Don Wollheim 1989.pdf

(1277 KB) Pobierz
Don Wollheim proponuje - 1989
Don Wollheim proponuje
Don Wollheim proponuje (ang. The
Annual World's Best SF) - seria
antologii literatury science-fiction pod
redakcją Donalda A. Wollheima,
wydawana w USA od 1965 do 1990, a
w Polsce w latach 80. XX wieku.
Polska edycja serii Don Wollheim
proponuje wydawana była przez
warszawskie wydawnictwo Alfa.
Ukazało się w niej jedynie pięć tomów,
obejmujących twórczość za lata 1984-
1988, a wydanych w latach 1985-1989.
Wybór za rok 1988 był ostatnim, jaki
ukazał się w naszym kraju (w USA
wydano jeszcze jeden w 1990, za rok
1989).
Donald A. Wollheim (ur. 1 października 1914, zm. 2 listopada 1990) -
amerykański pisarz, pierwszy antologista sf, wydawca. Wollheim
zadebiutował w roku 1934 u Gernsbacka w "Wonder Stories" opowiadaniem
"The Man from Ariel", ale do panteonu wszedł dopiero w roku 1942 całą
serią opowiadań, z których "Mimikrę" z grudniowego wydania 1942 roku
opublikowało Astonishing Stories a w Polsce Fantastyka, nr 10 z 1983 roku.
Opowiadanie to, jako jedyne doczekało się trzech wersji filmowych. W roku
1943 wydaje The Pocket Book of Science Fiction, antologię amerykańskich
opowiadań fantastyczno naukowych, która otworzyła nowy etap w rozwoju
fantastyki. Miejsce tanich, ale niezbyt długich prosperujących magazynów i
drogich ksiąŜek science fiction zajęła tania ksiąŜka kieszonkowa - pocket
book. Zbiorek stał się bestsellererm i Donald A. Woflheim wydaje dwie
następne antologie: The Portable Novels of Science (Viking 1945) i The
Avon Fantasy Reader (1946).
Lata siedemdziesiąte charakteryzuje dalszy wzrost poczytności taniej ksiąŜki
kieszonkowej. Nic dziwnego więc,
Ŝe
tak doświadczony edytor i wydawca
jak Donald Wollheim zakłada w roku 1971 swoje własne - rodzinne
wydawnictwo DAW BOOKS i w krótkim czasie zajmuje czołowe miejsce
na amerykańskim rynku wydawniczym. Wydawnictwo to utrzymuje
wiodącą rolę jeszcze w kilka lat po jego
śmierci
na serce w 1990 roku, by w
drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych zostać wchłoniętym przez
koroporację wydawniczą Penguin-Putnam.
Wollheim od początku swej działalności w klubie miłośników sf, aŜ do
chwili załoŜenia swego wydawnictwa był znanym skandalistą. Jeszcze w
1934 roku zaskarŜył Gernsbacka za niezapłacone honorarium, zmuszając
ojca amerykańskiej sf do wypłacenia 75 dolarów USA (w tym 10 w postaci
zwrotu kosztów sądowych). Niemal w 10 lat później (w 1945 roku)
zaskarŜył 7 przyjaciół ze swego klubu sf, którzy posądzili go o wmieszanie
się w romans Judith Merril, co kosztowało ich, mimo wycofania pozwu
przez Wollheima, 600 dolarów zwrotu kosztów sądowych i spowodowało na
30 lat rozdźwięk między Wollheimem i Jamesem Blishem. Za skandaliczne
uznawano jego praktyki z lat pięćdziesiątych, gdy prowadząc serię tanich
dwustronnych ksiąŜek sf Ace Doubles (2 powieści w jednym) dopuszczał
się skandalicznych skrótów, uproszczeń i zmian. Terry Carr, jego konkurent
na rynku edytorskim puścił w obieg nawet powiedzenie,
Ŝe
gdyby Wollheim
wydawał Biblię skróciłby ją na 2 powieści i zmieniłby tytuł na Bóg Wojny
Izraela / Istota w trzech postaciach
.
Największym i ostatnim skandalem było
wydanie pirackie w roku 1965 trylogii Tolkiena Władca Pierścieni w postaci
trzytomowej ksiąŜki kieszonkowej, dzięki lukom prawnym. Skandal
wywołany tym piractwem nie tylko nie przyniósł szkody wydawnictwu Ace
ale wręcz uczynił je sławnym.
Wollheim odkrył wiele talentów. Przede wszystkim Philipa K. Dicka,
najbardziej awangardowego pisarza lat sześćdziesiątych, Johna Brunnera,
Samuela R. Delany'eya, Thomasa M. Discha, Harlana Ellisona, Ursulę Le
Guin, Roberta Silverberga, C. J. Cherryh, Tanith Lee. Ale poniósł jedną
kleskę. Nie rozpoznał talentu Stephena Kinga, który przyniósł do niego
swoją pierwszą powieść sf.
Spis Opowiadań:
- David Brin - Plaga Hojności
- Steven Gould - Brzoskwinie dla szalonej Molly
- John Shirley - Szaman
- George Alec Effinger - Kocištko Schrodingera
- Ian Watson - Muchy Pamięci
- Joanna Russ - Nadchodzą nowe czasy
- Tanith Lee - Madonna Maszyny
- Frederik Pohl - Czekając na olimpijczyków
- B. W. Clough - Hound Dog
- Jack L. Chalker - Wśród Duchów
- Geoffrey A. Landis - Fale na Morzu Diraca
David Brin - Plaga Hojności
Myślisz,
Ŝe
mnie dostaniesz, co? No to pomyśl jeszcze raz, bo jestem przygotowany.
Dlatego właśnie mam w portfelu fałszywy
Ŝeton
z grupą krwi: AB Rh(-), a takŜe kartę
ostrzegającą,
Ŝe
jestem uczulony na penicylinę, aspirynę i fenyloalaninę. Inna karta głosi,
Ŝe
jestem praktykującym, gorliwym
świadkiem
Jehowy. Wszystkie te wybiegi powinny przysporzyć
ci trochę kłopotów, gdy nadejdzie czas. A z pewnością nadejdzie, i to niedługo.
Nawet jeśli to będzie sprawa
Ŝycia
i
śmierci,
nie pozwolę sobie wetknąć w rękę igły do
transfuzji. Nigdy. Nie w takiej sytuacji, w jakiej znajdują się banki krwi.
I tak zresztą mam przeciwciała. Trzymaj się więc z dala ode mnie, ALAS. Nie mam
zamiaru być twoją ofiarą, ani twoim nosicielem.
Widzisz, znam twoje słabe strony. Słabowity z ciebie drań, choć perfidny. Inaczej niŜ
TARP, jesteś wraŜliwy na powietrze, ciepło, chłód, kwasy i zasady. Krew do krwi - to twoja
jedyna droga. I po co ci jeszcze inna? Myślisz,
Ŝe
opanowałeś tę technikę do perfekcji, nie?
Jak to cię nazwał Leslie Adgeson? "Największy mistrz"? "Perła wśród wirusów"?
Pamiętam, jak dawno temu HIV, wirus AIDS, tak wszystkim imponował swoją
subtelnością i skutecznością budowy. Jednak w porównaniu z tobą HIV to brutalny rzeźnik, czyŜ
nie tak? To maniakalny morderca z piłą łańcuchową, prymityw, co zabija swych nosicieli, a do
przenoszenia się wykorzystuje ludzkie nawyki. Przy pewnym wysiłku moŜna się jednak z nim
uporać. Owszem, stary HIV miał swoje chwyty, ale w porównaniu z tobą? Amator!
Wirusy kataru i grypy teŜ są sprytne. RozmnaŜają się błyskawicznie, ciągle w nowych
mutacjach. Dawno temu nauczyły się, jak sprawiać, by ich nosiciele kichali, smarkali i kasłali, w
ten sposób rozprzestrzeniając je we wszystkich kierunkach. Wirusy grypy są teŜ o wiele
mądrzejsze niŜ AIDS, bo zazwyczaj nie zabijają swych nosicieli; po prostu przysparzają im
niewygody, a same szaleją, infekując kolejne osoby.
Och, Les Adgeson zawsze obwiniał mnie o antropomorfizację naszych obiektów. Kiedy
tylko wchodził do mojej części laboratorium i słyszał, jak przeklinam któregoś cholernego
upartego leukofaga, reagował zawsze tak samo. Widzę go teraz, jak unosząc jedną brew, sucho
wypowiada się z nienagannym winchesterskim akcentem.
- Wirus cię nie słyszy, Forry. Nie jest inteligentny; nie jest nawet, mówiąc precyzyjnie,
Ŝywy.
To w końcu tylko paczka genów w zasobniku-proteinowym.
- Owszem, Les - odpowiedziałbym mu na to. - Ale są to samolubne geny! Gdyby im tylko
dać szansę, wdarłyby się do ludzkiej komórki, wytworzyłyby wewnątrz armie nowych wirusów,
po czym ruszyłyby na zewnątrz, by atakować następne komórki. MoŜe one nie myślą; moŜe całe
to ich zachowanie jest wynikiem
ślepego
przypadku. Ale czy to nie wydaje się zaplanowane? Tak
jakby tymi małymi potworkami ktoś kierował, by nam uprzykrzyć
Ŝycie...
By nas wygubić.
- A, tam; daj spokój,. Fony - uśmiechnąłby się z politowaniem nad moją amerykańską
prostodusznością. - Nie pracowałbyś w tej specjalności, gdybyś nie uwaŜał,
Ŝe
fagi są piękne na
swój sposób.
Dobry, stary, zadufany,
świętoszkowaty
Les. Nigdy nie pojął,
Ŝe
wirusy fascynują mnie z
zupełnie innego powodu. W ich gwałtownym nienasyceniu dostrzegałem czystą, prostą esencję
ambicji, która przewyŜszała nawet moją własną. I niewiele tu pomagało,
Ŝe
owa ambicja była
nieświadoma. Zawsze uwaŜałem,
Ŝe
opinie o wartości ludzkich mózgów są przesadzone.
Spotkaliśmy się po raz pierwszy kilka lat temu, gdy Les korzystał z urlopu naukowego i
odwiedził wówczas Austin. JuŜ wówczas otaczała go sława cudownego dziecka; oczywiście
postanowiłem się z nim zaprzyjaźnić. Zaprosił mnie do Oxfordu, bym z nim pracował, a więc
wkrótce się tam znalazłem i toczyłem z nim regularne spory na temat znaczenia zjawisk
chorobowych, podczas gdy angielski deszcz siąpił na rosnące na dworze rododendrony.
Les Adgeson. To on, wraz ze swymi filozoficznymi pretensjami, wśród pretensjonalnych
przyjaciół, potrafił godzinami rozprawiać o elegancji i pięknie naszych paskudnych przedmiotów
badań. Ale nie zwiódł mnie. Wiedziałem,
Ŝe
jest tak samo napalony na Nobla jak wszyscy z nas.
Opętany obsesją gonitwy, szukania owego fragmentu Układanki
śycia,
tego elementu, który
dałby więcej funduszy, więcej laboratoriów, większy personel, więcej prestiŜu... a w dalszej
perspektywie więcej pieniędzy, wyŜszy status i moŜe, w konsekwencji, Sztokholm.
Twierdził,
Ŝe
go to nie interesuje. Ale Les to cwaniak: jak to się stało,
Ŝe
kiedy Thatcher
masakrowała brytyjską naukę, jego laboratorium rozwijało się cały czas? A mimo to starał się
zachowywać pozory.
- Wirusy mają swoją dobrą stronę - stale utrzymywał. Jasne, z początku zabijają:
Wszystkie nowe patogeny tak się najpierw zachowują. Ale później zachodzi jedno z dwóch
zjawisk. Albo ludzkość opracowywuje metody zapobiegania, albo...
Och, Les uwielbiał takie dramatyczne pauzy. - Albo? - ponagliłem go, jak naleŜało.
- Albo dochodzi do przystosowania, kompromisu... moŜe nawet przymierza.
Les zawsze o tym mówił. Symbioza. Uwielbiał cytować Margulisa i Thomasa, a nawet
Lovelocka, u licha! Jego respekt wobec nawet tak złośliwych, chytrych morderców jak HIV był
zaiste przeraŜający.
- ZauwaŜcie, jak on w istocie wciela się w DNA ofiar - rozwaŜał na głos. - Następnie
czeka, aŜ ofiarę zaatakuje jakiś inny patogen choroby. Wówczas komórki obronne przygotowują
się do zwiększenia swej liczby w celu odparcia najeźdźcy, tyle
Ŝe
teraz w mechanizmach
chemicznych niektórych komórek znajduje się nowy DNA i w wyniku podziału powstają nie
dwie komórki obronne, ale masa nowych wirusów AIDS.
- I co? - odparłem. - Pomijając fakt,
Ŝe
HIV to retrowirus, jego działanie nie róŜni się od
zachowania innych wirusów.
- Tak, ale popatrz dalej, Forry. Wyobraź sobie, co się stanie, gdy w końcu wirus AIDS
dostanie się do organizmu kogoś, kogo układ genetyczny sprawia,
Ŝe
jest on odporny!
- Masz na myśli osobnika, którego reakcje antyciał są wystarczająco szybkie, by
przeciwdziałać AIDS? Albo moŜe leukocyty odeprą atak?
Och, Les tak często przybierał pozę wyŜszości, gdy się do czegoś zapalił. - Nie, nie,
pomyśl! - zawołał. - Mówię o kimś odpornym po infekcji. Po tym, jak geny wirusa zostaną
włączone w jego chromosomy.
Tylko u tego osobnika pewne inne geny przeciwdziałają temu, by nowy DNA
zapoczątkował syntezę wirusów. Nie powstają nowe wirusy. Komórki nie ulegają zniszczeniu.
Dany osobnik jest odporny. I teraz ma juŜ ten nowy DNA...
- Tylko w kilku komórkach...
- Owszem. Ale przypuśćmy,
Ŝe
jedna z nich to gameta. I przypuśćmy dalej,
Ŝe
spłodzi nią
dziecko. Wówczas kaŜda komórka tego dziecka moŜe zawierać zarówno cechę odporności, jak i
nowe geny wirusowe. Pomyśl o tym, Forry. Staje przed tobą nowy typ istoty ludzkiej. AIDS nie
moŜe jej zabić. A jednak ma ona w sobie wszystkie geny AIDS, moŜe wytwarzać te wszystkie
niezwykłe, cudowne proteiny... Och, w większości będą one ukryte lub bezuŜyteczne, nie ma
wątpliwości. Lecz teraz genom tego dziecka i jego potomków obejmuje większą róŜnorodność...
Kiedy go tak ponosiło, zawsze zastanawiałem się, czy naprawdę uwaŜa,
Ŝe
słyszę to od
niego po raz pierwszy? Brytyjczycy szanują amerykańską naukę, ale zawsze uwaŜają,
Ŝe
lekcewaŜymy aspekt filozoficzny. Jednak ja juŜ wiele tygodni temu widziałem, dokąd zmierzają
jego zainteresowania, i skrycie sobie to i owo przeczytałem.
- Chodzi ci o coś jakby te geny, które są odpowiedzialne za niektóre typy dziedzicznego
raka? - zapytałem ironicznie. Istnieją dowody,
Ŝe
niektóre onkogeny zostały pierwotnie
wprowadzone do genomu ludzkiego jako wirusy, tak jak ty sugerujesz. Ci, którzy dziedziczą
skłonność do artretyzmu, mogli równieŜ w ten sposób dostać swoje geny.
- Właśnie. Same wirusy mogą juŜ nie istnieć, ale ich DNA
Ŝyje
w naszych genach!
- Słusznie. Mój BoŜe, aleŜ na tym ludzkość skorzystała! . Och, jak ja nienawidziłem tej
wyrazu wyŜszości, jaka pojawiała się na jego twarzy. (W końcu jednak wydarzenia sprawiły,
Ŝe
owa wyŜszość zniknęła, prawda?)
Les wziął kawałek kredy i narysował na tablicy:
NIESZKODLIWY-ZABÓJCA-CHOROBA ULECZALNA-DOLEGLIWOŚĆ-
NIESZKODLIWY
- Oto klasyczny sposób analizowania, w jaki sposób gatunek nosiciela reaguje na nowy
patogen, szczególnie typu wirusowego. KaŜda strzałka przedstawia oczywiście kolejny etap.
mutacji i selekcji adaptacyjnej. A na początku jakaś nowa postać uprzednio nieszkodliwego
mikroorganizmu przenosi się z poprzedniego typu nosiciela, powiedzmy człowieka: Oczywiście
początkowo nie mamy odpowiedniego mechanizmu obronnego. Mikroorganizm dziesiątkuje i
nas tak jak na przykład syfilis w Europie w szesnastym wieku, zabijając w przeciągu dni, a nie
lat... w szaleństwie poŜerania komórek, co w zasadzie nie jest najlepszym modus vivendi dla
patogenu. Tylko zbyt
Ŝarłoczny
pasoŜyt tak szybko zabija swego nosiciela.
Później więc następuje trudny okres zarówno dla nosiciela, jak i dla pasoŜytu, kiedy to
obaj usiłują się przystosować do siebie nawzajem. MoŜna to porównać do działań wojennych. Z
drugiej strony moŜna teŜ uwaŜać to za swoisty okres przeciągających się negocjacji.
Parsknąłem z obrzydzeniem. - Mistyczne bzdury, Les. Zgodzę się na twój diagram; ale
analogia do wojny bardziej mnie przekonuje. Z tego właśnie powodu tworzy się laboratoria takie
jak nasze. Aby opracowywały lepszą broń dla naszych wojsk.
- Hmm, moŜe. Ale czasem ów proces przebiega inaczej, Forry. - Obrócił się i narysował
inny diagram:
NIESZKODLIWY
|
ZABÓJCA!
|
CHOROBA ULECZALNA
|
DOLEGLIWOŚĆ
|
|
PASOśYT DOBROTLIWY
PRYMITYWNE WŁĄCZENIE
|
|
SYMBIOZA
KORZYSTNE WŁĄCZENIE
- Jak widzisz, ten diagram jest identyczny z poprzednim, do momentu, gdy pierwotna
choroba zanika.
- Albo znajduje sobie kryjówkę.
- Z pewnością. Tak jak E. coli znalazły sobie kryjówkę w naszych wnętrznościach. Bez
wątpienia bardzo dawno temu bakterie - przodkowie E. coli zabiły znaczną liczbę naszych
przodków, nim stały się poŜytecznymi symbiontami, jakimi są teraz, pomagając trawić nam
poŜywienie.
To samo odnosi się do wirusów, jak zakładam. Dziedziczny rak i reumatyzm są obecnie
czasowymi dolegliwościami. Później zaś te geny zostaną korzystnie włączone; staną się
elementem róŜnorodności genetycznej, jaka przygotuje nas na przyszłe komplikacje losowe.
ZałoŜyłbym się,
Ŝe
znaczna część naszych obecnych genów pojawiła się w taki sam sposób:
wtargnęła do naszych komórek w postaci najeźdźców..
Szurnięty sukinsyn. Szczęśliwie nie starał się skierować badań naszego laboratorium
zanadto na prawą stronę swego magicznego diagramu. Nasze cudowne dziecko nieźle kapowało,
jak się mają sprawy z instytucjami dostarczającymi funduszy na badania. Wiedział,
Ŝe
nie płacą
nam za dowodzenie, iŜ wszyscy po części pochodzimy od wirusów. Instytucje te chciały, wręcz
Ŝądały
postępu w studiach nad sposobami zwalczania infekcji wirusowych.
Les więc skupił swe badania na drogach przenoszenia.
Tak, oczywiście, wy wirusy potrzebujecie nosicieli, nie? To znaczy, jak zabijecie kogoś,
musicie znaleźć sobie tratwę ratunkową, na której moŜecie porzucić zatopiony przez was statek,
by przenieść się do wnętrza innej nieszczęsnej ofiary. To samo występuje, gdy facet jest twardy,
walczy i skutecznie się wam przeciwstawia - trzeba się wynosić. Zawsze w ruchu.
Cholera, gdybyście nawet zawarły pokój z ludzkim ciałem, tak jak sugerował Les, nadal
chciałybyście się rozprzestrzeniać, nie? Kolonizatorzy całą gębą, wy małe sukinsyny.
Och, wiem. To po prostu selekcja naturalna. Te wirusy, które przypadkowo znajdą dobry
sposób przenoszenia, rozprzestrzeniają się: Te, które nie znajdą - nie. Ale to takie niesamowite.
Czasem mam wraŜenie,
Ŝe
jest w tym jakaś celowość...
A więc grypa sprawia,
Ŝe
kichamy. Tyfus powoduje biegunkę. Przy ospie powstają strupy,
które wysychają, odpadają i ulatują z wiatrem, by je wchłonęli najbliŜsi pacjenta. Zawsze jest to
sposób opuszczenia statku. Kolonizacji.
Kto wie? MoŜe jakiś dawny wirus spowodował nabrzmienie warg, które sprawiło,
Ŝe
zachciało się nam pocałunków? Ha! MoŜe jest to przykład "korzystnego włączenia" z diagramu
Lesa... zachowujemy skłonność długo po tym, jak przyczynowy patogen dawno wymarł! CóŜ za
pomysł.
Tak więc nasze laboratorium dostało znaczną sumę pieniędzy na studia nad drogami
przenoszenia. I tak Les znalazł ciebie, ALAS. Zrobił wielki wykres obejmujący wszelkie
moŜliwe drogi, którymi infekcja moŜe przenieść się z jednej osoby na drugą, i kazał nam badać je
wszystkie, jedną po drugiej.
Sobie zostawił bezpośrednie zakaŜenie, z krwi do krwi. Miał po temu powody.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin