Julie Kenner - Wezwij mnie 2 (1).pdf

(1132 KB) Pobierz
Wezwij
Mnie
J. Kenner
PREKŁAD
BARBARA KWIATKOWSKA
Rozdział 1
Kończymy?
- pytam. - Słońce zaszło już z pięć minut temu. Blaine, kilka
metrów ode mnie, lekko wychyla się zza płótna. Nie ruszam się, ale kątem
oka dostrzegam jego ramiona, łysą głowę i wściekle rudą bródkę.
- Ja widzę cię wciąż skąpaną w słońcu. A teraz bądź cicho i nie
ruszaj się.
- Nie ma sprawy - mówię i słyszę jego pomruk irytacji, że tak
bezczelnie łamię reguły.
Chociaż stoję naga w otwartych drzwiach na taras, ta wymiana zdań
wydaje mi się zupełnie zwyczajna. Przywykłam już do tego. Przywykłam
do chłodnej oceanicznej bryzy drażniącej moje sutki. Do zachodu słońca,
który budzi we mnie głęboko ukryte namiętności, tak że pragnę tylko
przymknąć oczy i zatracić się w burzliwej feerii świateł i barw.
Już się nie spinam, gdy Blaine omiata mnie krytycznym wzrokiem, i
nie wzdrygam się, gdy nachyla się tak blisko, że niemal ociera o moje
piersi czy uda, ustawiając mnie w odpowiedniej pozie. Nawet gdy mruczy:
„Doskonale. Cholera, Nikki, wyglądasz idealnie”, nie dostaję skurczów
żołądka. Przestałam wyobrażać sobie, że w proteście zaciskam dłonie w
pięści i wbijam paznokcie głęboko w miękką skórę dłoni. Nie jestem
doskonała - daleko mi do tego. Ale już nie wariuję, gdy słyszę te proste
słowa.
Nawet mi się nie śniło, że mogłabym czuć się tak swobodnie, gdy
jestem całkowicie obnażona. To prawda, przez większość życia
paradowałam po scenach, ale na konkursach piękności zawsze byłam
ubrana - choćby tylko w kostium kąpielowy, jednak swoje kobiece wdzięki
miałam zasłonięte. Wyobrażam sobie, jaki szok przeżyłaby moja matka,
gdyby mnie teraz zobaczyła - z podniesionym czołem, wygiętą w łuk, z
czerwoną jedwabną wstążką wokół nadgarstków, która spływa między
nogami i owija się delikatnie wokół uda.
Nie widziałam jeszcze obrazu Blaine’a, znam jednak styl tego
artysty i potrafię sobie wyobrazić swój wizerunek, utrwalony za pomocą
farb i pociągnięć pędzla. Efemeryczna. Zmysłowa. Uległa.
Bogini spętana.
Bez dwóch zdań - matka dostałaby zawału. Ja się świetnie bawię.
Cholera, może właśnie dlatego. Zrzuciłam maskę Grzecznej Księżniczki
Nikki, żeby zostać Nikki Zbuntowaną i naprawdę fantastycznie się z tym
czuję.
Słyszę kroki na schodach, ale zmuszam się, żeby stać nieruchomo,
choć marzę tylko o tym, by się odwrócić i spojrzeć na niego. Damien.
Damien Stark - jedyne co burzy mój błogi spokój.
- Oferta jest nadal aktualna. - Słowa płyną w górę marmurowych
schodów aż na drugie piętro. W jego głosie, choć wcale go nie podniósł,
pobrzmiewa tyle mocy i pewności siebie, że aż wibruje powietrze w
pokoju. - Każ im dobrze przepatrzeć tabelki. Nie będą mieli żadnych
zysków, a do końca roku stracą nawet firmy. Weszli w swobodny spadek, a
gdy wylądują z hukiem, wszyscy ich pracownicy stracą pracę, spółka
padnie, a patenty utkną na lata w sądach, bo wierzyciele będą walczyć o
resztki mienia. Jeśli przyjmą moje warunki, dam im nowe życie. Ty to
wiesz, ja to wiem. Oni to wiedzą.
Kroki cichną. Damien na pewno stoi już u szczytu schodów. Pokój
jest otwartą przestrzenią zaprojektowano go do przyjmowania gości, więc
zazwyczaj przychodzących witałby widok Pacyfiku za przeszkloną ścianą
po drugiej stronie pomieszczenia.
Teraz jednak Damien widzi tylko mnie.
- Załatw to, Charles - mówi, nagle napiętym głosem. - Muszę
kończyć.
Tak dobrze poznałam tego mężczyznę. Jego ciało. Krok. Ton. Nie
muszę go widzieć, żeby się zorientować, że to napięcie nie wiąże się z
emocjami polowania na dobry kontrakt. Chodzi o mnie i ten prosty fakt
sprawia, że szumi mi w głowie jak po szampanie wypitym na pusty
żołądek. Całe imperium domaga się jego uwagi, ale w tej chwili to ja
jestem jego światem. To mi pochlebia. Czuję się podekscytowana. I,
owszem, podniecona.
Uśmiecham się.
- Nik, do diabła! - protestuje gwałtownie Blaine. - Przestań się
szczerzyć.
- Przecież mojej twarzy nie malujesz na tym obrazie.
- Aleja wiem, że się uśmiechasz. Więc daruj sobie.
Drażni się ze mną.
- Tak, panie - mówię i omal nie wybucham śmiechem, bo Damien
właśnie kaszle, ewidentnie chcąc ukryć rozbawienie.
To „tak, panie” to nasza tajemnica, taka gra, która tego wieczoru
dobiegnie końca, bo Blaine właśnie robi ostatnie pociągnięcia pędzlem na
obrazie zamówionym przez Damiena. Ta myśl raczej mnie smuci.
To prawda, będę szczęśliwa, że już nie muszę godzinami sterczeć
nieruchomo. Nawet rozkosz związana z burzeniem wysokich murów
pruderii mojej matki nie rekompensuje mi skurczów nóg pod koniec sesji.
Ale będzie mi brakowało innych rzeczy, a zwłaszcza uczucia, jakie
wywołuje we mnie wzrok Damiena. Powolne, intensywne, rozpalone
spojrzenia, od których wilgotnieję między nogami i muszę tak mocno
koncentrować się na tym, żeby się nie ruszać, że zaczynam czuć rozkoszny
ból.
I, tak, będzie mi brakowało naszej zabawy. Ale pragnę czegoś więcej
niż tej gry i nic na to nie poradzę, że z niecierpliwością czekam na jutro,
na dzień, gdy znów staniemy się po prostu Damienem i Nikki. 1 nic nie
będzie nas dzielić. Co do tajemnic, które wciąż kryją się gdzieś w mroku...
no cóż, z czasem się ich pozbędziemy.
Trudno mi teraz uwierzyć, że z początku propozycja Damiena mnie
oburzyła: milion dolarów w zamian za moje ciało. A konkretnie za obraz
mojego ciała na płótnie, powiększony, ciągle wystawiony na widok
publiczny, i za to, żebym ja sama poddała się rozkazom Damiena, bez
względu na to, czego i w jaki sposób by sobie życzył.
Oburzenie ustąpiło jednak przed brutalnym pragmatyzmem,
połączonym z zapałem i urazą. Chciałam mieć Damiena równie mocno,
jak on chciał mnie, ale jednocześnie marzyłam o tym, by go ukarać. Byłam
pewna, że widzi we mnie wyłącznie królową piękności i że gdy tylko
Zgłoś jeśli naruszono regulamin