Zbrodnia i kara
Autor: Andrzej Swędrzyński
Redakcja: Wojciech 'Sethariel' Żółtański
Artykuł pochodzi z 6 numeru magazynu Inkluz.
Po długim i wyczerpującym dniu podróży, bohaterowie postanowili udać się do Odważnego Wojownika - najpopularniejszej wśród adeptów karczmy Wielkiego Targu, w której awanturnicy mogą znaleźć zarówno bezpieczny i spokojny nocleg, jak i zlecenia, prowadzące ich wprost w ramiona kolejnych niesamowitych i przynoszących sławę przygód. Wewnątrz budynku było jak zwykle ciepło i przytulnie, a goście rekrutowali się głównie spośród podobnych bohaterom grup adeptów próbujących podążać drogą własnej legendy. Po krótkiej rozmowie z karczmarzem i zgłoszeniu chęci podjęcia się niebezpiecznego zadania na miarę bohaterów, grupa zjadła smaczną kolację i udała się na spoczynek.
Nie minąła nawet jedna noc, kiedy przygoda niemalże dosłownie zapukała do drzwi bohaterów - tym razem w postaci posłańca niosącego pisemną wiadomość o krótkiej treści - "Potrzebuję Waszej pomocy, szlachetni Bohaterowie. Będę na Was czekał w Świetlistym Krysztale na rogu Traktu i Świecowej w samo południe. Proszę Was bardzo - przyjdźcie, nie będziecie żałowali. Narl". Bohaterowie podziękowali posłańcowi, po czym ze spokojem udali się na śniadanie. Na pytanie o Świetlisty Kryształ, karczmarz odpowiedział, iż jest to najlepsza, a jednocześnie najdroższa z karczm znajdujących się Wielkim Targu - tam zatrzymują się najbogatsi kupcy dostarczający towar miejscowym lub Throalskim handlarzom. Imię Narl również nie było obce właścicielowi Odważnego Wojownika, albowiem wielokrotnie współpracował on z Krasnoludem Narlem, właścicielem przedsiębiorstwa zajmującego się transportem towarów, głównie przy sprowadzaniu rzadkiej t'skrandzkiej przyprawy oraz ryb znad Wężowej Rzeki. Nie słyszał jednakże o tym, aby Narl miał jakiekolwiek kłopoty - wręcz przeciwnie - Narl jest bardzo spokojnym i lubianym przez wszystkich znajomych obywatelem Miasta.
Zaciekawieni bohaterowie postanowili skorzystać z oferowanej przez los szansy i wybrać się do Świetlistego Kryształu. Osławiona karczma okazała się być wysokim, trzypiętrowym budynkiem, wyróżniającym się wyraźnie od sąsiednich solidnością wykonania i wieloma kamiennymi elementami, stanowiącymi wyraźny kontrast z opierającą się głównie na niskich, parterowych lub jednopiętrowych drewnianych domach, zabudowie Wielkiego Targu. Po prawej stronie przybytku bohaterowie dostrzegli dużą stajnię i kręcących się przy niej dwóch uzbrojonych trolli. Nie czekając dłużej, weszli do środka. Wnętrze okazało się nie mniej interesujące od zewnętrznej strony budynku - lekko przyciemnione, granatowe światło dużego przedpokoju tworzyło nastrój oczekiwania na coś wyjątkowego. Do bohaterów zbliżył się człowiek ubrany w granatowy strój z ozdobnymi, czerwonymi elementami na rękawach i powiedział, uśmiechając się - "Witam serdecznie w Świetlistym Krysztale. Pan Narl czeka już na Was - proszę tędy." - dokończył zdanie wskazując drzwi prowadzące w głąb budynku. Bohaterowie przeszli przez nie i znaleźli się w dużej sali, a ich oczy zwróciły się w stronę błyszczącego, umieszczonego w kolorowym, zwisającym z sufitu, żyrandolu, kryształu, który odbijał światło świec, a jednocześnie sam świecił jakby wewnętrznym blaskiem. Całość dopełniała cudowna gra kolorów osłonki kryształu oraz wystroju karczmy - zaciemnionych granatowymi osłonami okien, czerwonych świec oraz srebrnej zastawy znajdującej się na każdym ze stolików. Piękno tego wnętrza było iście oszałamiające.
Kiedy bohaterowie przywykli już do niezwykłego nastroju panującego wewnątrz karczmy, spostrzegli siedzących przy jednym ze stolików obsydianina i grupę krasnoludów, pieczołowicie notujących, podczas gdy obsydianin mówił. W tym samym momencie człowiek, który ich przywitał, skierował ich uwagę na siedzącą w rogu parę bogato ubranych krasnoludów, po czym zapytał się, czy może zaoferować bohaterom coś do picia, polecając wino z najlepszych upraw w Barsawii. Bohaterowie podziękowali człowiekowi i podeszli do krasnoluda.
Kiedy bohaterowie podeszli do stolika, spostrzegli że w rzeczywistości jeden z krasnoludów jest kobietą. Mężczyzna, noszący długą, zwiniętą w trzy warkoczyki, brodę, uśmiechnął się do zbliżających się bohaterów i odezwał w te słowy: "Witajcie, szlachetni bohaterowie!", nagle przerwał mu przemowę potok kaszlu, co widząc kobieta od razu go objęła i spróbowała uspokoić. Od tej chwili takie sceny zdarzały się co chwilę. "Przepraszam bardzo, ale jestem chory. Jestem Narl, a to moja ukochana małżonka - Allia. Dziękuję, że przyszliście."
***
Narl jest handlarzem i właścicielem "Karawany Narla" - firmy transportującej różnorakie dobra przez Barsawię. Dotychczas spokojnie wykonywał swoją pracę, aż do wczorajszego dnia, kiedy na jeden z jego transportów udających się w stronę Wężowej Rzeki napadnięto, zabijając jednego z członków sześcioosobowej ochrony, a dwóch innych ciężko raniąc. Napastnikiem był wysoki, barczysty człowiek o krótkich włosach, mający ciemną karnację skóry, ubrany w skórzaną zbroję, noszący na plecach wielki, dwuręczny miecz i posługujący się nim szybciej i sprawniej niż jakikolwiek przeciwnik, którego ochroniarze z karawany mieli okazję spotkać. Człowiek ten rzucił się w stronę krytego wozu, na którym normalnie jeżdżą pasażerowie, a zobaczywszy, że nie ma tam tego, kogo szukał, rzucił do ochroniarzy - "Jeszcze mnie popamięta ten therański szczur!", po czym zniknął w kniei. Ochroniarze postanowili zawrócić i zawiadomić o wydarzeniu swojego przełożonego. Narl miał jechać w tej karawanie, ale dosłownie na minutę przed wyjazdem został przekonany przez swoją małżonkę, że jego aktualny stan zdrowia mu na to nie pozwala i żeby zaczekał tydzień, aż wyzdrowieje. Narl opowie o całym zdarzeniu bohaterom, pomijając jednak słowa, które wygłosił napastnik. Ochroniarzom, którzy brali udział w wyprawie, i ich rodzinom również wypłacił wysokie premie, zaznaczając, aby nikomu o sprawie nie mówili, gdyż może skorzystać na tym jego wróg.
Krasnolud będzie dążył do tego, aby bohaterowie przyrzekli mu, iż zajmą się tą sprawą, sugerując jednocześnie, że jedynym wchodzącym w grę rozwiązaniem jest pozbawienie napastnika życia, gdyż w Wielkim Targu właściwie nie funkcjonuje żaden wymiar sprawiedliwości i takie sprawy należy załatwiać samodzielnie. Oferuje bohaterom wysokie wynagrodzenie wraz z zaliczką, prosi jednak o zachowanie maksymalnej dyskrecji i ostrożności. Potem podziękuje bohaterom za przybycie, odpowie na ich wszystkie pytania (a przynajmniej będzie się starać), po czym przeprosi, ale musi już wracać do interesów. Oczywiście rachunek za wszystko, co bohaterowie zamówili w Świetlistym Krysztale również ureguluje, po czym się pożegna, zostawiając informację, iż jego dom, będący jednocześnie biurem i magazynem jego firmy znajduje się niedaleko - na przecięciu Traktu i Mieczowej.
Evan pamiętał tamten odległy dzień tak, jakby to się zdarzyło wczoraj - krzyki, łomotanie w drzwi, wreszcie odgłos pękających desek, uderzenia bandytów, widok płonącego dobytku całej jego wsi; krew jego bliskich próbujących walczyć z łowcami niewolników. I swoja matkę osłaniającą syna przed mordercami. A potem długą podróż w zamknięciu i zaduchu, o głodzie i bez wytchnienia. Pamiętał każdy cios zadany jego matce. Evan był niezadowolony, że ten therański sługus mu się wymknął, że nie przewidział tego, co się zdarzyło. Nie szkodzi - i tak nie uniknie swojego przeznaczenia. Nikt go nie uniknie - przeszło przez myśl Wojownikowi. Nagle Evan usłyszał jakiś odgłos dochodzący z sąsiedniej ulicy - pobiegł tam szybko i zobaczył kilku ludzi, uzbrojonych w miecze i pałki, demolujących stragan i wnętrze jakiegoś sklepu, w którym ujrzał kopanego przez kolejnych napastników krasnoluda. Nie zastanawiając się wiele, skorzystał ze swojej magii - wbiegł, unosząc się po powietrzu, na dach budynku, po czym jednocześnie z furią i gracją zaatakował na raz dwójkę bandytów. Jeden z nich padł z odciętą głową, drugi otrzymał mocne uderzenie ciężkim butem prosto w szczękę, z której posypały się wybite zęby. Zanim którykolwiek z zaskoczonych przestępców zdążył zareagować, Evan zadał trzy kolejne ciosy, lekko unosząc się w powietrzu i poruszając się z niesamowitą szybkością. Reszta bandytów nie czekała na dalszy pokaz talentów Evana, lecz rzuciła się do ucieczki. Evan spokojnie wytarł miecz, po czym zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Narl bał się. Wiedział, że w końcu pojawi się ktoś, kto każe jemu i jego przyjaciołom odpokutować za grzechy przeszłości. Bał się, widząc sprawność i determinację przeciwnika. Po raz pierwszy w życiu poczuł, co to znaczy być ofiarą, być ściganym, a nie ścigającym. Nikt z nich nigdy nie przypuszczał, że z niewoli w Therze można powrócić... A może to ktoś z rodziny któregoś z pojmanych przez Narla niewolników? Może wystarczy mu zapłacić? Ale jak się z nim skontaktować? Muszę to wszystko uzgodnić z przyjaciółmi - pomyślał Narl, po czym wyszedł z domu i udał się w asyście kilku ochroniarzy, normalnie pełniących swoją służbę przy karawanach, do domu Merzoga.
Bohaterowie idąc jedną z głównych ulic Wielkiego Targu spostrzegli po jednej ze stron wielką plamę krwi, zmywaną właśnie przez krasnoluda. Drugi krasnolud naprawiał potrzaskany sklepowy stragan, a trzeci, siedząc w fotelu z obandażowaną głową opowiadał głośno stojącemu niedaleko niego człowiekowi - "Mówię ci, Kuello, nagle spadł nie wiem skąd, miał wielki, dwuręczny miecz i posiekał tych gnojów na kawałki. Nawet ty byś mu sięgał co najwyżej do ramienia, taki był ogromny."
Rankiem, w jednym ze sklepów Wielkiego Targu miała miejsce sytuacja, która od czasu wprowadzenia wysokich podatków przez burmistrza Gliniaka zdarza się regularnie w różnych miejscach miasta - po prostu gangsterzy, zwani przez tutejszych mieszkańców "buundavimami" udowadniali sklepikarzowi, że warto płacić im za "ochronę", bo miasto jest naprawdę niebezpieczne. Tym razem mieli to nieszczeście, że w pobliżu przechodził Evan - adept, Wojownik, który widząc rozbój nie mógł nie zareagować i sprawił im krawą nauczkę. Problem w tym, że sklepikarz obawia się teraz zemsty Szybkiego Cienia - przywódcy buundavimów, chociaż nie ma z Evanem nic wspólnego. Jeśli zostanie zaczepiony przez bohaterów, to, chociaż niechętnie, domyśla się bowiem, że bohaterowie zostali wynajęci przez Szybkiego Cienia, aby zlikwidować Evana, to jednak poda rysopis swojego wybawcy, niezwykle dobrze odpowiadający rysopisowi napastnika, o którym mówił Narl. Ma to być pierwsze zwrócenie uwagi bohaterów na to, że postać Evana nie jest jednoznacznie zła...
Kim jest Narl naprawdę? Otóż w latach swojej młodości Narl, wraz ze swoimi przyjaciółmi - Myllonem, Edronem, Kovusem i przewodzącym im Merzogiem, byli dowódcami bandy łowców niewolników, którzy w latach swojej "świetności" potrafili nawet napadać na całe wioski i zawozić ich wszystkich mieszkańców do Thery, uzyskując ze sprzedaży więźniów do niewoli mnóstwo pieniędzy. W pewnym momencie życia zorientowali się jednak, że mają na rękach więcej krwi i cierpienia, niż jakikolwiek Dawca Imion mógłby znieść w swoim sumieniu. Postanowili skończyć z procederem, więc przybyli do nowo założonego przed wejściem do Throalu targowiska (które potem rozrosło się, tworząc wielkie Wielki Targ), aby rozpocząć nowe życie. Wyrzuty sumienia jednak dręczyły ich i nie pozwalały spać, toteż zaczęli łożyć wysokie sumy najpierw na utrzymanie kapliczek i światyni Garlen, potem również płacili adeptom i pomagali w organizacji wypraw, mających na celu pojmanie łowców niewolników i dostarczenie ich przed oblicze władz Throalu, z czego to znani są zarówno w Throalu, jak i w Wielkim Targu. To wszystko, wraz z mijającym czasem, oddaliło od nich ich mroczną przeszłość, szczególnie kiedy w ich życiu pojawiły się rodziny. Przyjaciele, chociaż na początku obwiniali jeden drugiego za wciągnięcie ich w ten straszny proceder, teraz znowu się pogodzili i spotykają co tydzień przy kartach w domu Merzoga. Poniżej krótki opis każdego z nich:
Narl ma duży dom, w którym mieszka razem z żoną Allią i córką Alantą. Ta ostatnia od pewnege czasu często podróżuje do Throalu, gdyż jest początkującą adeptką - Mistrzynią Żywiołów - i tam praktykuje w dwojaki sposób - będąc blisko żywiołu ziemi w krasnoludzkich kopalniach oraz ucząc się w Wielkiej Bibliotece Throalu. Przy swoim domu ma Narl także domy dla swoich pracowników i ich rodzin - Narl zatrudnia 12 ochroniarzy (1 z nich zginął podczas napaści Evana na karawanę Narla), 3 magazynierów i 2 stajennych. Jest dobrym i uczciwym pracodawcą, płaci również regularnie podatki Gliniakowi. Jest lubiany właściwie przez wszystkich, którzy go znają i nikt nie potrafi wymyślić powodu, dla którego ktoś miałby nastawać na życie Narla - może z wyjątkiem konkurencji. W bandzie łowców niewolników był kawalerzystą i posłańcem, świetnie bowiem jeździ na Trajinie - wierzchowcu, używanym przez krasnoludzkich jeźdźców.
Myllon jest Trubadurem i pracuje jako skryba. Mieszka w skromnym domku z żoną Kavalią, gdzie również załatwia interesy. W swoim czasie był najbardziej biegły w zdobywaniu informacji i często to on wybierał cele ataku bandy łowców niewolników. Bohaterowie raczej nie będą mieli z nim do czynienia, gdyż to jego Evan wybierze jako obiekt kolejnego ataku - Myllon zostanie zabity w nocy tego samego dnia, którego bohaterowie dostali zlecenie odszukania Evana.
Edron jest płatnerzem i jednym z bogatszych obywateli Wielkiego Targu. Posiada duży dom na Trakcie Królewskim, kuźnię, w której zatrudnia 5 pracowników i sklep, w którym pracują kolejne 3 osoby. Mieszka razem z żoną i dwójką synów, którzy terminują u niego, ale jest całkowicie pochłonięty swoją pracą, a jego wyroby są cenione nie tylko wśród adeptów odwiedzających Wielki Targ, ale także wśród niektórych throalskich dowódców armii, którzy zaopatrują się u niego. Edron jest małomówny, bezpośredni i szybko się denerwuje, toteż bohaterowie niewiele się od niego dowiedzą. Evan spróbuje go zabić (i zrobi to, jeśli bohaterowie nie powstrzymają go do tego czasu) w dwa dni po zabójstwie Myllona.
Kovus to najemnik, przywódca grupy najemników liczącej 21 osób, znanej w Wielkim Targu i Throalu, często wynajmowanej do ścigania i pojmania dużych grup bandytów poruszających się po szlakach pomiędzy Rzeką Wężową a Throalem. Aktualnie stacjonują oni w Throalu, ale Kovus zatrzymał się u Merzoga, gdzie spotyka się z przyjaciółmi z dawnych lat. Jest bardzo pewny siebie i sądzi, że jest sobie w stanie poradzić w walce z Evanem. Nie jest - o czym przekona się pewnej nocy, w dwa dni po śmierci Edrona, kiedy spróbuje swoich sił w walce z człowiekiem. Oczywiście jest bez szans, gdyż Evan jest wysokokręgowym adeptem. Kovus, jak na prawdziwego najemnika przystało, nie ma żadnej rodziny.
Wreszcie Merzog, który był przywódcą bandy łowców niewolników, świetny organizator, to on decydował ostatecznie o wszystkich posunięciach grupy, dogadywał się z Theranami i własnoręcznie dobierał współpracowników. Był najbardziej okrutny ze wszystkich członków swojej bandy i to właśnie on bił Evana i jego matkę, teraz jednak przeszedł całkowitą odmianę i jest łagodny jak baranek, mówi się o nim, że nigdy w życiu nie skrzywdził nawet najdrobniejszego owada. Merzog jest handlarzem i bankierem, przy czym bank ma w Throalu, gdyż tam jest bezpieczniej trzymać większe ilości pieniędzy, natomiast handluje w Wielkim Targu, przy czym zajmuje się załatwianiem dużych kontraktów i dostarczaniem towaru dla drobniejszych lokalnych sprzedawców. Korzysta między innymi ze swoich kontaktów z Theranami (to on dostarcza słynny therański deser do Wielkiego Targu i Throalu), Urupą (skąd ściąga towary zza morza Aras) i Travarem. Zawsze chodzi ubrany w krasnoludzki płaszcz zimowej nocy, pokryty łuskami z espagry i widać po nim, że lubi dużo zjeść. Jeśli zabraknie Narla (który na liście Evana będzie w dwa dni po Kovusie), to on będzie negocjował z bohaterami.
Bohaterowie mogą się też z nim zetknąć wcześniej, gdyż, jako przyjaciel Myllona, będzie on chciał im zlecić znalezienie zabójcy. Początkowo bohaterowie będą się prawdopodobnie opierać (mają już przecież jedno zadanie), ale Merzog zasugeruje, że człowiek, który napadł na karawanę Narla i zabójca Myllona to ta sama osoba - być może nawet posuwając się do tego, że umówi się z Narlem, iż ten ostatni miał tej pechowej nocy zamiar zostać u Myllona, ale chciał zrobić niespodziankę swojej żonie, więc wrócił wcześniej.
Kim naprawdę jest Evan? Jako młody chłopiec został wraz ze swoją matką, porwany z rodzinnej wioski przez grupę łowców niewolników dowodzoną przez Merzoga i sprzedany do therańskiej niewoli. Tam początkowo był więziony, a potem wykorzystywany do ciężkich prac. W pewnym momencie w więzieniu, w którym go trzymano, strażnicy zgwałcili na oczach chłopca jego matkę i dotkliwie ją pobili. Kobieta nie przeżyła tego i zmarła wkrótce, a chłopiec poprzysiągł zemstę strażnikom i od tej chwili ciągle planował ucieczkę. Pomógł mu w niej orkowy Wyzwoliciel, głosiciel Lochosta, który przedostał się do niewolników, wzbudził wśród nich nadzieję na wyzwolenie i pomógł w uwolnieniu, po czym, wraz z przyjaciółmi, którzy na niego czekali, miał zamiar poprowadzić wyzwolonych do Barsawii. Chłopiec postanowił jednak zostać na miejscu, aby dokonać swojej zemsty. Później dowiedział się, że cała ekspedycja uciekinierów z jego więzienia została całkowicie wybita przez therańską flotę powietrzną, a Evan zdał sobie sprawę, że ucieczka z Thery jest możliwa tylko w niewielkiej grupie.
W tym momencie Evan był już młodzieńcem. Początkowo żył żywiąc się zebranymi przez siebie w lesie lub polu owocami, jagodami i innymi jadalnymi roślinami, potem udało mu się ukraść broń i sidła, więc zaczął polować. Cały czas czaił się na dogodną okazję, aby zabić strażników, którzy skrzywdzili jego matkę. Nie rzucił się jednak od razu na wszystkich, ale zabijał ich pojedynczo, kiedy nie było szans na to, aby się obronili. W międzyczasie Evan postanowił zebrać grupę, z którą mógłby uciec do Barsawii. W tym celu pomógł wydostać się z therańskiej niewoli kilku adeptom, między którymi był Wojownik. On został nauczycielem chłopca, planującego ucieczkę do Barsawii, nie wiedząc wówczas, że tylko dlatego zostają jeszcze na terenach pod władzą Thery, że Evan chce dokonać zemsty. Gdyby wiedział, prawdopodobnie nigdy nie zgodziłby się wziąć Evana na swojego ucznia...
W końcu Evan uciekł z terytorium therańskiego, a wszyscy mordercy jego matki leżeli wtedy już kilka metrów pod ziemią. Evan wiele podróżował po Barsawii, zawsze ścigając łowców niewolników i przechwytując ich transporty, współpracując często z głosicielami Lochosta, a podczas tych lat nauczył się wkradania i ucieczki z zamkniętych pomieszczeń, śledzenia, cichego poruszania się i wielu innych, przydatnych w złodziejskim fachu, umiejętności.
Pewnego razu wśród uratowanych więźniów spotkał starszego człowieka imieniem Voros, który zainteresował się jego historią. Evan, który nigdy nikomu jej nie opowiadał, tym razem dał upust swoim emocjom, a Voros pocieszał go tak, jak potrafiłby tylko najbliższy członek rodziny. Po wysłuchaniu historii Wojownika, Voros zaczął zastanawiać się nad jedną sprawą - dlaczego tak chwalebne działania Evana nie sprawiają mu satysfakcji? Doszedł do wniosku, że Evan musi stawić czoło tym, którzy odmienili na zawsze jego życie - łowcom niewolników, którzy go porwali i sprzedali do niewoli. Evan myślał już o tym wcześniej, ale nigdy nie wpadł na trop tamtej bandy. Voros podsunął mu więc myśl, że może oni teraz już udają uczciwych obywateli, korzystając z zarobionych w tak bestialski sposób pieniędzy? Okazało się, że Voros miał rację - pomógł on w odnalezieniu Merzoga i jego przyjaciół Evanowi, przybył z nim do Wielkiego Targu i zatrzymał się w karczmie Żąglująca Cieniopłaszczka, aby obserwować dalszy rozwój wypadków.
Tymczasem Evan pilnie obserwuje zwyczaje swoich byłych oprawców (bohaterowie mogą go zauważyć, jeśli będą obserwować okolice domów któregokolwiek z byłych łowców niewolników) i planuje kolejne morderstwa. Jest doświadczonym Wojownikiem (powinien być potężniejszy niż którykolwiek z bohaterów - około szóstego-siódmego Kręgu) i nie powinien mieć z nimi trudności. Postanowił też, że będzie zostawiać swój ślad w miejscu dokonania zbrodni - cytat z Wspólnej Deklaracji dotyczący niewolnictwa na małych karteczkach. Kolejne karteczki, pozostawiane w miejscu kolejnych śmierci, zawierają następujące frazy:
"Kto jest właścicielem Dawcy Imion?"
"Duch urodzony w ciele jest właścicielem tego ciała."
"Duch, zawierający ruchy, myśli i akcje, posiada ciało"
"Właściciel niewolników okrada Ducha z jego ciała!"
"Niewolnictwo jest przestępstwem!"
Evan jest łatwo rozpoznawalny, jest bowiem wysokim, barczyście zbudowanym człowiekiem, o krótko obstrzyżonych włosach, bardzo ciemnej karnacji (pozostałość długiego przebywania na południu) skóry, noszącym na plecach wielki, dwuręczny miecz, ubranym w skórzaną zbroję, nie ogranicząjącą jego ruchów. Evan nie zatrzymał się w mieście - rozbił swój obóz w lesie nieopodal miasta i tam nocuje.
Voros z kolei jest starszym człowiekiem o długich, siwych włosach i brodzie, chodzącym w czarnym płaszczu z kapturem. Zawsze mówi cicho, niemalże szepta i nigdy nie wypowiada się w pierwszej osobie, prezentując swoje opinie jako przypuszczenia i domniemania - "Być może Merzog pod przykrywką handlu therańskimi deserami, otrzymuje wypłaty za dostarczanie niewolników do Vivane?" - zawsze raczej sugerując odpowiedź, a potem utwierdzając rozmówcę w przekonaniu, że jest ona jego samodzielną myślą. Oczywiście Voros jest głosicielem Vestriala, a jego plan polega na wykorzystaniu rozgoryczenia Evana do wyrządzenia krzywdy aktualnie dobrym i lubianym krasnoludom. Przy okazji Voros ćwiczy swoje umiejętności manipulacji ludźmi. Voros pilnie obserwuje całą sytuację, patrząc na to, jak jego uknuty przez kilka miesięcy plan się wykonuje. W tym celu codziennie wieczorem spotyka się w "Żąglującej Cieniopłaszczce " z Evanem, który przedstawia Vorosowi swoje plany i spostrzeżenia. Jeśli zrobi się zbyt gorąco i ktoś zacznie kierować swoją uwagę w jego stronę, Voros zniknie, nie chce bowiem być rozpoznany. Voros jest Mistrzem Żywiołów na piątym Kręgu.
Jakie zadanie stoi przed bohaterami? Przede wszystkim muszą dowiedzieć się kto i dlaczego stara się zabić Narla, a następnie zlikwidować zagrożenie. Powinni jednak dowiedzieć się, że morderca również pomógł potrzebującemu w potrzebie (pokonując buundavimów), a więc jego rola w tym wszystkim nie jest taka jednoznaczna. Dodatkowo, jeśli bohaterowie będą przeszukiwać domy kolejnych ofiar Evana, będą odnajdywać pozostawione tam przez niego karteczki wskazujące na to, że Evan ma głębsze powody dla swoich czynów.
Bohaterowie mogą Evana spotkać na ulicy, obserwując którekolwiek z mieszkań ofiar, rozpytując w lokalnych karczmach dowiedzą się w Żąglującej Cieniopłaszczce, że człowiek wyglądający tak, jak opisał to Narl, przychodzi tu codziennie rozmawiać z mieszkańcem karczmy - człowiekiem w czarnym płaszczu z długą, siwą brodą. Mogą wreszcie (ale to już po kilku zabójstwach), mając w ręku karteczki, przycisnąć Narla i dowiedzieć się od niego, czym zajmował się w przeszłości. Wtedy będą musieli podjąć decyzję.
Scenariusz prowadziłem dwa razy dla dwóch zupełnie różnych grup. Jedna z nich urządziła na Evana zasadzkę tak skuteczną, że musieli go zabić, nie dowiadując się nawet całej prawdy o jego motywach. Druga z kolei odkryła ciemną przeszłość swoich pracodawców, po czym wycofała się z umowy i pozostawiła bieg sprawy własnemu losowi. Nie uratował się żaden z piątki Krasnoludów.
Idealnym rozwiązaniem byłoby odnalezienie Vorosa i zlikwidowanie jego złego wpływu na Evana - wówczas mógłby się on pogodzić z tym, że jego byli oprawcy się zmienili, jednak dopóki Voros będzie mógł z Evanem porozmawiać, od jego zamiarów odwieść go może jedynie zimna stal miecza...
Niech Garlen ma Was w swojej opiece!
Slanysh