Mężczyzna doskonały - Balogh Mary.pdf

(1634 KB) Pobierz
Przekład
Maria Górna
Redakcja stylistyczna Joanna
Egert-Romanowska
Korekta
Katarzyna Pietruszka
Projekt graficzny okładki
Małgorzata Foniok
Ilustracja na okładce
Wydawnictwo Amber
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tyłuł oryginału
Simply Perfect
Warszawa 2008. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp z o.o.
00-060 Warszawa, ul. Królewska 27
tel. 620 40 13,62081 62
www.wydawnictwoamber.pl
1
Claudia Martin miała za sobą cięŜki dzień w szkole.
Najpierw mademoiselle Pierre, jedna z dochodzących nauczycielek,
tuŜ przed
śniadaniem
przekazała przez posłańca wiadomość,
Ŝe
dostała
cięŜkiej migreny i nie będzie mogła tego dnia przyjść do pracy, więc
Claudia, jako właścicielka i dyrektorka szkoły, musiała oprócz własnych
przedmiotów poprowadzić teŜ większość zajęć z francuskiego i muzyki.
Francuski nie sprawiał jej większych problemów, ale muzyka stanowiła
spore wyzwanie. Co gorsza, księgi rachunkowe, które zamierzała uzu-
pełnić, korzystając z niezbyt wypełnionego planu zajęć, teraz leŜały od-
łogiem, a czas, jaki przeznaczyła na to,
Ŝeby
się z nimi uporać, szybko się
kurczył.
Później, zaraz przed drugim
śniadaniem,
gdy dobiegły końca poranne
lekcje i dyscyplina nieco zelŜała, Paula Hern uznała,
Ŝe
nie podoba jej się,
jak patrzy na nią Molly Wiggins, więc musiała głośno i dobitnie wyrazić
swoje niezadowolenie. A poniewaŜ ojciec Pauli, powaŜany
przedsiębiorca, był bogaty jak Krezus, o czym ona sama nie dawała
nikomu zapomnieć, a Molly byłą najmłodszą - i najbardziej zahukaną - z
uczennic kształconych charytatywnie i nawet nie wiedziała, kto jest jej
ojcem, to oczywiście Agnes Ryde rzuciła się bronić pokrzywdzonej, w
uniesieniu zapominając o poprawnym akcencie i powracając do ro-
botniczej gwary. Claudia musiała zająć się tą sprawą i wyegzekwować
mniej lub bardziej szczere przeprosiny od zamieszanych w awanturę
dziewcząt, a potem wyznaczyć stosowne kary dla wszystkich z wyjątkiem
najmniej winnej Molly.
5
Jakąś godzinę po tym zajściu, kiedy właśnie panna Walton miała wyjść
z młodszymi dziewczętami do opactwa Bath, gdzie chciała przeprowadzić
nieformalną lekcję o historii sztuki i architektury, nastąpiło istne oberwa-
nie chmury i powstało kolejne zamieszanie, bo dziewczynkom trzeba
było znaleźć jakieś zastępcze zajęcie pod dachem. Claudia nie musiała
wprawdzie zajmować się tym osobiście, ale przez drzwi klasy, w której
zmagała się z francuskimi czasownikami nieregularnymi, irytująco do-
kładnie słyszała głośne narzekania juniorek. Straciwszy cierpliwość, wy-
szła w końcu na korytarz i powiedziała im,
Ŝe
jeśli chcą wyrazić jakieś
zaŜalenia w sprawie nagłego deszczu, to mogą je osobiście przedstawić
Bogu podczas wieczornych modlitw, ale tymczasem mają być cicho, póki
nie znajdą się za zamkniętymi drzwiami swojej sali.
Potem, po zakończeniu popołudniowych zajęć, kiedy dziewczęta
poszły do pokojów,
Ŝeby
przyczesać włosy i umyć ręce przed obiadem,
zacięła się gałka w drzwiach jednej z sypialni. Osiem dziewcząt zatrzas-
nęło się w
środku,
zmuszonych czekać, aŜ pan Keeble, szkolny portier i
wiekowy staruszek, wczłapie po schodach,
Ŝeby
je uwolnić, i naprawi
gałkę. Dziewczęta tak głośno chichotały, piszczały i stukały w drzwi,
Ŝe
aŜ panna Thompson uznała za konieczne udzielić im reprymendy na te-
mat cierpliwości oraz zachowania godnego młodej damy. Niestety,
Ŝeby
ją usłyszały przez drzwi, musiała podnieść głos, co sprawiło,
Ŝe
było ją
słychać prawie w całej szkole, w tym takŜe w gabinecie Claudii.
To zdecydowanie nie był dobry dzień, jak Claudia powiedziała Ele-
anor Thompson i Lili Walton - nie spotykając się zresztą z ich strony z
Ŝadnym
zaprzeczeniem - kiedy juŜ po oswobodzeniu „więźniarek" mogły
wreszcie we trzy spokojnie usiąść przy herbacie w prywatnej bawialni
dyrektorki. Oby jak najmniej takich dni.
Ale teraz - szczyt wszystkiego!
Jakby jeszcze było mało, akurat teraz w saloniku dla gości na parterze
czekał na nią jakiś markiz.
Markiz, na miłość boską!
Tak głosiła lamowana srebrem wizytówka, którą trzymała w dwóch
palcach: markiz Attingsborough. Portier przed chwilą przyniósł jej tę wi-
zytówkę z miną kwaśną i wielce niezadowoloną - co zresztą było u niego
normalnym wyrazem twarzy, zwłaszcza gdy jakiś męŜczyzna, niebędący
nauczycielem, chciał wedrzeć się na jego terytorium.
6
- Markiz. - Claudia podniosła wzrok znad bileciku ze zmarszczo-
nymi brwiami spojrzała na obie nauczycielki. - Czego on tu szuka? Czy
coś powiedział, panie Keeble?
- Ani on nie mówił, ani ja nie chciałem wiedzieć, psze pani - odparł
portier. - Ale jakby mnie kto pytał, to jakiś nicpoń. Uśmiechnął się do
mnie.
- Istotnie, niewybaczalny grzech - powiedziała sucho Claudia, a Ele-
anor się roześmiała.
- Być moŜe ma córkę, którą chce oddać do szkoły - wysunęła przy-
puszczenie Lila.
- Markiz? - Claudia uniosła brwi, a Lila lekko się speszyła.
- Być moŜe, droga Claudio, ma dwie córki - zauwaŜyła Eleanor z
błyskiem w oku.
Claudia parsknęła
śmiechem,
potem westchnęła, upiła jeszcze łyk z
filiŜanki, po czym niechętnie wstała.
- No cóŜ, chyba muszę iść do niego i przekonać się, o co chodzi
- rzekła. - To bardziej sensowne niŜ siedzieć tutaj i snuć próŜne domysły.
Ale
Ŝe
teŜ akurat dzisiaj przytrafia mi się coś takiego... Markiz.
Eleanor znowu się zaśmiała.
- Biedak - rzuciła. - Współczuję mu.
Claudia nigdy nie przepadała za arystokratami. UwaŜała,
Ŝe
to stado
aroganckich, wyrachowanych i wrednych nierobów, choć nie tak dawne
małŜeństwa dwóch jej współpracownic i serdecznych przyjaciółek z
utytułowanymi dŜentelmenami uświadomiły jej,
Ŝe
być moŜe i wśród tej
sfery zdarzają się całkiem znośni, a nawet szlachetni ludzie. Ale wcale jej
nie bawiło,
Ŝe
ktoś z tego grona wdziera się do jej małego
światka,
zwłaszcza pod koniec tak cięŜkiego dnia.
Ani przez moment nie wierzyła,
Ŝe
ów markiz ma jakąś córkę, którą
chciałby umieścić w jej szkole.
Wyprzedziła pana Keeble'a na schodach, bo nie chciała iść jego
ślamazarnym
tempem. Przyszło jej do głowy,
Ŝe
moŜe powinna najpierw
wstąpić do siebie,
Ŝeby
sprawdzić, czy prezentuje się przyzwoicie, bo
miała przeczucie,
Ŝe
po wszystkich przejściach dzisiejszego dnia jest
istnym obrazem nieszczęścia. Ale zadziornie uznała,
Ŝe
nie będzie się
specjalnie starać dla jakiegoś markiza.
7
Zgłoś jeśli naruszono regulamin