898. Orwig Sara - Małżeńskie negocjacje.pdf

(558 KB) Pobierz
Sara Orwig
Małżeńskie negocjacje
PROLOG
Jake Thorne wiedział,
że
musi się szybko ożenić, aby dostać to, czego chce.
Kręcąc się w skórzanym fotelu przy biurku, spojrzał na widok za oknem z dwu-
dziestego piątego piętra. Wysokie budynki, dalej drzewa i niskie domy sięgały w
Dallas aż po horyzont, zlewając się z niebem. Jak w ciągu kilku tygodni ma znaleźć
żonę,
która będzie mu odpowiadała?
W jego
życiu
było wiele kobiet, ale nigdy nie miał ochoty na dłuższy związek
z
żadną
z nich, nie mówiąc już o małżeństwie. Zbyt wiele z nich pragnęło tylko
luksusowego
życia
i statusu. Jeśli ma się ożenić, musi znaleźć taką, której nie cho-
dzi ani o jego pieniądze, ani o nic, co się z tym wiąże.
Rozmyślania te przerwała jedna z sekretarek, pytając przez interkom, czy
mógłby podpisać jakieś dokumenty.
Gdy Emily Carlisle weszła do gabinetu, obrzucił ją szybkim spojrzeniem i za-
uważył,
że
jej brązowe włosy podrosły na tyle,
że
mogła je spiąć na czubku głowy.
Od dawna uważał,
że
mogłaby przychodzić do pracy w mundurku, gdyż według
jego obserwacji jej garderoba składała się z bawełnianych bluzek i prostych spód-
nic w nijakich kolorach. Funkcjonalna i niewidzialna, wtapiała się w wystrój biura
jak tapeta. Nie zwracał na nią uwagi, poza sprawami związanymi z pracą. Wiedział
tylko,
że
okulary, które nosiła, były zwykłymi szkiełkami, bo kiedyś się przyznała,
że
kupiła je tylko po to,
żeby
wyglądać starzej. Była cicha, sympatyczna i niezwy-
kle efektywna, więc mogła sobie nosić, co jej się podobało. Pracowała u niego już
kilka lat, ale nie miał pojęcia, czy w jej
życiu
jest jakiś mężczyzna. I nic go to nie
obchodziło.
Przyniosła mu stertę listów i raportów, które szybko przejrzał i zaczął podpi-
sywać. Gdy tylko skończył, wręczyła mu kilka różowych karteczek.
- Były do ciebie dwa telefony. Miałam dwie wiadomości na sekretarce, gdy
przyszłam rano. Kalas Jaskowski i Miranda Gable.
R
S
- Połącz mnie z Jaskowskim - polecił.
Miranda pewnie zapraszała go na kolejne przyjęcie, chcąc pogłębić ich rela-
cję, ale on nie był tym zainteresowany.
- Powiedz Mirandzie,
że
niedługo wyjeżdżam do Australii i
że
zadzwonię do
niej, jak wrócę. Nie będzie mnie w kraju przez dwa tygodnie, począwszy od pierw-
szego lutego.
- Masz to wpisane w kalendarz - odpowiedziała Emily, a potem przypomniała
mu jego plan dnia, wyczytując kolejne spotkania.
Zdążył o niej zapomnieć, zanim wyszła z pokoju.
Jake zakończył ostatnie spotkanie późnym wieczorem i dopiero wtedy miał
znów całe biuro dla siebie. W końcu mógł w spokoju przeanalizować umowy. Mu-
siał jeszcze podyktować Emily parę pism i uświadomił sobie,
że
przetrzymuje ją po
godzinach. Ale ona sama się na to zgodziła.
O szóstej Jake wziął płaszcz i skierował się do drzwi. Zdziwił się,
że
Emily
wciąż siedzi przy komputerze.
- Skończyliśmy, Emily. Idź do domu.
Uśmiechnęła się.
- Przygotowuję coś na rano.
Schylił się i wyłączył jej komputer.
- Bierz rzeczy. Zapraszam cię na kolację.
Spojrzała na niego zdziwionymi błękitnymi oczami.
- Nie musisz...
- Wiem,
że
nie muszę. Masz czas dziś wieczorem?
- Tak, ale naprawdę nie musisz mi fundować kolacji.
- Ale chcę.
Zaintrygowało go,
że
Emily ma jakieś opory. Nie przypominał sobie
żadnej
kobiety, która zastanawiałaby się nad taką propozycją, od czasu, kiedy miał trzyna-
R
S
ście
lat i namawiał koleżankę,
żeby
z nim poszła na bal.
- To tylko kolacja, Emily - dodał.
Zarumieniła się, wzięła torebkę i wpatrywała się w niego zdumiona, jakby
przybył właśnie z innej planety.
- Chyba nie ma obecnie w twoim
życiu
mężczyzny, któremu przeszkadzałoby,
że
pójdziemy razem na kolację, prawda?
- Nie - wypaliła.
Zastanawiał się, czy ona również zraziła się do randek.
Przytrzymał jej drzwi, a ona prześliznęła się przed nim i poczuł delikatny i
przyjemny zapach jej perfum. Jego wzrok przesunął się po niej. Miała na sobie
czarny
żakiet
i długą ciemnozieloną spódnicę, nie za bardzo zdradzającą jej kształ-
ty. Ale zakodowana w jego głowie myśl o tym,
że
musi znaleźć
żonę,
sprawiała,
że
wpatrywał się w Emily intensywniej niż zazwyczaj.
Oświadczenie się jej było niedorzecznym pomysłem. Prowadzili zupełnie
odmienny tryb
życia.
Ale kiedy szli do jego samochodu, zaczął się ponownie nad
tym zastanawiać. Gdy wsiedli do czarnego, eleganckiego czterodrzwiowego mase-
rati, zrzucił z siebie płaszcz i krawat i rozpiął górne guziki koszuli. Większość ko-
biet padała na widok jego drogich limuzyn. Chłodne spojrzenie Emily wskazywało
na to,
że
nie do końca podoba jej się ten samochód. Zadziwiające! Która kobieta
mogłaby zignorować jego pieniądze?
Gdy usiedli w restauracji, Jake zamówił wino. Kiedy już zostali sami, pochylił
się w jej stronę przez stolik i zdjął jej okulary.
- Wiem,
że
ich nie potrzebujesz - powiedział.
Miała piękne niebieskie oczy i długie rzęsy. Zdjęła
żakiet
i została w luźnej
bluzce, która jednak podkreślała jej krągłości. Uśmiechnęła się i odłożyła okulary.
- Zapomniałam,
że
je mam na sobie. Masz rację, nie potrzebuję ich.
- Opowiedz coś p sobie. Co robisz, kiedy masz czas? Zakładam,
że
nie masz
w tej chwili chłopaka?
R
S
- Nie i na razie nie zamierzam mieć. Ostatnim razem nic z tego nie wyszło -
stwierdziła gorzko. - Może mam zbyt wygórowane oczekiwania.
- A czego oczekujesz?
Wzruszyła ramionami.
- Chciałabym,
żeby
to był ktoś, kto będzie do mnie pasował. Osoba, z którą
będę lubiła przebywać, która zaakceptuje moją rodzinę.
- Ach, więc rodzina jest dla ciebie najważniejsza. Chcesz wyjść za mąż i mieć
własną rodzinę, tak?
- To najważniejsza rzecz w
życiu
- wyznała i przygryzła wargę. - Przypusz-
czam,
że
w twoim nie. Wiem,
że
dla ciebie najważniejszy jest sukces zawodowy.
Pracujesz przecież non stop, nawet w weekendy.
- Pieniądze i kariera są ważne, ale też chcę mieć dzieci i rodzinę - wtrącił. -
Nie haruję bez sensu - powiedział rozbawiony, myśląc o swoim jachcie i domku w
górach. - Opowiedz mi o swojej rodzinie.
Jej ojciec był pastorem, oboje rodzice mieszkali w Dallas, trójka jej braci i
siostra założyli już swoje rodziny. Wypiła
łyk
wina i opowiadała dalej. Nie starała
się go oczarować. Nie flirtowała. Pomiędzy nimi nie było
żadnego
szczególnego
napięcia, po prostu przyjacielska rozmowa, tak jak w biurze. Nie była specjalnie
zainteresowana jego fortuną. Dowiedział się,
że
ma trzydzieści lat, czyli jest tylko
nieco młodsza od niego, ale to nie miało znaczenia. Pokazała już,
że
można jej za-
ufać i
że
jest inteligentna. Zadziwiło go,
że
Emily poprosiła obsługę o zapakowanie
jej do domu tego, czego nie zjadła. On sam nie robił tego od momentu, gdy otrzy-
mał pierwszy sześciocyfrowy czek. Wówczas przestał być oszczędny i postanowił
już nigdy nie być.
Gdy wyszli z restauracji, wziął ją pod rękę.
- Jest wcześnie. Może pójdziemy do mnie? Napijemy się brandy i pogadamy
jeszcze trochę.
- Dziękuję, ale muszę iść do domu - wykręciła się, zerkając na niego. - Jutro
R
S
Zgłoś jeśli naruszono regulamin