Feliks Koneczny - Syjonizm A Sprawa Polska.pdf

(330 KB) Pobierz
1
Syjonizm a sprawa Polska
prof. Feliks Koneczny
Najazd bolszewicki przyjęli żydzi w Polsce z entuzjazmem. Tworzyli po miastach własne bojówki, strzelali
do Polaków (w Wilnie żydówki wylewały kubły ukropu na przechodzące oddziały polskie). Oficerowie żydowscy
szerzyli panikę w armii i przeszkadzali należytemu funkcjonowaniu swych oddziałów. Ochotnikom dokuczali i
starali się budzić nienawiść przeciw nim. Ilu w Polsce ludzi, tylu na to jest świadków, i więc się o tym nie rozpisu-
ję: ze szczególnym naciskiem można się odwołać do ówczesnych wojskowych. Wkroczenie Letuwinów do Wilna
dało żydom powód do uroczystych oświadczeń zaciekłej nieprzyjaźni przeciw Polsce. Prezes gminy Wygocki,
datował wszystkie świetność dla żydów od daty oderwania Wilna od Polski; liczył na to, że to już na wieki.
Wnosząc z wypadków roku 1920, Żydzi przyjęli zasadę, że korzystne jest dla nich wszystko, co szkodliwe
dla Polski. Przeprowadziwszy traktat o „mniejszościach", uznali wnet, że to za mało, że to dopiero punkt zaczepie-
nia do dalszych żądań. Nie kryli się zresztą z tym że będą wrogami Polski, dopóki nakreślony przez nich (a rozsze-
rzany bez końca) program Judeopolonii nie zostanie wykonany do ostatniej kropki. Jasno postawili sprawę, jako
Polska nie może być państwem polskim, lecz musi być polsko-żydowskim.
Pisałem o tym w roku 1921 w te słowa: Przez całą wojnę stali po stronie niemieckiej. Doznaliśmy w Polsce
tego żydowskiego germanizmu do sytości. Cała prasa żydowska głosiła, że żydzi stanowią nierozdzielną cząstkę
niemieckiej kultury, najlepszą rękojmię germanizacji, przedłużenie ramienia niemiecczyzny daleko na wschód,
ubezpieczenie najdokładniejsze niemieckiego panowania nad Polską i wierności tejże Polski względem Niemiec;
zwracali uwagę, jako żargon żydowski jest właściwie niemieckim dialektem i wpraszali się na niemieckiego żan-
darma nad Polakami. Żądali za to, żeby im dopomóc do utworzenia Judeopolonii, który to termin techniczny spo-
tykało się u nich dzień w dzień. Wiadomo było z góry, że żydzi staną po stronie Prus. Militaryzmowi zawdzięczali
swą dojrzewającą hegemonię nad państwami Europy ... Militaryzm stanowił drogę do panowania judaizmu, był zaś
ruiną cywilizacji łacińskiej.
Urządzanie stosunków ludzkich zmierzało coraz wyraźniej do dwóch końców:
żeby zapanowała powszechna
nieprzyjaźń wszystkich przeciw wszystkim – i żeby judaizm ciągnął z tego jak największe zyski wśród upa-
dającego chrześcijaństwa".
„Obrona Prus łączyła się przeto zasadniczo z widokami germanizatorskiej Judeopolonii. Ale strona nie-
miecka przegrała. Czyż przegrają skutkiem tego żydzi? Bynajmniej! ... Nie było żądania, którego by nie byli prze-
forsowali na konferencji pokojowej. A pierwszym żądaniem była znów Judeopolonia ... Użyli całej swej mocy,
zorganizowanej od N. Yorku do Petersburga, żeby ocalić Prusy, a ocaliwszy je, wyświadczyli im i wyświadczają
tysiące przysług; tym sposobem powstały też wszystkie owe ciosy, spadające na Polskę niespodziewanie, a wymie-
rzone w obronie Prus. Gdybyż judaizm mógł odebrać Polsce niepodległość i z pomocą wrogiego Polsce rządu ob-
cego urządzać Judeopolonię! Skoro to już niemożliwe, więc za wszelką cenę osłabiać Polskę, a wzmacniać Prusy!"
„Jeżeli się powiedzie zachować Prusom zdatność do wznowienia militaryzmu, i jeżeli się równocześnie zesłabi
Polskę jak najbardziej, może jeszcze kiedyś być Judeopolonia pod egidą pruską, a w takim razie judaizm wzniesie
jeszcze wyżej swą hegemonię"
[1].
Powtórzmy: przez całą wojnę stali po stronie niemieckiej. Ujął to inny autor doskonale w kilku zdaniach:
„Dzięki wpływom żydowskim w kongresie wersalskim Gdańsk nie dostał się Polsce. Ten sam Jakub Schiff, który
zorganizował subwencję na wywołanie rewolucji w Rosji, posyłał memoriał do Wilsona przeciwko żywotnym
interesom Polski, a na korzyść Niemiec".
„Jak stwierdza R. Vogel, w pracy, „Deutsche Presse des Abstimmungskampfs im Oberschlesien", uchwa-
lenie plebiscytu na Śląsku, zamiast przyznania tego kraju w całości Polsce, zawdzięczają Niemcy tylko rabinom
niemieckim, którzy za pośrednictwem lóż żydowsko-masońskich wpływali decydująco na Wilsona i Lloyd Georg-
e'a".
1
2
„Zdaniem zaś angielskiego pisarza, Wickhema Steeda (co przytacza również żargonowe pismo Hajnt) po
ukończeniu wojny żydzi byli wszędzie – czy to w N. Yorku, czy w Paryżu, czy w Londynie, czy w Buenos Aires –
właśnie tymi, którzy wyłazili ze skóry, aby prowadzić walkę na korzyść Niemiec"
[2].
W kilka lat potem poczęli pracować metodą drugą, t j. żeby posiąść także państwo odrębne terytorialnie.
Promotorem stało się wielkie stowarzyszenie Agro-Joint , które posiadło tytuł własności ziemi, wyznaczonej na
żydowskie osady rolnicze na Krymie, w części Ukrainy i Białorusi (osadnicy są tylko stałymi dzierżawcami). In-
stytucja ta wystąpiła w listopadzie 1927 r., w Chicago z postulatem żydowskiej kolonizacji Polesia tuż obok ży-
dowskich osad po stronie bolszewickiej, oficjalnie i „zupełnie zdecydowanie" przedstawiono to ambasadorowi
polskiemu w Ameryce w grudniu 1930 roku[3].
Dziwnie wzmagała się żydowska buta i pewność siebie w stosunku do Polski. Typowym było wystąpienie
posła Grynbauma w Sejmie, który po uchwaleniu ustawy o spoczynku niedzielnym, pozwolił sobie huknąć na całą
salę: „W tej chwili utraciliście Wilno i Lwów!" Znaczyło to, jako Żydzi rozporządzają dostatecznymi wpływami,
by wywrzeć zemstę okrojeniem granic państwa polskiego, skoro nie chce być Judeopolonia; znaczyło to, że Polska
może poczuć, jak dalece na terenie międzynarodowym zawisłą jest od żydów.
Wilno i Lwów pozostały jednak przy nas; Icek Grynbaum przeliczył się. Ale uważam, jako rozumie się
samo przez się, że żydzi poszukają innych dróg, ażeby ziścić swe plany. Pamiętajmy, że Prusy wojnę przegrały, a
jednak Izrael ją wygrał i Prusy rosły na nowo, jak na drożdżach. (Już całe Niemcy w Prusy przemienione ...)
Roman Dmowski, umysł jak najpoważniejszy i najlepszy u nas znawca spraw międzynarodowych, donosi
co następuje:
„Najnowszy plan, który bodaj od dwóch z górą lat (od roku 1929) został uznany za najrealniejszy w kołach
żydowskich na Zachodzie, jest w porównaniu ze wszystkimi dotychczasowymi wprost gigantyczny. Obejmuje on
stworzenie szerokiego pasa od Bałtyku do Morza Czarnego po obu stronach Dniepru, z ludnością rolniczą żydow-
ską, stanowiącą na początek 25% ogółu. Ziemie wchodzące w skład tego pasa, należą dziś do Polski, Litwy ko-
wieńskiej, do Rosji, Ukrainy i Białorusi sowieckiej. Temu, zdaje się, zawdzięcza nasze Polesie, że w ostatnich cza-
sach tak wiele interesowano się ze strony żydowskiej jego osuszeniem"
[4].
Nie ma zgoła nadziei, żeby zarzucili te dążności państwowe, ani też nie ma co wydziwiać na nich z tego
powodu. Gdziekolwiek zachodzi państwowość w stosunki zbiorowe, tam nie sposób, by nie powstał wyścig o pań-
stwo; jest to tendencja jak najnaturalniejsza. Trzeba by tedy wpierw wybić żydom z głowy ich państwowość, czyli
innymi słowy całą sakralność ich cywilizacji! Czyli po prostu: trzeba, by żeby żydzi przestali być żydami.
Toteż nie ma nadziei, żeby zaprzestali budować Judeopolonię, dopóki mają nadzieję, że ją zbudują.
Nie ma pomiędzy Żydami w Polsce ani jednej partii, ani jednego takiego związku, w ogóle żadnej takiej
grupy, któraby nie zmierzała do Judeopolonii. Ugrupowań żydowskich polityczno-społecznych mamy w Polsce
sześć z czego pięć wywrotowych i jedno „umiarkowane", lecz także socjalistyczne i „współpracujące z polską „le-
wicą”. Zapytajmy, jakie każde z tych sześciu stronnictw zajmuje stanowisko względem Polski, a po odpowiedź
udajmy się do żydowskiego poważnego publicysty, który poświęcił obszerną książkę (pracę nader sumienną) „ży-
dowskim ugrupowaniom wywrotowym w Polsce". Z tabeli na końcu dzieła, podającej przejrzyście rekapitulację
badań zapoznajemy się po kolei z programem każdej partii.
Najstarszą jest wiadomy powszechnie „Bund", powstały w Wilnie w 1897 roku. Istnieje we wszystkich
państwach, sprzymierzony wszędzie „z obozem miejscowej lewicy łącznie z komunistami". Żądają od Polski nie
tylko całkowitej autonomii, lecz obok tego współrządów dla siebie: „naród żydowski – współgospodarz na zie-
miach polskich". A zatem? Żargonowi „przysługiwać winny w sądownictwie, szkolnictwie i na urzędach te same
prawa, co językowi polskiemu".
Secesją z Bundu jest „Kombund, oddział zdecydowanie komunistyczny", reorganizowany oddzielnie w
roku 1922, „Wchodzi zazwyczaj w skład miejscowej partii komunistycznej". Wierzy w „społeczne i narodowe
wyzwolenie żydów jedynie w wyniku walki klas i rewolucji społecznej. Język narodowy – żargon". Nie zajmowali
się określeniem swego stanowiska względem Polski specjalnie, lecz rozumie się samo przez się, że pragną także u
nas rewolucji społecznej, a nie sprzeciwiają się wyniesieniu żargonu na piedestał państwowy, skoro go uznają ję-
zykiem „narodowym".
Trzeci z rzędu obóz wywrotowy powstał w Krakowie w roku 1921 pod nazwą „niezależnych socjalistów".
I ten również „współdziała zazwyczaj we wszystkich partiach lewicowych, nie wyłączając komunistów" i podob-
nież jak u tamtych „walka klas i rewolucja społeczna". A dalej „Polska – państwo narodowościowe, w którym ży-
dzi winni korzystać z równych praw współgospodarza w zakresie szkolnictwa, sądownictwa, na urzędach, gdzie
żargon, jako język narodowy, ma takież prawa, jak polski".
2
3
Te trzy stronnictwa nie wciągają wcale w swój program kwestii palestyńskiej, poprzestając na rozwoju w
golusie i żądając Judeopolonii. Następne trzy stronnictwa trzymają się syonizmu obustronnego: i w Palestynie i w
Polsce.
Poale-sion, powstały w roku 1905 w Połtawie, rozszerzył się na cały golus europejski. Mieści w sobie dwa
odłamy:
„Odłam prawicowy współdziała z miejscową lewicą społeczną, odłam zaś lewicy z komunistami". W Pale-
stynie uważają język hebrajski za narodowy; lecz w golusie żargon. „Autonomia narodowa w krajach golusu. Ży-
dzi, naród, któremu w Polsce należą się te same prawa gospodarza kraju, w szkolnictwie, w sądownictwie, na urzę-
dach".
Cejre-Sion powstała na Ukrainie w roku 1903, obejmuje od roku 1903 gorliwców syonizmu". Walka klas i
rewolucja społeczna – środek wyzwolenia narodu żydowskiego nie tylko w golusie lecz i odzyskania Palestyny".
Podnoszą język hebrajski, którym przesiąknięta musi być cała kultura żydowska", lecz „żargon w golusie tolero-
wany ze względów praktycznych". W Polsce zaś „autonomia narodowa, z uznaniem równości języków żydowskich
(pluralis!) w sądownictwie, w szkolnictwie, na urzędach".
Wszystkie tedy pięć stronnictw wywrotowych mają względem Polski ten sam program, wypowiedziany w
czterech wypadkach jasno i dokładnie.
Pozostaje jeszcze „ugrupowanie pośrednie Hitachduth", zawiązane w Pradze w roku 1920. Program ich
szczególny. Zjednoczenie to „nie uznaje walki klas i rewolucji społecznej", lecz pomimo to, „dąży do odbudowy
Palestyny na zasadach socjalistycznych", a działa „nie ustając współpracować z miejscowa lewicą". „Pragnie przy
tym reformy żydostwa, mianowicie „uprodukcyjnienia żydów". W Palestynie oświadcza się za hebrajskim języ-
kiem, lecz „w golusie zachowuje żargon ze względów natury taktycznej". Wreszcie „w golusie autonomia narodo-
wa; żydzi jako naród, który winien korzystać z takich samych praw narodowych, jak Polacy"
[5].
Skoro „narodowych", a więc chodzi również o prawa języka narodowego w Polsce, tj. żargonu. Możeby się
tylko domagali tego mniej gwałtownie? Żargon ma tedy być w Polsce językiem urzędowym obok polskiego i na
równi z nim. Znaczy to, że marszałek sejmu ma otwierać Izbę w obu językach, a posłowie przemawiać mogą w
żargonie. Dziennik Ustaw Państwa musi być ogłaszany w obu językach. Każdy urzędnik powinien znać oba języki
urzędowe. Na razie warunek ten posiadają sami tylko żydzi. Jeżeli Polacy nie mają być wykluczeni od stanowisk
publicznych w Polsce, muszą się uczyć żargonu i zdawać z niego egzaminy przed odpowiednią komisją. W swym
własnym interesie wprowadzą tedy naukę żargonu w szkołach. Na uniwersytetach wykłady dwujęzyczne, zwłasz-
cza dla prawników, o co bardzo łatwo, gdyż nie władający żargonem nie może być w ogóle profesorem. Teatry
subwencjonowane muszą posiadać obok „trupy" polskiej drugą żargonową; repertuar równo po połowie – etc., etc.
Są to proste konsekwencje „współgospodarstwa" i równouprawnienia obu języków w szkole, w sądzie i w urzę-
dach. Tylko naiwni mogą niedowidzieć, o co chodzi.
W programie Cejre-Syon znajduje się atoli wyrażenie o „równości języków żydowskich" w liczbie mno-
giej. Ci żądają więc równouprawnienia dla żargonu i dla hebrajszczyzny. Szczęściem jest to grupa stosunkowo
nieliczna i nie wpływowa, bo mogła by nam grozić ... trójjęzyczność.
Podobno partia ta rozpłynęła się w roku 1920, bo jej „członkowie wraz z wojskami bolszewickimi uciekli z
Polski do Rosji
[6].
W roku 1917 połączyły się dwie partie, mianowicie „żydowska socjalistyczna partia robotnicza" i „syoni-
styczno-socjalistyczna partia robotnicza" we wspólną „Ferajnigte". Dążeniem jej „wytworzenie terytorialnego śro-
dowiska żydowskiego z terytorialną autonomią żydowską". Od roku 1914 wydawali odezwy wzywające do działań
przeciwko koalicji państw zachodnich i przeciw Polsce. W roku 1922 połączyli się z partią „niezawisłych socjali-
stów". Kładą nacisk na autonomię narodową żydowską w Polsce i wprowadzenie żargonu w państwowość polską.
Wprowadzili też do programu zasadę, że „wiara w asymilację jest największą niedorzecznością".
W którąkolwiek tedy zwrócić się stronę żydowską, zewsząd grzmi przeciwko Polsce jednako hasło Jude-
opolonii.
Twórca syonizmu Herzl, nie zapomniał bynajmniej o Polsce. W pamiętnikach swych
[7]
pisze o nas nader
przejrzyście:
„Przez jakiś czas myślałem o Palestynie ... ale mój system przeniesienia Żydów dałby się tam z trudnością
przeprowadzić. Potrzeba, abyśmy mieli klimat obejmujący różne temperatury dla żydów nawykłych do sfer zim-
niejszych i cieplejszych. Musimy posiadać wybrzeże morskie ze względu na międzynarodowy handel; dla gospo-
darstwa zaś rolnego, prowadzonego przy pomocy maszyn, niezbędne są wielkie równiny"
[8].
3
4
Z końca zaś roku 1933 organizacja wojskowa żydowska, Brith Trumpeldor liczyła wówczas w 26 krajach
65.000 członków, z czego w Polsce 40.000 w 657 oddziałach. „Organizacja ta ma za zadanie samoobronę żydów w
Palestynie i w krajach rozproszenia; to się rozumie, że żydzi przygotowują się poważnie do obrony swego stanu
posiadania w Polsce". Poseł Thon wyjaśniał cel tych zbrojeń i ćwiczeń wojskowo-sportowych ewentualnościami w
Palestynie w te słowa: „Przy pomocy angielskich bagnetów przez pewien czas – oby bardzo krótki – do własnych,
do uwolnienia się od bagnetów. Taka jest nasza droga".
Polski judeolog dodaje do tych wiadomości taką uwagę:
„Tę drogę ma im przygotować w Polsce szkoła instruktorów wojskowo-sportowych w Zielonce obok War-
szawy. Dążą tu żydzi planowo i systematycznie do założenia królestwa swego"
[9].
Wielce znamienny artykuł pt. „Paryż i Warszawa" ukazał się w kwietniu 1919 roku w „Unser Weg", orga-
nie „Feralnigte". Było to bezpośrednio po wersalskim traktacie o mniejszościach narodowych. Jeden z wybitniej-
szych działaczy stronnictwa (I. Rein) oświadczył, co następuje: „Zrzeknijcie się nadziei paryskich! Nie z Paryża
przyjdzie wyzwolenie. Tylko wówczas, kiedy również w Warszawie proklamowane zostaną nowe zasady rewolucji
socjalnej, wtedy będzie można zagwarantować żydom prawa narodowe. Pod tym względem będziemy mieli rów-
nież poparcie socjalistów międzynarodowych. Niech więc mocniej i energiczniej bije młot rewolucyjny!”[10].
Chodzi tedy o to, czy im do tego sił przybywa, czy ubywa. W ostatnich latach poniósł Izrael straty dotkli-
we, zubożał nawet; ale w zestawieniu z finansami społeczeństwa polskiego, stanowczo najuboższego w Europie,
żydzi pozostaną jeszcze długo potentatami, choćby mieli stale ubożeć. Wiadomo: „Nim tłusty schudnie, chudy w
kościotrupa się zamieni".
Należy też rozważyć sprawy demograficzne Żydów w Polsce. Dzięki nieocenionej, niezrównanej pracy
Wasiutyńskiego, posiadamy informacje dokładne. Pozwolę sobie atoli na jedną uwagę: Wszelkie statystyki w pań-
stwie polskim, choćby celowały sumiennością, nie zdadzą się na nic obserwatorom życia zbiorowego, dopóki nie
będą robione osobno dla Korony i osobno dla Litwy. Tyczy się to także spraw żydowskich. Np. na Śląsku Górnym
było w roku 1919 zaludnienia żydowskiego 1%, a w Wileńszczyźnie 12.8%
[11].
Czy brać z tego przeciętną? Zna-
czyłoby to operować czczym wymysłem! Coby powiedzieli statystycy od chorób na Zachodzie, gdyby im zapropo-
nować takie rozumowanie: Ponieważ Polska leży w Europie, więc obliczyć przeciętność tyfusu plamistego w Eu-
ropie według danych z Polski? Ależ Polska jest jedynym krajem w Europie, mającym tyfus plamisty! Podczas
pierwszej wojny powszechnej lekarze z Zachodu nie chcieli dawać wiary naszym, stwierdzającym wypadki tej
choroby, która w ich krajach stała się czymś tak dalece legendarnym, iż mniemano, jako dawniejsze o nim
wzmianki polegają na nieporozumieniu lub mistyfikacjach. Niemieccy lekarze mówili naszym wprost w oczy: Es
giebt ja keinen Flecktyphus! Jakżeż więc wciągać Polskę do obliczania przeciętności tej choroby w Europie? Pol-
ska nie należy w tym względzie do żadnej przeciętności, lecz stanowi po prostu wyjątek. Otóż podobnie co do ży-
dów. Śląsk jest czymś wyjątkowym wobec Wileńszczyzny, a Wileńszczyzna czymś wyjątkowym wobec Śląska.
Dzieło Bohdana Wasiutyńskiego zezwala na wniosek, że wzrost procentowy zaludnienia żydowskiego w
Polsce skończył się, o ile nie nastaną nowe migracje. W Galicji było ich w roku 1921 mniej niż w roku 1890; nawet
wschodnia Galicja wykazuje od roku 1890 stały spadek procentowy; w samej tylko Kongresówce „trwał do ostat-
nich czasów nieprzerwany wzrost odsetka żydowskiego". Ale w XX wieku „został powstrzymany", jakkolwiek na
cyfrze niemałej 14.25% [12]. W Wielkopolsce ubywało ich już od roku 1871. Po odzyskaniu niepodległości zaczęli
żydzi zrazu tłumnie opuszczać tę prowincję, potem atoli nastąpiła imigracja z innych dzielnic polskich. Ale w byłej
Galicji już od roku 1880 zmniejszył się nawet przyrost naturalny żydów, w stosunku do przyrostu chrześcijan, a w
roku 1926 sama płodność żydowska staje się tam znacznie mniejsza, niż u chrześcijan
[13].
A więc – o ile ten sto-
sunek utrzyma się – nie ma się czego obawiać żydowskiego zalewu; dawne obawy od Niemcewicza aż do Niemo-
jewskiego nikną, o ile chodziłoby o ilość.
Ważny to wzgląd: ilość, niewątpliwie! Ale zachodzi jeszcze inny, może nawet ważniejszy, mianowicie:
jakość. Godzi się spojrzeć w tę stronę.
Ależ przybywa wciąż żydów po miastach! Jak niegdyś w Niemczech, ludność żydowska przenosiła się z
miast upadających do rozkwitających podobnież i u nas obecnie „napływają przede wszystkim do miast, które się
najszybciej rozwijają". Sam fakt, że żydzi coraz bardziej skupiają się po większych miastach, musi wywołać zna-
mienne skutki dla Polaków niekorzystne. Zwiększa ją się przez to ich „wpływy i oddziaływanie na społeczeństwo
polskie". Albowiem „wytwarzają się w ten sposób wielkie, zwarte skupienia mas żydowskich, a pod ich wpływem
ulega zmianie i psychologia tych mas i ich obyczaje i fizjonomia polityczna. Żydzi stają się w osiedlach wielko-
miejskich mniej zależni pod względem gospodarczym od swego otoczenia, łatwiej mogą tworzyć własne organiza-
cje społeczne, kulturalne i polityczne. Z uwagi na rolę miast, jako czynnika dającego inicjatywę we wszelkich po-
4
5
czynaniach społecznych, jako ośrodków kulturalnego oddziaływania, fakt skupienia się w nich żydów ma poważne
znaczenie"
[14].
Co wyrażając krótko a węzłowato, powiedzmy sobie, że chociaż może żydów przestanie procentowo przy-
bywać, ale podnoszą się jakościowo.
Teraz więc powstaje kwestia, czy my zyskujemy w tych latach jakościowo? My, ze sromotnym upadkiem
całego szkolnictwa, którzyśmy doprowadzili już do tego, że coraz więcej dziatwy nie ma gdzie uczęszczać do szko-
ły? Poprosiłbym też o wykres konsumpcji nafty, węgla, cukru, soli, zapałek, obuwia i ... książek w kraju ... tyfusu
plamistego. Tych danych trzeba, by ocenić stosunek jakości i pozostające z tym w związku szanse Judeopolonii.
Rozdział ten pisany był w roku 1934. Pozostawiam go bez zmiany, uzupełniając uwagami, które tu dopisu-
ję w czerwcu 1942 roku.
Żydzi całego świata dbali troskliwie o zachowanie i przywrócenie do potęgi militaryzmu pruskiego. Kapi-
tał „międzynarodowy" via City, N. York i Paryż uzbroił Niemcy i tym samym zapewniał istnienie militaryzmu w
całej Europie. Militaryzm, to najlepsza rękojmia hegemonii Izraela; toteż Izrael dba o to, by militaryzm nie przestał
być czymś nieuchronnym dla Europy. Przybywał nowy powód, żeby się Niemcami zaopiekowali. W przywróceniu
pruskich „porządków" w Europie nadzieja utworzenia Judeopolonii.
Hitleryzm przeszedł na antysemityzm. To nic. Ludwik XIV tępił protestantyzm we Francji a protegował go
w Niemczech. Za cenę utworzenia Judeopolonii mogliby żydzi śmiało udzielić hitleryzmowi absolucji ze wszyst-
kich prześladowań w Niemczech. Czekali, pełni miłej nadziei nowego najazdu niemieckiego na Polskę; gigantycz-
nego interesu powtórnej wojny powszechnej i wznowienia robót około Judeopolonii. Tym razem nie zamierzali
bynajmniej poprzestać na państwie żydowskim na spółkę a Polakami, lecz obok tego postanowili wykroić kawał
Polski (Polesie) na terytorialne państwo wyłącznie żydowskie.
Zmieniła się atoli niemiecka orientacja polityczna. W latach 1914-1918 zamierzali utworzyć państewka
polskie, letuwskie, ruskie (ukraińskie) pod niemiecką hegemonią, a przy tym trzeba było bądź co bądź dzielić się z
Austrią. Mocarstwo habsburskie przestało istnieć, a prowincje niemiecko-austriackie zagarnięto i wcielono do Rze-
szy. Zdobyczami drugiej wojny powszechnej nie trzeba będzie dzielić się z nikim; toteż chociaż zdobycze te mają
być rozszerzone aż po Ural, wszystko pozostać może przy Niemczech hitlerowskich. Austria nie będzie już tamo-
wać zazdrośnie rozrostu Rzeszy.
Dla Polski wyłoniły się zaś dwie okoliczności, godne przysłowia o „szczęściu w nieszczęściu"; wojna nie-
miecko-rosyjska, tudzież głębokie Niemców przekonanie, że tym razem dokonali zaboru całej Polski na wieki całe,
że stąd już nie odejdą. Od samego początku okupacji urządzają się u nas „na wieki" i wierzą najmocniej w to, że
absurdem jest wszelakie przypuszczenie, jakoby możliwym było, żeby oni Polskę mogli utracić. W żadnej hitle-
rowskiej głowie nie powstanie co do tego najmniejsza wątpliwość. To dla nich dogmat.
Dzięki tej myłce, osądzili konsekwentnie, że żydzi nie są im w Polsce do niczego potrzebni. Megalomania
Niemców gubi, a nas ocaliła od ponownych prób Judeopolonii pod egidą niemiecką.
Jest jednak sposób, żeby bez niemieckiej przemocy, a nawet mimo klęski Niemiec, zbudować Judeopolo-
nię. Wystarczy odpowiednie przedłużenie wojny. Niemcy tępią naród polski; zamierzają doprowadzić do stanu
Łużyczan. Na to nie będą mieć czasu, lecz mogą go mieć dosyć na to, by wytępić inteligencję i wszystkich wybit-
niejszych kupców i rzemieślników polskich. Do tego wystarczyłoby im jeszcze kilka tylko lat okupacji. Jeżeliby w
Polsce pozostał sam proletariat, jedyną inteligencją byliby na długo żydzi. Polska spadłaby do rzędu pojęć tylko
geograficznych, a Polacy pozostaliby żywiołem etnograficznym, lecz przestaliby być narodem, a może nawet spo-
łeczeństwem.
Przedłużenie wojny na odpowiednio dłuższy czas gotowałoby nam los podobny do stanu Czech po wojnie
30-letniej. Obliczmyż sobie, jak Polaków ubywa; na pewno, przynajmniej dziewięć razy więcej niż żydów. Procent
zaludnienia żydowskiego będzie w każdym razie po wojnie znacznie wyższy; cóż dopiero, gdyby wojna miała się
przedłużyć!
Czy nie warto zastanowić się nad tym, jak od początku wojny wszelkie poczynania angielskie (następnie
też amerykańskie) ulegają opóźnieniom? Jak z reguły w ostatniej chwili „coś się stanie", co obraca w niwecz całe
plany? Sprawy wojenne toczą się tak, jak gdyby wykonywanie planów znajdowało się w ręku nie anglosaskim.
Hitleryzm i cała Trzecia Rzesza muszą być oczywiście wreszcie zniszczone, lecz czy nie aż wtedy, gdy się okaże,
że będzie Polska, lecz ... bez Polaków?
Gdyby atoli zniszczono prusactwo wcześniej, gdyby potem Niemcy naprawdę rozbrojono, gdyby wzno-
wienie mocarstwowego stanowiska Niemiec stało się na wieki całe absurdem, w takim razie ... ciąg dalszy sprawy
zależałby od przyszłości Rosji. Judeorosja mogłaby wydać Judeopolonię.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin