KONCERT.odt

(73 KB) Pobierz

Autor ; Bimax45  opowiadanie pochodzi z www.gayland.fora.pl

 

KONCERT

 

Koncert cz. 1. 

Czwartek. 

Śpieszyłem się na próbę, która dzisiaj wyjątkowo miała trwać trzy godziny. Musieliśmy przygotować się do sobotniego koncertu. Opracowałem już scenariusz występu, więc pozostało tylko przećwiczyć poszczególne kawałki i program gotowy. Jutro rano muszę być na Woronicza, żeby uzgodnić szczegóły nagrania teledysku. Wiedziałem, że jak tam zawitam, mam cały dzień stracony i będę wracał nieźle zmęczony. Wpadłem do Ośrodka Kultury niczym bomba, w przelocie przywitałem się z wszystkimi i szybko do dyrekcji, dograć kwestię transportu. 
Zapukałem do drzwi, wszedłem. 
Dzień dobry, pani dyrektor. 
Witam, panie Macieju. 
Mieliśmy uzgodnić kwestię transportu na koncert do Słupska – przypomniałem, od razu przystępując do spraw służbowych, ponieważ przebywając w towarzystwie pani dyrektor, miałem zawsze problemy... ze wzwodem. Była to zajebiście zgrabna babka, o ślicznych rysach twarzy, bardzo proporcjonalnych kształtach i używała cudownych perfum. Zawsze, kiedy rozmawialiśmy, widziałem te jej piękne nogi na swoich barkach, czułem jak w nią wchodzę, jak jej soki ślinią mojego kutasa, jak całuję każdy centymetr tej smukłej szyi, jędrnego biustu... Marzyłem, żeby wejść w nią i pozostać na całą noc, pieścić, podniecać doprowadzać do orgazmów i spijać jej soki. W tej sytuacji, każda jej obecność przy mnie wywoływała moje niezdrowe podniecenie. 
No właśnie, panie Macieju, koncert będzie płatny, więc my z naszej strony nie możemy dać wam za darmo autokaru. 
Musiałem szybko przemyśleć strategię, bo w końcu nie były to duże pieniądze i po opłaceniu wszystkiego do podziału zostawało nam bardzo mało. Popatrzyłem w jej śliczne niebieskie oczy, wyobraziłem sobie, jak odrywam się od jej namiętnych warg i ustami całuję jej okrągłe piersi, schodzę na dół, rozchylam jej wargi i wbijam się językiem głęboko w jej wnętrze. Szybko odgoniłem te myśli. 
Pani dyrektor, wie pani doskonale, jaka jest sytuacja finansowa zespołu, sprawozdania przedstawiam sukcesywnie, one w pełni oddają naszą nie najlepszą kondycję finansową. To, co zarobimy w Słupsku, starczy jedynie na pokrycie obsługi technicznej i wynagrodzenia dla członków zespołu, więc praktycznie nie będzie z czego zapłacić za transport. 
No, mam do pana słabość, panie Macieju – uśmiechnęła się. – Dobrze, mogę zgodzić się na pokrycie połowy kosztów – podkreśliła. – Za autokar. Resztę zespół. 
Już chciałem wypalić, jaką słabość ja mam do pani dyrektor, a przed moimi oczami malował się widok jej cudownej cipki, drażnionej moim językiem, który powoli wbijał się do jej wnętrza, jak mój język masuje namiętnie jej łechtaczkę. Musiałem się znowu opanować, bo wzwód był już tak silny, że stał się bolesny, przestałem kontrolować swoje podniecenie. 
Myślę, pani dyrektor, że jest to wyważona propozycja. Jak zwykle potrafi pani znaleźć konstruktywne rozwiązanie, satysfakcjonujące obie strony. 
Podziękowałem, cmoknąłem panią dyrektor w jej aksamitną drobną rączkę i wyszedłem z gabinetu. Poprawiłem małego, który zaślinił mi już całe gacie. Dobrze, że miałem luźne spodnie i długą bluzę zasłaniającą krocze. Nikt tego nie widział. 
Wpadłem na salę i pierwsze kroki skierowałem do dźwiękowca. Na scenie zespół stroił już instrumenty. 
Paweł, co jest z tą kamerą pogłosową, przecież ona gówno daje, chyba jest zjebana. 
Masz rację, ale już pobrałem z magazynu nową, więc będzie ok. 
Wziąłem mikrofon i na konsoli podgłosiłem jego wzmocnienie. 
Czołem, panowie. Nie zmieniłem układu utworów, jedynie je trochę poprzestawiałem, macie wykaz na kartce, więc spróbujemy po kawałku każdej. Jak będziecie gotowi, dajcie znać. 
Za chwilę będziemy gotowi – odpowiedział Krzysiek, solista i gitara prowadząca. 
Krzysiek, mamy tylko dwóch technicznych, przydałby się jeszcze jeden na sobotę, masz kogoś? 
Będę miał, jutro dam ci jego dane – odpowiedział. 
Jutro jestem w TVP. 
No to już widzę, jaki wrócisz – zaśmiał się Krzysiek. 
Odrobię w autokarze, po drodze do Słupska. 
Byłem pewny, że z Warszawy wrócę bardzo późno, więc trasa do Słupska będzie dla mnie zbawieniem, bo przynajmniej się wyśpię w autokarze. Oczywiście jeżeli chłopacy nie będą wariować. W trasie zawsze wariują, ale do tego zdążyłem już przywyknąć. Lubiłem te wyjazdowe trasy, zawsze było wesoło, zwłaszcza, po koncercie. 
Marcin, wyglądasz fatalnie, co, balowałeś? 
No, trochę chujowo się czuję – odpowiedział Marcin, gitara basowa. 
To skup się na graniu. Chcesz kawę? 
Oj, przydałaby się. I jakiś napój. 
Ja też chcę napój – wyrwał się Jacek, perkusista. 
Gdzie jest Konrad? 
Jestem!– odezwał się Konrad, chłopak z ekipy technicznej. 
Idź do bufetu i przynieś dwie kawy i cztery napoje. 
Chłopacy zakończyli strojenie, a Konrad przyniósł napoje i kawę, druga była dla mnie. Dali znać, że są gotowi. Zaczęli pierwszy kawałek, ale po minucie przerwałem im gwałtownym wyciszeniem na mikserze. 
Marcin! Kurwa! Przecież ty rytmu nie trzymasz! Twoja gitara jest w lesie! 
Nie mam odsłuchu, nic nie słyszę! – odpowiedział. 
Paweł, co jest z tym odsłuchem? 
Poczekaj, posprawdzam – odpowiedział dźwiękowiec. 
Kamil, ustaw sobie dobrze piec, bo twoja gitara jakoś chujowo brzmi. 
No też mi tak coś nie pasuje – odpowiedział Kamil, gitara solowa. 
Paweł poszedł na scenę posprawdzać połączenia i wyregulować wzmacniacz Kamila. Po chwili wszystko już stroiło i kolejne grane utwory brzmiały bardzo dobrze. Musieliśmy jeszcze wypróbować efekty dźwiękowe. 
Dobra, Krzysiek teraz parę wstawek, sprawdzimy pogłos. 
Nowa kamera sprawowała się bardzo dobrze i efekt był zadawalający. Postanowiłem ponowić wszystko od początku, żeby dobrze utrwaliło się chłopakom. 
No to lecimy od nowa to samo. 
Dało się słyszeć jęk ze sceny. 
Nie ma luzu! Dawać! 
Ponownie poleciał program koncertu we fragmentach Skończyli, byli zadowoleni z siebie, wyszło bardzo fajnie. 
Było super – pochwaliłem. – Ale dawajcie jeszcze raz. Musicie to zapamiętać. 
Kolejny jęk. Byli już zmęczeni, co było widać po ich twarzach. 
No dobra, piętnaście minut przerwy – ustąpiłem. – Konrad przygotuj tymczasem oświetlenie, po przerwie zrobimy z efektami. 
Konrad szybko zabrał się do roboty wspólnie z Kacprem, drugim chłopakiem technicznym. 
Po przerwie próba odbywała się już z oświetleniem, wszystko grało, więc byłem zadowolony. Kiedy skończyli program na Słupsk, zaczęli grać nowy utwór. 
Krzysiek, trochę to takie suche, może więcej basu albo pogłosu dla wokalu? 
Popróbujemy na różne sposoby, zobaczymy, co z tego wyjdzie, a jak ci się podoba ten kawałek? – zapytał. 
Całkiem niezły. Tylko tego w Słupsku nie dawajcie przypadkiem, nich was nie kusi. 
Trochę pozmieniali aranż i kawałek był dużo lepszy, ale wymagał jeszcze szlifów. 
Próba zakończyła się i poszliśmy do bufetu. Poinformowałem wszystkich, o której wyjeżdżamy, ustaliliśmy jeszcze parę drobiazgów i rozeszliśmy się do domu. 

Piątek. 

Bardzo wczesne godziny ranne, nieprzytomny wsiadam do pociągu. Najpierw kawa w Warsie, potem spanko. Lubiłem ten pociąg, zatrzymywał się tylko na kilku stacjach, zawsze był czysty i bufet świetnie zaopatrzony. Często nim jeździłem, zwłaszcza w okresie moich studiów w Wawie. Żałowałem tylko, że nie będę mógł nim wracać, gdyż wyjeżdżał z Warszawy po piętnastej, nie było realne, żebym na niego zdążył. Przed Warszawą obudził mnie budzik w komórce i zabrałem się za przygotowanie dokumentacji. Umowę miałem już przejrzaną, uwagi wypisane, ale postanowiłem jeszcze raz je przeanalizować. Spokojnie dojechałem na Centralny, potem w tramwaj i na Woronicza. 
Zadzwoniłem, czekał na mnie. 
Wejdziesz do mnie czy masz ochotę na porządną kawę? – zapytał z uśmiechem. 
Wiedziałem, że w jego biurze jest kiepska kawa i spokoju nie ma, bo co chwilę ktoś włazi albo ktoś dzwoni. 
Nie, idę do bufetu – odpowiedziałem, znacząco uśmiechając się. 
Dobra, idź do S1, ja zaraz tam przyjdę. 
Rozłożyłem się w bufecie Studia S1 i poprosiłem o porządną kawę. Syciłem się mocnym naparem, gdy do bufetu weszła Krysia Prońko. Wzięła jakiś napój, spojrzała na mnie. 
Niezła impreza była, co? – spytała domyślnie 
Nie było. To poranny pociąg z Wielkopolski – odpowiedziałem z uśmiechem. 
Aaa... Myślałam, że... – odrzekła zmieszana. 
Chwilę pogadaliśmy o różnych sprawach i wyszła wołana przez inspicjentkę. Chwilę później do bufetu z wrzawą wszedł Grzesiek Ciechowski wraz ze swoimi kumplami z zespołu. 
O proszę! Kogo ja widzę! – powiedział, podchodząc z uśmiechem. 
Cześć – odpowiedziałem, obdarzając go równie miłym uśmiechem. 
Przywitałem się ze wszystkimi. Grzesiek przysiadł koło mnie. 
Co ciekawego robicie? – zapytał. 
Jutro robimy Słupsk, potem tu nakręcimy klipa i znowu trasa, trochę dłuższa, południowa Polska. A wy co dzisiaj kręcicie? 
Dwa klipy. Potem odpoczywamy i robimy nowy materiał. 
Powspominaliśmy jeszcze nasze wspólne spotkania i trasy koncertowe, ale oni musieli już iść, przerwa się kończyła. Przy wyjściu Grzesiek zażartował, że musi pobierać ode mnie tantiemy za używanie jego fryzury. Puściłem mu błagalny uśmiech, a on parsknął śmiechem. 
Dopijałem kawę, gdy przyszedł Kryspin. 
A, tu jesteś – przysiadł się i zaproponował coś mocniejszego, ale nie miałem ochoty, chciałem w dobrym stanie wrócić do domu. Zaczęliśmy dyskusję nad umową. Zgłosiłem mu swoje zastrzeżenia co do niektórych jej punktów. Przyznał mi rację. Rozstrzygnęliśmy wszystkie sporne kwestie i przeszliśmy do jego gabinetu, żeby złożyć oficjalne podpisy. 
Pojedziemy jeszcze do Trójki? Załatwiłem tam dwa nagrania, to od razu podpiszemy umowę i ustalimy termin. 
Pojechaliśmy. Trochę tam zmarudziliśmy, ale ostatecznie udało się ustalić wszystkie szczegóły i terminy. I mam kolejną umowę. Poznałem też kilka fajnych osób. 
Byłem już głodny, więc w drodze powrotnej na Woronicza wpadliśmy na obiad, który ja fundowałem i przy którym intensywnie dyskutowaliśmy. Ustalaliśmy następne posunięcia marketingowe, których uczył mnie Kryspin, robiąc to bezinteresownie, a jednocześnie ukierunkowując mnie na bardzo dobre zarządzanie i wykorzystywanie bycia na fali sławy. 
Kończyliśmy już obiad, gdy przysiedli się do nas Olga z Markiem. Jak zwykle byli w świetnym nastroju, co, jak wiedziałem, z pewnością było zasługą „laleczek”. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ich towarzystwie, po czym pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na Woronicza. W S1 wypiliśmy jeszcze jedną kawę i pożegnaliśmy się. Musiałem się spieszyć, żeby zdążyć na wieczorny pociąg. 
W domu byłem już późno w nocy. Szybka kąpiel i sen, bo o piątej rano wyjazd do Słupska. 

Sobota. 

Budzik dzwonił jak oszalały o trzeciej trzydzieści, z ledwością wstałem z łóżka i z zamkniętymi oczami poszedłem do łazienki, szybki prysznic i byłem już gotowy do funkcjonowania. O czwartej trzydzieści byłem już pod Domem Kultury, Paweł z chłopakami z obsługi technicznej pakowali sprzęt do autokaru. Na wprost mnie z budynku wyszedł młody chłopak, dźwigając kolumnę wzmacniacza. Stanąłem jak wryty, był to bardzo przystojny wysoki chłopak, czarne, krótkie włosy, nieźle umięśnione ciało, piwne oczy i bardzo słodkie usta. Przeszedł koło mnie, obciąłem go z tyłu, miał bardzo kształtne pośladki i bardzo ładne smukłe nogi, których kształt podkreślały obcisłe jeansy. Musiałem jakoś się opanować bo wyraźnie było widać, że chłopak wpadł mi w oko, co było całkowicie prawdziwe. Opanowałem się i kiedy wracał po następne kolumny do załadunku, zapytałem. 
- Ty jesteś nowym technicznym? 
- Tak – odpowiedział trochę zażenowany. 
- Masz wypełniony kwestionariusz osobowy? 
- Tak, mam, już podaję – podał mi wypełniony formularz. 
Przejrzałem jego dane, miał dwadzieścia trzy lata, zerkałem jeszcze ukradkiem na niego, nie mogłem powstrzymać się od podziwiania jego sylwetki. Ujął mnie również swoim głosem i skromnością. Przed piątą autokar był zapakowany, zjawili się muzycy, więc wszyscy zapakowaliśmy się do środka, posprawdzaliśmy jeszcze wszystko. Wypytałem czy niczego nie zapomnieli. Kiedy już byliśmy pewni, że niczego nie zapomnieliśmy, ruszyliśmy w drogę do Słupska... 

 

Koncert cz.2. 

Usiadłem wygodnie, przygotowując się do odespania tego wczesnego wstawania i wczorajszego wyjazdu do Stolicy. Z tylnej części autokaru nadszedł nowy techniczny, miał na imię Michał. Postanowiłem dopełnić z nim wszelkich formalności. 
- Michał, daj swój dowód – poprosiłem. 
Wyciągnąłem teczkę z dokumentami i zacząłem wypełniać formularz umowy. Podał mi dowód, nasz wzrok spotkał się, zauważyłem, że ma śliczne niebieskie oczy, ale coś jeszcze przykuło moją uwagę. Ten jego wzrok wyrażał, no sam nie wiem co, ale było w nim coś intrygującego, coś zabawnego, a jednocześnie dało się odczuć jego nieporadność i zażenowanie. Odbierając od niego dowód spojrzałem głęboko w jego oczy, przesłałem mu spojrzenie pełne zachwytu, pożądania i seksu. Michał poczerwieniał na twarzy, cholera czyżby wyczuł moje intencje i mój przekaz kierowany do niego. Nie wytrzymał mojego spojrzenia skierował swój wzrok w podłogę, stojąc nadal nad moim siedzeniem. 
- Siadaj – powiedziałem. 
Usiadł obok przy mnie. Wypełniałem po woli wszystkie rubryki formularza, widziałem, że lustrował mnie bardzo delikatnie, spoglądając raz na mnie raz w podłogę. Był uroczy w tym swoim zażenowaniu. Kiedy już wszystko wypełniłem, podałem mu do podpisania. Podpisał, chciał mi oddać, ale go powstrzymałem pokazując jeszcze miejsca, gdzie powinien złożyć swój podpis. Ponieważ trzymał formularz na kolanach moja ręka, która pokazywała mu miejsca do podpisania w dolnych częściach formularza opierała się na jego lewym udzie w okolicy wzgórka jego jeansów. Wyczułem wyraźnie poruszenie w tym wzgórku, pewnie mały obudził się i zaczął szaleć. Widziałem jak poczerwieniał, ale nie wykonał żadnego ruchu, nie dał mi do zrozumienia żebym zabrał rękę. Po podpisaniu zabrałem formularz i schowałem do teczki, Michał dalej siedział koło mnie, był dalej czerwony na twarzy a jego wzrok skierował się w podłogę. Chciałem już zasnąć, opuściłem się trochę na fotelu rozchylając nogi, zobaczyłem jakiego mi zapuścił żurawia w krocze. Poczułem się bardzo zmieszany. Pomyślałem, cholera niezły jest i miałem już pewność, że jest ... Kiedy przysypiałem podszedł do nas Krzysiek. 
- Jak tam w Warszawie, co załatwiłeś? – zapytał. 
- To co było uzgodnione na nakręcenie klipów, oprócz tego dwa nagrania w Trójce – odpowiedziałem. 
- My wybierzemy, czy oni – zapytał podniecony. 
- My wybieramy utwory, a w TVP spotkałem Grzesia z zespołem, macie pozdrowienia – odrzekłem. 
- A co oni nagrywali? – spytał zaciekawiony. 
- Nie wiem, nie pytałem, zadzwoń do niego to się dowiesz, tylko się z nim nie kłóć, bo narzekał, że wiecznie marudzisz – odparłem. 
- Kutas jeden zawsze mnie prowokuje – odburknął. 
- Już nie pierdol głodnych kawałków, zadzwoń do niego, prosił żebyś zadzwonił – stwierdziłem. 
- Ok, zadzwonię – odpowiedział. 
Krzysiek poszedł do przodu a ja oparłem głowę o fotel i zamknąłem oczy. Zasnąłem snem twardym, zmęczenie dało się we znaki. Nie wiem jak długo spałem, ale kiedy się obudziłem czułem ciężar na swoim ramieniu. Uniosłem się i zobaczyłem, że Michał śpi z głową opartą o mnie. Dotarł do mnie jego słodki zapach, który mnie bardzo podniecił. Popatrzyłem na jego twarz, miał taką niewinną minę i spał cudownie. Nie chciałem go budzić, ale czułem jak lekko zdrętwiałem, poruszyłem się, żeby się poprawić. Michał otworzył oczy, zmieszał się i cichutko powiedział. 
- Przepraszam. 
- Za co – uśmiechnąłem się do niego słodko. 
Znowu widziałem jak jego twarz poczerwieniała. Usłyszałem muzykę z przedniej części autokaru. To Krzysiek grał na gitarze akustycznej, którą zawsze zabierał w trasę i śpiewał jakieś nie znane mi kawałki. Reszta zespołu spała. Wstałem i przeszedłem na przód do Krzyśka. 
- Co to było? – zapytałem. 
- A taki nowy utworek, właśnie go szlifuję – odpowiedział. 
- Zagraj go jeszcze raz, chcę posłuchać – poprosiłem. 
Krzysiek zagrał i zaśpiewał, bardzo podobał mi się ten kawałek. 
- Dzwoniłeś do Grześka? – zapytałem. 
- Tak, obudziłem go, tym razem on się wściekał, ale mu przeszło, masz pozdrowienia. Ma jakąś propozycję wspólnego koncertu, ale będzie dzwonił do ciebie w poniedziałek – odpowiedział. 
- A coś konkretnie? – spytałem. 
- Nic konkretnie nie mówił, wszystko powie ci w poniedziałek – odrzekł. 
- Ok, zobaczymy co wymyślił – stwierdziłem. 
Poszedłem do kierowcy, dowiedziałem się, że za dwie godziny będziemy na miejscu. Więc za dwie godziny zacznie się młyn, który skończy się dopiero wieczorem po koncercie. Wróciłem na swoje miejsce, Michał chciał się przesiąść na fotele obok, ale go powstrzymałem. Postanowiłem pogadać trochę z nim. 
- Wiesz co masz robić jak zajedziemy na miejsce? – zapytałem. 
- Nie bardzo, pierwszy raz jadę z zespołem w trasę – odpowiedział. 
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin