Nieustraszony Nastoletni Bohater.doc

(940 KB) Pobierz

Nieustraszony Nastoletni Bohater

 



 

 

 

 

 

Rozdział 1: Przystojniaczek

 

Harry, Ron i Hermiona wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Trio znajdowało się aktualnie w kuchni Weasleyów, mierząc Blaise’a podejrzliwym spojrzeniem. Wysoki Ślizgon pojawił się tego sierpniowego poranka zaraz obok pola magicznego chroniącego Norę. Molly Weasley zobaczyła go jako pierwsza i wyszła na zewnątrz, by go przesłuchać.

Wróciła z lekko zaróżowionymi policzkami i z niezwykle przystojnym Blaise’em obok siebie. Kiedy Ron, Hermiona i Harry zeszli na dół jakąś godzinę później, przybysz zajadał się plackami domowej roboty i bezwstydnie podlizywał się gospodyni.

— Pani Weasley, one są niesamowite — powiedział, nie zważając na wchodzące do środka trio. — Ronald jest szczęściarzem, mając mamę taką jak pani. Świetną kucharkę i piękną kobietę.

— Jesteś kochany — odpowiedziała czule. — Ron, dlaczego nigdy wcześniej nie przyprowadziłeś do nas swojego przyjaciela? Jest naprawdę przemiły. Nie żebyś, oczywiście, ty nie był przemiły, Harry — zwróciła się uprzejmie do oniemiałego chłopaka.

— Mamo — zaczął Ron, wyglądając na mocno przerażonego całą sytuacją. — Czemu rozmawiasz z tym oślizgłym, nie nadającym się do niczego…

— Przyjacielem? — wtrącił Blaise, patrząc uważnie na trzech Gryfonów.

— Przyjacielem? — powtórzył za nim Ron. — Od kiedy to…

— Czy przyjaciele wpadają do siebie bez uprzedniego poinformowania przez kominek? Dobre pytanie. Najmocniej przepraszam, Ronaldzie, za tak brutalne najście ciebie i twojej uroczej matki. Proszę, wybaczcie mi moje naganne zachowanie. Zapewniam, że nie wpadłbym tu tak znienacka, gdybym nie miał naprawdę ważnego powodu.

Słowa Blaise’a spłynęły niczym po kaczce po trio, które właśnie wymieniało między sobą znaczące spojrzenia.

W końcu Hermiona odchrząknęła.

— Cóż, Zab… Eee… Blaise — powiedziała grzecznie. —— Może dołączysz do nas na śniadaniu, żebyśmy mogli porozmawiać na spokojnie?

— Oszalałaś, Hermiono?

— Jesteś pewna, że to dobry pomysł? — zapytali równocześnie Harry i Ron.

— Nic się nie stanie, jeśli posłuchamy tego, co ma nam do powiedzenia — mruknęła do nich.

— Zgadzasz się wysłuchać go tylko dlatego, że jest atrakcyjny —odpowiedział Ron konspiracyjnym szeptem.

— Skoro już sobie wszystko ustaliliście, zostawię was, byście mogli sobie pogadać — wtrąciła Molly, obdarzając Blaise’a jeszcze jednym przyjaznym uśmiechem, zarezerwowanym, jak do tej pory, tylko dla Gilderoya Lockharta.

Wyszła, zostawiając trzech Gryfonów i Ślizgona w kuchni.

— Zacznij gadać, Zabini — wycedził Harry, gdy tylko pani domu opuściła kuchnię. — Natychmiast.

Wyraz twarzy Blaise’a nie zmienił się, ale chłopak zaczął nerwowo miętosić w rękach krawędź obrusu.

— Potrzebuję twojej pomocy, Potter — powiedział głosem bliskim desperacji.

— Serio? —odpowiedział Harry oschle, niewzruszony.

— Tak, serio — powtórzył chłopak z wyczuwalną w głosie frustracją. — Potrzebuję twojej ochrony.

— Mojej ochrony? — Harry uniósł brwi, nie mogąc uwierzyć w usłyszane słowa. — A z jakiej okazji, do cholery, potrzebowałbyś mojej ochrony?

— Ponieważ podsłuchałem coś w rezydencji Malfoyów, coś o Sam Wiesz Kim i jego preferencjach.

— Preferencjach? Jakich? —dopytywała Hermiona.

— A takich, że lubi atrakcyjnych młodych mężczyzn.

Trzy pary gryfońskich brwi wystrzeliły do góry.

— Dobra… — Harry w końcu odezwał się, obserwując Blaise’a. — A co to ma do rzeczy?

— Doprawdy, Potter, wiem, że jesteś ślepy jak nietoperz, ale z pewnością nawet ty zauważyłeś, że jestem przystojniaczkiem.

Harry wziął głęboki oddech, a jego cierpliwość zaczęła się widocznie kurczyć.

— Rozumiem, Zabini — odpowiedział krótko. — I przyznaję. Jesteś przystojniaczkiem. Jesteś gorącą sztuką. Jesteś powodem, dla którego stworzono określenia: wysoki, ciemnoskóry i przystojny. Ale to nie wyjaśnia, co robisz w Norze i dlaczego prosisz mnie o pomoc.

— Cóż, jak już mówiłem, jestem naprawdę atrakcyjny. Ja to wiem, ty to wiesz, wie to matka Rona i zważając na to, jak Granger potajemnie mi się przygląda, wnioskuję, że ona także to wie. Na moje nieszczęście, wychodzi na to, że Sam Wiesz Kto też jest tego świadomy. Plotki wśród śmierciożerców głoszą, że wpadł mu w oko mój nieziemski tyłek i nic go nie powstrzyma przed dobraniem się do moich majtek.

— Jesteś śmierciożercą? —zapytał Ron podejrzliwie. Blaise podwinął szybko rękaw, ukazując nagą, nienaznaczoną skórę lewej ręki.

Nie, nie jestem.

— Więc jak się…

— Jestem dobrym przyjacielem Draco. Często bywałem latem w ich rezydencji. Ktoś musiał mnie tam zobaczyć i donieść mu.

— To niedorzeczne — stwierdziła Hermiona, brzmiąc niemal nerwowo. — Voldemort porywa dobrze wyglądających chłopców i zamienia ich w niewolników seksualnych? To najbardziej stereotypowa rzecz, jaką zły, samozwańczy lord może wymyślić.

— Słuchaj, to nie był mój pomysł, więc mnie nie wiń —warknął Blaise, zirytowany. — Chodzi o to, że nie zgadzam się na to bagno z Czarnym Panem. I dlatego potrzebuję twojej pomocy, Potter.

Harry zmierzył go wzrokiem z powątpiewaniem.

— I mam się na to zgodzić, bo…?

— Bo da ci to szansę wykazania się w roli szlachetnego Gryfona i uchronienia uderzająco przystojnego młodego chłopaka od straszliwego losu — odpowiedział Blaise z szelmowskim uśmiechem. Harry’ego to uzasadnienie jednak nie wzruszyło.

— Nie potrzebuję tego — powiedział twardo, krzyżując ręce na piersi. Blaise westchnął.

— Draco przypadkiem wymknęło się coś o jakimś horkruksie, który jego ojciec ukrył gdzieś w rezydencji.

Troje Gryfonów zagapiło się na niego w szoku.

— Możemy cię przeprosić na momencik? —poprosił Harry dziwnie zdławionym głosem. Blaise przytaknął i trójka przyjaciół odeszła kawałek dalej, skupiając się w kręgu.

— Myślicie, że to prawda? —zapytał Ron od razu. — No wiecie… Cholercia! Kolejny horkruks!

— Och, Harry, to może być szansa, na którą czekamy!

— Musimy to sprawdzić— stwierdził Harry stanowczo. — Za wszelką cenę.

Trio przerwało krąg i odwróciło się.

— Czy masz jakieś propozycje, jak mam zdobyć tego horkruksa z rezydencji Malfoyów? — zapytał.

— Cóż, codziennie odwiedzam Draco w porze popołudniowej herbatki. Mógłbyś po prostu wielosokować się we mnie i albo go o to wypytać, albo przeszukać rezydencję.

— To może się udać — przyznała Hermiona.

— A w zamian oczekujesz...? —zapytał Ron.

— Ochrony słynnego Harry’ego Pottera przed zostaniem męską dziwką Czarnego Pana — odpowiedział. — Myślę, że Potter jest jedyną osobą, mogącą zapewnić mi bezpieczeństwo.

Hermiona, Ron i Harry po raz kolejny wymienili spojrzenia.

— Brzmi jak uczciwa wymiana —przyznała Hermiona, pogrążona w myślach.

— Zrób to, Harry! — zachęcał go Ron. — By pokonać Sam Wiesz Kogo i całą resztę!

Harry odwrócił się do Blaise’a.

— Niech będzie — rzucił, wyciągając do niego rękę. — Mamy umowę.

Blaise w mgnieniu oka uścisnął jego dłoń i odetchnął z ulgą.

— Więc wszystko jasne — zaczął Harry, siadając za stołem. — Jutro po południu pójdę do rezydencji Malfoyów i wielosokuję się w obecnego tutaj Zabiniego. — Oparł nogi na krawędzi stołu i zaczął huśtać się na krześle. — Wypiję trochę herbaty, poplotkuję sobie z Malfoyem. Możemy pogadać o quidditchu lub czymś takim, a wtedy zapytam go o horkruksa i postaram się…

— Zwolnij, kowboju — przerwał mu Blaise, po raz pierwszy tego poranka wyglądając na zdenerwowanego. — Możliwe, że będziesz musiał zrobić coś więcej niż pogadać z Malfoyem o quidditchu.

Harry spojrzał na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi Ślizgonowi.

— To znaczy?

— To znaczy, że Malfoy oczekuje czegoś więcej niż pogawędki, jeśli wiesz, co mam na myśli... — Blaise obdarzył Harry’ego znaczącym spojrzeniem. Ten jednak nadal nie miał pojęcia, o czym mowa.

— Wybacz, ale chyba nie rozumiem — przyznał.

Blaise przygryzł dolną wargę.

— Chyba będzie lepiej, jak powiem ci to na osobności, Potter.

— Cokolwiek masz mi do powiedzenia, możesz powiedzieć to przy Ronie i Hermionie — powiedział stanowczo, odchylając się trochę na krześle. Blaise skrzywił się.

— Szczerze mówiąc, myślę, że obaj wolelibyśmy…

— Wyduś to z siebie, Zabini! —rzucił Harry ostro. Blaise uniósł brwi.

— Dobrze — zawahał się. — Draco oczekuje, że będziesz go pieprzył.

Tuż po zszokowanym skowycie rozległ się głośny dźwięk upadającego na podłogę krzesła, które zajmował Harry.

— Nieźle, Potter.

— O Boże —jęknął Harry, leżąc na podłodze.

Hermiona szybko uklękła przy nim z zaniepokojonym wyrazem twarzy.

— Harry! Och, Harry! Wszystko w porządku?

— Oczywiście, że nie! — warknął, powoli podnosząc się do pionu. — Zabini właśnie oznajmił mi, że on i Malfoy się ze sobą pieprzą.

— Nie prawda — wtrącił Blaise. — Powiedziałem, że wielosokujesz się we mnie oraz że to ty i Malfoy będziecie się pieprzyć.

— Ja.. Ty… Mnie… Malfoy… — wyjąkał.

Blaise uśmiechnął się do niego, pełen spokoju.

— To prawda — powiedział słodko. — Ty i Malfoy.

Harry w końcu podniósł krzesło i usiadł do stołu.

— Nie będę pieprzył Malfoya — rzucił, potrząsając głową dla potwierdzenia.— Jestem hetero.

— Tak, tak. — Blaise zaśmiał się lekceważąco. — Wszyscy chłopcy tak mówią. Posłuchaj, chcesz tego horkruksa czy nie?

— Oczywiście, że chcę! — odpowiedział z oburzeniem.

— Więc poświęć się dla zespołu, Potter.

— Wiesz, Harry, nie chcę tego mówić, ale on ma rację.

— HERMIONA!

— Och, myśl racjonalnie, Harry. Jak inaczej zdobędziemy horkruksa?

— Ma rację, stary —przytaknął Ron. — Znaczy się, wiem, że chodzi o Malfoya, ale musimy go zdobyć.

— Czy obydwoje postradaliście rozum? — zapytał, gapiąc się na nich.

— Nie ma nic złego w homoseksualizmie —powiedziała Hermiona stanowczo. — Każdy, kto tak myśli, jest ociemniałym homofobem.

— Ron?

Ron wzruszył ramionami.

— Fred i George są moimi braćmi. Ty posuwający Fretkę to nic w porównaniu z tą dwójką.

— Ale ja jestem hetero —zaskamlał Harry, chowając twarz w dłoniach. — Hetero. Uprawiałem seks z dziewczynami.

— Och, to dobrze — wtrącił Blaise, widocznie uspokojony. — Nie jesteś prawiczkiem. To trochę ułatwi sprawę.

— A z kim uprawiałeś seks? —zapytał Ron z udawaną nonszalancją w głosie.

— Cóż, oczywiście z Cho. No wiecie, nie płakała przez cały czas. A potem z Ginny, musieliśmy się pieprzyć z tyś… — W pomieszczeniu dało się słyszeć odgłos trzeszczących knykci układających się w pięść. — Nigdy. Ginny i ja nigdy nie robiliśmy niczego poza całowaniem — poprawił się Harry szybko. — Traktowałem twoją małą siostrzyczkę jak czystą, niewinną i nietknięta dziewicę, którą nadal jest.

— Dobry chłopiec —odpowiedział Ron dobitnie, rozluźniając pięści.

— Cóż. — Blaise oparł się o kuchenne krzesło. — To dobrze, że masz jakieś doświadczenie, Potter, ponieważ musisz wiedzieć, że Malfoy będzie oczekiwał ostrej jazdy.

— Nienawidzę mojego życia —jęknął Harry, ponownie zatapiając twarz w dłoniach. Hermiona poklepała go pocieszająco po ramieniu. Blaise kontynuował, jakby Harry w ogóle się nie odezwał.

— Masz szczęście, panie Jestem Taaaki Hetero, Draco lubi być na dole. Trochę się rządzi, ale właściwie myślę, że zadziała to na twoją korzyść, skoro…

— Na dole? —przerwał mu Harry, zdezorientowany.

— Tak, na dole, on… Och, do licha, Potter, wiesz co w takim kontekście znaczy „góra” i „dół”, a raczej „dominujący” i „uległy”, prawda?

Harry pokręcił nieznacznie głową. Hermiona szybko zaczęła wyjaśniać:

— Określenia „dominujący” i „uległy” odnoszą się do pozycji, w jakiej znajduje się mężczyzna podczas stosunku seksualnego z innym mężczyzną. Dominujący to mężczyzna, który penetruje, a uległy to ten, który jest penetrowany.

Harry i Ron odwrócili się i wlepili w nią spojrzenia.

— Skąd ty to wiesz? —zapytał Harry.

— Ja wiem wszystko —odpowiedziała dziewczyna tajemniczo.

— Więc Harry będzie kowbojem, a Malfoy jego koniem? — Ron zamyślił się.

— Myślę, że można to przedstawić w ten sposób — przyznał Blaise.

— Harry będzie Błyskawicą, a Malfoy będzie na nim leciał?

— Zgadza się.

— Harry będzie poskramiaczem, a Malfoy smokiem?

— Dokładnie.

— Harry będzie…

— Rozumiemy, o co chodzi, Weasley, dzięki —przerwał mu Blaise.

W tym samym czasie Harry łapał gorączkowo powietrze.

— Dobra — wymamrotał. — Mogę to zrobić. Mogę przelecieć faceta. To w dobrej sprawie. W imię walki z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszechczasów. — Harry wstał. — Zrobię to! — krzyknął pewnie, uderzając pięścią w stół. — By pokonać ostatecznie zło i uratować czarodziejski świat. Będę uprawiał seks z mężczyzną!

— Naprawdę to zrobisz?— zapytał go Blaise. Harry wziął głęboki oddech.

— Tak. Tak wiele razy i w tylu różnych pozycjach, w ilu będzie trzeba. Nawet jeśli to oznacza, że będę musiał przebrać Malfoya za uczennicę w szkolnym mundurku, związać go i przez godzinę posuwać tak mocno, że zapomni, jak się nazywa. Zrobię wszystko, by odnaleźć horkruksa!

— Gryfoni —parsknął Blaise. — Pieprzeni, nieustraszeni, nastoletni bohaterzy, pełni… czekaj. Powiedziałeś, że co zrobisz z Draco?

— Nic. — Harry machnął ręką. — Więc co jeszcze powinienem wiedzieć, zanim pojawię się jutro u Malfoya? — zapytał, rozciągając ręce nad głową, co sprawiło, że jego podkoszulek uniósł się o kilka centymetrów do góry.

— Hmm… — mruknął Blaise, skupiając całą uwagę na nagle odkrytym brzuchu Harry’ego. — Przepraszam, co mówiłeś?

— Co jeszcze powinienem wiedzieć o seksie z Draco Malfoyem? —powtórzył Harry niecierpliwie. — No wiesz, czy potrzebuje długiej gry wstępnej? Czy jest krzykaczem? Czy ma jakieś fetysze? Coś w tym stylu.

— Och, tak. Draco. Racja. — Blaise zdawał się być całkowicie rozkojarzony. — Lubi wszystko. Dużo ćwiczysz, co, Potter?

Harry posłał Blaise’owi bardzo zmieszane spojrzenie.

— Tak, raczej tak. Robię przysiady, pompki i takie różne. Zabini, mówiłeś, że Draco się rządzi. Z pewnością lubi coś bardziej specyficznego niż wszystko.

— Nie, serio. Wszystko. Słuchaj, naprawdę robisz tylko przysiady? Ponieważ masz cudowne mięśnie brzucha, Harry. Mogę mówić ci Harry, prawda?

— Co? Och, tak, pewnie — odpowiedział rozkojarzony. Przesunął dłonią po swoim brzuchu. — Naprawdę uważasz, że moje mięśnie są seksowne?

— Absolutnie — stwierdził Blaise poważnie. Wstał i stanął za Harrym. — Twoje ramiona także są wspaniałe. — Położył na nich dłonie. — Cudowne, po prostu cudowne. Ładne i umięśnione. — Oczy Blaise’a delikatnie się zamgliły.

— Naprawdę? — Harry wyglądał na zachwyconego. — Cóż, ostatnio podnoszę się trochę na drążku, chcę wyrzeźbić mięśnie. No wiesz, w końcu urosłem, ale uważam, że jestem jeszcze trochę za szczupły i…

— Harry — upomniała go poirytowana Hermiona. — Miałeś się dowiedzieć, jak Malfoy lubi odbywać stosunek. Pamiętasz?

— Ach! Masz rację. — Harry spojrzał na Blaise’a.— Nie zbaczaj z tematu — rzucił stanowczo. — Opowiedz mi o Malfoyu.

— Malfoy może poczekać. Posłuchaj, Harry, jesteś pewny, że chcesz to zrobić? — zapytał Blaise słodkim i troskliwym głosem. — Może wolałbyś najpierw poćwiczyć? Byłbym gotowy w duchu naszej współpracy pozwolić ci ćwiczyć na mnie.

— Naprawdę? — Harry był zaskoczony. — Pozwoliłbyś mi cię przelecieć?

— Mógłbym być do tego… nakłoniony — wyjaśnił Blaise, nie zdejmując dłoni z ramion Harry’ego i przyglądając się jego kroczu. Hermiona przewróciła oczami.

— Zabini. Przestań podrywać Harry’ego i skup się.

Harry spojrzał na chłopaka szeroko otwartymi oczami.

— Podrywasz mnie?

— Co? Ja? No proszę cię. — Blaise roześmiał się, ale zamilkł po chwili. — A co, to działa?

— Cóż, w pewnym sensie — przyznał Harry, sam zaskoczony swoją reakcją, oceniając spojrzeniem wygląd Blaise’a.

— HARRY! — upomnieli go równocześnie Ron i Hermiona.

— No co? — Harry próbował się bronić. — To przystojniaczek!

Hermiona wzięła głęboki oddech.

— Harry, usiądź spokojnie, żeby Zabini mógł ci powiedzieć, co Malfoy lubi w seksie. Zabini, wyjaśnij mu preferencje Malfoya i mechanikę seksu między mężczyznami. I wyjaśnij to jedynie słowami. Ron, ty prawdopodobnie nie chcesz tego słuchać. Idź i pobaw się w quidditcha albo coś. — Odetchnęła, kiedy chłopcy podążyli za jej instrukcjami. — Kiedy następnym razem postanowię być mózgiem trójki uczniaków walczącej z siłami zła, założę drużynę z dziewczętami — mruknęła ponuro.

Rozdział 2: Zuchwały Flirciarz

 

Następnego dnia, w porze popołudniowej herbatki, najsławniejszy, nieustraszony, nastoletni bohater czarodziejskiego świata stał sobie przed wejściem do rezydencji Malfoyów, kręcąc się nerwowo w miejscu. Wypił dawkę eliksiru wielosokowego z włosem Blaise’a w środku dosłownie przed chwilą, po czym aportował się prosto pod bramę posiadłości.

Podszedł do bogato rzeźbionych drzwi wejściowych, nerwowo poprawiając szatę i układając nowe kręcone włosy. Harry wyglądał teraz wypisz wymaluj jak Blaise Zabini: gładka, ciemna skóra, oczy w kolorze czekolady i nieskazitelne rysy.
Blaise pożyczył mu nawet swoje ubrania, tak więc Harry miał na sobie miękki, dopasowany sweter, czarne spodnie i modny, ciemny, dopełniający całość płaszcz.

Nie było szans, żeby Malfoy domyślił się, z kim ma do czynienia, ale Harry i tak się denerwował.
No, dalej, Potter, dasz radę – dopingował się. – Nie po raz pierwszy będziesz musiał oszukać Malfoya używając eliksiru wielosokowego.
Harry z ulgą uświadomił sobie, że pod względem budowy ciało Blaise’a było dużo bardziej podobne do jego własnego, czego nie można było powiedzieć o sylwetce Vincenta Crabbe’a.

Musiał się już tylko przyzwyczaić do myśli, że będzie pieprzył Draco Malfoya.

Jakim cudem dałem się wpakować w taką sytuację? – zastanawiał się gorączkowo, unosząc dłoń i naciskając dzwonek. – Ludzie, mam przelecieć Draco Malfoya, żeby zdobyć horkruksa? Chyba oszalałem.

Odgłos dzwonka odbił się złowrogim echem w ogromnym domu. Chwilę później drzwi otworzył skrzat domowy.
– Pan Zabini, proszę wejść – zaskrzeczał. – Panicz Malfoy oczekuje pana w salonie. – Skrzat poprowadził Harry’ego przez kilka korytarzy i w końcu zatrzymał się przed wielkimi, podwójnymi drzwiami. Harry wziął głęboki wdech. Nie było już odwrotu.
Drzwi otworzyły się magicznie i ukazały im duży pokój z kilkoma fantazyjnie wyglądającymi meblami, ogromnym marmurowym kominkiem i niewielkim, stojącym na środku pokoju stolikiem do kawy nakrytym dla dwóch osób. Harry spojrzał na bułeczki i malutkie ciasteczka ułożone na stoliku i kiedy już przez chwilę, wbrew wszystkiemu, miał nadzieję, że uda mu się załatwić sprawę najzwyklejszym piciem herbaty, pomieszczenie wypełnił znajomy, zarozumiały głos:
– Kruszynko, myślę, że Blaise Zabini zna drogę do salonu na pamięć. Naprawdę myślisz, że potrzebna mu eskorta?
Harry spojrzał w prawo, szukając wzrokiem źródła głosu i tamże, na jednej z sof, dostrzegł elegancko rozpartego Draco Malfoya, jakiego nigdy jeszcze nie widział.
Zniknęły czarne szaty i wykrochmalona szkolna koszula, do których przyzwyczaił się Harry. Zamiast tego, Draco miał na sobie jasnoszarą szatę z kapturem, idealnie dopasowaną do jego ciała. Zniknął także żel, który upodabniał jego uczesanie do śliskiego kasku. Draco miał rozpuszczone włosy, kilka miękkich kosmyków założonych za uszy, a krótsze włoski jego grzywki wpadały mu do oczu.

Czy to naprawdę Malfoy? – pomyślał Harry, zszokowany. – Wygląda smakowicie.

Podczas gdy Harry starał się nie gapić, Draco podniósł się jednym płynnym ruchem, a jego szaty ułożyły się wytwornie wokół niego. Przemierzył pokój w kilku spokojnych krokach i podszedł do Harry’ego.
– Miło z twojej strony, że przyszedłeś na herbatę – niemal wymruczał, chwytając Harry’ego za rękę.
– Cała przyjemność po mojej stronie Mal... Draco – odpowiedział Harry. Imię, które właśnie padło było obce, ale i fascynujące, podobnie jak miękka, gładka skóra na dotykających go dłoniach blondyna. Wciąż trzymając go za rękę, Harry pozwolił zaprowadzić się do stolika. Draco wskazał mu krzesło, na którym ten usiadł, oczekując, że Ślizgon zrobi to samo.
Zamiast tego, Draco posłał mu zachęcający uśmiech i zwrócił się do Kruszynki.
– I na co czekasz? Spadaj stąd i dopilnuj, żeby moja matka trzymała się drugiej strony rezydencji – rozkazał skrzatce.
– Takjestpaniczu! – zaskrzeczała i zniknęła z cichym trzaskiem.
– Myślałem, że już nigdy sobie nie pójdzie – odpowiedział z ulgą Draco, po czym rzucił się na Harry’ego niczym Dudley na ciasto.
– Mmmpff! – wybełkotał Gryfon, kiedy smukły blondyn nagle znalazł się na jego kolanach, i najwyraźniej usiłował wpakować mu język w usta tak głęboko, że z łatwością dosięgał jego migdałków.

Całuję Malfoya! – Mózg Harry’ego nie przestawał krzyczeć. – Całuję Malfoya! Draco Malfoya! I, do diabła, chyba mi się to podoba!
Naprawdę mu się podobało, bo Draco cholernie dobrze całował. Obdarzał Harry’ego pocałunkiem pewnie i namiętnie, nogi ułożył po obu stronach jego ciała, a ręce założył mu na szyję.
Ciało Gryfona zaczęło reagować instynktownie, obejmując Malfoya w szczupłej talii i przyciągając go bliżej do siebie.
Uwadze Harry’ego nie umknął fakt, że nie różniło się to zbytnio od całowania dziewczyny. Wargi Draco były zaskakująco miękkie i słodkie, a jego ciało, nawet pomimo surowych krawędzi, było przyjemnie ciepłe w jego ramionach. Harry – tylko na próbę – przesunął dłonią wzdłuż jego pleców, aż do włosów i przybliżył do siebie twarz Draco, wciąż go całując. Włosy blondyna były miękkie, gładkie i tak cholernie kuszące, że chwilę później pomiędzy jasnymi kosmykami błądziły już obie ręce Harry’ego.
– Cudownie – wymruczał mu w usta Draco. – Bardzo się za tobą stęskniłem.
– Ale minęły tylko… dwa dni od naszego ostatniego spotkania – zauważył Harry, starając się przypomnieć sobie, co Blaise mówił o poprzednich herbatkach w rezydencji.
– A wydaje się, jakby to były dwa miesiące – odpo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin