Lovelace Merline - Wino i słońce Prowansji.pdf

(676 KB) Pobierz
Merline Lovelace
Wino i słońce Prowansji
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Blake Dalton stał pośród tłumu weselnych gości
wypełniających czernią i bielą foyer rezydencji jego matki w
Oklahoma City. Uroczystość powoli dobiegała końca.
Nowożeńcy przystanęli na marmurowych schodach, żeby
panna młoda mogła rzucić bukiet. Zaraz potem mieli
wyruszyć do Toskanii na miesiąc miodowy.
Blake nie czuł się pokrzywdzony, przejmując na ten czas
obowiązki dyrektora generalnego Dalton International. Jako
absolwent zarządzania, od prawie dziesięciu lat zajmujący się
sprawami prawnymi korporacji, zdążył już znacznie
udoskonalić swoje umiejętności. Zresztą obu braciom
regularnie zdarzało się jednoosobowo zarządzać firmą
podczas częstych podróży służbowych drugiego.
Nie, praca nie stanowiła problemu. Matka bliźniaków,
Delilah Dalton, seniorka rodu, też sprawiała wrażenie
zadowolonej. Blake popatrzył na nią w zamyśleniu. Wciąż
miała kruczoczarne włosy, zaledwie muśnięte siwizną na
skroniach. Nosiła koronkową suknię od Diora w kolorze
melona, a na jej twarzy malował się wyraz głębokiej
satysfakcji. Blake bez trudu przejrzał tok jej myśli: jeden ślub
załatwiony, czas pomyśleć o drugim.
Delilah odwróciła się, a widok malutkiego dziecka, które
trzymała w ramionach, ścisnął Blake'a za serce. Od dnia,
kiedy nieznana osoba pozostawiła półroczne maleństwo na
progu rezydencji matki, upłynęło już kilka tygodni i przez ten
czas zdążył pokochać malutką całym sercem.
Badanie DNA wykazało, że na dziewięćdziesiąt dziewięć
coma dziewięćdziesiąt dziewięć procent miała w sobie krew
Daltonów. Niestety, nie można było z podobną pewnością
rozstrzygnąć, który z braci jest jej ojcem. Byli do siebie zbyt
podobni. Na siedemdziesiąt siedem procent ojcem był Alex,
ale nie sposób uzyskać pewności bez przebadania DNA
obojga rodziców.
Dlatego bliźniacy spędzili kilka męczących tygodni na
odszukiwaniu kobiet, z którymi byli związani przed rokiem.
Lista Aleksa była sporo dłuższa niż Blake'a, ale żadna z
potencjalnych kandydatek, łącznie z obecną żoną Aleksa, nie
była matką dziecka, a przynajmniej tak im się wydawało.
Do świadomości Blake'a zaczęły docierać odgłosy
pożegnania. Podniósł głowę i zobaczył brata szukającego go
wzrokiem. Miał wrażenie, że patrzy w lustro. Obaj wzięli
budowę po ojcu. Podobnie jak Big Jake, byli wysocy i
muskularni. Obaj mieli też jego bystre, niebieskie oczy i
płowe włosy, wyzłocone gorącym słońcem Oklahomy.
Blake pochwycił wzrok Aleksa i niemal niezauważalnie
potrząsnął głową. Tak jak wszystkie bliźniaki, bracia Dalton
potrafili doskonale wyczuwać swój nastrój. Alex i Julie
usłyszą nowiny już po powrocie z Toskanii. To da Blake'owi
czas, by otrząsnąć się z wywołanego przez nie szoku i
rozczarowania.
Panował nad sobą, dopóki nowożeńcy nie odjechali na
lotnisko. Przez cały czas nie wypadł z roli gospodarza i nikt,
nawet matka, nie podejrzewał burzy szalejącej w jego
wnętrzu.
- Uff! - Zmęczona Delilah Dalton zrzuciła z nóg szpilki. -
Było świetnie, ale cieszę się, że już po wszystkim. Chyba
poszło nieźle, jak uważasz?
- Owszem - odparł bez entuzjazmu.
- Sprawdzę, co u Molly. - Podniosła buty i w samych
pończochach weszła cicho na marmurowe schody. - Potem
wezmę długą kąpiel. Zostaniesz na noc?
- Nie, wrócę do siebie. - Spokojna rozmowa wymagała
ogromnego wysiłku woli. - Poproś Grace, żeby zeszła na dół,
dobrze? Chciałbym z nią pomówić.
Delilah pytająco uniosła brew. Jakie wspólne tematy mógł
mieć jej syn z tymczasową nianią Molly? W ciągu tych
tygodni, które upłynęły od pojawienia się dziecka, Grace
Templeton bezwzględnie dowiodła swojej przydatności.
Właściwie stała się już częścią rodziny i nawet została druhną
Julie. Drużbą Aleksa był Blake. Delilah już od jakiegoś czasu
powtarzała frazy o niezwykłym uroku dziewczyny i jej
doskonałym kontakcie z Molly.
Blake myślał podobnie, ale dziś fakt ten raczej go irytował
niż cieszył.
- Będę czekał w bibliotece.
Przynajmniej raz Delilah była zbyt zmęczona, by się
wtrącać. W odpowiedzi tylko machnęła butami.
- Nie zatrzymuj jej za długo. Na pewno jest wykończona.
Blake rozwiązał muszkę i wszedł do wykładanej dębową
boazerią biblioteki. Łagodne światło kontrastowało z jego
złym nastrojem, który jeszcze się pogłębił, kiedy wyciągnął z
kieszeni raport otrzymany przed kilkoma godzinami. Chwilę
po nim do biblioteki weszła Grace Templeton.
- Witaj, Blake. Podobno chciałeś porozmawiać.
Popatrzył na nią uważnie, jakby jej nie poznawał.
Przebrała się już ze zwiewnej liliowej sukienki, którą miała na
sobie podczas uroczystości, i związała jasne, lśniące włosy w
kucyk. Biała bluzka była pochlapana wodą.
- Przepraszam za to - powiedziała z uśmiechem w
jasnobrązowych oczach. - Molly okropnie rozrabiała podczas
kąpieli.
Nie odpowiedział. Stał sztywno, podczas gdy ona
przysiadła na brzegu masywnej sofy.
- O czym chciałeś rozmawiać?
Dopiero teraz spostrzegła jego milczenie. Pochyliła głowę
i uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Coś nie tak?
- Widziałaś tego mężczyznę, który przyszedł tuż przed
odjazdem Julie i Aleksa? - odpowiedział pytaniem.
- Tego w brązowym garniturze? - Kiwnęła głową, wciąż
niepewna jego nastroju. - Tak, widziałam go i nawet się
zastanawiałam, kim jest. W ogóle nie pasował do innych
gości.
- Nazywa się Del Jamison.
Zmarszczyła brwi, usiłując jakoś umiejscowić to
nazwisko.
- Jest prywatnym detektywem. Wynajęliśmy go, żeby
odszukał matkę Molly.
Błysk rezerwy w cynamonowych oczach dziewczyny
pojawił się tylko na ułamek sekundy. Nie mogła jednak
zapanować nad reakcją organizmu i nagle zbladła.
- Ach, tak. - Nonszalancko wzruszyła ramionami. -
Podobno pojechał nawet do Ameryki Południowej, sprawdzić
ostanie miejsca pracy Julie.
- Tak, ale kiedy okazało się, że to nie Julie jest matką
Molly, poszedł innym tropem. Kalifornijskim.
Tym razem jej wyrazista twarz zdradzała widoczne
zaniepokojenie.
- Kalifornijskim?
- Tak. Streszczę ci jego raport. - Blake posłużył się tonem
używanym na sali sądowej, zimnym, obojętnym, całkowicie
wypranym z emocji. - Jamison odkrył, że pewna kobieta, która
podobno zginęła w wypadku autobusu, nawet nim nie jechała.
Zmarła dopiero niemal rok później.
Miał z tą kobietą krótki romans, a potem, bez słowa
wyjaśnienia, po prostu znikła z jego życia. Dziś już rozumiał,
że stało się to za namową tej, na pozór tak łagodnej,
brązowookiej intrygantki, która podstępem wkradła się w łaski
jego rodziny.
A teraz próbowała się zachowywać, jak gdyby nigdy nic.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin