Śmierć w górach - José Giovanni.pdf

(1302 KB) Pobierz
Alpinistom z całego świata,
oraz tej przeklętej górze
poświęcam
Rozdział pierwszy
Jean Réno podszedł do okna. Z gabinetu widać było zakłady
farmaceutyczne, jak również wielkie, czarne litery tworzące
napis: Zakłady J. Réno.
Odwrócił się i spojrzał na dwóch mężczyzn, którzy w
milczeniu czekali na jego decyzję.
- A jeśli się nie zgodzę? - spytał.
- Nie biorę pod uwagę takiej możliwości - odparł Linder.
Linder mówił tonem bardzo uprzejmym. Mimo przekroczonej
pięćdziesiątki zachował smukłą sylwetkę, a jego orli profil
nadal robił wrażenie.
- A to dlaczego? - zapytał Réno, siadając ponownie przy
biurku.
- Bo wiem, że nie odmówisz - powtórzył Linder.
- Wolno wiedzieć, na czym opierasz tę pewność?
Réno uśmiechał się nieznacznie. Miał czterdzieści pięć
lat. Linder pomyślał sobie, że ten szpakowaty olbrzym ma
ogromny urok, i powiedział:
- Na przyszłości i naszej przyjaźni.
W odpowiedzi Réno gwizdnął ironicznie. Odwrócił się do
drugiego mężczyzny usiłując bez powodzenia spojrzeć mu w
oczy. Facet miał dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat.
Siedział z rękoma opartymi na kolanach. Był tu obecny, i tyle.
Réno doskonale pamiętał, że tego właśnie Linder wymaga od
swoich podwładnych.
- Nie chciałbym nikogo urazić - powiedział - ale myślę, że
byłoby lepiej, gdybyśmy o tej naszej przyjaźni mogli pomówić
sam na sam.
- Ależ, mój drogi, możesz mówić bez obaw. Zapewniam cię, że
Sedif potrafi milczeć jak grób...
- Nie wątpię - przerwał sarkastycznie Réno.
- ... poza tym mam zwyczaj traktować jak równych swoich
towarzyszy broni - ciągnął spokojnie Linder.
- To dobrze, że się nie zmieniłeś - powiedział Réno - bo już
przez chwilę miałem pewne obawy.
Linder zgasił dopiero co zapalonego papierosa i schował
niedopałek do kieszeni. Ostrożność stała się u niego nawykiem.
- Proszę cię, nie zaczynaj. Teraz nie czas na wspomnienia.
Byłeś asem nawet wśród najlepszych i nikt nie ma ci za złe, że
nie chciałeś walczyć dalej i odszedłeś. Wiem, że trzeba być
ostatnią świnią, żeby cię nachodzić, ale nie mam innego
wyjścia. Sytuacja jest naprawdę ciężka. Zresztą sam- wiesz,
czytasz chyba gazety. To, o co cię proszę, jest dla nas w
tej'chwili najważniejsze i tylko ty jeden możesz nam pomóc.
Zrozum, tylko ty jeden. Gdyby było inne rozwiązanie, na pewno
bym do ciebie nie przychodził.
Réno wykonał nieokreślony ruch ręką.
- Co, nie wierzysz mi? - zaniepokoił się Linder.
Réno wstał i podszedł do ściany, na której wisiała
olbrzymia mapa świata. Jego własne fabryki były zaznaczone
czerwonymi punktami. Od razu rzucało się w oczy, że znajdują
się one wyłącznie na obszarach dawnych kolonii francuskich.
Réno rozpoczął karierę przemysłowca w Ain-Sefra. Za młodu
harował jak wół, ale dopiął celu. Stworzył własny koncern
farmaceutyczny. Teraz miał nawet zakłady doświadczalne przy
Porte de Charenton, tuż nad Sekwaną.
- Co za różnica, czy ci wierzę, czy nie? - Położył dłoń na sam
środek mapy i ciągnął dalej. - Żądasz ode mnie, żebym dzień W
dzień, przez tyle miesięcy narażał się na utratę tego
wszystkiego, tylko dlatego, że jesteście w tarapatach? Mowy nie
ma! A co będzie, jeżeli się wyda, że zamiast moich
pracowników podróżują twoi ludzie? Wtedy wy ulotnicie się jak
kamfora, a ja stracę cały majątek i pójdę do więzienia. No co,
może się mylę?
- Pomyślałem o wszystkim. Cała akcja obliczona jest tylko na
trzy miesiące. Nasi ludzie będą starannie dobrani. Po przybyciu
na miejsce natychmiast dostaną inne dokumenty. To samo po
powrocie do Paryża. W razie wpadki nikt ich nie skojarzy z
twoją firmą. Sam widzisz, że nie ma najmniejszego powodu do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin