Henryk Sienkiewicz - Sąd Ozyrysa.pdf

(589 KB) Pobierz
Ta lektura,
podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-
line na stronie
wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu
Wolne Lek-
tury
przez
fundację Nowoczesna Polska.
HENRYK SIENKIEWICZ
Sąd Ozyrysa¹
łżł     ²
A gdy umarł w Egipcie syn Psunabudesa, Psunabudes, wielki mini-
ster któregoś tam Tutmesa³, z którejś dynastii panującej przed na-
padem Hyksów⁴, dwie nieśmiertelne Idee pokłóciły się o jego duszę
tak zapalczywie i napełniły takim hałasem nieskończone przestwo-
rza cichej wieczności, iż wszechmocny Ozyrys kazał im stanąć przed
sobą i zapytał:
— Kto wy jesteście, o duchy, kto jest ten grzesznik, którego me
jastrzębie oko dostrzega między wami i dlaczego w krainie Ciszy
kłócicie się jak dwie przekupki z Memfis?
A na to tak odpowiedział pierwszy z duchów:
— Ja, panie, jestem nieśmiertelna Głupota. Opiekowałam się tu
obecnym Ekscelencją Psunabudesem jak kochająca matka. Dykto-
wałam mu wszystkie jego słowa, byłam mu przewodniczką we wszel-
kich czynach. Nie odstępowałam go ani na chwilę, a ponieważ i on
trzymał się mojej szaty stale i wiernie, ponieważ całe życie był, wedle
egipskiego przysłowia, głupi jak stołowe nogi, przeto chcę zabrać te-
raz jego duszę i umieścić ją w tej zaziemskiej krainie, którą władam,
a która przeznaczona jest na wiekuiste siedlisko durniów.
¹Ozyrys (mit. egipska) — jeden z najważniejszych bogów Egiptu. Brat i mąż Izy-
dy, panował jako władca ziemi. Zabity przez swego brata, Seta, został wskrzeszony przez
Izydę, z którą przed powtórną śmiercią spłodził Horusa. Następnie panował w świecie
pozagrobowym, sądząc zmarłych. Odradzał się w swoim synu Horusie, który przejął po
nim władzę ziemską. Jako umierający i powracający do życia był bogiem wegetacji, od-
radzającej się przyrody i wiecznego życia. Przedstawiany w postaci człowieka w koronie
władcy i z insygniami królewskimi, owiniętego w bandaże na kształt mumii.
²
rz y z
s
a r s
ry S
z
— żart, sposób na uśpienie czuj-
ności cenzury carskiej.
a
sa
— liczby porządkowe nieczytelne (przypis autora). [przypis
³
r
autorski]
y s
a.
y s s
— grupa plemion przybyłych w XVIII–XVII w. p.n.e. z Azji
Zachodniej, które przez powolną infiltrację osiedliły się na wschodnich terenach Delty.
Zorganizowały się, obrały władcę i stopniowo opanowały cały Dolny Egipt. Hyksosi zało-
żyli nową, XIV dynastię faraonów, i rządzili Egiptem przez ponad sto lat, choć ich władza
nad Górnym Egiptem była nominalna. Ok.  p.n.e. książętom tebańskim udało się
pokonać przybyszów i ponownie zjednoczyć kraj, co stanowiło zakończenie Drugiego
Okresu Przejściowego i początek Nowego Państwa. Dawniej uważano, że opanowanie
Egiptu przez Hyksosów było nagłym najazdem.
Kłótnia, Głupota
Ozyrys zwrócił się do drugiego ducha:
— Mów ty teraz — rzekł biorąc w ręce wagi, na których ważył
wszelkie myśli, słowa i uczynki.
— Ja, o panie, jestem nieśmiertelna Niegodziwość. Nie przeczę
wcale, że Jego Ekscelencja Psunabudes popełniał często na swym
wysokim stanowisku błędy godne osła, ale twierdzę, że przede wszyst-
kim był szubrawcem. Jeśli pozwolisz, panie, przytoczę ci na to tysią-
czne dowody, których Głupota, choćby dlatego że jest Głupotą, nie
potrafi nigdy obalić.
— Głupota — przerwał Jastrzębiooki, podnosząc do góry swój
opatrznościowy palec — nie umie tylko budować, często natomiast
umie obalać, co powiedziawszy nawiasem, pytam się następnie, czego
żądasz?
— Chcę, panie, zabrać tę duszę i umieścić ją w tej zaziemskiej
krainie, którą ja władam, a która przeznaczona jest na pośmiertne
wiekuiste siedlisko dla łotrów.
To mówiąc chwyciła za rękę Psunabudesa, ale w tej samej chwi-
li Głupota chwyciła go za drugą, i obie, tamując dech w piersiach,
czekały na wyrok Sprawiedliwego.
A Sprawiedliwy wpił swój ptasi wzrok w Psunabudesa i przypa-
trywał mu się przez czas dłuższy, a wreszcie rzekł:
— Widzę, że obie macie do niego prawo, więc chętnie bym was
wysłuchał i rozsądził, ale zaprawdę położenie jest dziwne. Oto twoje
dowody, o Głupoto, będą głupie, a twoje, o Niegodziwości, niego-
dziwe. Wobec tego nie mogę ich rozważać, a zatem żadnej z was
nie mogę udzielić głosu. Jakaż więc na to jest rada? Oto zawołam
Mądrości, która wszystko przenika, i rozkażę jej, aby mi przedstawi-
ła w krótkich a mądrych słowach i żywot Jego Ekscelencji, i waszą
sprawę.
— O panie — szepnęła Głupota — Mądrość jest moją osobistą
nieprzyjaciółką.
Sprawiedliwy podniósł znów w górę swój opatrznościowy palec.
— Wierz mi, Głupoto, że prawdziwa Mądrość jest zarówno nie-
przyjaciółką Niegodziwości, jak i twoją.
I w tejże chwili przywołał Mądrość, a ta stawiła się natychmiast
i spojrzawszy na Psunabudesa nie zdziwiła się wprawdzie, albowiem
Mądrość niczemu się nie dziwi, ale uśmiechnęła się jakby z pewnym
zadowoleniem i rzekła:
— Ach, to Jego Ekscelencja, który tajnym okólnikiem do guber-
natorów zabronił mi pobytu w Egipcie!…
— Dla dobra państwa, słowo uczciwości… — począł się tłumaczyć
Psunabudes.
Lecz Ozyrys nakazał mu milczenie, sam zaś zapytał:
— Powiedz mi, Mądrości, czy ten zakaz był bardziej głupi, czy
niegodziwy?
— Jednakowo, zupełnie jednakowo! — odpowiedziała Mądrość.
 
Sąd Ozyrysa
Więc Sprawiedliwy położył równe ciężarki na szalach, opartych
o stopień jego tronu.
— Mów dalej — rzeki — aby się stało wreszcie wiadomo, który
z tych dwóch duchów ma pomyśleć o najwłaściwszym dla Ekscelencji
osiedleniu.
Więc Mądrość poczęła streszczać całe życie Psunabudesa, od wcze-
snej młodości aż do ostatniej chwili jego ziemskiej podróży. Wspo-
mniała, jak w akademii, w stubramnych Tebach, był zaciekłym libe-
rałem, jak wstąpiwszy następnie do urzędu, zapisał się niebawem do
działaczy państwowych i drwił z zasad, które za studenckich czasów
wygłaszał, jak pod hasłem: „Egipt dla Egipcjan!” pracował nad zjed-
noczeniem państwa pod władzą memfickiej biurokracji, jak wreszcie
w ciągu długiego swego zawodu ustawicznie kogoś podejrzewał, coś
wietrzył, przeciwko komuś wysyłał raporty, przed czymś ostrzegał,
czegoś nie dopuszczał, coś zamykał, coś ukracał — i zamiast roz-
szerzać ludzką działalność i ludzkie życie, ustawicznie je obrzydzał,
krępował i ograniczał.
— Czy nie sądzisz, że to są szelmostwa? — przerwał Ozyrys do-
rzucając ciężaru na szalę Niegodziwości.
— Nie przeczę, o Wszechtreściwy — odrzekła Mądrość — ale
pozwolę sobie zauważyć, że była w tym i głupota tak wielka jak
piramida Cheopsa, albowiem Psunabudes, pracując niby dla potę-
gi Egiptu, w gruncie rzeczy go osłabiał, pracując niby dla jego sła-
wy, ostatecznie go zohydzał, pracując niby dla porządku w państwie,
wtrącał je w bezład i tworzył mu wewnętrznych nieprzyjaciół, a przy
tym nigdy w jego zakutej głowie nie postała ani na chwilę myśl, że
cała jego robota może przynieść tylko szkody i klęski.
— Jeśli tak — rzekł Sprawiedliwy — to trzeba dorzucić i na szalę
Głupoty.
— Trzeba! — powtórzyła Mądrość — ale słuchaj mnie, panie,
dalej. Został potem Psunabudes gubernatorem prowincji północnej
Ptah, zamieszkałej przeważnie przez Fenicjan i Greków, i zarówno
jednych, jak i drugich począł gorliwie przerabiać na Egipcjan. Za-
braniał im mówić i pisać na papirusach we własnym języku, prześla-
dował ich wiarę i pozamykał ich szkoły, a przede wszystkim kazał im
nosić czepki, które, jak wiadomo, są narodowym egipskim pokry-
ciem głowy. W jego przekonaniu czepek stanowił Egipcjanina, jakie
zaś myśli wrzały w tych głowach, którym narzucił czepki, nad tym
nie był się zdolny zastanowić. Ci wszakże, którzy nie chcieli nosić
czepków, mogli się od nich uwolnić łapówką, w ten bowiem sposób
wzrastał majątek gubernatora.
Ozyrys podniósł po raz trzeci palec do góry i rzekł z powagą:
— Łapówki nie dowodzą głupoty.
— Zapewne, panie, ale nie dorzucaj ich na szalę Niegodziwości,
ponieważ w Egipcie wszyscy dygnitarze uważają łapówki za zwyczaj
tak powszechny i tak zgodny ze starą tradycją egipską, że biorą je
z zupełnie czystym sumieniem.
 
Sąd Ozyrysa
— Masz słuszność i jako bóg egipski nie powinienem był o tym
zapominać. Nie dorzucę też nic na żadną szalę, póki nie powiesz, jak
postępował Psunabudes jako minister faraona?
— Egipt, jak ci wiadomo, Sprawiedliwy, potrzebował wielkich
i głębokich reform. Otóż Psunabudes, zostawszy ministrem, posta-
rał się przede wszystkim o to, by reformy nie były wielkie i głębokie,
ale drobne i płytkie. Egipt potrzebował nowych i mądrych ludzi,
którzy by byli przyjaciółmi wyżej wspomnianych reform, Psunabu-
des zaś powierzył ich wykonanie dawnym, głupowatym urzędnikom,
którzy byli ich wrogami. Jaka z tego powstawała karykatura i jaka
szkoda dla Egiptu, to łatwo pojmie nie tylko tak przenikliwy umysł
jak twój, panie, albo jak umysł krokodyla, kota lub ichneumona, ale
nawet zwykły, miałki rozum człowieczy. Psunabudes był zbyt tępy,
by rozumieć, iż państwo musi być od podstaw do szczytu przebu-
dowane, a za mało uczciwy, by przeprowadzić sumiennie nawet te
zmiany, których konieczność uznał i zrozumiał sam faraon.
— Niech mnie ibis kopnie — rzekł Ozyrys dorzucając na obie
szale — jeśli wiem, która w końcu przeważy!
A słowa Mądrości płynęły dalej:
— Oszukiwał zarówno faraona, jak i lud. Faraonowi groził bun-
tem ludu, ludowi wszczepił przekonanie, że faraon chce go utrzy-
mać w niewoli. Poderwał władzę faraona, a nie rozszerzył wolności.
Za jego czasów powiększyły się głody w Egipcie, a kraj napełnił się
rozbójnikami.
— Chwała bogu, to jest chwała mnie samemu! — zawołał Ozyrys
— tu już nie ma przynajmniej wątpliwości, że to są łajdactwa czystej
wody!
— O! nie tylko łajdactwa — odpowiedziała łagodnie Mądrość —
gdyż Psunabudes okazał przy tym mniej rozumu, niż go posiada pę-
cherz wielbłąda. Czyny jego były złowrogie, ale on sam był durniem
i głupota jego była tym większa, że się uważał za mądrego. Niezdolny
był zrozumieć, że gdzie trzeba wielkiej i twórczej polityki, tam sza-
chrajstwo nie może wystarczyć, i szachrował, szachrował bez końca.
— Prawda! masz słuszność jak zawsze i tylko tak dokładne wagi
jak moje wskazać nam mogą, co z nim uczynić należy.
— Kilka słów muszę jeszcze dodać, o Wszechkulisty! Psunabudes
drwił sobie z Egiptu, nie dbał o faraona, myślał zawsze tylko o sobie,
więc można by mniemać, że był tylko szują. Ale zważ jednak, panie,
że gdyby Psunabudes rządził mądrze i uczciwie, to zyskałby na tym
Egipt, a on sam nie tylko nic by z własnych korzyści nie uronił, ale
stałby się jeszcze potężniejszym i sąd historii wypadłby o nim inaczej.
— Więc znów chcesz powiedzieć, że osieł przeważał w nim jednak
nad łotrem?
— Podnieś, o Sprawiedliwy, wagi, a przekonamy się natychmiast.
 
Sąd Ozyrysa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin