Lars Bill Lundholm - Dobra dziewczyna.Morderstwa na Ostermalmie.pdf

(961 KB) Pobierz
Nie próbuj oczyścić swojej duszy z kłamstw; jedne pociągają za sobą drugie i nawet myślą za
nimi nie nadążysz, zgubisz za to sam siebie i wszystko, co ci najdroższe.
Hjalmar Söderberg,
Doktor Glas
(tłum. Ewa Gruszczyńska)
ROZDZIAŁ 1
Pierwsze morderstwo miało nastąpić przy Jungfrugatan na Östermalmie, najbardziej
wytwornej dzielnicy Sztokholmu. Na jednym końcu ulicy stał barokowy kościół Jadwigi
Eleonory z kopułą w kolorze miedzi i potężnymi, żelaznymi bramami. Na drugim w słoneczny
dzień można było dostrzec aleje zieleniejących się drzew przy Valhallavägen. W dniu
morderstwa jednak padało i korony drzew przypominały czarne pióropusze.
Cathrine Haldeman-Spegel, wychodząc z bramy swojego mieszkania przy Jungfrugatan,
owinęła się mocniej płaszczem. Była za dziesięć dziewiąta w poniedziałkowy wieczór i Cathrine
szła w deszczu z pochyloną głową do kiosku na Karlavägen, by kupić papierosy i „Feminę”.
Wiedziała, że w czasopiśmie ma być reportaż o artyście Gustavie Rudbergu, a kochała malarstwo
pejzażowe, w szczególności malarzy Skanii. Wzbudzali w niej tęsknotę do pastoralnej przyrody
wokół Österlen, pragnienie powrotu do wakacji z dzieciństwa i bezpiecznej egzystencji.
Przy kiosku była kolejka. Dwaj młodzi mężczyźni i kobieta stali przed nią. Mężczyźni ubrani
byli w czarne kurtki, czarne spodnie i czarne buty w szpic. Mieli około dwudziestu lat, a zatem
byli w tym samym wieku co ona. Cathrine jednak nie wykazywała nimi zainteresowania, mimo
że szukali z nią kontaktu wzrokowego. Nie, ci mężczyźni nie byli już w jej typie. Od jakiegoś
czasu czuła się znacznie starsza od swoich rówieśników. Ciepłe uczucie wezbrało w niej, kiedy
pomyślała o swoim nowym przyjacielu, który był tak inny. Zarówno delikatny, jak
i nieprzewidywalny. Zupełnie inny niż Peter. Ale było to też niebezpieczne połączenie.
Niebezpieczne na wiele sposobów. Cathrine lubiła jednak odkrywać granice tego, co
dopuszczalne.
Mężczyźni przy kiosku taksowali ją wzrokiem. Widzieli młodą kobietę z długimi, brązowymi
włosami, która zdawała się być zajęta własnymi myślami. Wyglądała nieco staroświecko
w swoim płaszczu, półbutach i z torebką. Były to stylowe i dobrze skrojone ubrania, z pewnością
dobrej jakości. Na ręce miała ekskluzywny zegarek Patek, a włosy owinęła szalem od Hermèsa.
Nie była piękna w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale ostre brwi nadawały jej twarzy
dramatyczny wyraz. Usta miała niepomalowane i mężczyźni, którzy ją obserwowali, uważali, że
wygląda jak typowa dziewczyna z wyższych sfer. Zarówno elegancka, jak i dyskretna.
– Marlboro Light i „Femina” – odezwała się Cathrine, gdy przyszła jej kolej.
Pryszczaty sprzedawca wyjął paczkę papierosów i pochylił się nad plikiem gazet.
– „Femina” się skończyła – powiedział z żalem. – Jest jeszcze „Świat Kobiet”.
– Nie, dziękuję. To wystarczy.
Cathrine czuła się zawiedziona. Chciała pokazać obrazy Rudberga swojemu przyjacielowi
i opowiedzieć, jak miała w zwyczaju latem schodzić na plażę, szukać muszli i szczątków statków
w okolicach Sandhammaren. Chciała powiedzieć, że światło na Österlen było jak światło
w Prowansji. Pewnego rodzaju świeżo umyte niebo, ze złotą poświatą na horyzoncie.
Rozczarowana, wzięła papierosy i odeszła od oświetlonego kiosku w mrok alei.
Obaj mężczyźni spojrzeli po sobie. Nie było chyba sensu działać. Czyż nie miała pierścionka
zaręczynowego na lewej ręce? Mimo to nie mogli przestać patrzeć za nią, dopóki nie zniknęła.
W jakiś sposób, w tym swoim popelinowym płaszczu ściągniętym paskiem, w nylonowych
pończochach i szalu, przypominała modelkę z lat pięćdziesiątych. Jedyne, czego brakowało do
pełnego obrazu, to vespy. Mężczyźni uśmiechnęli się do siebie z uznaniem, ale zapomnieli o niej,
jak tylko zniknęła za rogiem. Nie mogli wiedzieć, że są jednymi z ostatnich, którzy widzieli ją
żywą.
Cathrine otworzyła bramę, weszła do środka i wezwała windę. Ktoś obserwował ją z drugiej
strony ulicy, ale nie zauważyła tego. Była pochłonięta myślami o tym, jak zaimponować
swojemu przyjacielowi następnym razem. Może opowie, że naprawdę spała w atelier
niemieckiego malarza Anselma Kiefera. Wąchała jego farby i ukradła tubkę złotej ochry, której
tak często używał. Uśmiechnęła się do wspomnień i przypomniała sobie asystenta mistrza. Miał
długie żółte paznokcie, jak ptasie szpony. Musiała przecierać plecy jodyną jeszcze wiele tygodni
później.
Kiedy chwiejna winda wreszcie zatrzymała się na trzecim piętrze, Cathrine wyszła
pospiesznie. Każdy przejazd był przerażającym doświadczeniem i czuła ulgę, uwalniając się
z klaustrofobicznie małej kabiny. Otworzyła frontowe drzwi, ale zatrzymała się, słysząc ponowne
trzaśnięcie bramy na dole. Dziwne, nie słyszała wcześniej żadnych kroków. Cisza była gęsta.
Obejrzała się czujnie, zanim weszła, i starannie zamknęła za sobą drzwi. Przez ostatni tydzień
miała nieprzyjemne uczucie, że ktoś ją śledzi.
Niepokój zniknął, jak tylko weszła do jasnego, przyjemnego mieszkania. Opadła na krzesło,
zdjęła buty i ogarnęła spojrzeniem gustownie urządzone wnętrze, które tak dobrze
odzwierciedlało jej własne ja – dwa piękne okna wychodzące na Jungfrugatan, meble w salonie
będące elegancką mieszanką klasyki i nowoczesności, oraz minimalistyczna sypialnia z jasnym
drewnem i szarymi tkaninami.
Po chwili wstała i stanęła przed lustrem. Widok, który ją przywitał, wprawił ją w jeszcze
lepszy nastrój. Była odrobinę zbyt wąska w biodrach, ale ów brak kobiecej formy
rekompensował kształtny biust. Włosy, niegdyś koloryzowane henną na czerwono, ufarbowała na
brąz, ponieważ uważała, że wygląda to ponadczasowo. Wygląd był dla niej najmniejszym
z problemów.
Podeszła do gramofonu i nastawiła koncert Mozarta. Delikatna muzyka wypełniła pokój,
a Cathrine z rozkoszą zapaliła papierosa. Wygodnie skulona w jednej z wnęk okiennych
wpatrywała się w jesienną ciemność. Wiatr przybierał na sile i deszcz smagał szyby. Spojrzała na
budynek po drugiej stronie Jungfrugatan i w jednym z okien odkryła półnagiego mężczyznę.
Pojawiła się kobieta z mokrymi włosami, w szlafroku i zaczęła go pieścić. Pozwoliła, by jej
płaszcz kąpielowy opadł na podłogę. Mężczyzna położył dłoń na jej piersi. Cathrine wpatrywała
się w nich zafascynowana i czuła, jak mimowolnie wzbiera w niej podniecenie. Nagle mężczyzna
odwrócił lekko głowę i spojrzał prosto na Cathrine. Uśmiechnął się krzywo, podczas gdy kobieta
całowała jego klatkę piersiową i zsuwała język coraz niżej wzdłuż jego brzucha.
Cathrine odwróciła wzrok i zaciągnęła zasłony. Pomyślała o Peterze. Za tydzień powinien
mieć dłuższy urlop. Do tego czasu musi zdecydować, co mu powie. Czy on w ogóle coś
zauważy? Sama uważała, że w jakiś sposób została odmieniona. Może nieco bardziej dojrzała?
Czy ma po prostu zerwać zaręczyny i powiedzieć, że to koniec, że chce być wolna i że fajnie
było, ale się skończyło? A może powinna spróbować to jakoś wyjaśnić?
Kiedy zaciągała zasłony w drugim oknie, zauważyła, że tuż pod bramą stoi ciemny
samochód. Nie widziała go, wychodząc, a mimo tego wydawało jej się, że go poznaje. Ale to na
pewno niemożliwe, pomyślała. Wieczorem samochody wyglądały z góry prawie jednakowo.
Zadrżała jednak nieco na myśl, że ta nieprzyjemna osoba może być w pobliżu. Nie podobało jej
się to uczucie. Nie lubiła być nieprzygotowana. Zastanawiała się też trochę nad swoim
pamiętnikiem. Zniknął. Może został skradziony.
Nagle usłyszała słaby skrzypiący dźwięk, który przeciskał się przez tony muzyki Mozarta,
i ku swemu zdziwieniu, w odbiciu okna zobaczyła, jak otwierają się drzwi wejściowe i do środka
wchodzi ciemna postać. Ktoś przez chwilę stał w miejscu, mając za plecami światło przedsionka.
Cathrine nie mogła rozpoznać twarzy i zrobiło się jej jednocześnie ciepło i zimno w środku.
Postać uwolniła się z cienia i zrobiła kilka szybkich kroków w stronę salonu.
Cathrine odwróciła się szybko, by coś powiedzieć, i wtedy dostała pierwszy cios nożem
prosto w gardło. Zabulgotało okropnie, a ona zatoczyła się do tyłu. Drugie pchnięcie nożem
trafiło ją w policzek i pokój zaczął wirować. Ciepła, lepka masa spływała jej po brodzie na
zielony sweter. Przed śmiercią pomyślała, że czerwony i zielony to złe połączenie kolorów.
Zawsze wygląda poniekąd jak brudne. Następnych pięciu ciosów już nie poczuła…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin