Odcinek 6 – Lizzy kontra Miedziany Rumak.odt

(27 KB) Pobierz

Odcinek 6 – Lizzy kontra Miedziany Rumak

Pierwsza lekcja sztuki za dziesięć minut. Potem przerwa na drugie śniadanie i ostatnia matematyka. Właśnie tak miał się skończyć najdłuższy dzień w tygodniu. Mamy już trzy prace domowe, w tym dwie na jutro. Nawet nie dziwię się dziewczynom, że z samego rana zrobiły sobie wagary.

-Nie przejmuj się. - odparł Carlos, który usiadł obok mnie na podłodze. - Tak naprawdę Profesor Volkoff jest bardzo miła. Co z tego, że ma romans z ojcem Kendalla.

Wytrzeszczyłam na niego oczy. Czyli ona i ojciec Kendalla... razem? Tak po prostu.

-Żartujesz sobie? - jęknęłam z niedowierzaniem.

-Ciągnij go za język. - usłyszałam w słuchawce głos Drake'a. - Może się czegoś dowiemy.

-No, jak babcię kocham... - odparł, zaglądając do podręcznika z Matematyki. - Wczoraj u niego byłem i trafiłem na niezłą orgię. Dają czadu jak para nastolatków.

-Tak po prostu umawiają się na seks? - zapytałam, udając czystą ciekawość.

-Nie wiem, ale widać, ze jest między nimi ostra, erotyczna chemia. - wzruszył ramionami. - Kendalla lepiej o to nie pytać. Nie lubi o tym rozmawiać.

-Nawet mu się nie dziwię. - wymamrotałam.

-Myślisz, że ja? Jego ojciec posuwa nauczycielkę ze szkoły do której wszyscy chodzimy. - oznajmił, otrzepując się z kurzu. - Robi mu niemały obciach, wiedząc ile Kendall zrobił, żeby się tu dostać. Nas przysłali tu rodzice, on sam wybrał sobie szkołę, bo jak by nie było, ojciec ma go gdzieś. Jeśli posłuchasz tej historii, zrozumiesz, dlaczego pani Thomas mówi, że to patologia.

-Sprawdzamy chłopaka. - usłyszałam głos Tommy'ego. - Może uda się jakoś dotrzeć do jego ojca.

-A jego mama? - zapytałam, starając się na obojętność.

-Na odwyku. To ćpunka.

Kiedy zabrzmiał dzwonek, wstałam. Nauczycielka już przyszła. Szła korytarzem pewnym krokiem. Jej czarna marynarka z szarym paskiem była wręcz idealnie dopasowana jej sylwetki. Jej plecy przypominały mi Sarę, która pod sukienkę zakłada damską kamizelkę kuloodporną. A ponieważ ma prawie idealną figurę, mimo że zakłada o jeden rozmiar większą sukienkę, to wygląda równie dobrze. Zajęłam miejsce przy ławce naprzeciwko Madison, gładzącą sztalugę, która stała naprzeciwko ławki.

-Złóżcie sztalugi. - rozkazała. - Nie będziemy dzisiaj malować.

Wykonałam jej polecenie, pamiętając czynność, jeszcze z Angels East. Kątem oka obserwowałam, jak Volkoff jedzie długopisem po liście.

-Nie lubię jej. - mruknął Chris, który siedział po mojej prawej stronie.

-Ty nikogo nie lubisz. - odpowiedział za mnie Logan.

-Pytał Cię ktoś o zdanie? - warknął Chris, a ja odruchowo złapałam go za ramię, wiedząc, że zaczyna tracić cierpliwość. - Chyba nie.

-Dajcie spokój, dobra? - poprosiłam. - Wyżyjecie się po lekcjach na Call of Duty.

-Call of Duty? - powtórzyli jednocześnie.

-Taka strzelanka strategiczna. - wyjaśniłam. - Druga wojna światowa...

-Wiemy co to jest. - oznajmił Chris, wywracając żartobliwie oczami. - Ale co to ma wspólnego z tym, jaki on jest beznadziejny?

-Ej! - krzyknął Logan, który jak gdyby nigdy nic próbował uderzyć Chrisa.

-Cisza! - warknęła profesor Volkoff, spoglądając na nas znad długopisu. - Swoje prywatne sprawy załatwcie po lekcjach.

-Chodzi mi o to, że w ten sposób możecie się nawzajem pozabijać nie robiąc sobie krzywdy. Wyżyjecie się na joystickach, zamiast na sobie.

-Lizzy, lubię Cię, ale ten pomysł jest beznadziejny.- oznajmił Chris, kładąc mi dłoń na ramieniu.

-Ona tak długo jeszcze? - zapytałam, wskazując na biurko nauczycielki.

-Jakieś pięć minut... - James wzruszył ramionami. - Potem będzie czytanie Bóg wie którego tematu i sporządzenie notatki. Zawsze przez pierwszy tydzień profesor Volkoff siedzi na czacie biznesowym.

-Masz  okazję. - powiedział Drake przez moją słuchawkę. - Wyjdź do łazienki i pójdź do pokoju nauczycielskiego. Podpiąłem się pod monitoring. Będę Twoimi oczami. Nikt Cię nie zobaczy.

Zawahałam się, ale podniosłam rękę, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.

-Przepraszam, muszę wyjść na chwilę do łazienki. - powiedziałam nieśmiało, wstając z krzesła.

-A jesteś...

-Lizzy Carmichael.- odpowiedziałam grzecznie.

-Tak, słyszałam o Twoich problemach zdrowotnych. - odpowiedziała, podnosząc głowę znad laptopa. - Oczywiście, ale wróć szybko.

-Dziękuję. - kiwnęłam głową, wychodząc z klasy.

Poszłam korytarzem, aż na drugie piętro. Tam jest i pokój nauczycielski i damska toaleta.

-Na półpiętrze jest okno. - powiedział Tommy. - Otwórz je na całą szerokość i idź dalej.

Zrobiłam, tak, jak mi kazał, chociaż bardzo chciałam go zapytać po co, ale pewnie ma to jakiś cel.

-Teraz wejdź do toalety.

Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Odczekałam chwilę, czekając na jego dalsze wskazówki. Wiem, że mnie pilnują i powinnam ich teraz słuchać.

-Przełączyłem podgląd. Droga wolna. Przejdź szybko do pokoju nauczycielskiego.

Wybiegłam z toalety, zamykając za sobą drzwi i weszłam do pokoju nauczycielskiego. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przypominało mi to prywatne biuro, gdzie pracownicy trzymali na swoich stanowiskach jakieś rzeczy osobiste. Takie, które na przykład przypominały im o domu.

-Biurko Volkoff, to to, które ma miedzianego konia obok lampy. - powiedział Tommy. - Oglądałem wczoraj takie w sklepie z antykami. Obejrzyj go z każdej strony.

Wzruszyłam ramionami i podniosłam figurkę na wysokość oczu. Otworzyłam usta, kiedy zobaczyłam średniej wielkości otwór  na zadzie „rumaka”.

-Zaraz, czy on ma... - zaczęłam szeptem.

-Idealne miejsce na ukrycie pluskwy. Zmieścisz tam swój mały palec?

-Żartujesz? Zmieszczę nawet środkowy. - prychnęłam, odczepiając jeden z podsłuchów ukrytych w bransoletce.

-Przylep na jednym z pośladków od wewnętrznej strony. I naciśnij, żeby włączyć.

Zrobiłam to samo, ale zaniepokoiłam się, kiedy zobaczyłam czerwoną diodę.

-To się świeci. - wyszeptałam do zegarka.

-Nie przejmuj się, zaraz zgaśnie. - uspokoił mnie. - Teraz odłóż kona na miejsce i spokojnie wyjdź do toalety. Będę mógł włączyć właściwy podgląd.

Odłożyłam konia dokładnie w to samo miejsce i miałam już wyjść. Położyłam już dłoń na klamce, kiedy nagle...

-Czekaj... - usłyszałam ostrzegawczy głos Tommy'ego. - Ktoś idzie. Schowaj się.

Pośpiesznie rozejrzałam się za jakąś kryjówką. Potrzebuję czegoś jak... Ta dekoracyjna skrzynia. Otworzyłam wieko i odetchnęłam z ulgą, że w środku nic nie ma. Wskoczyłam do środka i zamknęłam za sobą wieko. Dokładnie na styk, bo w dokładnie tym momencie otworzyły się drzwi. Usłyszałam, jak otwierają się drzwi i zaraz potem pogodne nucenie. Uchyliłam wieko skrzyni, żeby wyjrzeć kto to jest i uniosłam brwi na widok pana Golda, który jak gdyby nigdy nic wyciągnął dziennik klasowy z szuflady i wyszedł.

-Schodzi do sali gimnastycznej. - powiedział Tommy. - Wracaj do łazienki, a potem do klasy. Powiem Ci, kiedy będziesz mogła wrócić.

Najszybciej i najciszej jak potrafiłam, przemknęłam się do łazienki, czekając na znak od Tommy'ego, albo Drake'a.

-Dobra, już. - powiedział, kiedy czekałam na jakikolwiek znak z dłonią na klamce. - Możesz wyjść, tylko zostaw to okno. Już nie ma obaw, czy ktoś Cię zobaczy, czy nie.

Westchnęłam i weszłam do klasy.

-Panna Carmichael... - odparła profesor Volcoff, odwracając się od tablicy. - W samą porę. Proszę zając swoje miejsce.

~**Chuck**~

Leżałem na kanapie z książką na kolanach. Skończyłem już zmianę w Buy More, a Lizzy wciąż nie wróciła. Czekałem na nią, zastanawiając się co takiego mogło ją zatrzymać, bo powinna tu być już pół godziny temu.

Jak na zawołanie otworzyły się drzwi frontowe i do domu wróciła Lizzy, rzucając swój plecak na kuchenne krzesło.

-Jestem głodna. - oznajmiła, zamiast powitania. - Jest coś do jedzenia?

-Nie możesz poczekać na Sarę? - zapytałem, spoglądając na nią przez oparcie kanapy. - Obiad jest prawie gotowy. Jak pierwszy dzień szpiegowania?

-Jeszcze pytasz? - jęknęła, rzucając się na fotel. - Podłożyłam tylko pluskwę.

-I dowiedziałaś się z kim Volkoff ma romans. - dokończyłem za nią, odkładając książkę na stolik do kawy. - Jak na pierwszy dzień to bardzo dużo.

-Nie przesadzaj. Nie jestem z tego dumna.

-Dlaczego? - zmarszczyłem brwi, pochylając się w jej stronę.

-Bo naprawdę lubię Kendalla, rozumiesz? A kiedy jego ojciec pójdzie do rządowego więzienia, nie będzie się miał nim kto zająć. Bez ojca, nawet takiego, który go olewa, długo nie pojedzie. Jest jeszcze jedna, dobra wiadomość.

-Już jestem ciekawa. - wymamrotała, spoglądając w sufit.

-Od przyszłego tygodnia będziesz mogła ćwiczyć na wuefie. - powiedziałem, kładąc pocieszająco dłoń na jej kolanie. - Na razie bez biegania, ale wznowisz szermierkę.

-Przynajmniej tyle...

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin