Odcinek 93 – Lizzy kontra nieoczekiwana zdrada.odt

(25 KB) Pobierz

Odcinek 93 – Lizzy kontra nieoczekiwana zdrada

Kiedy w końcu wróciliśmy do domu po akcji ratowania szczeniąt, Sarah natychmiast wzięła się za gotowanie obiadu. Odkąd wiedziała, że może będzie żoną Chucka, starała się coraz bardziej, jakby dzięki temu wszystko miało wyjść perfekt. Ta... jakby to było takie pewne.

W każdym, bądź razie to był jeden z tych niewielu momentów, kiedy mogliśmy sobie w spokoju odpocząć. Brakowało tylko Jamesa. Znikł gdzieś po jakimś dziwnym telefonie. Nie wiedziałam, co to znaczy, ale Kendallowi ani trochę się to nie podobało. Zupełnie, jakby wiedział, co dokładnie się dzieje. I to mnie niepokoiło.

-Coś się stało? - odważyłam się go w końcu zapytać.

-Tak, ale... - zaczął dość niechętnie, czym jeszcze bardziej mnie zaniepokoił. - Nie wiem, czy powinienem Ci mówić... To wszystko jest...

-Skomplikowane? - dokończyłam za niego, na co on tylko pokiwał głową.

-Właśnie. - odpowiedział, kiwając ponuro głową. - Jednocześnie nie chcę zdradzić przyjaciela i zranić przyjaciółki...

-Mów w końcu, bo zaczynasz mnie wkurzać. - przerwałam mu ze zniecierpliwieniem.

-James ma drugą dziewczynę. - wyrzucił z siebie półszeptem.

Z wrażenia, aż usiadłam. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem i otworzyłam szeroko usta.

-Żartujesz sobie ze mnie? - wykrztusiłam z siebie. - O ja pierdzielę...

-Nie żartuję. - pokręcił głową z taką miną, jakby był załamany. - Chociaż chciałbym. Nakryłem go kilka dni temu. Obściskiwał się z tą olimpijką z drużyny pływackiej. Nie wiem, jak się nazywa... Śniada cera, rude farbowane włosy...

-Alex Lopez? - wpadłam mu w słowo.

-Możliwe. - przyznał. - Ale kiedy mnie zobaczył w tych drzwiach... zaczął mnie zatrzymywać. Mówił, że nikt nie może się dowiedzieć, że ona to na nim wymusiła, że nie może stracić Din... Sam do końca nie wierzyłem w to co słyszę. To wszystko było kompletnie nierealne. A najgorsze jest to, że nie mam pojęcia co mam dalej zrobić.

Zastanowiłam się na chwilę, przegryzając usta. W głowie aż huczało mi od nadmiaru tych wszystkich rewelacji. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Zupełnie tak, jak Kendall. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się bezradna.

-Na pewno musimy pogadać z Jamesem. - powiedziałam w końcu. - Wyjaśnić mu, ze to co robi, jest kompletnie bez sensu. Wiesz przynajmniej czym ona go szantażuje?

Spojrzałam na niego z nadzieją, ale ten tylko pokręcił głową i uniósł do ust szklankę lodowatego soku. Zaklęłam pod nosem. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Oczywiście, nie zaczęłabym rozwiązywać tych problemów za niego, ale... musiałam go do tego przynajmniej zmotywować.

-Co tak siedzicie? - zapytała Madison, czym niemal przyprawiła mnie o zawał. - Mamy co świętować! Cieszcie się.

Kiedy nie zareagowaliśmy, ona tylko dosiadła się obok nas na kanapę.

-Ale ja jestem głupia... - westchnęła. - Pewnie znowu chodzi o jakąś super ważną misję, a ja zawracam wam głowę głupotami i to w dodatku nieistotnymi.

Spojrzałam na Kendalla z zaskoczeniem. Otworzyłam usta i wpatrzyłam się w niego uważnie, bo on tylko porozumiewawczo pokiwał głową.

-Tak, chodzi o misję. - powiedział niezwykle przekonującym tonem. - Ale to nie jest przyjemny temat, więc chyba lepiej się tym nie dzielić.

-Okey. - powiedziała beztrosko, wstając z kanapy. - To będę się zbierać. Przyniosę Wam kanapki.

Patrzyliśmy na nią, jak odchodzi. Nie byłam pewna, czy można to nazwać „misją”, ale chwilowo to był jedyny sposób na określenie tej całej sytuacji.

Następnego dnia ja, Kendall i James spotkaliśmy się na tyłach szkolnej biblioteki. Oczywiście wciąż miałam wrażenie, że James wciąż przed nami ucieka, jakby domyślał się, że Kendall mi o wszystkim powiedział.

-Wygadałeś jej? - wyrzucił mu przez zaciśnięte zęby. - Obiecałeś, ze dotrzymasz tajemnicy.

-Lizzy jest dyskretna. - odpowiedział mu Kendall, patrząc na niego ostro. - Nie wygada Din, prawda?

Zerknął na mnie z nadzieją, a ja tylko pokiwałam głową, obserwując Charlie'ego, który przeglądał w kącie jakieś czasopismo po hiszpańsku.

-Ma rację. - przyznałam. - Ty to zrobisz.

James otworzył szeroko usta, jakby sam nie dowierzał własnym uszom, ale ja nawet nie miałam zamiaru spuścić z tonu. Stałam twardo i patrzyłam na niego poważnie.

-Nawet nie rób sobie z tego jaj. - wykrztusił między ironicznymi chichotami. - Nie mogę tego zrobić, inaczej natychmiast mnie rzuci. A na to nie mogę pozwolić.

-James, skup się! - warknęłam pod nosem. - Nie interesuje mnie, co zaszło między Tobą, a Alex, ale nie możesz ukrywać tego przed Din. I tak prędzej czy później się dowie.

-Wolałbym, żeby to było później. - wymamrotał, mijając mnie między półkami.

Westchnęłam z irytacją i chwyciłam ze złością podręcznik od toksykologii, którego w tej szkole prawdopodobnie nikt nie ruszał.

-Po co Ci to? - zapytał Charlie, stając w dokładnie tym samym miejscu, które kilka sekund temu zajmował James. - Chyba nie masz zadania z chemii.

-Nie. - pokręciłam głową. - Po prostu chodzi o to, ze ta książka pomaga mi myśleć.

-Myśleć? - powtórzył Kendall wyraźnie zaskoczony. - Co masz na myśli?

-Mam na myśli, że kiedy patrzę na te nazwy, opisy... wzory chemiczne... Przychodzą mi do głowy najwłaściwsze rozwiązania. - wyjaśniłam. - Zauważyłam to już wcześniej, kiedy Ellie studiowała medycynę. Dzięki takim książkom udało mi się wyplątać Chrisa z niejednych kłopotów.

-Czyli to prawda... - westchnął Charlie, okrążając półkę i wracając na swoje miejsce. - Istnieje ten program.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem. Otworzyłam szeroko usta, a potem przegryzłam wargę niemal do krwi.

-O czym Ty mówisz? - zapytałam, marszcząc brwi.

-Istnieje, a przynajmniej istniał pierwotny wzór intersekta. Coś, co było przed oryginałem. - wyjaśnił. - Według naszych danych program przepadł, bo został skasowany z komputera, a Twój ojciec nie potrafił go później odtworzyć. Ale i tak poszedł w zapomnienie, bo dla agencji okazał się bezużyteczny, bo trudno było znaleźć osobę o wystarczająco wysokim ilorazie inteligencji. A teraz okazuje się, że go sobie wgrałaś. I on działa.

-Chwila... - pokręciłam głową. - Nie miewam wizji jak Chuck.

-Bo on tak nie działa. - wyjaśnił. - Nie zauważyłaś, ze wystarczy, żebyś raz coś przeczytała, a zapamiętujesz wszystkie szczegóły? Na tym to polega. Dlatego tak szybko i łatwo się uczysz. To oprogramowanie zwiększa Twoją zdolność przyswajania wiedzy bez fotograficznej pamięci. To przez ten program tak szybko szło Ci w szkole.

-Nadal nie rozumiem, dlaczego projekt odrzucono. - zauważyłam. - Jeśli to dzięki niemu jestem taka bystra, to on doskonale działa.

-Ale nie w oczach agencji. W nieodpowiednich rękach... To wszystko mogłoby się zupełnie inaczej ułożyć. Program pomaga tylko zapamiętać i zrozumieć. Obliczyłem Twój potencjalny wiek. Miałaś tylko trzy latka. Nie mogłaś pamiętać chwili wgrywania programu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin