Piers Anthony - 08 - Okrutne kłamstwo.pdf

(1509 KB) Pobierz
Piers Anthony
Crewel lye: a caustic yarn
Tłumaczenie
Paweł Kruk
redakcja:
Wujo Przem
(2015)
1.
Widmowa Wyprawa
Ivy, przez bezmyślność, miała zakaz opuszczania Zamku Roogna, więc – oczywiście –
była bezbrzeżnie znudzona. Jej matce ostatnio urósł spory brzuch, ale Iren nadal objadała się,
udając, że to cudowne i wyglądało na to, że nie ma już czasu dla córki. Co gorsze, ojciec,
Król Dor, zamówił dla Ivy małego braciszka. Ivy nie potrzebowała i nie chciała małego
braciszka. Jak mogli bezmyślnie zamówić coś takiego nie konsultując się uprzednio z
najbardziej zainteresowaną osobą? A poza tym, na cóż komu dziecko – a szczególnie
chłopiec?
Jednak już przysłali to okropieństwo i Iren najwidoczniej uczciła ten fakt, używając
odchudzającego zaklęcia, ponieważ nagle wróciła do poprzedniej wagi, ale nadal prawie nie
miała czasu dla Ivy. Niech licho porwie wszystkie kapusty! Ivy doszła do wniosku, że nawet
Mundania nie mogła być gorsza niż to.
Przez jakiś czas bawiła się prezentami przysyłanymi przez koleżankę – Rapunzel, która
miała bardzo długie włosy i również otrzymała zakaz opuszczania rodzinnego zamku. Ivy
była jeszcze mała i nie umiała czytać ani pisać, tak więc wymieniały między sobą drobne
upominki, co zazwyczaj zupełnie wystarczało. Jednak jak długo można bawić się zabawkami?
Niebawem Ivy miała tego dość.
W końcu i bez końca zaczęła całymi godzinami obserwować magiczny arras w swoim
pokoju; oglądanie tej głupiej tkaniny stało się jej jedyną rozrywką. Ruchome obrazy
ukazywały wszystko, co kiedykolwiek wydarzyło się w krainie Xanth. Jednak obrazy były
rozmazane, a ponadto Ivy niezbyt interesowała się historią. O ileż zabawniej było w puszczy,
gdzie można bawić się z chmurami, wikłaczami i tykwami!
Gdy gobelin odgrywał sceny z przeszłości odległej o kilkaset lat, Ivy zdała sobie sprawę z
tego, że ma towarzystwo. W komnacie był jeden z zamkowych duchów. Prawdę mówiąc, on
też oglądał arras.
Oczywiście, Ivy nie obawiała się duchów; prawdę powiedziawszy, było wprost
przeciwnie. Zjawy unikały jej, ponieważ kłopoty zdawały się podążać o pół kroku za
dziewczynką, a widmowi mieszkańcy Zamku Roogna, jak większość tych stworzeń, cenili
sobie spokój ducha. Tak więc obecność tego widma zdziwiła Ivy, chociaż jej nie
zaniepokoiła. Zerknęła na ducha, lecz jego kształty były zupełnie niewyraźne i nie zdołała
rozpoznać, który to. Zapytała:
– Kim jesteś?
– Jestem Jordan – odparł cicho zapytany. Duchy z trudem wydawały choćby najcichsze
dźwięki, ponieważ nie miały czym, ale udawało im się to, jeśli mocno się starały.
Och, tak. Jordan był tym, który dawno temu, kiedy Ivy jeszcze nie było na świecie,
pomógł Imbri ocalić Zamek Roogna przed hordami Jeźdźca.
– Co robisz?
– Oglądam moją historię.
1
Kiedy skupiła na nim uwagę, duch stał się wyraźniejszy, zmieniając się z bezkształtnej
chmury w wydęte prześcieradło, co wyszło jego wyglądowi na dobre. Ivy zainteresowała się
bardziej.
– Twoją historię? Przecież to historia Xanth, głuptasie!
– Ja żyłem w Xanth czterysta lat temu – rzekł Jordan, przybierając postać podobną do
ludzkiej.
– Czy było wtedy równie nudno jak teraz?
– Nie, było cudownie! – rzekł duch z większym niż dotychczas ożywieniem. – To była
wspaniała wyprawa – jak sądzę.
– Sądzisz? – Ivy chciała wyjaśnić tę zagadkę, gdyż jeśli w Zamku Roogna było coś
interesującego, zamierzała to odkryć.
– No cóż, w jej trakcie umarłem.
– Hmm, ja zaraz umrę z nudów – zapewniła go Ivy.
– Och, nie – zaprotestował Jordan. – Jesteś czarodziejką. Dorośniesz i zostaniesz Królem
Xanth.
To nie było dla Ivy niczym nowym, ale jej zainteresowanie wzrosło. Teraz Jordan był już
w pełni uformowanym mężczyzną, częściowo białym, a po części przezroczystym, dość
dużym, młodym i przystojnym. Biały kosmyk włosów opadał mu lekko na prawe oko, także
białe. Większość duchów przybierała ten kolor; Ivy nie wiedziała, dlaczego.
– Jak umarłeś? Jordan potrząsnął głową.
– Chyba niezbyt dobrze to pamiętam. Jestem nieżywy już od dawna.
– Przecież to tak łatwo zapamiętać! – wykrzyknęła Ivy. – Śmierć to ważne wydarzenie,
podobnie jak narodziny!
– A ty pamiętasz, jak się urodziłaś?
Oczywiście, że nie. Rodzą się zwierzęta. Ja zostałam znaleziona pod liściem kapusty.
Powinnam wtedy kopnąć tę główkę kapusty, bo teraz znaleźli pod nią Dolpha i zrobili z niego
mojego małego braciszka.
Wydęła wargi, rozjątrzona tym wspomnieniem.
– Gdybym była mądra, wymknęłabym się w nocy i wrzuciła wszystkie główki kapusty do
fosy, zanim pojawił się Dolph. To pewnie jego wina, że mnie uziemili.
– Tak, z chłopcami jest sporo kłopotów – przyznał duch. – Prawie tyle, ile z
dziewczynkami.
– Cooo..?
Duch przezornie odsunął się dalej, pojmując, że powiedział coś prowokacyjnego i
niewłaściwego. Każdy wie, że chłopcy są znacznie gorsi od dziewczynek. Jednak Ivy
postanowiła wybaczyć mu tę pomyłkę, ponieważ nawet upiorne towarzystwo jest lepsze niż
żadne.
– Opowiedz mi o przygodzie twego życia.
– Hmm, ją również niezbyt dobrze pamiętam. Wiem, że była ekscytująca, pełna
potworów, czarowników, mieczów, magii oraz pięknych kobiet, ale szczegóły zatarły mi się
w pamięci.
– Zatem skąd wiesz, że gobelin pokazuje teraz twoje życie? – spytała czujnie Ivy.
2
– Poznaję sceny z mojego życia, kiedy widzę je na arrasie. Walka ze smokiem, pocałunek
kobiety – zaczynam sobie przypominać. Wiem, że to przeżyłem.
– Walka ze smokiem? – zapytała Ivy. – Chyba nie ze Smokiem z Rozpadliny?
– Zdaje się, że tego nie spotkałem – rzekł Jordan. – On żyje do dziś, prawda? A zatem nie
mogłem go zabić.
– To dobrze.
Smok z Rozpadliny stał się przyjacielem Ivy i nie chciała, żeby stało mu się coś złego,
nawet czterysta lat temu. Rozpadliny pilnowała teraz Stacey Parowiec, smoczyca. W końcu
Stanley dorośnie i wróci do Rozpadliny, ale nastąpi to w odległej przyszłości i dziewczynka
wcale się tym nie martwiła.
– A kogo całowałeś? Duch skupił się.
Kilka pięknych kobiet, jak sądzę, ale najmocniej tę ostatnią. Okrutnie mnie okłamano i
umarłem. Dlatego nienawidzę jej. Jednak po śmierci znalazłem lepszą kobietę, więc może,
mimo wszystko, wyszło mi to na dobre.
Ta historia stawała się po prostu fascynująca!
– Jak mogłeś znaleźć sobie kobietę po śmierci?
– Martwą kobietę, rzecz jasna. Będącą duchem, tak jak ja. Ivy znała zjawy Zamku Roogna
od zawsze, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, aby wypytywać je o ich życie.
– I co się z nią stało?
– Nadal tu jest, oczywiście. To Renee.
– Och, Renee! Czasem słyszę jak śpiewa. Ciche, smutne piosenki.
– Tak, ona często jest smutna. Jednak to cudowna osoba. Gdybym znów był żywy,
ożeniłbym się z nią.
– Głuptasie, duchy nie mogą żyć ponownie! – skarciła go Ivy.
– A co z Millie?
Millie-zjawa rezydowała w Zamku Roogna przez osiemset lat, zanim została wskrzeszona.
Poślubiła Władcę Zombich i teraz mieli dwójkę nastoletnich bliźniąt, Hiatusa i Lacunę, którzy
czasami pilnowali Ivy.
– To prehistoria – ucięła Ivy. – Z czasów, gdy Dobry Mag Humfrey praktykował jeszcze
jako staruszek. Pomógł przywrócić jej życie. Każdy o tym wie. Jednak Dobry Mag Humfrey
już nie wskrzesza duchów, a nikt inny nie wie, jak to zrobić. W jaki sposób ty mógłbyś ożyć?
– No cóż, mój dar to umiejętność gojenia – odparł Jordan. – A zatem, gdyby moje kości
zostały znalezione i poskładane razem, może...
– Gdzie są twoje kości?
– Nawet jeśli kiedyś wiedziałem, zapomniałem – wyznał zmieszany duch.
Tak więc Jordan stanowił prawdziwą zagadkę. Teraz Ivy była naprawdę zainteresowana.
– To okrutne kłamstwo – na czym polegało? Jordan rozłożył ręce.
– Tego też nie pamiętam. Myślałem, że jeśli ponownie zobaczę wszystko na arrasie...
– Czemu nie – przystała Ivy. Spojrzeli na gobelin. Pokazywał skalną ścianę stromego,
niemal pionowego urwiska. Spełzał po niej ogromny ślimak – z jakimś człowiekiem
kurczowo uczepionym jego skorupy.
3
– Och tak, ten ślimak – rzekł Jordan. – A tam, na nim, jadę ja. Ivy nigdy nie przyszło do
głowy, żeby jeździć na ślimaku, z pewnością dlatego, że nigdy nie spotkała dostatecznie
dużego okazu.
– Dokąd jedziesz?
– Nie pamiętam, ale musiałem gdzieś się dostać.
– A dlaczego na nim jedziesz, zamiast zejść na własnych nogach? Ten ślimak strasznie się
wlecze.
– Tego też nie pamiętani. Jednak sądzę, że nie miałem wyboru. Może gdybym mógł
dostrzec więcej szczegółów...
Spojrzeli z bliska i obraz trochę się powiększył, jak każda rzecz, którą Ivy obdarzyła
baczniejszą uwagą. Dostrzegli jakiś cień, jakby monstrualnego ptaka, ale nie zdołali
stwierdzić, jak wielkie i gdzie było to urwisko. Ślimak poruszał się denerwująco powoli; nie
ulegało wątpliwości, że będą musieli czekać co najmniej godzinę, zanim przesunie się dalej.
Na tym polegał problem z arrasem; ukazywał obrazy ze stałą szybkością. Można go było
zresetować, ale wtedy zazwyczaj przeskakiwał do zupełnie innej sceny i trzeba było czekać
całe tygodnie, aż wróci do poprzedniej. Tak więc, jeżeli chciałeś zobaczyć zakończenie
jakiejś historii, najprościej było pozwolić mu odegrać ją w tym powolnym tempie. Niemiła
perspektywa dla znudzonego dziecka.
Jednak ciekawość Ivy, raz obudzona, nie dawała się zbyć byle czym.
– Musimy poznać prawdę – stwierdziła. – Chcę wiedzieć wszystko o tym ślimaku – i o
twoim życiu, a szczególnie o okrutnym kłamstwie.
Oparła ręce na biodrach gestem podpatrzonym u matki, podkreślając siłę tego
postanowienia.
– Jestem pewny, że przypomniałbym sobie, gdyby obrazy były wyraźniejsze – rzekł
Jordan.
Ivy przyjrzała się arrasowi.
– Troszkę zabrudził się przez te wieki – powiedziała. – I chyba niezbyt mu posłużyło to,
że używałam go do wycierania rąk przed obiadem.
To dorośli zawsze mieli takie bezsensowne wymagania co do czystości rąk przed
jedzeniem, więc Ivy wiedziała, że to nie jej wina, ale teraz pożałowała, że nie wycierała
rączek w coś innego.
– Może gdyby udało nam się go wyczyścić, pokazywałby wyraźniejsze obrazy.
Spróbowali. Ivy przyniosła wiadro z wodą, ale okazało się, że nie potrafi wyczyścić
gobelinu. Sceny pozostawały rozmazane, nawet po namoczeniu.
– Potrzebujemy czegoś lepszego, żeby to oczyścić – orzekła, sfrustrowana.
Wypróbowali wszystko, co tylko przyszło im do głowy, ale nic nie pomogło. Ivy była
niebezpiecznie bliska wybuchu złości, co było kolejną cechą odziedziczoną po matce. Jednak
postanowiła znaleźć jakiś sposób.
– Dobry Mag Humfrey wiedziałby, co robić, tyle że teraz jest bardzo młody – rzekła. –
Mimo to, musimy spróbować.
Jednak jakim sposobem miała dostać się do zamku Dobrego Maga, jeśli nie wolno jej
opuścić Zamku Roogna? Rodzice z pewnością jej tam teraz nie zabiorą! Na pewno nie, gdyż
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin