Malpas_Jodi_Ellen_-_Ten_mężczyzna.pdf

(1159 KB) Pobierz
Malpas Jodi Ellen
Ten mężczyzna
01
Niebezpieczna obsesja połączy piękną projektantkę wnętrz i młodego milionera,
który przyjemność uczynił sensem życia i dla swojej rozkoszy nie zawaha się
przekroczyć żadnych granic…
Ava O’Shea dostaje intrygujące zlecenie: ma urządzić wnętrza zabytkowej
posiadłości pod Londynem. Rezydencja zaskakuje przepychem, lecz jeszcze
większym zaskoczeniem jest jej właściciel. Ava spodziewa się nudnego
podstarzałego snoba, a spotyka Jessego Warda – oszałamiająco przystojnego i
zdumiewająco pewnego siebie.
Nie jest w stanie zapanować nad obezwładniającym pożądaniem, jakie budzi w niej
ten mężczyzna, nawykły do zaspokajania swoich najśmielszych fantazji. A
równocześnie czuje, że za jego pogonią za przyjemnością kryje się jakiś niepokojący
sekret. Instynkt podpowiada jej, że powinna uciekać. Lecz Jesse Ward nie zamierza
pozwolić jej odejść...
Rozdział 1
Przetrząsam stosy rzeczy rozrzuconych na podłodze mojej
sypialni. Znów się spóźnię.
- Kate! - wołam gorączkowo. Gdzie one są, do diabła? Biegnę
na podest i przechylam się przez poręcz. - Kate!
Słyszę znajomy dźwięk drewnianej łyżki uderzającej o brzeg
ceramicznej miski, na dole pojawia się Kate, rude kręcone
włosy upięła wysoko. Zerka na mnie ze zmęczeniem.
Przywykłam ostatnio do tego wyrazu jej twarzy.
- Kluczyki! Widziałaś moje kluczyki? - prycham na nią.
- Są na stoliku pod lustrem, czyli tam, gdzie je wczoraj
wieczorem zostawiłaś. - Przewraca oczami, po czym wraca ze
swoją mieszaniną do pracowni.
Biegnę na drugi koniec korytarza i znajduję kluczyki pod
stosem tygodników.
- Znów się ukryły - mruczę do siebie, chwytając po drodze
jasnobrązowy pasek, buty i laptop. Wychodzę z mieszkania
znajdującego się nad pracownią Kate, moja przyjaciółka
przekłada właśnie swoją mieszaninę do różnych foremek.
- Musisz posprzątać swój pokój, Ava. Panuje tam nieziemski
bałagan - mruczy.
Owszem, moje osobiste umiejętności organizacyjne są
szokująco marne, co jest tym dziwniejsze, że jestem
projektantką wnętrz zatrudnioną w Rococo Union i całe dnie
spędzam na koordynowaniu i organizowaniu. Biorę telefon z
niskiego stolika i zanurzam palec w mieszaninie Kate.
- Nie mogę być idealna w każdej dziedzinie.
- Wynocha! - Kate uderza łyżką w moją dłoń. - Po co ci
samochód, tak na marginesie? - pyta, wygładzając
powierzchnię mieszaniny. Język opiera na dolnej wardze w
wyrazie koncentracji.
- Mam pierwszą konsultację w Surrey Hills... jakaś
posiadłość. - Wkładam pasek w szlufki granatowej ołówkowej
spódnicy, wsuwam stopy w jasnobrązowe szpilki i przeglądam
się w wiszącym na ścianie lustrze.
- Myślałam, że wolisz miasto.
Poprawiam przez kilka sekund długie ciemne włosy,
przekładam je z jednej strony na drugą, lecz w końcu się
poddaję. Moje ciemnobrązowe oczy wyglądają na zmęczone,
brakuje w nich iskry - jest to bez wątpienia efekt tego, że zbyt
dużo wzięłam na swoje barki. Wprowadziłam się do Kate
zaledwie miesiąc temu po rozstaniu z Mattem. Zachowujemy
się jak dwie studentki. Moja wątroba błaga o chwilę oddechu.
- Wolę. Sektor podmiejski to domena Patricka. Nie wiem,
jakim cudem to zlecenie trafiło do mnie. - Muskam
błyszczykiem wargi, zaciskam je, po czym całuję Kate w
policzek. - Będzie bolało, już to wiem. Kocham cię!
- Ja ciebie też. Do zobaczenia wieczorem. - Kate wybucha
śmiechem, nie odrywając wzroku od swojego warsztatu pracy.
Pomimo że już jestem spóźniona, ostrożnie prowadzę małe
mini do mojego biura na Bruton Street; przypomi-
nam sobie, dlaczego na co dzień jeżdżę metrem, gdy przez
dziesięć minut szukam miejsca parkingowego.
Wpadam do biura i zerkam na zegarek. Ósma czterdzieści. W
porządku, spóźniłam się dziesięć minut, czyli nie jest tak źle,
jak myślałam. Mijam puste biurka Toma i Victorii po drodze
do mojego, zerkając na biuro Patricka, gdy siadam w fotelu.
Rozpakowuję laptop i zauważam, że ktoś zostawił dla mnie
przesyłkę.
- Dzień dobry, kwiatuszku. - Patrick wita mnie niskim
tubalnym głosem, przysiadając na brzegu biurka, które skrzypi
pod jego ciężarem. - Co tam chowasz?
- Dzień dobry. To nowe próbki materiałów od Millera.
Podobają ci się? - Głaszczę palcami luksusową tkaninę.
- Wspaniałe - mówi z udawanym zainteresowaniem. - Tylko
nie pozwól Irene ich zobaczyć. Właśnie spieniężyłem
większość inwestycji, by ufundować nowe obicia w całym
domu.
- Och. - Zerkam na niego ze współczuciem. - Gdzie są
wszyscy?
- Victoria ma dzień wolny, a Tom przeżywa koszmar z
państwem Baines. Dziś jesteśmy tu tylko ty, ja i Sal,
kwiatuszku. - Wyjmuje grzebień z kieszeni i przeczesuje nimi
srebrną szopę włosów.
- Mam o dwunastej spotkanie w Rezydencji - przypominam
mu. Niemożliwe, by o tym zapomniał. - Jesteś pewien, że to ja
mam się tym zająć, Patricku?
Zostałam zatrudniona w Rococo Union cztery lata temu z
jasnymi wytycznymi: miałam rozszerzyć zakres działania
firmy o nowoczesne stylizacje. W Londynie pojawiło się
zatrzęsienie luksusowych apartamentów, a Patrick i Tom, ze
swoją specjalizacją w tradycyjnym wystroju, zaczęli nieco
odstawać od rynku. Gdy pomysł wypalił, a zleceń zaczęło
przybywać, Patrick zatrudnił jeszcze Victorię.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin