Roman Mazurkiewicz
Z DZIEJÓW POLSKIEJ KOLĘDY
"Stary czy młody, wierzący czy obojętny religijnie – gdzież jest Polak, dla którego melodie Bóg się rodzi..., Wśród nocnej ciszy..., W żłobie leży... – nie stanowiłyby części własnej duszy? Zrosły się one nierozerwalnie z polskością, której są wykwitem, a mogą być słusznie dumą" – pisała Ewa Kossak w swej urokliwej książeczce o tradycjach i obyczajach "polskiego roku". Podobnie brzmiących zachwytów nad rodzimą twórczością kolędową można odnaleźć w polskiej literaturze i krytyce niemało. Wypowiadali je najwybitniejsi nasi poeci, jak Adam Mickiewicz, który w wykładach z literatury słowiańskiej (1841) mówił:
"Nie wiem, czy jaki inny kraj może się pochlubić zbiorem podobnym do tego, który posiada Polska... Mówię o zbiorze Kantyczek... Uczucia w nich wypowiedziane, uczucia macierzyńskie, gorliwej czci Najświętszej Panny dla Boskiego Dzieciątka, są tak delikatne i święte, że tłumaczenie prozą mogłoby je spospolitować. Trudno by znaleźć w jakiejkolwiek innej poezji wyrażenia tak czyste, o takiej słodyczy i takiej delikatności".
Podobny ton pobrzmiewa w opinii jednego z najbardziej zasłużonych badaczy kolęd polskich, Stanisława Dobrzyckiego: "Chyba nigdzie pieśni na Boże Narodzenie nie stały się czymś tak bardzo narodowym, tak dziwnie przez cały naród ukochanym i pielęgnowanym jak w Polsce".
Już te trzy opinie w zupełności wystarczą, by spojrzeć na wiekową spuściznę polskiej kolędy z całym należnym jej szacunkiem, by dostrzec w niej nieprzebrany skarbiec naszych najlepszych wartości i uczuć – religijnych, narodowych, artystycznych, jak też tych najbardziej intymnych, związanych ze wspomnieniami dzieciństwa: wigilii, choinki, pasterki i nieodłącznego od nich śpiewania kolęd w gronie rodzinnym i w kościele. Wraz z upływem czasu i odchodzeniem w przeszłość dawnych obyczajów i kultywujących je pokoleń, zatracamy też ścisłą łączność z korzeniami owej tradycji, żywą pamięć o jej rodowodach i dziejach. Iluż spośród nas, śpiewających w uniesieniu pierwszą kolędę mszy pasterskiej w wypełnionych tłumnie świątyniach, kolędę Bóg się rodzi, moc truchleje, wie, kto jest autorem jej wspaniałego tekstu? A inne, mniej znane kolędy? Czyż nie powtarzamy ich najczęściej bezwiednie, mechanicznie, bez jakiejkolwiek refleksji nad ich głębokim zakorzenieniem w naszej duchowej przeszłości?
Słowo "kolęda" posiada rodowód łaciński: u starożytnych Rzymian calendae oznaczały pierwszy dzień miesiąca, a od połowy I wieku kalendy styczniowe rozpoczynały bieg nowego roku. W tym dniu odwiedzano się wzajemnie, składano życzenia i wymieniano podarunki, śpiewano też pieśni na cześć odradzającego się słońca. Ów starożytny zwyczaj świętowania godów (nowego roku) przeniknął we wczesnym średniowieczu na Bałkany i na Słowiańszczyznę; prasłowiańskie słowo "kolada" zaczęło odtąd oznaczać dar, upominek noworoczny, i szerzej – zwyczaj odwiedzania domów "po kolędzie" z życzeniami szczęścia i pomyślności w nowym roku, ujętymi najczęściej w formę pieśni magiczno–obrzędowej. Najstarsze polskie utwory tego rodzaju zachowały się w druku z połowy XVI wieku pt. Ludycje wieśne.
Chrystianizacja Słowian łączyła się ze stopniowym odchodzeniem od czysto pogańskiej obrzędowości, jak również z próbami asymilowania jej poszczególnych składników. Należały do nich także zwyczaje "godowe". Pogańskie święto "narodzin słońca" już w czasach św. Augustyna zostało przeniesione na dzień 25 grudnia i utożsamione z pamiątką Narodzin Chrystusa. W czasie "godów", którymi zwano teraz okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, utrzymano zwyczaj kolędowania – tyle że Dzieciątku; źródła pisane z XV wieku poświadczają obchodzenie domów po kolędzie przez ówczesnych plebanów.
Pieśni towarzyszące tym obyczajom, również zwane kolędami, wciąż miały charakter winszująco-życzeniowy, nie zaś religijny. Stopniowo jednak Kościół zaczął rugować tego rodzaju utwory z obrzędowości bożonarodzeniowej, wprowadzając na ich miejsce pieśni czysto religijne, inspirowane najczęściej średniowieczną hymnografią. Od pogańskiej tradycji miała je odcinać również ich nazwa: w Polsce przez całe stulecia zwano je nie kolędami (to miano zachowano dla świeckiej pieśni godowej), lecz kantyczkami, rotułami, symfoniami lub po prostu pieśniami.
Najdawniejsze polskie pieśni bożonarodzeniowe wywodzą się z hymnografii łacińskiej lub czeskiej – taki właśnie rodowód mają XV-wieczne kolędy Zdrow bądź, krolu anjelski (zapis z roku 1424 w zbiorze kazań łacińskich Jana Szczekny), Stałać się rzecz wielmi dziwna (przekład pieśni czeskiej, poł. XV w.) czy Chrystus sie nam narodził (prawdopodobnie koniec XV w.). Były to pieśni czysto religijne, o charakterze teologiczno-modlitewnym, ściśle oparte na Ewangelii, poważne i wzniosłe. Już jednak na przełomie XV i XVI w. pojawiają się utwory bardziej rozbudowane w warstwie narracyjnej, przeznaczone nie tylko do odśpiewania, ale także do indywidualnej modlitwy medytacyjnej; do grupy tej należy m.in. pieśń Władysława z Gielniowa Augustus kiedy krolował, pieśń Dziecię namilejsze, proszę cię, nie płaczy z druku Żywot Pana Jezu Krysta Baltazara Opeca (1522) czy pieśń Jezu, synaczku panieński z tzw. Kancjonału kórnickiego (zob. M. Elżanowska, Duchowy teatr wyobraźni. O kolędach bernardyńskich późnego średniowiecza).
Z działalnością franciszkanów wiąże się powstanie kolęd luźniej powiązanych z oficjalną liturgią, bardziej lirycznych i nastrojowych. Jak bowiem głosi tradycja, to właśnie święty Franciszek z Asyżu zapoczątkował zwyczaj urządzania żłóbka i kołysania Dzieciątka (w Polsce obrzęd ten nazwano jasełkami), któremu towarzyszyło śpiewanie tkliwych kołysanek, tak mocno zakorzenionych również w naszych klasztorach, zwłaszcza żeńskich (np. w klasztorze krakowskich klarysek zachowały się unikatowe średniowieczne figurki jasełkowe Maryi i św. Józefa).
Od końca wieku XVI słowo kolęda zyskuje drugie – obok tradycyjnego, obrzędowego – nowożytne już znaczenie: "pieśń o narodzeniu Chrystusa" (Jan Kochanowski, Sebastian Grabowiecki). Jest to zarazem stulecie, w którym formuje się trwały, w coraz większym stopniu rodzimy fundament tego rodzaju twórczości, a to zarówno w praktyce religijnej (w połowie XVI wieku kardynał Hozjusz pisze o ugruntowanej już tradycji śpiewania w kościołach pieśni bożonarodzeniowych w języku narodowym), jak też w sferze kształtowania się gatunku nowożytnej kolędy. Dochodzi do tego jeszcze nowy, przełomowy dla popularyzacji pieśni religijnej sposób jej utrwalania i rozpowszechniania, mianowicie druk. Renesans przynosi też krótkotrwały rozwój kolędy innowierczej, protestanckiej, surowej i ograniczonej treściowo do kanonu biblijnego. Natomiast w katolickich pieśniach na Boże Narodzenie daje się wówczas zauważyć nasilające się z czasem upodobanie do wplatania w ewangeliczną opowieść o narodzinach Chrystusa motywów i wątków apokryficznych.
Nie renesans wszakże był "złotym wiekiem polskiej kolędy"; na miano takie zasługuje natomiast z całą pewnością epoka następna – barok. Dość powiedzieć, że ogromna większość kolęd śpiewanych dzisiaj w polskich kościołach i domach pochodzi z wieku XVII i XVIII. Nie tylko jednak pod względem ilości powstałych wówczas utworów stulecia te górują zdecydowanie nad innymi. Był to bowiem okres niezwykłego rozkwitu twórczości kolędowej we wszystkich jej aspektach: tematycznym, kompozycyjnym, gatunkowym i literacko-muzycznym. Ustaliła się wówczas klasyczna, by tak rzec, forma kolędy polskiej, która dla twórców epok późniejszych stała się niedoścignionym wzorcem gatunkowym, przedmiotem licznych imitacji i stylizacji. Mniej lub bardziej istotnym przeobrażeniom ulegają wówczas niemal wszystkie komponenty polskiej pieśni bożonarodzeniowej ukształtowane w wieku XVI. Nad elementami dogmatyczno-modlitewnymi przewagę zyskują pierwiastki realistyczno-obyczajowe; do betlejemskiej szopki wkracza w całym swym rodzajowym bogactwie staropolska rzeczywistość w jej najrozmaitszych przejawach: poczynając od siermiężnego, lecz pełnego werwy i humoru życia prostaczków – pasterzy, aż po dostojne i pełne przepychu sceny sarmackiego ceremoniału adoracji Króla.
Zróżnicowanie tematyczne kolęd barokowych idzie w parze z synkretyczną obfitością stylów i konwencji: pierwiastki dogmatyczne sąsiadują z apokryficznymi, realistyczne z cudownymi, pogańska mitologia przeplata się z katolickim credo, uniwersalizm Dobrej Nowiny konkretyzuje się w swojskich, rodzimych obrazach, humor i dosadność wyrażenia mieszają się z powagą i tonami podniosłymi, rozbrajająca delikatność idzie nierzadko w parze z typowo plebejską rubasznością. Wszystkie te elementy i paradoksalne niekiedy ich mariaże występują najczęściej w odmianie kolędy zwanej pastorałką, której powstanie i kariera związana jest genetycznie również z epoką baroku.
"Kolebką polskich pastorałek" – by posłużyć się sformułowaniem Juliana Krzyżanowskiego, były wydane w Krakowie w roku 1630 Symfonie anielskie Jana Żabczyca, zawierające teksty 36 kolęd "pasterskich". Wiele z nich cieszy się niesłabnącą popularnością do dzisiaj; dość wymienić takie tytuły, jak A wczora z wieczora czy Przybieżeli do Betlejem. Autor poprzedził zbiorek Instrukcją, w której wszystkim 36 tekstom przyporządkował melodie popularnych wówczas pieśni świeckich o rytmach wyraźnie tanecznych: poloneza, kujawiaka, mazurka itp. Zabieg ten, zwany kontrafakturą, stosowano i w kolędach późniejszych, czego znakomitymi przykładami mogą być takie utwory, jak Bóg się rodzi czy Betlejemskie pole śpi.
Pastorałka jest typową kolędą "domową" – przeznaczoną do śpiewania poza kościołem. Tematyczną osnową pastorałek jest – jak sama nazwa wskazuje – ewangeliczny motyw "pasterzy u żłóbka" (Łk 2,8–20), rozbudowany jednak i wzbogacony żywiołową inwencją ludowej wyobraźni. W pełnej postaci wątek pasterski obejmuje takie zdarzenia, jak zwiastowanie przez anioła nowiny o narodzinach Chrystusa, droga pasterzy do Betlejem, pokłon i adoracja żłóbka oraz powrót do pozostawionej trzody. Rzecz jasna, każdy z tych składników może być rozbudowywany i wzbogacany w liczne szczegóły realistyczno–obyczajowe. W tej właśnie sferze pastorałki nasycone są najmocniej kolorytem lokalnym: narodowym, regionalnym, stanowym (rodzimy krajobraz, swojskie imiona pasterzy, język gwarowy lub środowiskowy itp.) Wiele takich utworów posiada rozbudowaną formę dialogową, co pozwala je uznać za odrębny gatunek tzw. pastorałki dramatycznej.
Kolęda polska związana była zresztą z dramaturgicznymi formami bożonarodzeniowej obrzędowości zapewne już u swych początków. Co prawda najstarsze zachowane teksty polskich misteriów na Boże Narodzenie i Trzech Króli pochodzą dopiero z wieku XVII, wiemy jednak, że widowiska jasełkowe wystawiano u nas dużo wcześniej, a to za sprawą wspomnianych już franciszkanów, przeszczepiających na nasz grunt włoski obyczaj urządzania szopek. Według świadectwa Kallimacha (XV w.) w oglądanej przez niego szopce bernardyńskiej znajdował się żłóbek z Dzieciątkiem, figurki Maryi, Józefa, Trzech Króli i pasterzy. O wiele późniejsze jasełka polskie, sarmackie i wystawne, opisał Jędrzej Kitowicz – w szopce zjawiają się przedstawiciele wszystkich stanów ówczesnej Rzeczypospolitej, przy czym pasterze wyraźnie uosabiają stan chłopski, zaś Trzej Królowie – szlachtę. Z takimi właśnie widowiskami (szopki, jasełka, misteria) wiąże się znaczna liczba kolęd o charakterze kołysankowym, narracyjnym i zarazem apokryficznym.
Okres klasycyzmu i oświeceniowego racjonalizmu nie sprzyjał kontynuacji tak znakomicie zapoczątkowanego w dobie baroku nurtu twórczości kolędowej. Repertuar pieśni bożonarodzeniowej był zresztą już wówczas na tyle ukształtowany, że epoki późniejsze mogły traktować go jako swego rodzaju kanon polskiej kolędy. Barbara Krzyżaniak pisze:
"Kolęda wieku XVIII jest już pieśnią o wyraźnie skrystalizowanych cechach narodowych. Radosny nastrój, jaki w niej panuje, ton czysto polski, wyrażony najczęściej taneczną rytmiką w przebiegu melodii, i polska sceneria jako tło wydarzeń betlejemskich, to elementy, które przyczyniły się do popularności tego gatunku pieśni, trwającej nieprzerwanie przez okres kilku wieków".
Stulecia XVIII i XIX utrwaliły żywotność najbardziej wartościowych i popularnych kolęd barokowych, eliminując jednocześnie utwory zbyt udziwnione lub pozbawione walorów emocjonalnych. Nieliczne stosunkowo kolędy późnego oświecenia noszą na sobie znamiona obowiązujących wówczas poetyk: wzniosłość i harmonijność klasycyzmu, czułostkowość sentymentalizmu, wyrafinowaną sztuczność rokoka. Prawdziwą perłą epoki, nie tylko zresztą w zakresie kolędy, ale również poezji w ogóle, jest utwór Franciszka Karpińskiego Bóg się rodzi, moc truchleje, który zamyka najbardziej twórczy i oryginalny okres w dziejach polskiej kolędy.
Poeci romantyczni, jak również autorzy kolęd późniejszych, będą już świadomie nawiązywać do konwencji ukształtowanej w baroku (np. Juliusz Słowacki w kolędzie Chrystus Pan się narodził). Niewiele też nowszych pieśni bożonarodzeniowych zdoła na trwałe zadomowić się w praktyce kościelnego i domowego kolędowania; do owych nielicznych wyjątków należą z pewnością kolędy Mizerna, cicha stajenka licha, której słowa wyszły spod pióra Teofila Lenartowicza oraz kolęda Mędrcy świata, monarchowie powstała w 2. połowie XIX wieku.
Sygnalizowane osłabienie twórczości kolędowej w ostatnich dwóch stuleciach nie oznacza bynajmniej automatycznego spadku zainteresowania dla dawnej tradycji. Wprost przeciwnie – jak stwierdziła Barbara Krzyżaniak, w wieku XIX i na początku wieku XX ranga pieśni kolędowej i jej popularność wzrosła wśród wszystkich warstw społecznych, nabierając przy tym nowych treści i wartości. Powstały liczne "kolędy" patriotyczne, powstańcze, robotnicze, wojenne czy wreszcie całkiem niedawno – "kolędy internowanych".
Staropolscy autorzy kolęd, podobnie jak większość artystów tworzących wówczas ad maiorem Dei gloriam, nie podpisywali swych utworów. Dziś możemy jedynie snuć domysły kim byli i z jakich środowisk się wywodzili. W okresie średniowiecza i renesansu, pomijając anonimowych tłumaczy hymnów łacińskich, twórcami kolęd byli przede wszystkim księża, mnisi, bakałarze, żacy, organiści i bezimienni poeci ludowi. Kolędy "literackie" pisali m.in. Jan Kochanowski (Kolęda), Marcin Laterna, Sebastian Grabowiecki, a wcześniej jeszcze – choć tylko po łacinie – Andrzej Krzycki. W wiekach późniejszych do grona twórców pieśni na Boże Narodzenie dołączyli m.in. Stanisław Grochowski, Kasper Miaskowski, Jan Żabczyc, Kasper Twardowski; jednakże z wyjątkiem Symfonii anielskich Żabczyca dorobek ten ostał się jedynie na kartach historii literatury.
W wieku XVII i XVIII najprężniejszymi ośrodkami twórczości kolędowej były niewątpliwie klasztory – franciszkańskie, benedyktyńskie i karmelitańskie. Jednym z najcenniejszych źródeł do historii kolędy klasztornej tego okresu jest rękopis z roku 1721 odkryty przez Adolfa Chybińskiego (stąd zwany Kantyczką Chybińskiego). Zawiera on najobszerniejszy spośród zachowanych zbiór kolęd (tekstów i licznych melodii) spisanych w klasztorze krakowskich karmelitanek.
Kolędy, podobnie jak cała literatura wyrosła na podłożu religijności ludowej, odznaczają się wysoką stabilnością repertuaru motywów i wątków tematycznych, czerpanych wszak w tym przypadku zarówno z kanonicznego tekstu Ewangelii, jak i uzupełniających go apokryfów. Spróbujmy pokrótce prześledzić w ciągu chronologicznym zasadnicze tematy pieśni bożonarodzeniowych, składające się na niepowtarzalną "kolędową ewangelię betlejemską".
Wcielenie Syna Bożego miało swą praprzyczynę już na początku stworzenia, w raju, który Adam i Ewa utracili na skutek grzechu pierworodnego. Od tego czasu ludzkość tęsknie wyczekiwała przyjścia Mesjasza, który, zgodnie z przepowiedniami proroków, miał się narodzić w Betlejem judzkim. Nic zatem dziwnego, że niektóre kolędy rozpoczynają opowieść o narodzinach Chrystusa od przypomnienia owej rajskiej prehistorii (np. kolęda Z Raju, pięknego miasta). Maryja jest w nich ukazywana jako "druga Ewa" (wszak już średniowiecze zwróciło uwagę na fakt, iż pierwsze słowo anielskiego zwiastowania Maryi: AVE jest anagramem imienia EVA), Chrystus zaś jako "drugi Adam". Pomiędzy wygnaniem z raju a narodzinami Chrystusa rozciąga się trwająca cztery tysiące lat (wg kalendarza juliańskiego; por. "cztery tysiące lat wyglądany") epoka "adwentu" – oczekiwania na przyjście Zbawcy. W kolędach nawiązujących do historii starotestamentowej wspomina się m.in. o przepowiedniach proroków dotyczących Wcielenia (także o wizjach starożytnej wieszczki Sybilli), o oczekiwaniu na zbawienie sprawiedliwych więzionych w otchłani, wreszcie o zwiastowaniu w Nazarecie. W pieśniach tych dominuje teologiczne ujęcie dziejów zbawienia, charakterystyczne dla utworów o najstarszym, średniowieczno-renesansowym rodowodzie.
Kolejne wątki tematyczne polskich kolęd opowiadają o drodze Maryi i Józefa do Betlejem, o bezskutecznym poszukiwaniu miejsca na nocleg (Najświętsza Panienka, gdy porodzić miała, Pomaluśku, Józefie), o niezwykłych zjawiskach przyrodniczych towarzyszących narodzinom Chrystusa (Bóg się rodzi, Zagrzmiała, runęła), o zwiastowaniu Dobrej Nowiny pasterzom i ich drodze do Betlejem (np. Gdy się Chrystus rodzi, Ta noc nieszczęśliwa), wreszcie o przybyciu do szopki i hołdzie złożonym Dzieciątku. Ostatni z wymienionych tematów występuje w najliczniejszej grupie kolęd i jest bardziej od innych rozbudowany. Pasterze witają zatem Jezusa i Jego rodziców, oddają Bogu pokłon i składają Mu swe skromne dary (uwagę zwraca tu motyw pierwszeństwa ubogich pastuszków przed bogatymi królami), śpiewają, grają i tańczą pragnąc rozweselić płaczące Dzieciątko (w powszechnej radości uczestniczą także zwierzęta, ptaki, instrumenty itd.). W wielu kolędach hołd Jezusowi oddają również przedstawiciele różnych narodów, regionów, zawodów i stanów społecznych. Zziębnięte Dzieciątko ogrzewają parą swych oddechów wół i osioł (typowy motyw apokryficzny, zaczerpnięty z tzw. Ewangelii Pseudo–Mateusza), Maryja tuli je do snu śpiewając tkliwe kołysanki, zafrasowany Józef (zawsze ukazywany jako staruszek) usiłuje załatać dziurawy dach stajenki. W obrazie szopki betlejemskiej krzyżują się dwie przeciwstawne tendencje stylistyczne: realizm w ukazywaniu życia Świętej Rodziny i pasterzy oraz eksponowanie cudowności jako znaku Boskiej władzy nad światem.
Wydarzenia rozgrywające się w szopce relacjonowane są przy tym z różnych punktów widzenia: pozycja zewnętrznego obserwatora, powiązana z narracją w 3. osobie i w czasie przeszłym, przeplata się z pozbawioną dystansu pozycją bezpośredniego i zaangażowanego emocjonalnie uczestnika, opowiadającego o swych przeżyciach w l. osobie i w czasie teraźniejszym. Dzięki owej dynamice punktów widzenia kolęda pozwala na utożsamienie się każdego człowieka z uczestnikami betlejemskiego misterium. Sprzyjają temu również liczne, nasycone zdrobnieniami i spieszczeniami bezpośrednie zwroty do Dzieciątka i Jego rodziców.
Spośród pozostałych, późniejszych chronologicznie wątków kolędowych, wymieńmy jeszcze powrót pasterzy do pozostawionych w polu trzód, pokłon oddany Jezusowi przez mędrców ze Wschodu, ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu i rzeź niewiniątek, wreszcie – w sporadycznych wypadkach – reminiscencje z dzieciństwa Jezusa.
Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że podobna obfitość motywów i wątków treściowych, w połączeniu z sygnalizowaną powyżej różnorodnością konwencji gatunkowych i stylistycznych, czyni niemal niewykonalnym zamiar przeprowadzenia konsekwentnej, opartej na jednolitych kryteriach klasyfikacji kolęd polskich. Dlatego też w literaturze przedmiotu spotyka się rozmaite propozycje w tym zakresie.
Najogólniej rzecz ujmując, wszystkie utwory obejmowane tradycyjnie mianem kolędy można podzielić na dwie zasadnicze grupy: kolędy noworoczno–życzeniowe, a zatem niereligijne (np. Mości gospodarzu), oraz kolędy sakralne, a więc pieśni stricte bożonarodzeniowe. W tej drugiej kategorii wyróżnia się z kolei liczne odmiany tematyczne i stylistyczne.
Stanisław Dobrzycki proponował np. wyodrębnienie w niej kolęd właściwych, pasterskich i apokryficznych. Barbara Krzyżaniak podzieliła zasób kolęd z rękopisów karmelitańskich na następujące grupy: pieśni na Boże Narodzenie, kolędy kościelne, kolędy klasztorne, kolędy z repertuaru misteriów i jasełek oraz pastorałki. Jerzy Bartmiński natomiast wyróżnił w grupie pieśni bożonarodzeniowych kolędy przedstawiające (opowiadające), kolędy witające (adorujące) oraz kolędy interpretujące (teologiczne).
Kolędy polskie wzbudzały zainteresowanie kolekcjonerów i uczonych poczynając od początków XIX wieku. Niekwestionowane pierwszeństwo w tym względzie należy się ks. Michałowi Mioduszewskiemu (1787–1868), który poświęcił wiele lat na zbieranie i spisywanie tekstów i melodii polskich kantyczek ze wszystkich dostępnych źródeł, w tym także – co szczególnie cenne – bezpośrednio z ust ludu. Plonem tych pionierskich prac były publikacje: Pastorałki i kolędy z melodiami... (Kraków 1843) oraz Dodatek do pastorałek i kolęd... (Lipsk 1853).
Dorobek Mioduszewskiego pomnażali i opracowywali później badacze polskiego folkloru i historycy literatury: Oskar Kolberg, Zygmunt Gloger, Aleksander Brückner, Adolf Chybiński, Stanisław Dobrzycki, Anna Szweykowska, Barbara Krzyżaniak i wielu innych. Ks. Jan Siedlecki (1829–1902) opracował w oparciu o materiał zebrany przez Mioduszewskiego Śpiewnik kościelny (pierwsze wydanie Kraków 1878), który stał się na długie dziesięciolecia podstawowym źródłem tekstów i melodii kolędowych dla najszerszych rzesz wiernych.
Pomimo idących już w setki wznowień starych oraz publikacji nowych śpiewników i antologii, ogromna część polskiej spuścizny kolędowej spoczywa wciąż w rękopisach, przede wszystkim klasztornych. Pełny niemal zasób pieśni bożonarodzeniowych (ok. 300) udało się jak dotąd wydać jedynie w zakresie średniowiecza i wieku XVI (Kolędy polskie. Średniowiecze i wiek XVI, red. J. Nowak-Dłużewski, t. 1–2, Warszawa 1966). Od wielu lat zapowiadany jest kolejny zbiór – kolęd XVII-wiecznych, których liczbę szacuje się na ok. 700. Połowę z nich stanowią pieśni karmelitańskie, pozostałe wywodzą się z klasztorów klarysek i benedyktynek, z kancjonałów i starych druków.
renata_15_05