Cassandra O'Donnell - Rebecca Kean 02 - rozdzial 54.pdf

(227 KB) Pobierz
Rozdział 54
Nadal klęczałam obok Bruce'a, a niewidzialny wiatr terroru i cierpienia wciąż hulał w
pokoju, kiedy przybył Raphael. Bestia pożarła ciała i dusze większości wampirów. Ich krwawe
szczątki pokrywały podłogę, a ona pochyliła się teraz sumiennie nad swoją ostatnią ofiarą:
nad Pierre’m.
- Czuję smak twojej mocy. - powiedział Raphael, zamykając oczy i nabierając
powietrza w usta.
Bestia narodziła się w najgłębszej, najciemniejszej i najbardziej strasznej części mojej
psychiki, trudno byłoby udawać, że jest inaczej.
- Tak...
- Po raz pierwszy widzę coś takiego...
- Co takiego?
- Niszczyciela Światów.
Patrzył z zachwytem na bestię. W jego lazurowym wzroku nie było śladu obrzydzenia,
ani strachu, ale za to zauważyłam w nim dziwną fascynację.
- Niszczyciela Światów?
- Tak nazywa się te istoty.
Wzruszyłam ramionami.
- Miałam nadzieję, że powiesz, że jest wyjątkowa... - powiedziałam sarkastycznie.
- Raphael, ty...
W drzwiach pojawił się Michael i natychmiast skupił wzrok na oczach Pierre’a.
- Czuję więcej energii w korytarzu, kto jest jeszcze z wami? - zapytałam, patrząc na
Raphaela.
- Gordon i część watahy czuwają na dole budynku. Michael, Frederick i czterech
członków Gwardii są w korytarzu. Czekają na mój sygnał.
- Powiedz im, żeby nie wchodzili.
Raphael zerknął na szlochającego Pierre’a, obgryzającego kość na własnym ramieniu.
- Zdecydowanie niech nie wchodzą. - powiedział, nagle znikając.
Michael skierował się w kierunku Pierre’a, ale zatrzymałam go.
- Nie podchodź, bo bestia cię zabije.
Michael nagle spojrzał na mnie z wściekłością.
- Wybaw go od tego losu, Rebecco, nie żartuję! - powiedział Michael.
- To nie jest ściśle mówiąc „los”. - odpowiedział Michaelowi Raphael, dołączając do
nas.
- Nie obchodzi mnie, co to jest! Chcę to zatrzymać! - ryknął.
Pokręciłam głową.
- Nie. Musimy poczekać na zakończenie.
Straszliwe jęki wydobywały się z ust Pierre’a, podczas gdy atakował najbardziej
intymne części swojego ciała.
- Mam nadzieję, że żartujesz? Jeśli myślisz, że będę tak stał... - zwisły mu ramiona...
- Myślę, że Rebecca stara się ci wyjaśnić, że nic nie możemy zrobić. - wtrącił Raphael.
- Czy to znaczy, że pozwolisz, żeby te tortury były kontynuowane?! - zawył z
wściekłości Michael.
- Tak, to jest dokładnie to, co właśnie powiedziałem. - odpowiedział z przekonaniem
Raphael.
- To jest nie do przyjęcia! - protestował Michael, patrząc na mnie.
- To bestia tu decyduje. Dałam go jej, a ona nie odpuści, dopóki wszystko nie zostanie
zakończone. - stwierdziłam, ocierając krople krwi ze swoich policzków.
- Mistrzu...
Ciało Pierre'a upadło tak, jakby lalkarz upuścił swoją marionetkę. Bestia wycofała się
od swojej ofiary, przyglądając się jej. Taki miała styl działania.
- Pierre... - Michael uklęknął obok niego.
- Wybacz mi... - wyszeptał Pierre.
- Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
- Vikaris, mistrzu... oszczędziłbyś Vikaris...
Wampir był już tylko kupą mięsa. Większość istot nadprzyrodzonych oszalałaby po
takiej obróbce, bo ich duch byłby całkowicie zniszczony cierpieniem, ale Pierre był dziwnie
przytomny. To tylko dodawało jeszcze grozy całej tej sytuacji.
- Wiedziałem, że podejmuję ryzyko, ale sądziłem, że wygram.
Peter jęknął i zwinął się na podłodze jak ranne zwierzę.
- Tak, ale za jaką cenę? - wyszeptał.
Jego poszarpane wargi wyartykułowały dziwny i przerażający dźwięk.
- Zawsze byłeś zbyt narwany. - powiedział Michael, wzdychając.
- Uważaj... jesteś na tyle...
Krew nagle zerwał z jego ust i nagle poczuć się jak wszystko się zatrzymuje. Zwróciłem
się do ciemnego obłoku, że i groźnej unosił się w rogu pokoju.
- Przestań z nim pogrywać i wykończ go jak najszybciej! - powiedziałam do bestii.
- To nie jest zabawne. - warknął Michael.
- Wcale nie jestem zabawna! Dorośnij, Michael!
Srebrne oczy wampira rozszerzyły się ze strachu, gdy zdał sobie sprawę, co się za
chwilę wydarzy.
- Rebecco, błagam...
Poczułam symptomy nadchodzącej migreny.
- Nawet gdybym chciała, nie mogłabym nic dla niego zrobić.
- To nieprawda! - splunął.
- Michael, jeśli cokolwiek zrobisz, to coś cię zabije. - ostrzegł go Raphael.
- Wolałbym go zabić własnymi rękami, niż go opuścić! - powiedział upartym tonem, a
jego energia wypełniła pokój.
Zamknęłam oczy i wydałam z siebie długie westchnienie.
Rozpacz często ma sprawia, że odważni ludzie robią jakieś głupoty. Dwoje ognistych
oczu było już wbitych w Michaela.
Zaczerpnęłam mocy powietrza, tworząc wicher przed bestią, stojącą drugim końcu
pokoju.
Jęknęła, ale szybko zwróciła na mnie uwagę.
- Szanuj naszą umowę. - powiedziałam, wbijając wzrok w bestię. - Michael jest mój.
- To twój łup?
Dobre pytanie...
- Być może... - powiedziałam, patrząc powoli odzyskać.
- Dobrze.
Zwierzę cały czas mieszkało pod moją skórą i w moim umyśle, ale jego myśli i
pragnienia były dla mnie obecnie całkowicie niezrozumiałe. Chciałam to wszystko szybko
zakończyć.
Czarny dym powoli zaczął się wsuwać do wnętrza Pierre’a. Zaczął krzyczeć, robił to
bardzo długo. Jego ból odbijał się echem w mojej czaszce, jak ognisty deszcz.
Spojrzałam na Michaela. Jego policzki plamiły krwawe łzy. Czułam się, jakby moje
serce przestało bić.
- Nie patrz takim wzrokiem. - powiedziałam cicho.
- Dlaczego? Myślisz, że nie wiem, jak wyglądają ciemności, gdy są głodne? -
powiedział głosem zniekształconym przez smutek.
Pokręciłam głową.
- Nie. Myślę, że nie chcesz wiedzieć, jak wyglądają „moje” ciemności, gdy są głodne.
Michael rzucił mi długie spojrzenie i miałam uczucie jakby moje stopy, zawadziły o
właz do otchłani.
- Pierre miał rację. Powinienem był cię zabić.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin