SRUL Z LUBARTOWA.docx

(15 KB) Pobierz

SRUL Z LUBARTOWA             

Zmarł Bałtyga, jest zima. Kilku chłopów poszło do szopy wsadzić jego zmarznięte ciało do trumny, Bałdyga zawsze myślał, że zdąży wrócić nad Narew, przed śmiercią zrozumiał, że się nie uda. O pogrzebie wspomniane jest bardzo sucho, szybko go zakopali, a na wiosnę już nikt nie będzie o nim pamiętał.

Narrator jest pisarzem, ale praca ciężko mu idzie, jest poza krajem i bardzo tęskni, przychodzi do niego  Bałtyga (jak na jawie), kiedy myśli o ojczyźnie, zjawia się żyd, sprawia mu przyjemność, bo mówi po polsku. Szybko jednak chciał się go pozbyć, żeby nie zaczął z nim handlować, okazało się, że to Srul z Lubartowa, od kilku lat na Syberii, chciał wiedzieć, co się dzieje w kraju, ale nie obchodziła go polityka, ani handel. Chciał wiedzieć czy w Polsce jest fasola i wrony- tęsknił, jak narrator. Nie tęsknili za ludźmi, ale za ziemią, bali się, że jak zatrą się wspomnienia, to pozostanie tylko wielka pustka, narrator opowiadał o Polsce, a później razem płakali.

PAN JĘDRZEJ KRAWCZYKOWSKI

Człowiek jest całkowicie podległy naturze, na Syberii wieją takie wiatry, po których zawsze znajduje się kilka zamarzniętych ciał.( chijus).  Bałtyga nadal przychodził do narratora, teraz z żydem.

Kiedyś przyszedł do niego inny Polak, pan Jędrzej, zesłany nie za przestępstwa polityczne, opowiadał swoją historię, ale narratora męczyły myśli, co jeśli on kogoś zabił, jeśli jest złym człowiekiem, okazało się, że Jędrzej zabił swoją laskę, bo go zdradzała, ale nie chciał tego zrobić, nie myślał o tym.                Charków w lutym r.1886

III.    .r

Po wyjeździe z Jakucka zamieszał w X., miejscu mniej zimnym, ale bardziej dzikim, osady ludzkie były nieczęste. Ludzie tak zdziczeli, że nazywani byli wilkami. Raz wiało strasznie, każdy pochował się w domu, ale on obiecał, że do końca tygodnia pójdzie do p. Stasia napisać mu list do kraju, była sobota, więc musiał wyjść. P. Staś pochodził z Krakowa, nie mógł za bardzo wychodzić, bo był kulawy. Cały ród Światełków (p. Stanisława) byli szewcami, ale syn Stanisława nie przedłużył tej tradycji, wychowywał go Bóg( czyli może poszedł na księdza?). Pan Stanisław w X też nie był długo szewcem, odłożył trochę kasy i otworzył sklep, przy którym miał dom. Nie miał służącej, tylko Macieja, dziewnie wyrośniętego faceta, który w małym mieszkanku ciągle o coś zaczepiał. Czasami w sklepie stał, jak na torturach, bo bał się przejść między półkami, szczególnie tymi ze szkłem. Maciej z szewcem często się sprzeczali, jeden nie rozumiał ciapowatości, ociężałości Macieja, ten nie rozumiał prędkości i zgrabności szewca. Szewc czuł się lepszy, był inteligentniejszy, umiał napisać swoje imię i nazwisko. Maciej za to był bardzo sumienny i uczciwy, szewc mówił, że złoty człowiek. Wracając do listów, przyszli do p. Stanisława i narrator zaczął mu czytać listy od żony i syna, żona pisała ogólnie o codziennym życiu, syn (jednak uczył się na stolarza) chciał kasę na zegarek i p. stasio się zmartwił, że on chce kasę oszczędzać, a tamten taki nicpoń, okazało się, że nigdy nie widział syna, bo zabrali go, kiedy żona była w 8 m-cu ciązy. Pomyśleli, że może trzeba chłopaka do kogoś wysłać, niech go przeegzaminują, bo rozpieszczony może być. Wybierali długo osobę, padło na proboszcza, więc trzeba było napisać 3 listy. Do żony- dał jej 50 rubli, przez 20 lat niewidzenia się, kochał ją jeszcze bardziej, sam się podpisywał na liście, do syna- nie umiał być srogi, to była jego nadzieja rodu. List pouczał delikatnie, tłumaczył. Do rodziny Macieja też trzeba było napisać, on miał 5 synów, mimo tego, że był duży, to twarz miał dziecięcą, śmiał się, jak dziecko, narrator chciał poznać go dłużej więc został do wieczora u szewca. Maciej pracował w kopalni złota.

55

MACIEJ MAZUR             

Zgłoś jeśli naruszono regulamin