Gildia_prolog.pdf

(217 KB) Pobierz
1514119193 UNPDF
1514119193.001.png
PROLOG
LandryBamor,choćtoimiwymyliłwaadiepredchwilą,otworył
otrożnie płomieńpalnikapirytuowegoPokrótkiejchwiliawartoćcynowego
kielichaacładelikatniewreć Pochyliłgłownadoparami,awiatawirował
mu przed oczami. Zamigotało muwielewiatówiwymiarów,acapretałmieć
jakiekolwieknacenieCułżenarkotykpobawiagowelkichobawiupredeń,
żeropalamukrewwżyłach,jakbyatąpiłjąrotopionymżelaemZalane
płynnymżeliwemercenamomenttanłowkurcu,alepochwiliwróciłodo
nieregularnego, przyspieszonego rytmu.
Jakby tracąc welkie pocucie równowagi i koordynacji ruchowej, Landry
prewaliłipreoparcieoyiwyłożyłijakdługi na zimnej posadzce komnaty.
Trwałtak,wyraembłogocinatwaryprenieokrelonąlicbekund,potem
wymiotowałpodiebieiwtałchwiejnymkrokiem
Miałdiwnewrażenieżektowedłdokomnaty,alebdącjecewtanie
głbokiego upojenia,niedobyłinarotryganiecytotylkokolejnaponura
wija,cyprawdiwepotkanie,tymbardiejże
— ram!Wyglądajakawewpanialemarnowany — odrekłapotać
wyglądającaprawiejakkrólLandryumiechnąłiblado
— Wasza wyokoć — wyjąkał, po czym wymiotował mżcynie na buty.
Cłowiek wyglądający jak król jednak umiechnął i pobłażliwie, jak ojciec
wybaczającyynowijegołaboćipobierał Landry'ego adającgonaotelu
krciłpalnikiniepytając o zdanie wylaławartoćpreokno. Nie wzruszywszy
iprekleńtwemktórerodarłonocKtomiałpoprotupechaPryunąłobie
dbowytolicekiuiadłnanim na przeciwko Landry’ego, podparłydłonieo
wojekolanawiatwciążbyłbytromaanydlaLandry’ego,bymógłtwierdić
wjakimwiekujetmżcyna,alewtej poiewyglądałnaokropnietaregoi
mconegoCująciwobecnejchwiliowielełabymodniepodiewanego
gocia,mieanywbiłwrokwpodłogkomnatyChybawiecnoćtrwałozanim
podcagdyanaliowałdokładniektałtkamiennychłbówktórychwyłożona
byłapodłogakomnaty,ułyałżecłowiek-króldoniegopremawiaPo chwili
mżcynapowtóryłwojełowaRaidrugiWciążjednakbyłotoadaleko,
żadne nie docierały. Landry'm targnły torje, ale powtrymał kolejną al
wymiotów
— Wiem,żepryedłemwupełnienieodpowiedniejchwilialemylżeTwój
tanpomożemiwprekonaniuCiebiedomojejproby — onajmiłwkońcu
rekomykról
Landrydługoanaliowałłowo „proba”wiccłowiek-królpryedłproićoto
co już jet prełocią, o prac dla Landry’ego. Pryedł grebać kijem w
mrowiku
Landrywtałnagletanąłpredoknempatrącwnoc,tojącchwiejnie na
drżącychnogach
— KrólumójKrólwie eproiorecniemożliwą,bo mimo iżniewyraiłjeszcze
wejproby,ramjużwiecokrólowichodipogłowieNie,nieabijnikogo
— Chodzi o dekret?
— Chodzi o honor, mójkróluMamgowidocnieotatniowicejniżktokolwiek
wa
Władcaroemiałigłonomiałialeńcopredłużąchwil,apotem
poważniałnaglejakbytenmiechbyłtylkodokonałągrąaktorką, aniecerą
reakcjąnałowaLandry’ego. Zaraz potem w jegogłoiewycućmożnabyłonutk
gniewu.
— wicpłatnyabójcawypominamihonorMożetybłaen,aniepłatny
abójca,coLandry?koroigraogniemdrwiącobiewłanieKróla
LandrydrgnąłauważalnienadwikwegoprawdiwegoimieniaPrecieżniktgo
nie zna! Zacynałwracać do tanutrewoci,choćnarkotykwciążtrąłjego
wiatem,aburającjegopocucierównowagi
— A egzekucja kochanki?PrepraamrytualnymordnaNiej?Ioadeniew
najgorszych lochach swojego najlepszego gwardzisty, bo egzekucja Jego,byłaby
ynobójtwem?
KrólwyraniepobladłNiepodiewałitakiejkontryłownej Landrypojrał
preokno,panoramamiatatejwyokocibyłacególnieprerażającapod
wpływem tajemnicej ubtancji Król jakby cekał aż Landry kontynuuje
premow,nieprerywałmuMającporylkwyokoci,bdącjednocenie
głodnymtrachuiadrenalinyktóraroadałamużyły,abójcaprechyliłipre
okno,apotemuiadłnajegokrawdi,dyndającnogaminadprepaciąpotem
acąłpremawiać,jakbypremawiałdoludupodnimOcywicie,nadolenie
byłonikogooprócwicącegowiatru
— JakWaaWyokoćwidi,nietylkowywiecieorecachktórychwiediećnie
powinnicieJeteciejednakżegłupiinaiwniądącżeteTajnePertraktacje
prynioąwamkoryciinneniżmierć Jeteciealeniegłupipertraktując
diabłemowłanąduletojużniemójintereKogóżbymmiałabić,kto
jecepreciwtawiaiKrólowiwpodpianiuPaktu?
Królumiechnąłiwtakipoób,jakiegoLandryjeceunikogoniewidiał
— JaipreciwtawiamKrólowi — odparłbetrokocłowiek-król
Zabójcamuiałtryraypoproićopowtórenie,boniewieryłwłanymuom
— lbotennarkotykwyżarłmimógdorety,albocegoniepojmuj. — Landry
widrowałKrólacarnymiocamiCarnymi,mconymiipreklonymiocami
któretakowałycłowieka-królaodgórydodołu,ukającgdiecholernej kartki z
napiem„żart”Króljednaknieżartował
— Ludienienawidąmnie,kuglaruNienawidąażdocnaCaodejćDlacego
nie pozwolisz mi robićtegoetylemigracją? — drwiącyumieekwcalenie
pomagałLandry’emuocenićcyKróljettylkojegoponurymkomarem,cy
recywicieproigooterecy WytkoniekleiłoiPocóżproićoabicie
amegoiebie?ykował wytarcającoironicneiłoliwełowanatematpróby
amobójcej,alereygnował
Unając otatecnie że to aburd, wytwór wyobrani, potanowił adiałać
precnielogikąJelitotylko narkotykowa wija,prdkoirowiejepod
wpływemnielogicnych decyzji.
— JelijettakawolaKróla,takbdieleotregam,bdietokotowało
drogo,abrakchoćbyjednejłotejmonetyktórąażądam,aowocujewyrżniciem
wpieńcałejliniikrólewkiej — odpowiediałwkońcupreaciniteby,nie
odwracająciwciążdoKróla
— Ponadto żądam wolnegodotpudowytkichpomieceńamku– w tym
równieżdoypialniwaejcórki
Królprychnął
— wicnaprawdmylałe,żejetemTwoimurojeniem? — odpowiediał
lekkimawodemwgłoieZrobiłmin bitegopieka,pocympchnąłLandry’ego
parapetuZabójcacułżedłużymuitenupadek
ObudiłinapodłodetejamejkomnatyTarganydiwnymprecuciem,wtał
ybkonanogi,prewracającpalnikwrakielichemBrąowaubtancjarolała
sipopoadce,wypełniająclukipomidykamieniamiPłomieńybkoająłi
nanarkotyku,docierającdomałegodywanika,ropretreniającinawytko
cobyłołatwopalne
Wród płomieni jawił i cień Płomienie diwnie go nie owietlały, wrc
preciwnieprawiałyżewydawałijececiemniejynatleogniaLandry
dobyłnoży
IntrupokrciłtylkogłowąZbliżyłidocoającegoimżcynypodkaptura
widaćbyłoteramak,podielonąpionowonadwiepołowyLewacćtwary
byłabiała,drugapołykiwałacerwieniąPrechwildawałotowrażeniejakby
cćtwarynapatnikapłonłaByłotojednaktylkołudenieTylkomaka
— ceremówiąc — premówiłamakowanymżcyna — tożeabijara
dla jednych, raz dla drugich, oficjalniekryjącipoddekretem,tobyłmarny
powóddlaktóregomożnabyCiabićTo,żedrwiłeobiekróla,nawetwJego
obecnoć– aprynajmniejtakCiiwydawało – toteżtranienaciągany
powódledajei,żewieadużooinnychrecach.
LandrybyłkołowanyWłanieodgadłcoiwici,owieleapóno
— PryyłaCigildia? — apytałniepewnie
Cłowiekwmaceniepieyłiodpowiedią,jakbywogólenieobchodiłygo
alejącewokółpłomienie,anitożetoinieubrojonyna przeciw gotowego
kocyćmudogardłapłatnegoabójcyCłowiekwmacewyglądałjakbymałoco
goobchodiłoWkońcupremówił,aleniewnioleipatetycnie,alewpoób
jakiniktbynieniół,głoempełnympogardyiokrucieńtwaWładcyminie
znoącym sprzeciwu.
— Gildia,niegildiaJakietomanacenie?Jakienaceniemająalejącewokół
ognie? Teprawdiweteż,ackolwiekmówiopłomieniachwnażipali,o
łodkaironio,bypróbować obronićwojemarneżycie,którejapryedłem
odebrać
— Bez broni? — apytałLandrytrochpewniejymgłoem
— Bez broni — odparłbeogródekmżcyna
— Widi ram Cy tam Landry Bamor, a może Qhali Diilukra’en
ZabijanietodlaCiebierorywka,poóbarobku,głupiadrwinażyciaktóreitak
amkiedytraciPocoipowicaćdlainnych,conie? Pocoważyćżyciana
szalach wagi, co?
Płomienieokalałyichcorabardiej
— MyważylimyTwojeżycieramieIwiecoiokaało?Żeniepreważyło
nawet ziarenka pieprzu.
LandryamachnąłiprawąrkąOtrepreciłotylkopowietre,drugiciolewą
rkątakżebyłniecelnyMżcynawmacenawetnieiliłinawielkieuniki,
omijałcioywykolonegoabójcyjakbywalcyłdieciakiemktóretrymawrku
patyk. W końcu,gdyktórywymachobróciłLandry’egobokiem,napatnikuderył
bokiemotwartejdłoniwrk nawyokociłokciaRkapkłatrakiem,a
LandrywypuciłnożeiuklknąłMiałływocachiomalonąoddymutwar
Carnewłoyplątałyiwnieładie,okopconeimokreodpotuabójcanawet
iniemiałBiłoodniegowyżociąipogardądlawykłegobandiora
Mżcyna podniół kielich dłonią w kóranej rkawicce Był już lekko
nadtopiony,aubtancjawnim,jeceiniewypaliłaDrugąrkąrobił
gwałtownyamach,kóranyarkanowinąłiwokółyiLandry’egoZdrowąrką
próbowałgopoluować,alebekutecnie
ZabójcaoblałwojąoiarawartociąkielichaLandrywranąłpreraliwie,
obejmującicałyogniemMylałjużtylkoooiewodą,dalekowdolePewnie
nawet do niej nie doskoczy, ale co tam Rucił i w panice pre okno,
apominającopodduającymgoarkanie
Tłumyludi,mimoiżbyłtorodeknocy,oglądałydołupłonącegowiielcana
amkowejwieżyNiktniewyglądałnaakoconego,aniprerażonegoCekalina
todługicaPoculiulg,boktoichochraniał
Dokomnatywpadalipokoleigwardiciiłużba,podającobiewiadrawodyNie
wracaliuwagnamżcynwcerniZabójcapodedłdooknaIpremówiłdo
ludu,nicymkról
— Mojedrogiedieci!Nietety,niemogłemwykonaćwyrokunawaymabójcy
amipowieił!
NieroemiałijednakRuciłtylkokartąpreokno,iwyedł,brutalnie
rouwającatawiającychmudroggwarditów
Mała diewcynka podnioła iemi ową kart Był to pik Karta była
akrwawionainadpalona,alediewcynkaumiechemchowałająbrudnymi
rąckamidokieeniukienki
***
DużadiewcynkawyciągnłaapauchybardotarąkartdogryByła
wypłowiałailekkonadpalona,dobiłyjąciemnobrunatneplamkiByłtopik
Ubrałacerwono-białąmakinaunłakapturnagłowPryjrałaidrwiom
magazynu – obokklamkiwyrytybyłkiżycotatniejkwadry– okrągwpołowie
zaciemniony z prawej stronyUmiechnłainiepewnie ipchnładrwipred
obą PchnłażycienanowetoryTakąmiałanadiej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin