Zahn. (Kobra.3).[Synowie Kobry].txt

(326 KB) Pobierz
Timothy Zahn

tom III cyklu KOBRA
Synowie Kobry


szecioksišg KOBRA
Kobra
Kobry Aventiny
Synowie Kobry
w przygotowaniu
Wojna Kobry
Transakcja Kobry
Tajemnica Kobry

Przełożył: ANDRZEJ SYRZYCKI
AMBER
Tytuł oryginału: COBRA STRKE
Ilustracja na okładce: FRANK COLEMAN
Redakcja merytoryczna :ANNA CALDCOWSKA
Redakcja techniczna: WIESŁAWA ZffiLIŃSKA
Korekta: JOANNA OŻÓG
Copyright Š 1988 by Timothy Zahn
For the Polish edition Copyright Š 1995 by Wydawnictwo Amber Ap. z o.o.
ISBN 83-7082-818-9
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1995. Wydanie I.
Druk: Elsnerdruck



TIMOTHY ZAHN
szecioksišg Kobra

Kobra tom i

Na planety należšce do Dominium Ludzi napada Imperium obcych istot - Troftów. Młody Jonny Mo-reau zacišga się do wojska do oddziału superżoł-nierzy zwanych Kobrami. Zanim jednak zostanie jednym z nich, czeka go wiele niebezpieczeństw, ale kiedy stanie do walki przeciwko Troftom, nikt i nic nie będzie w stanie mu zagrozić. A jednak po wojnie, kiedy wróci na swš macierzystš planetę, będzie miał kłopoty z przystosowaniem się do życia w nowej rzeczywistoci. Kłopoty te dadzš się jednak rozwišzać w nieoczekiwany sposób.

Kobry Aventiny tom II

Jonny Moreau razem z innymi Kobrami służy Dominium Ludzi, ochraniajšc przed niebezpieczeństwami osadników z nowej kolonii na Aventi-nie. W obliczu buntu swoich kolegów musi jednak
podjšć decyzję, od której może zależeć jego przyszłe życie. Chcšc skutecznie bronić interesów powierzonych jego opiece ludzi, Jonny zostaje politykiem, a w obliczu zagrożenia ze strony Tro-ftów, wykazuje, że potrafi rozwišzywać problemy nie tylko przy użyciu siły.




Było póne lato. Przez uchylone okno wpadały podmuchy ciepłego wiatru. Po chwili dał się słyszeć skowyt dysz silników odrzutowych maszyn Troftów, który sprawił, że Jonny Moreau się obudził. Na krótkš, rozdzierajšcš serce chwilę, wydało mu się, że jest na Adirondack w samym rodku wojny, ale kiedy ustawił oparcie fotela znów w pozycji pionowej, impulsy bólu, jakie przeszyły mu łokcie i kolana, przywołały go do rzeczywistoci. Przez jakš minutę siedział nieruchomo, spoglšdajšc przez okno na panoramę Capitalii i starajšc się odzyskać jasnoć myli. Póniej sięgnšł do biurka i wcisnšł guzik stojšcego na nim interkomu.
 Tak, panie burmistrzu?  odezwał się Theron Yutu. Jonny opadł z powrotem na fotel, ale przedtem sięgnšł po stojšcš na biurku fiolkę z tabletkami przeciwbólowymi.
 Czy Corwin wrócił już z zebrania rady?  zapytał. Obraz na ekranie ukazał mu inne biurko i siedzšcego za nim dwudziestosiedmioletniego syna.
 Jeszcze tam nie poszedłem, tato  powiedział Corwin.  Zebranie zaczyna się dopiero za godzinę.
 O?  zdziwił się Jonny i popatrzył na zegarek. Mógłby przysišc, że zebranie miało się zaczšć o drugiej... i w istocie, było dopiero kilka minut po pierwszej.  Wydawało mi się,
że drzemałem trochę dłużej  mruknšł.  No cóż. Czy wszystko gotowe?
 Właciwie tak, chyba że jest co nowego, co chciałby, żebym poruszył na zebraniu. Zaczekaj chwile, zaraz tam przyjdę, to pogadamy.
Ekran ciemniał. Prostujšc ostrożnie plecy, Jonny spojrzał na trzymanš w dłoni fiolkę. Póniej  zdecydował stanowczo. Wiedział, że kiedy znów zacznie chodzić, jego wywołane artretyzmem bóle złagodniejš same, a po zażyciu tabletek nie potrafi myleć tak jasno, jak pragnšł.
Drzwi nagle się otworzyły i do gabinetu wszedł Corwin Jamę Moreau z nieodłšcznym pulpitem komputerowym pod pachš. Chłopiec  a raczej mężczyzna, przypomniał sobie w mylach Jonny ^ rzucił się w wir polityki z zapałem, którego starszy Moreau nigdy jako nie potrafił u siebie wykrzesać. Widok Corwina coraz bardziej przywodził Jon-ny'emu na myl jego brata, Jame'a, wspinajšcego się teraz po szczeblach władzy Dominium Ludzi. Przed czternastoma laty był doradcš przewodniczšcego Najwyższego Komitetu. Jonny często się zastanawiał, kim był teraz: wcišż doradcš, mianowanym następcš, a może nawet samym przewodniczšcym?
Tego już nigdy się nie dowie. Przerwanie łšcznoci z resztš Dominium w wyniku zamknięcia korytarza Troftów było jednym ze skutków, z którymi Jonny'emu nadal trudno było się pogodzić.
Ustawiwszy komputerowy pulpit na skraju biurka ojca, Corwin przysunšł sobie krzesło i usiadł.
 No dobrze, popatrzmy sobie na to  powiedział.  Najważniejsze argumenty przemawiajšce za klauzulš wyłšcznoci nowego traktatu handlowego z Hoibe'ryi'sarai  wymówienie tej nazwy domeny Troftów nie sprawiło mu najmniejszego trudu  które mam przedstawić na zebraniu rady, to: potrzeba oddelegowania dodatkowych Kobr do walki
z kolczastymi lampartami w odległych prowincjach oraz kwestia, czy w ogóle powinnimy zawracać sobie głowę Caelianš.
Jonny kiwnšł głowš, majšc poczucie winy, że po raz kolejny zaniedbuje obowišzki emerytowanego gubernatora, jakie powinien wypełniać, albo chociaż starać się wypełniać wobec rady.
 Połóż na te dwa powody szczególny nacisk  powiedział.  Nie wiem, w jaki sposób kolczaste lamparty dowiadujš się o tym, że ich liczba maleje, ale tempo ich rozmnażania wskazuje, że jako się dowiadujš. Upewnij się, żeby nawet najmniej rozgarnięty syndyk zrozumiał, iż nie możemy walczyć ze wzrastajšcš liczbš kolczastych lampartów i równoczenie posuwać się naprzód z kolonizacjš Caeliany bez obniżenia poziomu szkolenia Kobr w naszej akademii.
Przez twarz Corwina przemknšł jaki skurcz.
 Jeżeli chodzi o tę akademię...  zaczšł i przerwał, wyranie czym speszony.
Jonny na krótkš chwilę zamknšł oczy.
 Justin. Czy mam rację?  zapytał.
 No... tak. Mama chciała, bym cię przekonał, żeby zmienił zdanie i podczas zebrania rady zgłosił swój sprzeciw wobec jego kandydatury.
 I co by to dało?  Jonny westchnšł.  Justin jest przecież bystrym, wyjštkowo zrównoważonym i energicznym chłopcem. Włanie w taki sposób chce służyć wiatu, na którym mieszka. Mam nadzieję, że wybaczysz mi ojcowskš dumę.
 Wiem o tym, tato, ale...
 Ale do rzeczy  przerwał mu Jonny.  Ma dwadziecia dwa lata, a chce zostać Kobrš, odkšd skończył szesnacie. Zdajesz sobie sprawę, że w cišgu tych wszystkich lat z pewnociš miał czas na to, żeby się zastanowić, w jaki sposób wpływa na organizm ludzki kilkadziesišt lat życia z wyposa-
żeniem Kobry.  Uniósł lekko ręce, jak gdyby zgadzał się na zbadanie własnego ciała.  Jeżeli to nie wpłynęło na jego decyzję, a wyniki badań wskazujš, że tak się nie stało, nie zamierzam sprzeciwiać się jego woli. Włanie takich ludzi potrzeba nam do tej służby.
Corwin machnšł rękš na znak, że się poddaje.
 Niemal chciałbym móc się z tobš nie zgodzić, chociażby przez wzglšd na mamę  powiedział.  Obawiam się jednak, że masz rację.
Jonny wyjrzał przez okno.
 Twoja matka wiele razy cierpiała z podobnych powodów. Sam chciałbym wiedzieć, jak mam jej to wytłumaczyć.
Przez dłuższš chwilę w pokoju panowało milczenie. Póniej Corwin sięgnšł po swój pulpit.
 A więc kolczaste lamparty i kolonizacja Caeliany  powiedział, wstajšc od biurka.  Po zakończeniu zebrania zastanę cię tutaj czy w sali ćwiczeń?
Jonny popatrzył na syna i skrzywił się z niesmakiem.
 Musiałe mi o tym przypomnieć, prawda? No dobrze, niech ci będzie. Uszczęliwię tych dręczycieli. Kiedy zjawisz się po zebraniu, to, co ze mnie zostanie, będzie tutaj.
Corwin kiwnšł głowš.
 wietnie. Ale nie wciekaj się za bardzo na nich. Wykonujš przecież tylko swojš pracę.
Jonny zaczekał, aż Corwin zamknie drzwi za sobš, a potem cicho westchnšł.
 Swojš pracę, dobre sobie  mruknšł pod nosem.  Zgraja naukowców wyżywajšcych się na ludziach zamiast na dowiadczalnych myszkach.
Wszystko po to, by odkryć terapię, która kiedy będzie mogła pomóc przyszłym Kobrom.
Jednym z nich miał wkrótce zostać jego syn.
Westchnšwszy, Jonny uchwycił się oparcia fotela i powoli wstał. Zamierzał dojć do samochodu o własnych siłach i to
8
bez pomocy tabletek przeciwbólowych, nawet gdyby miało go to zabić. Zgodnie z jednym ze swoich ulubionych powiedzeń, nie był jeszcze a ż t a k bezradny.
Mimo tłoku panujšcego w tych dniach na ulicach stolicy wiata Kobr, dostanie się do gmachu Dominium na zebranie rady było wyprawš zajmujšcš nie więcej niż dziesięć minut. Corwin zebrał jednak swoje magnetyczne karty i inne potrzebne mu rzeczy jak najszybciej, chcšc znaleć się tam na tyle wczenie, żeby móc nieoficjalnie porozmawiać z innymi członkami zgromadzenia. Ojciec udał się na ćwiczenia, a on sam zamierzał włanie wyjć, kiedy do pokoju weszła matka.
 Czeć, Theron  odezwała się, umiechajšc się do Yutu.  Corwin, czy zastałam ojca?
 Włanie wyszedł  odparł Corwin, czujšc, że w oczekiwaniu nieuchronnej konfrontacji napinajš mu się wszystkie mięnie.  Wróci, jak skończy ćwiczenia.
 Co powiedział?
Corwin dużym wysiłkiem zmusił się, żeby nie zacisnšć zębów.
 Przykro  mi,  mamo.  Powiedział,   że  nie  będzie  się sprzeciwiał. Zmarszczki na jej twarzy wyranie się pogłębiły.
 Ty też będziesz brał udział w głosowaniu  powiedziała, nie pozostawiajšc mu cienia wštpliwoci, o czym myli.
 Pozwól więc, że ujmę to inaczej  odparł Corwin.  M y nie będziemy się sprzeciwiali.
 A więc i ty także  powiedziała chłodno.  Ty też zamierzasz skazać swojego brata na...
 Mamo  przerwał jej Corwin, wstajšc i wskazujšc jej swoje krzesło.  Bardzo cię proszę, usišd.
Zawahała się, ale po chwili usiadła. Corwin przysunšł sobie inne, przeznaczone dla goci krzesło i spoczšł naprzeciwko
niej, kštem oka dostrzegajšc, że Theron Yutu włanie przypomniał sobie o czym, co musiał zrobić w biurze Jonny'ego. Zajmujšc miejsce, przez chwilę przyglšdał się  naprawdę się przyglšdał  swojej matce.
Chrys Moreau była pięknš kobietš, kiedy była młodsza. Wiedział o tym, pamiętał stare zdjęcia i tamy. Nawet teraz, mimo zwišzanych z jej wiekiem zmian fizycznych, wyglšdała niezwykle atrakcyjnie. Oprócz nich dokonały się w niej jednak inne, nie wszystkie us...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin