowiem jest to, że najczęciej przebiegajš przez obszary, na których rozmaite formacje etniczne wzajemnie się przenikajš. Narody majš na swych obrzeżach bardzo często strukturę plazmy, która miękko wlewa się na obszary dotychczas przez niš nie wypełnione i natrafiajšc tam na inne plazmy, albo się z nimi łšczy, albo kształtuje skomplikowany układ enklaw, diaspor i kolonii.
        Granice państwowe, a więc polityczne, sš jednak złem koniecznym i bez nich kraje nie mogłyby sprawnie funkcjonować. Ich zadaniem nie jest jednak zamykanie jakich obszarów ani wyodrębnianie przestrzeni niedostępnych, lecz jedynie prawidłowe zabezpieczanie systemów administracyjnych, zarówno rzšdowych, jak i samorzšdowych. I dlatego nie zamierzam podawać tu czytelnikowi dania smakowitego, choć jakże przepojonego truciznš wzajemnych pretensji i żšdań. Żaden naród w swych granicach (stanowionych w wštpliwym majestacie prawa) nie zawiera historii wyłšcznie chwalebnej, ale także takš, do której najczęciej nie chce się przyznawać, która nie przynosi mu chwały, jest bowiem wynikiem krzywd wyrzšdzanych innym, tym, którzy dotychczas współgospodarowali na danym obszarze i byli sšsiadami, a nie miertelnymi wrogami, których z nich uczynili ideologowie chorobliwych, przede wszystkim nacjonalistycznych koncepcji. Nacjonalizm stał się - obok ludobójstwa i terroryzmu - jednš z najczarniejszych plam naszego stulecia.
        Polska, kraj przesuwany nieustannie - jak przedmiot - po mapie Europy, wymazywany z niej, a potem na nowo wpisywany, ma w tym zakresie bolesne dowiadczenia. Naród polski bezlitonie wyrzucano z jego małych ojczyzn: w 1939 r. z obszarów włšczonych do Reichu i póniej, w 1941, gdy zaczęto wysiedlać całe wsie na Zamojszczynie, przewidzianej jako przyszła włoć Niemców sprowadzanych z Wołynia. Wczeniej systematycznš akcję eliminacji mniejszoci polskich z ziem włšczonych do czerwonego imperium traktatem ryskim podjęły władze sowieckie. Główny jednak problem przesiedlenia na wielkš skalę i wykorzenienia ludnoci polskiej zamieszkujšcej wschodnie obszary Drugiej Rzeczypospolitej pojawił się niemal nazajutrz po 17 wrzenia 1939 r., kiedy to włšczono je do Republik Sowieckich: Ukraińskiej i Białoruskiej, a następnie Litewskiej, gdy i jš wchłonęło imperium. Wkrótce po tej dacie, podczas pierwszej okupacji sowieckiej w latach 1939-1941, setki tysięcy mieszkańców zostało wywiezionych w głšb imperium sowieckiego, przede wszystkim na obszary azjatyckie, gdzie już przedtem, a także póniej, Stalin przerzucał całe narody: krymskich Tatarów, Niemców nadwołżańskich i Czeczeńców. Również w czasie II wojny wiatowej rozpoczęły się - pierwsze na takš skalę - czystki etniczne, zainicjowane głównie na Wołyniu, a także częciowo w rejonie Przemyla przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku Organizacji Ukraińskich Narodowców i jej zbrojnej organizacji UPA - Ukraińskiej Powstańczej Armii. Po powtórnym wkroczeniu wojsk sowieckich i definitywnym włšczeniu Wołynia i Podola oraz ziemi lwowskiej do republiki ukraińskiej władze sowieckie przeprowadziły szeroko zakrojonš akcję wysiedlania z tych obszarów ludnoci polskiej, co okrelono mianem repatriacji, gdy w rzeczywistoci chodziło o ekspatriację.
        Do tej listy zbrodni przeciwko naturalnym prawom ludzkoci i my dołożylimy nasze działania wysiedleńcze: najpierw wypędzenie ludnoci niemieckiej z tak zwanych Ziem Odzyskanych, a wkrótce potem osławionš Akcję Wisła, która doprowadziła do wygnania ludnoci ukraińskiej z obszarów podkarpackich i przemieszczenia jej częciowo na tereny Zwišzku Sowieckiego (tak zwanej Republiki Ukraińskiej), a częciowo rozproszenia po owych Ziemiach Odzyskanych, szczególnie na obszarze Dolnego lšska (region legnicko-głogowsko-przemkowski), na Pomorzu Zachodnim i w Olsztyńskiem. Można mnożyć uzasadnienia, dlaczego tak się stało. Ale prawdziwych uzasadnień nie ma i być nie może, działa tu jedynie szowinistyczne zakłamanie. Po prostu wypędzono mieszkańców z bardzo rozmaitych obszarów, na których rodzili się i mieszkali od pokoleń. I na takie działanie nie ma ani wytłumaczenia, ani usprawiedliwienia. Dzi - po przeszło półwieczu od tych wydarzeń - trudno mówić o możliwoci jakiej restytucji niegdysiejszego stanu, trudno bowiem korygować histori...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin