Cezary Gmyz - Dla pasterza diecezji zeznania mogły być niewygodne (Rzeczpospolita 2009r.).pdf

(58 KB) Pobierz
Dla pasterza diecezji zeznania mogły być niewygodne
Cezary Gmyz 03-03-2009, ostatnia aktualizacja 03-03-2009 03:59
ks. Stanisław Małkowski, przyjaciel ks. Popiełuszki, działacz opozycji
Rz: Co sądzi ksiądz o tym, że prymas Józef Glemp nie złożył zeznań w czasie procesu
beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki?
Ks. Stanisław Małkowski: Specjalnie mnie to nie zdziwiło. Takie zeznania, składane pod przysięgą,
mogłyby być dla księdza prymasa niewygodne.
Co ksiądz ma na myśli?
Pewnie wolałby, by młodzież zapamiętała pasterza diecezji, jak w filmie „Popiełuszko”,
przedstawionego w sposób ciepły. W rzeczywistości ks. prymas był dla księdza Jerzego znacznie
ostrzejszy.
Czy angażując się w politykę, nie przekraczaliście czasem granicy tego, co dzieli sacrum od
profanum?
Ksiądz Jerzy zginął za wiarę. Była to postawa kapłańska, nie polityczna. Owszem, mówił o życiu
publicznym, ale zawsze w kontekście wiary.
Ja rzeczywiście uchodziłem za ostrzejszego, ale też nie przekraczałem granic – używałem
porównań apokaliptycznych, które czasem były odbierane jako polityczne, zwłaszcza gdy mówiłem
o czerwonym smoku.
Czy został ksiądz przesłuchany przez trybunał prowadzący proces kanonizacyjny ks. Jerzego?
Nie. Choć mogę się tylko domyślać, dlaczego.
Dlaczego?
Uchodzę za osobę niewygodną. Po śmierci księdza Jerzego ksiądz prymas, bez zapoznania się z
treścią moich kazań, rozesłał pismo zabraniające zapraszania mnie ze słowem bożym do parafii
archidiecezji. Zarzucił mi, że zamiast słowa bożego głoszę swoje słowa i szerzę nienawiść.
Pismo to nie zostało skierowane do mnie, więc uważałem, że mnie nie obowiązuje. Również część
księży uznała zakaz za niesprawiedliwy i mnie zapraszała.
Jak wyglądało księdza życie po odzyskaniu przez Polskę wolności?
Zostałem skierowany na cmentarz, na Wólkę Węglową. Taka była pewnie wola boża.
Może ksiądz głosić kazania?
Nie zawsze. Z Wólki byłem też usunięty za opowiadanie się za lustracją. Jednak po pewnym czasie
wróciłem. Parę razy zapraszano mnie także do wygłoszenia kazania, a kiedy miejscowy proboszcz
orientował się, że to „ten Małkowski”, prosił mnie, bym mówił jak najkrócej, bo zaraz będzie
kolejna msza. Niestety następnej mszy zwykle nie było.
Co dziś robiłby ksiądz Jerzy Popiełuszko, gdyby żył?
To nie był człowiek skłonny do kompromisów za cenę zasad. Może byłby tu ze mną na Wólce
Węglowej. Zresztą jest. Często czuję jego obecność obok mnie.
Rzeczpospolita
Zgłoś jeśli naruszono regulamin