Kossakowski Przemek - Na granicy zmysłów.pdf

(1218 KB) Pobierz
===OFxpXj0FYQI2UDYANlJkUGdSYwUyAjsNP1w4DjwKbF0=
Lid​ce Ka​zen, któ​ra wie​rzy​ła we mnie,
kie​dy resz​ta mia​ła już po​waż​ne wąt​pli​wo​ści
===OFxpXj0FYQI2UDYANlJkUGdSYwUyAjsNP1w4DjwKbF0=
WIEDZA
Ułan Ude, Bu​ria​cja, Ro​sja, sier​p ień 2013
S
toję pod wiatą przed domem z szarych pustaków. W drewniany daszek bębnią
krople. Zaczęło padać podczas rytuału oczyszczania i teraz patrzę na
zamazującą się w deszczu, coraz mniej wyraźną panoramę Ułan Ude. Kucam
i wyciągam przed siebie dłoń, wkładam ją pod cieknącą z nieba wodę. Wszystko
widzę w nienaturalnej wyrazistości. Wszystko jest ostre, kolory bardziej
intensywne niż te, które zapamiętałem sprzed wejścia do brzydkiego domu
z szarych pustaków. Wypłowiałe szmaty na szamańskim totemie teraz są soczyście
błękitne, z oklejonych resztkami skóry i gnijących mięśni czaszek niedźwiedzi
spływa czerwień. Patrzę na dłoń, widzę każdą kroplę deszczu, wiem, że gdybym
chciał, mógłbym je policzyć. Policzyć krople deszczu na swojej dłoni i te bębniące
w parapety szarych bloków w Ułan Ude. Ale mi się nie chce, nie dbam o to. Wiem
też, że jestem w stanie zrozumieć wszystko, naturę rzeczy, świata, ludzi, mógłbym
wiedzieć wszystko, jeżeli miałbym takie życzenie. Ale tego też nie chcę. Jestem
zmęczony. Patrzę więc na dłoń odciętą od reszty mojego ciała kurtyną kropli
spa​da​ją​cych z drew​nia​ne​go dasz​ku przed do​mem z sza​rych pu​sta​ków i nie my​ślę nic.
Ktoś staje obok mnie. Szamanka Marina. Chwilę na mnie patrzy, a potem nachyla
się w au​re​oli si​wych wło​sów, jej po​mar​szczo​ne usta pra​wie mu​ska​ją moje ucho.
– Już wiesz, praw​da? – mówi Ma​ri​na i pa​trzy mi w oczy. Cze​ka, co od​po​wiem.
Tak, to prawda, wiem. Z tym że to też w tej chwili niewiele mnie obchodzi. To
dziwne, przez lata szukałem dowodu, szukałem przejścia na drugą stronę, a kiedy
udało mi się w końcu tam zajrzeć, nie ma we mnie ani radości, ani najmniejszego
nawet podniecenia. Ale jednak zajrzałem i teraz, patrząc w oczy szamanki Mariny,
powoli kiwam głową. Kiwam, że wiem, że zajrzałem, że mam swój dowód, że
poczułem to, poczułem z taką mocą, że teraz już wiem, wiem ponad wszelką
wątpliwość. Marina dotyka słonego śladu na moim policzku. Palec szamanki sunie
po nim od oka w dół, za​trzy​mu​je się na mo​jej bro​dzie.
– Nie martw się – mówi sza​man​ka. – To przej​dzie, za​wsze prze​cho​dzi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin