rozdział IV.rtf

(81 KB) Pobierz

   Rozdział IV

            Nathaniel

   Był poniedziałkowy poranek. Budzik na mojej szafce nocnej obwieścił siódmą rano. Niezadowolony miałem właśnie zamiar wyłączyć go i pójść dalej spać, gdy nagle drzwi się otworzyły. W progu stała uśmiechnięta Olivia.

-No, Nath, słoneczko ty moje, pora wstawać.- zakopałem się głębiej pod kołdrę. Dziewczyna z okrutnym uśmiechem podeszła do mnie i zdarła ze mnie nakrycie.

-Idź stąd, wiedźmo. Jest za wcześnie. Chcę jeszcze spać.- oznajmiłem zaspanym głosem.

-Nie ma spania. Miałeś ze mną jechać do miasta.- okryłem głowę poduszką próbując ją zignorować.- Twoja mama upiekła bułeczki cynamonowe.- nieufnie wystawiłem głowę. Wciągnąłem powietrze i zmarszczyłem nos.

-Nic nie czuje. Czy ty mnie czasem nie kantujesz?- spojrzałem na Olivię podejrzliwie.

-Wiesz, Elizabeth otworzyła okno w kuchni, więc nie zdziwi mnie, jak okaże się, że wszystkie są już zjedzone.- powiedziała patrząc na mnie złliwie.

-Co?! Nie mogłaś powiedzieć od razu?- wyskoczyłem z łóżka jak z procy i zbiegłem schodami w dół prosto do kuchni. Przy stole siedziało sporo wilków. Wszyscy rozmawiali ze sobą w przyjemnej atmosferze.

-Cześć wszystkim! Zostały dla mnie jakieś wypieki? - zapytałem lekko zdyszany.

-Uchowałam dla ciebie co nie co.- mama podeszła do mnie i podała mi talerz z kilkoma bułeczkami. Zadowolony pocałowałem ją w policzek. Usiadłem na jednym z wolnych krzeseł.

- Miałaś rację, El, za twoje wypieki zrobi wszystko.- Olivia właśnie weszła do kuchni uśmiechając się radośnie. Wszyscy roześmiali się, słysząc to stwierdzenie. Czułem, że moje policzki robią się czerwone. W ekspresowym tempie zjadłem śniadanie i pobiegłem na górę przygotować się do wyjścia.

***

     Siedziałem z Olivią w gabinecie jej szefa. Za biurkiem siedział przystojny, na oko czterdziesto-paroletni mężczyzna.

-No, dobrze, ile masz lat chłopcze?zapytał, patrząc na mnie poważnie.

- Osiemnaście, proszę pana.- odpowiedziałem niepewnym głosem.

-Masz jakieś doświadczenia w pracy jako kelner?

-Tak. Pracowałem jako kelner w restauracji w mojej osadzie.- odpowiedziałem zadowolony.

-Świetnie, w takim razie nie widzę przeciwwskazań. Zaczniesz od jutra. – zaczął coś szukać w szufladzie biurka.- Proszę, tu masz umowę. Przeczytaj ją i podpisz.- zrobiłem tak, jak mówił mężczyzna. Po przestudiowaniu jej złożyłem na niej swój podpis.- Jeśli chcesz możesz posiedzieć teraz trochę i popatrzeć, jak tu wszystko wygląda.

-Bardzo panu dziękuje.- uśmiechnąłem się do mężczyzny.

-Cała przyjemność po mojej stronie. Widzimy się jutro rano.- pokiwałem głowa i wyszedłem z pomieszczenia. Olivia szła tuż za mną. Przeszliśmy krótkim korytarzem na zaplecze, gdzie dziewczyna zostawiła swoje rzeczy i weszliśmy do kawiarni.

-Mówiłam ci, że dostaniesz tę pracę.- Olivia przytuliła mnie mocno, uśmiechając się promiennie.- Idź usiąść do stolika, zaraz przyniosę ci kawę. Napisze do Rafaela, jeśli ci to nie przeszkadza i poproszę, by przyjechał po ciebie.- kiwnąłem głową i poszedłem usi w kacie sali.

                                           

                                ***

                                           Rafael

 

   Siedziałem w swoim gabinecie planując dalsze prace na terenie północnym, gdy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałem na nie zirytowany.

-Proszę.- do środka wszedł Kristian.- Cos się stało?

-Grupa patrolująca granice lasu doniosła mi właśnie, że znaleźli obce tropy na części północnej.- spojrzałem na niego zaskoczony.

-Świeże?!- Kris pokiwał głową.- Wyślij grupę tropiącą. Niech przeczeszą teren. Jeszcze dzisiaj wieczorem chcę mieć dokładny raport.

-Tak jest, alfo!- mężczyzna pochylił głowę lekko i wyszedł. Spojrzałem na zegarek. ,,Czas się zbierać i jechać po Natha.”

         Godzinę później zaparkowałem pod kafejką. Wszedłem do środka. Przy jednym ze stolików siedział Nathaniel razem z Olivią.

-Cześć, braciszku. Jak tam?- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie pogodnie.

-W porządku. Przywiozłem ze sobą niespodziankę dla Natha.- powiedziałem, patrząc mu w oczy.

-Naprawdę?!- pokiwałem głową .

-Tak zbierz swoje rzeczy i idziemy.- odpowiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku. Wyglądał prześlicznie z szerokim uśmiechem i błyszczącymi oczami.

-No dobrze to ja was zostawiam. Miłego popołudnia.- Olivia cmoknęła jeszcze Natha w policzek i poszła stanąć za barkiem. Chłopak zebrał swoje rzeczy i stanął obok mnie.

- To co, idziemy?- spojrzałem mu w oczy i ostrożnie złapałem jego dłoń.

-Tak. – przeszedłem z nim przez parking prowadzący do samochodu.- Pojedziemy w jedno specjalne miejsce, dobrze?- Nathaniel przytaknął i rozsiadł się wygodniej w fotelu. Odpaliłem auto i ruszyłem drogą w stronę parku.

 

                               ***

              Nathaniel

   Rafael zatrzymał samochód na parkingu obok parku. Spojrzałem na niego zaskoczony.

-Co tak patrzysz? Nie domyślasz się, po co przyjechaliśmy, prawda?- kiwnąłem głową. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i wysiadł z samochodu. Otworzył przede mną drzwi i poprowadził w stronę bagażnika. Gdy go otworzył zobaczyłem koszyk z jedzeniem i koc.- A teraz?

-Idziemy na piknik?- nie mogłem w to uwierzyć.- Cudowny pomysł. Uwielbiam pikniki.

-Cieszę się, że pomysł ci się spodobał. Chodź pokaże ci moje ulubione miejsce w tym parku.- Rafael wyciągnął w moja stronę swoja dłoń. Ująłem ją niepewnie i spojrzałem na niego nieśmiało. Wyglądał naprawdę przystojnie w prostych, spranych dżinsach i czarnej koszulce.

Szliśmy ścieżkami przez jakieś pół godziny, ale to, co ujrzałem przeszło moje oczekiwania. Stałem na polanie. Na jej środku rosły wysokie trzy drzewa ich gałęzie przeplatały się ze sobą, łączyły i opadały w dół rozsypując dookoła pachnące kwiatki. Trawa również posypana kwieciem sprawiała wrażenie miękkiego ciepłego dywanu.

-Ależ tu pięknie!- cały widok zapierał dech w piersiach.

-Lubię tu przyjeżdżać i posiedzieć w ciszy. Nasz las jest piękny, ale mimo to...- nie musiał kończyć. Bardzo dobrze go rozumiałem. To miejsce dawało poczucie wewnętrznego spokoju.

-Rozumiem.- uśmiechnąłem się do niego lekko i zerknąłem na koszyk.-No...to, co masz tam w środku?

-W środku? Hmmm same pyszności wykradzione z naszej kuchni.- na to stwierdzenie nie mogłem się nie roześmiać.

-W takim razie rozkładamy koc i zabieramy się za nasz lunch?- mężczyzna kiwnął głową i poprowadził mnie pod drzewa. Tam rozłożyliśmy okrycie i zjedliśmy posiłek.

-Olivia pisała, że dostałeś prace. To naprawdę dobrze.

-Tak. Bardzo się cieszę. Od jutra zaczynam.- zamyśliłem się na chwilę, po czym dodałem: - Cieszyłbym się, gdyby moja mama znalazła dla siebie jakieś zajęcie. Gdy masz co robić nie myślisz tak o problemach.

-Masz rację. Ale z tego, co wiem Elizabeth od przyszłego tygodnia będzie pomagać w stołówce w naszej szkole.- spojrzałem na niego zaskoczony.

-Nic mi nie mówiła. Ale to fantastycznie.

-Tak, przyda nam się...- usłyszałem sygnał jego komórki.- Przepraszam cię na chwilę.

,,-Halo?”

,,-Rafael? Mam do ciebie sprawę.”

,,-Coś się stało Saro?”- w jej głosie był wyczuwalny niepokój.

,,-Nie. Chodzi o to, że potrzebuję kogoś, kto zostanie jutro z Alexem podczas pełni.”

,,-W porządku zaraz skontaktuję się z paroma osobami ze sfory, może...- pociągnąłem go lekko za rękaw.- O co chodzi, Nathanielu?

-Ja zostanę z małym.- Rafael spojrzał na mnie zaskoczony.

-Jesteś...

-Tak, jestem pewien. To dla mnie żaden problem.- uśmiechnąłem się do niego lekko.

,,-Nathaniel powiedział, że z nim zostanie.”

,,-Naprawdę? To cudownie! ciskaj go ode mnie. W takim razie już nie przeszkadzam. Do zobaczenia.”

,,...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin