Od_biografii_do recepcji_Chojnowski.rtf

(1953 KB) Pobierz
Recepcja Ernsta Wiecherta w Polsce po II wojnie światowej

1

 

 

Zbigniew Chojnowski

 

 

 

 

 

Od biografii do recepcji

(Ernst Wiechert, Konstanty I. Gałczyński, Zbigniew Herbert

na Warmii i Mazurach)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mojej córce, Helenie

 

 

 

 

 

Spis treści

 

Wstęp

Ernst Wiechert w Polsce, czyli poszukiwanie niemożliwej ciągłości

W środku i wokół „mazurskiej” legendy Gałczyńskiego

Poeta na uboczu –  związki Zbigniewa Herberta z Warmią i Mazurami

Zakończenie

Aneksy

Indeks nazw geograficznych

Indeks osób

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wstęp

 

Warmia, a szczególnie Mazury połączyły losy Ernsta Wiecherta, Konstantego I. Gałczyńskiego i Zbigniewa Herberta, jak i pośmiertne koleje ich twórczości. Pierwszy urodził się w mazurskiej krainie czasów Ottona von Bismarcka i należy do kręgu literatury niemieckiej. Drugi przyszedł na świat w Warszawie „nocy” zaboru rosyjskiego i trudno go sobie wyobrazić poza polską kulturą. Trzeci był rodowitym lwowiakiem i swoim poetycko-eseistycznym dorobkiem umocnił duchową więź Polski z dziedzictwem śródziemnomorskim. Wszyscy trzej mogli się spotkać osobiście, do czego nigdy nie doszło. Trudno powiedzieć, czy Wiechert coś wiedział o dwóch polskich poetach lub oni o nim. Wiadomo, że Herbert cenił poezję Gałczyńskiego. 

Doświadczenia biograficzne trzech twórców uformowało zmaganie się z totalitaryzmami XX wieku oraz II wojna światowa. Jej lata każdy z nich przeżył inaczej. Mimo to skutki kataklizmu cywilizacyjno-moralnego spowodowały, że osobista i literacka obecność Wiecherta, Gałczyńskiego i Herberta na Warmii i Mazurach nabrała znaczeń instytucjonalnych i nieoficjalnych. „Ślady” wybitnych twórców odciśnięte w regionie i badane w perspektywie jego powojennej, „małej” historii mają indywidualną, jak i ponadindywidualną semantykę. Mówiąc inaczej, weszły w ogólnoliteracki oraz ogólnopolski, ale także regionalny „układ nadawczy”, co wzbudza „nieufność badawczą wobec pisarskich mitów i legend”[1].

Jednym z celów tej książki jest przedstawienie, jak w tym regionie biografia i twórczy dorobek trzech wybitnych poetów/pisarzy przemieniały się lub nie mogły się przemienić w teksty, symboliczne dobra społeczne, preteksty twórczego sporu, miejsca wspólnej pamięci, legendy, mity, stereotypy oraz interpretacje oryginalne. Nie należą te zagadnienia do neutralnych, wskazują bowiem na blokowany lub deformowany dyskurs tożsamościowy w przestrzeni lokalnej. Badanie obecności całkowicie odmiennych osobowości twórczych na Warmii i Mazurach jest próbą rekonstrukcji zjawisk i procesów literackich i okołoliterackich w regionie, wobec którego władze centralne (a pod ich dyktando wojewódzkie) przyjęły twardy, „jedynie słuszny”, kontynuowany także po 1956 roku kierunek działań. Zdefiniował go publicznie (na plenum Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Olsztynie 31 maja 1957 roku) przewodniczący Rady Państwa, Aleksander Zawadzki:

„generalnym zadaniem na dziś jest zadanie ukształtowania na tych ziemiach jednolitego pod względem narodowym, moralno-politycznym i kulturalnym społeczeństwa socjalistycznego”[2].

 

Dyrektywa polityczna podlegała fluktuacjom, lecz zachowywała aktualność do 1989 roku. Dlatego jest niewątpliwie istotna, gdy podejmuje się problematykę biograficzną, literacką, recepcyjną związaną z Warmią i Mazurami. Z drugiej strony Odkrywanie granicach regionu „śladów” biograficznych, literackich, recepcyjnych trzech przywołanych w tytule twórców daje możliwość dekontekstualizacji w badaniach ich tekstów; uzmysławia również prawidło, nie dość upowszechnione społecznie, o konieczności stwarzania optymalnych warunków do organizowania zbiorowej energii, dyskusji, działań, aby wartość literacka lub okołoliteracka weszła w obieg regionalny (nie mówiąc o ogólnopolskim). A przy tym ileż pomyślnych zbiegów okoliczności (personalnych i instytucjonalnych) musi nastąpić, by zamiar uspołecznienia się powiódł. Jednak niedemokratyczne organizowanie warunków do społecznego odbioru dóbr kultury sprzyja rozmaitym aberracjom. Regionalny dyskurs przystosował dzieła Wiecherta i Gałczyńskiego do wymagań i celów „dziejowej chwili”. Nie mogli protestować. Wiechert zmarł w roku 1950, zaś Gałczyński w 1953. Biografiom i utworom obu nadawano „państwowe” znaczenia, z którymi właściwie nikt nie polemizował. Ustawało odpowiedzialne i dynamizujące życie społeczno-kulturalne negocjowanie i wymiana tych znaczeń. Dwuznaczne pocieszenie przynosi świadomość, że literatura, od której nikt niczego nie wymaga, jak i poeci/pisarze, po których nikt niczego się nie spodziewa, znikają z procesów nadających i zmieniających znaczenia rzeczywistości. Bez względu na moment dziejowy funkcjonowaniu pisarza i jego twórczości sprzyjają wszelkie mity, legendy, nawet całkiem wymyślone. Jednak to polityka powoduje, że pewne „fantazmaty” powstają i wchodzą w oficjalny i zinstytucjonalizowany obieg (jak w wypadku Wiecherta i Gałczyńskiego), a inne nie (casus Herbert).

Przechodzenie od biografii pisarza, poety do jego dzieł, a wreszcie do recepcji umożliwia krytyczne badanie figur odbioru; przybierają one kształt „kompleksów”, legend czy urwanych wątków. Rozpoznane figury odbioru dają podstawę do opisu środowiska i procesów, które je wytworzyły; co więcej, historyczne i współczesne figury odbioru przekształcają się w nie zawsze zasadne dyrektywy lekturowo-interpretacyjne. Najdobitniej zjawisko to uwidacznia się w oddziaływaniu „mazurskiej” legendy Gałczyńskiego. Metodą na przewartościowanie wspomnianych dyrektyw jest krytyczna analiza figur odbioru, które są syntezą napięć pomiędzy „centralą” i „prowincją”.

Trzy studia (zwłaszcza pierwsze i drugie) odsłaniają nie tyle „portrety” trzech autorów, ile skutki panoptyzmu (określenie Michela Foucolta), permanentnego kontrolowania społeczeństwa, a w tym procesu literackiego. Znamienne, że Henryk Święcicki, który wprowadził Herberta w środowisko olsztyńskie i podtrzymywał więź poety z nim, uczestniczył w powstawaniu „mazurskiej” legendy Gałczyńskiego, pracował w cenzurze i współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Wielce znaczy to, że przez pewien czas w jednym budynku (przy ul. Szrajbera w Olsztynie) mieściły się po sąsiedzku redakcje gazet i czasopism oraz biuro cenzury[3].

Warto pamiętać podczas lektury tej książki, że eliminacja wątku regionalistycznego w myśleniu o Gałczyńskim i Herbercie nie czyni większej „szkody” ich biografiom oraz interpretacjom ich dzieł. Aby uniknąć nieporozumień, muszę zastrzec, że w odróżnieniu od Wiecherta, który programowo, konsekwentnie, z potrzeby wewnętrznego imperatywu  uwzględniał wieloetniczność Prus Wschodnich i duchowe przywiązanie do nich, Gałczyński i Herbert nie przyjęli żadnych zobowiązań wobec (już powojennych) Warmii i Mazur. Nadużyciem byłaby myśl, że obaj reprezentowali jakąś regionalistyczną strategię w swoim życiu lub pisarstwie. Trudno sobie jednak wyobrazić powojenny krajobraz literacki warmińsko-mazurskiej krainy bez Wiecherta i Gałczyńskiego. W odniesieniu do Herberta tropienie marginalnych zdarzeń biograficznych, tekstowych czy recepcyjnych, umożliwia rekonstrukcję dynamiki dojrzewania poety w fazie, kiedy skutków tego procesu nikt nie był w stanie w pełni przewidzieć. Pokazuje jeszcze coś niebagatelnego. Poeta nie pozwolił się uwikłać w działania prowincjonalizujące ani jego samego, ani Warmię i Mazury Być może dlatego, że – jak pisał Wojciech Wrzesiński – tradycją polskich lwowiaków było przełamywanie prowincjonalizmu[4].

Trzy studia literaturoznawcze powstały z myślą o regionalizmie jako szansie przezwyciężania prowincjonalizmu. Jak pisał Ryszard Kapuściński:

„Prowincjonalizm to zamknięcie się we własnym światku, w ciasnych opłotkach, w których lokalne miernoty urastają do miary mocarnych herosów, a drobne wypadki mają wagę zdarzeń dziejowych; natomiast regionalizm to otwarcie na szeroki świat, to drzewo wrośnięte w rodzimą glebę, ale jego korzenie rozciągają się daleko”[5].

 

Dociekaniom biograficznym towarzyszy przypomnienie niektórych uczestników i śledzenie mechanizmów życia literackiego na Warmii i Mazurach po roku 1945. Chodzi ostatecznie o coś więcej. Obserwacja zjawisk towarzyszących literaturze z regionalnego punktu widzenia otwiera możliwości badawcze nie do przecenienia. Napięcia pomiędzy „obrzeżami” a „centralą” zmieniały się. Pokazują one granice samodzielności i wolności regionu, jego zdolność i/lub niezdolność do przezwyciężania rozpoznanych przez siebie ograniczeń, a więc wiarygodnego i twórczego, dialogowego uczestnictwa w najbliższym krajobrazie kulturowym, jak i Polski oraz Europy.

Czynienie poety/pisarza swoim w okresie powojennym na Warmii i Mazurach, w tym wypadku niby-regionalnym, pociągało za sobą włączanie go w proces kształtowania się ideologicznie zdeterminowanej tożsamości polskich mieszkańców krainy oraz w historię ich wybranych traum, uprzedzeń, oczekiwań, pobożnych życzeń, interesów, obsesji, wyznaczonych politycznie lub środowiskowo tabu.

Z drugiej strony regionalistyczne (biograficzne, tekstowe, recepcyjne) dociekania dają szansę zobaczenia Wiecherta, Gałczyńskiego, Herberta innymi oczami. Dążenie do prawdy o utworach literackich i świecie poety/pisarza, jeśli pozwalają na to źródła (archiwa, rękopisy, zawartość czasopism, relacje świadków zdarzeń), wiedzie też przez analizę immanentną tekstów, jak i fakty wskazujące na ich pierwodruk, pierwsze reakcje i wstępne oceny, epistolografię, bliższe i dalsze otoczenie towarzyskie, artystyczne, socjalne, polityczne, geograficzne, etniczne, ideologiczne (nie tylko w sensie marksistowskim jako „fałszywa świadomość”), własne i cudze doświadczenia migracyjne. Każdy ustalony fakt literacki lub okołoliteracki może się przydać, jeśli nie teraz, to później. Ogląd tekstów artystycznych częściej jest zewnętrzny niż wewnętrzny. W odróżnieniu od propozycji interpretacyjnej faktografia okołotekstowa ma szansę trwać dłużej. Dlatego niemałe fragmenty książki podyktowała wola i zamiar dokumentaryzmu, dzięki czemu, mam nadzieję, w swych studiach nie popadłem w „uniwersalną abstrakcyjność”[6]. Krytyczna, niekiedy drobiazgowa, rekonstrukcja pewnych zdarzeń unaocznia procesy, w które na Warmii i Mazurach włączeni zostali – każdy osobno i na swój sposób – trzej wymienieni  w podtytule twórcy wraz z niektórymi dziełami. Jedynie Zbigniew Herbert miał szansę wywikłać się z narzucanych lub przypisywanych mu ról. Owszem, tutejszą obecność poety umożliwiały instytucje i reprezentujące je osoby. Powstał pomysł, aby wciągnąć Herberta w orbitę regionalnych animatorów i uczestników polityki kulturalnej. Poeta, wykazując zainteresowanie ambitnymi ludźmi sztuki z prowincji, nie przekroczył granicy bezinteresownej życzliwości.

Studia o formach obecności i figurach odbioru trzech całkiem różnych poetów i pisarzy utwierdziły mnie w przekonaniu, że dorobek literacki danego autora i jego biografia muszą być władzy i podległym jej instytucjom do czegoś potrzebne, aby uzyskały stosunkowo długi publiczny żywot. Interesy polityczne sprawiają, że „przy okazji” dana obecność i twórczość uzyskują znaczenia rozmijające się z odautorską intencją i faktami. Półwieczne zainteresowanie się Wiechertem jako „pisarzem mazurskim” i „propolskim” legitymizowało pozorną ciągłość kulturową pomiędzy społeczeństwem południowych Prus Wschodnich a tym, które ukształtowało się na Warmii i Mazurach. Polskie czytanie Wiecherta dobrze ilustruje komentarz Krzysztofa Dmitriuka do rozważań Michała Głowińskiego o „stylach odbioru”: „kultura potrafi narzucić własne normy odbioru, nie licząc się z sugestiami wysuwanymi przez dzieła”[7]. Jakkolwiek przyznać trzeba, że „przy okazji” środowiskom w jakimś stopniu opozycyjnym wobec władzy udało się wyzyskać Wiecherta do innych celów, jak chociażby do pracy nad pojednaniem polsko-niemieckim. Pobyty Gałczyńskiego w Praniu (koło Rucianego-Nidy) i napisane tam przez niego naprawdę, prawdopodobnie lub rzekomo utwory...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin