Rosiek Barbara - Pamiętnik narkomanki.rtf

(1057 KB) Pobierz
21 marca 1973 roku

BARBARA ROSIEK

PAMIĘTNIK NARKOMANKI

Krajowa Agencja Wydawnicza

Warszawa 2002


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prawda jest dziwniejsza od fikcji,

a to dlatego, że fikcja musi być

prawdopodobna. Prawda - nie.

Mark Twain


21 marca 1973 roku

Pierwszy dzień wiosny. Wspaniały, słoneczny. Wszystko budzi się do życia. I we mnie coś się obudziło. Do głowy wpadł mi szalony pomysł. Poszłam na pierwsze w życiu wagary. Ja, wzorowa uczennica i córka.

Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać w moim życiu. Jeszcze nie rozumiałam tego, ale już czułam, że coś ma nastąpić. Coś nowego i niezwykłego. Może sprawił to wiosenny nastrój, a może ja sama bardzo chciałam, żeby w końcu coś się stało, coś wielkiego i ważnego. Nie potrafiłam już być taka jak przedtem, a nie wiedziałam, co ma nastąpić. I chyba bardzo chciałam, by To stało się właśnie dzisiaj, w ten wiosenny dzień, kiedy można we wszystko uwierzyć od początku. Potrzebowałam nowej wiary, by coś złego nie stało się ze mną.

Właściwie to chodziłam po ulicach, nie bardzo wiedząc, co mam z tą wolnością zrobić. Weszłam do małej kawiarni, gdzie było dużo młodych ludzi, niewiele starszych ode mnie. Trochę się zdziwiłam. Oni chyba też byli na wagarach.

Do mojego stolika dosiadło się dwóch chłopców. Byli dziwnie ubrani. Mieli długie włosy, rzemyki na szyjach i rękach. Spytali, co tu robię i tak zaczęliśmy rozmawiać. Jeden z nich, Filip, długo przyglądał mi się i w końcu spytał, czy chcę iść z nimi w pewne miejsce. Zgodziłam się, nie pytając o nic. Czułam, że będzie to coś bardzo interesującego. Chciałam dowiedzieć się, co porabiają ci chłopcy, jak żyją. Chciałam poznać coś innego od tego wszystkiego, co do tej pory znałam. Czyli domu rodzinnego i szkoły.

Poszliśmy w trójkę. Nie znałam imienia drugiego chłopaka, nie przedstawił mi się.

Weszliśmy do pewnego mieszkania. Wszystko tutaj było nieokreślone, wszystko, czemu się przyglądałam. Trochę zaczęłam się bać, ale weszłam dalej, do pokoju, Byli tam inni, podobni do moich nowych kolegów. Dziewczyny też były. Wszyscy podobnie ubrani, chociaż każdy inaczej. Filip powiedział im, że jestem „nowa”. Jakaś dziewczyna wstała i zawiesiła mi na szyi sznur przeźroczystych koralików. Zrozumiałam, że zostałam przyjęta do ich grona, chociaż jeszcze nie wiedziałam kim są.

Na stoliku zauważyłam kilka strzykawek i jakieś pudełka. Filip wyjął z jednego ampułki i naciągnął płynu do strzykawki. Wziął moją rękę i podwinął rękaw. Bałam się bardzo, ale ciekawość była silniejsza. „Pierwsza komunia” - usłyszałam czyjś głos i śmiech. Poczułam ukłucie i wlewanie się płynu do krwi. Po chwili wszystko się zmieniło. Było mi tak dobrze, ci ludzie byli wspaniali. Nie martwiłam się szkołą, domem. Chciałam zostać tutaj z nimi na zawsze. Nie wiem, jak długo to trwało. Zaczęłam podsypiać. Był to wspaniały półsen. Wszystko straciło znaczenie, liczył się tylko mój stan. Było mi po prostu dobrze.

Teraz, gdy to opisuję, jestem bardzo senna. Nie wiem, jak wróciłam do domu i co powiedziałam rodzicom. Może nie powiedziałam nic, bo trudno było mi mówić. Nie wiem też, jaki zastrzyk zrobił mi Filip. Wiem tylko, że nie żałuję, że poszłam na wagary.

22 marca

Mama obudziła mnie do szkoły. Wstałam szybko, ale nie miałam zamiaru iść. Poszłam do kawiarni. Nie było Filipa ani jego kolegi. Tak jak wczoraj, było tutaj dużo małolatów (mówią tak sami o sobie). Było też dużo starszych, z wytatuowaną kropką pod lewym okiem. Wiedziałam już, że są to gitowcy. Tych Filip radził mi unikać. Mówił, że są zbyt źli, nie warto znać ich choćby z widzenia.

Poszłam od razu do tego mieszkania. Byli tam prawie wszyscy ci sami co wczoraj. Od razu podeszłam do stolika. Chciałam się dowiedzieć, co dostałam. Filip złapał mnie za rękę i powiedział:

- To majka, nasza siostra. My sister is morfina. Zapamiętaj. Chcesz?

Kiwnęłam głowa.. Wszystko powtórzyło się. Nie byłam taka śpiąca jak wczoraj. Cieszyłam się muzyką, słuchałam, o czym rozmawiają, sama niewiele mówiąc. Wydawało mi się, że nie trzeba mówić, kiedy jest tak dobrze. Że wszyscy powinni i tak się rozumieć.

Siedziałam w kącie spokojnie, kiwając się w rytm muzyki. Filip usiadł obok mnie. Widziałam, jak robił sobie zastrzyk. Teraz zobaczyłam, że ma wiele śladów na rękach.

W domu milczałam. Komu i co mogłabym powiedzieć?

25 marca

Mam wszystko olewać i robić swoje, bo jestem hipiską. Mam się nie przejmować codziennością, tylko żyć we własnym świecie. Mam pomagać ludziom podobnym do mnie, czyli innym hipisom. Jestem wolna.

Może i jestem wolna, chociaż muszę chodzić do szkoły i słuchać rodziców. Tylko czy warto ich słuchać? Może i dobrze, że się chodzi do szkoły. Lubię czytać i poznawać nowe rzeczy. Ale to, co poznaję teraz, to zupełnie inny świat. Jeszcze nie rozumiem wielu spraw. Nie wiem, co to znaczy tak naprawdę być hipiską. Ale jestem z nimi. Bo czas już się zbuntować. Tak twierdzi Filip. Ja też tak sądzę.

Bo nie mogę się pogodzić z tym, co dzieje się w moim domu. Tego nie da się z niczym pogodzić.

Poszłam dzisiaj do biblioteki. Chciałam się dowiedzieć, co właściwie wstrzykuje mi Filip. I dowiedziałam się, że morfina jest właściwie najsilniejszym u nas narkotykiem. Dłuższe zażywanie prowadzi do nałogu. A potem niszczy się własne zdrowie. Przeraziłam się. Ale przecież nic się nie stało. Ja tylko spróbowałam. Nie jestem żadną narkomanką. Nie muszę niczego brać. Chociaż... Po niej jest tak cudownie. I nie pamięta się o tych najgorszych sprawach. Po prostu nie pamięta się.

3 kwietnia

Wychowawczyni poszła do ojca, do pracy i powiedziała o moich wagarach. W domu była kosmiczna awantura. Właściwie tak naprawdę to nikt nie próbował ze mną porozmawiać. Nakazano mi powrót do szkoły, więc wróciłam. Nie zwierzyłam się nikomu z tego, co robiłam. Wszyscy nauczyciele byli zaskoczeni, że taka dobra uczennica poszła na wagary. Tak jakby to był tylko przywilej złych uczniów. Dziwni są nauczyciele. Dziwnie myślą. Dobrze się uczysz - jesteś dobra. I odwrotnie. A jacy oni są? To oni są źli. I zupełnie nie wiedzą, jak z nami postępować.

A ja i tak będę robić swoje. Tylko po kryjomu. Już zaczęłam kłamać, że wieczorem idę do koleżanki czy do kina. Dlaczego trzeba kłamać? By robić to, na co ma się ochotę, a dorośli nie pozwalają, oni w ogóle nie orientują się, co się z nami dzieje.

6 kwietniu

Wstałam wcześniej i spotkałam się z Filipem. Zrobił mi zastrzyk. Był jakiś smutny, gdy mu powiedziałam, że muszę iść do szkoły. Lubię go i nic więcej.

Poszłam do szkoły zaćpana. Pokłóciłam się z nauczycielką. Kazała przyjść rodzicom.

Będzie nowa awantura. Ale jakie to ma teraz znaczenie.

12 kwietnia

Chodzę grzecznie do szkoły. Tylko nauczycielki nie chciałam przeprosić. Uważałam, że nie mam za co. Dawno nie widziałam się z ludźmi. Zaćpałoby się. Może nie byłabym taka smutna. Te koszmarne wieczory w domu. Nawet uczyć mi się nie chce. Teraz mnie to śmieszy, że kiedyś zależało mi na dobrych stopniach. Ale kiedyś inaczej wyglądało moje życie. W domu jest coraz gorzej i ja poznałam smak innego świata. Czy naprawdę poznałam? Może to tylko małe doświadczenie, które się skończyło? Nie. Czuję, że jestem inna. Nie dam się już teraz stłamsić. Teraz to już naprawdę niemożliwe.

16 kwietnia

Filip nauczył mnie robić sobie zastrzyk. To naprawdę nic trudnego. Sprzęt można bez problemów kupić w każdej aptece. Mam trochę śladów na rękach i przestałam chodzić na w-f. Będzie z tego nowa awantura. Trzeba postarać się o zwolnienie. Kiedyś miałam, bo mam chore serce, więc chyba nie będzie to trudne. Trzeba tylko iść do lekarza, jak się trochę ślady zagoją.

Mam pomysł. Najpierw trzeba zrobić badania krwi. Więc do dzieła. Wmówię lekarzowi, że pielęgniarka nie mogła się wkłuć.

21 kwietnia

Mam zwolnienie z w-fu. To nie było trudne. Jeszcze lekarz mnie objechał, że przyszłam tak późno. Mam wadę serca i nie wolno mi wykonywać cięższych prac fizycznych.

O ślady na rękach nie pytał. Mam podwyższone OB i ASO. To po zapaleniu stawów. Czyli jestem naprawdę chora. Mogę spokojnie brać narkotyki, bez obawy, że ktoś mnie nakryje.

Wieczorem czytam książki. To jest mój trzeci świat, obok dwóch tamtych. Nie wyobrażam sobie życia bez książek. I dobrze, że mam mój dziennik. Teraz naprawdę nie mogę nikomu o niczym powiedzieć. Zostało mi tylko pisanie.

Dlaczego właściwie ćpam? Bo jest mi inaczej po majce. I lżej żyć. Tylko do czego to doprowadzi? Skąd mogę to wiedzieć. Moi nowi znajomi nie uczą się, nie pracują, Z czego żyją?

Głoszę swoją filozofię. Tylko co dalej? Lepiej nie pytać. Jakoś to musi być. Właściwie to jestem sama. Filip pomaga mi tylko załatwić ćpanie i niczego nie chce za to. Ale Alfa powiedział mi, że kiedyś będę musiała coś dla nich zrobić. Akurat. Przecież nie muszę brać narkotyków. Biorę, bo tak mi się podoba. Mogę przerwać w każdej chwili.

23 kwietnia

Nie chce mi się w ogóle uczyć. Dobrze, że do końca roku szkolnego jeszcze tylko dwa miesiące. A potem zacznie się sezon. Tak mówi Filip. Mam poznać jego uroki. Towar się kończy i właściwie nie ma co ćpać. Bierzemy jakieś prochy. Ale to nie to samo. Ludzie wąchają tri, ale ja nie chcę. Nikt mnie zresztą nie namawia do tego świństwa. Wszyscy są tacy rozdrażnieni, bo nie ma majki. Gdy teraz na nich patrzę, wydają mi się jacyś inni niż tamtego dnia, gdy ich poznałam. Co się zmieniło? Może to ten głód, o którym czytałam? Bardzo możliwe. Ja też się zmieniłam. W domu ze mną już nie można porozmawiać. W szkole warczę na nauczycieli, a oni na mnie. Co się dzieje? Zaczynam bać się tego wszystkiego, ale nie potrafię na razie niczego zmienić. Dokąd mogłabym pójść?

2 maja

Poszłam do szkoły niedoćpana. To znaczy wzięłam, ale za mało i wszystko mnie drażniło. Wyzwałam nauczycielkę. Wezwano od razu rodziców. Od nowego roku szkolnego mam przejść do innej szkoły. To podobno ma być dobre rozwiązanie dla wszystkich. Tylko nie dla mnie. Nikt mnie nie spytał o zdanie w tej sprawie. Popłakałam się. Ale dobrze. Nie chcą mnie tutaj, to odejdę.

W domu wielka cisza. Nie rozmawiamy ze sobą. To znaczy ja uciekam do swego pokoju, gdy oni zaczynają. Jeszcze mi tego potrzeba, by ich wysłuchiwać.

10 maja

Do szkoły chodzę teraz na luzie. Niedługo stąd odejdę. Klasy też mi nie żal. Nigdy nie byłam z nimi blisko, nie miałam żadnej przyjaciółki czy nawet koleżanki. Żyłam sobie spokojnie sama wśród książek. Co mnie wygnało z domu? Smak wagarów? Nie tylko. Ale im tego nigdy nie powiem.

Właściwie teraz nic nie biorę i rzadko widuję ludzi. I zabrałam się trochę do nauki. Robią nam sprawdziany, powtórki.

Z lekcji wychodzę do ubikacji na papierosa lub tak sobie wychodzę. Nie wzywają rodziców. Wiedzą, że odchodzę, i chcą to przeczekać. Czuję, że sprawi im to wielką ulgę.

16 maja

Filip dał mi kodę. Nawet fajnie działa. I nie ma śladów na rękach. A to teraz ważne. Jest coraz cieplej i noszę ubranie z krótkim rękawem. Dawno nie byłam w naszej chacie. Spotykam się z Filipem w kawiarni. Mówi, że lepiej tam teraz nie chodzić, ale nie wyjaśnił mi dlaczego. Jest zawsze z nim Alfa. Wyczuwam, że mnie nie lubi. Trudno. Ja też go nie lubię.

1 czerwca

Dzisiaj w szkole były zawody sportowe między klasami. Zgłosiłam się do skoku w dal, wzwyż, do biegu na 60 m i wszystkie konkurencje wygrałam. To tak na pożegnanie. Już nie żałuję, że odchodzę. Może coś się zmieni w nowej szkole.

Po zawodach poszłam z dwoma kolegami z klasy na wino. Piliśmy nad rzeką. Trochę się upiłam.

7 czerwca

Już nic nie robię. Chodzę do szkoły dla świętego spokoju i czekam na rozdanie świadectw. Z Filipem też się nie widuję.

Jestem nawet spokojna, nie rozrabiam. Tylko nie chodzę na lekcje tej nauczycielki, przez którą muszę odejść. To już niczego nie zmieni. Wiem, że świadectwa są już wypisane i mam obniżone sprawowanie. Olewam to.

17 czerwca

Byłam w chacie. Ludzie powitali mnie z radością, chociaż właściwie mało się znamy. Ale to nieważne. Jestem jedną z nich. Noszę koraliki i rzemyk i ćpam z nimi. Nie rozumiem jeszcze tego, co głoszą. Ale może kiedyś zrozumiem.

Filip mówi, bym była gotowa pod koniec czerwca. Wyruszamy w Polskę. Zaczyna się Sezon. Ludzie nie mogą się doczekać.

Mieli tylko ziomki. Zastrzyk zrobił mi Filip. Uświadomiłam sobie dzisiaj, że lubię, jak on robi mi zastrzyk.

20 czerwca

Dostałam świadectwo. Zdałam do ósmej klasy. Śmieszne. Mam prawie same piątki i obniżone sprawowanie. To jest coś. Nie żegnałam się z nikim. Wzięłam ten papierek i wróciłam do domu. Darowałam sobie akademię i inne szkolne uroczystości. Żegnaj, szkoło. Nie dałam się wam zgnębić. Walka była ostra. Ale ja nie przegrałam. Ja robię swoje.

25 czerwca

Skończyłam 14 lat. Ale ze mnie małolata. W domu spokój. Gdy jest jakaś rocznica, wszystko się ucisza na ten dzień. Dziwnie tak. Ale co zrobić? Ja niewiele tutaj mogę. Pozostał tylko bunt

Co to znaczy mieć 14 lat? Wyrzekać się domu, próbować narkotyków, alkoholu, papierosów.

I trzeba do tego jeszcze być sobą. I z nimi.

26 czerwca

Nieprawda, że wyrzekam się domu. Przecież tak bardzo pragnę, by było inaczej. Chyba wtedy też byłabym inna. Co się stało ze mną przez te trzy miesiące? Dlaczego jestem przeciwko nim? A jak oni myślą? Czy wiedzą, dlaczego taka jestem?

30 czerwca

Jutro mam jechać „w Polskę”. Ale nie pojadę. Nie wychodzę z domu, by się z nimi nie spotkać. Filip będzie czekał. A może nie będzie czekał. Chcę zostać w domu. Nie wiem, czy naprawdę tak chcę, ale obawiam się tego wyjazdu. Coś mnie jeszcze wstrzymuje.

5 lipca

Wiem, że na mnie czekali. Powiedział mi o tym kolega Filipa. Mają przysłać mi kartkę, mogę jeszcze dojechać. Chcę i nie chcę. Jak jest lepiej w domu, to chcę tu być, Ale czasem pojechałabym bardzo daleko. Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach. Ładnie się to nazywa. Podróż w nieznane.

Bo podobno w tych snach są pociągi, a w nich pełno wolnych miejsc, i są okręty, które chcą nas zabrać w długi rejs. A tutaj jest smutno i tak zwyczajnie. A raczej niezwyczajnie smutno.

7 lipca

Kupuję ziomki w aptece. Robię je tak, jak nauczył mnie Filip, i wstrzykuję sobie. I wszystko się zmienia. Jest trochę inaczej niż po majce, chociaż podobnie. Nie potrafię określić tej różnicy.

Gdy jestem po zastrzyku, mniej czytam, chyba nawet mniej myślę. Lubię wtedy spacerować po ulicach i przyglądać się ludziom, jak śpieszą się, kłócą, żyją. Nie odczuwam tak wtedy przemijania czasu. Idę przed siebie i chodzę tak godzinami. Dopiero gdy zaczyna się ściemniać, wracam do domu. Mniej mówię i staram się z nimi nie kłócić.

Dziwne to wszystko. A może to ja się zmieniłam.

11 lipca

Kupuję ziomki zmieniając apteki. Już poznaję farmaceutów i staram się, by oni mnie nie zapamiętali. Dlaczego? Filip mi o tym powiedział. Nie ma go teraz w Częstochowie, ale jego duch jest stale przy mnie.

Mam się wystrzegać jak najdłużej kontaktów z milicją. Przecież nie robię nic złego nikomu. Może tylko sobie. Właściwie całe dnie spędzam sama. Do południa odsypiam narkotyk. Nigdy dotąd nie miałam tak dobrego snu. Gdy rodzice wracają z pracy, wychodzę z domu. Mówię, że idę do kina lub do koleżanki. Ufają mi.

A ja chodzę i patrzę. Patrzę stale na innych i nie chcę myśleć. Chcę tylko patrzeć.

Dlaczego lubię być sama?

17 lipca

Za niecały miesiąc zlot łupów w Częstochowie. Ciekawe, jak to będzie wyglądało. Intryguje mnie to wszystko. Czy do nich należę? Przecież tak naprawdę to niewiele o nich wiem. Mówię, że chcę być wolna i czuję się wolna. Ale czy jest tak naprawdę?

Nie pojechałam „w Polskę”. Zostałam w domu. Tylko, że „robię swoje”. Przyłącz się, dostrój się i odpadnij” - co to naprawdę znaczy?

Mniej ćpam. Zaczęłam czegoś się obawiać. Nie wiem, co to jest? Nie mogę zapytać Filipa. Nie mam kogo spytać.

25 lipca

Dni są do siebie takie podobne, a przecież moje życie zupełnie się zmieniło. Robię sobie potajemnie zastrzyki, oszukuję rodziców. I czuję, że gubię się w tym wszystkim. Ubieram się inaczej, noszę rzemyki i widzę, że w moim mieście coraz więcej takich jak ja, podobnych. Zbierają się przed zlotem. Chodzą po mieście całymi grupami. Gdy ich mijam, robi mi się tak jakoś ciepło, chciałabym iść z nimi dalej. Niekiedy widzę, jak zatrzymuje ich milicja. Dlaczego? Przecież chodzą po ulicy jak inni ludzie, nie piją alkoholu. Czasami tylko poznaję, że ktoś z nich jest nagrzany.

Przyglądają mi się, uśmiechają się do mnie. Jestem jedną z nich.

31 lipca

Dzisiaj zatrzymał mnie patrol MO. Na ulicy. Tak jak tamtych. Puścili mnie od razu, gdy zobaczyli adres na legitymacji. Ale spisali mnie. Czyli stało się.

Nie bałam się. Nie czułam nic. Byłam zaćpana mocniej, wzięłam więcej. Specjalnie tak zrobiłam, by mniej czuć. Odkryłam to przypadkiem, że tak to może zadziałać. Ten stan obojętności był cudowny. Byłam bardzo spokojna.

I bez lęku przyglądałam się niebieskim mundurom. Uśmiechałam się do nich, a oni do mnie. Nie wiem, czego chcieli. Ale to nieważne. Wszystko jest nieważne.

3 sierpnia

Po ostatnim ćpaniu zaczęto ranie boleć serce. Boję się iść do lekarza, mam tyle śladów na rękach, zbyt wiele, by mu wmówić, że to po pobraniu krwi. Myślę, że to przejdzie. Trzeba tylko na jakiś czas przestać ćpać Ale brakuje mi tego. Wszystko nagle stało się takie inne.

Rodzice myślą, że jestem smutna z powodu zmiany szkoły. Wiem już, do której szkoły będę chodzić w ósmej klasie. Szkoła. Jak ja mam tam teraz wrócić? Zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Tarcza na rękawie, granatowe ubranko, codzienne odrabianie lekcji. Trzeba będzie to robić.

10 sierpnia

Codziennie jestem pod Szczytem na polu namiotowym. Wystarczy tutaj przyjść, usiąść obok rozmawiających hipów i po prostu z nimi być. I to wszystko. To takie proste. Jest się z nimi i nic więcej nie trzeba robić. Przyglądam się, jak grają na bębenkach i fletach, śpiewają, tańczą.

Jesteśmy podobni, chociaż tacy różni. Ludzie przychodzą nas oglądać. Wieczorem przegania nas milicja. Niektórych zamykają na kilka godzin.

Słucham dyskusji ludzi starszych ode mnie o pięć, dziesięć lat i nie bardzo mogę się w tym wszystkim połapać. Ciągle słyszę o filozofii, religii, braterstwie, wolności, pacyfistach. Czuję, że jestem z nimi, ale chciałabym więcej rozumieć. Szukam wśród nich Filipa, ale go jeszcze nie ma.

13 sierpnia

Pod Szczytem tysiące ludzi. I pełno nas, hipów. Chodzimy boso po nagrzanym słońcem polu namiotowym. Zbieramy pieniądze na wspólne posiłki. Niektórzy ćpają. Teraz piją zupę, by nie mieć śladów na rękach. Boją się kontroli milicyjnej.

Słucham zadziwiającej muzyki. Nie znałam jej. Wydaje mi się, że płynę z nią w krainę czarów.

Do domu wracam na noc. Rodzice robią mi o to awantury, ale to do mnie nie dociera. Jestem hipiską, nie należę już do tej ich rzeczywistości. Jestem bardzo daleko.

15 sierpnia

Wrócił Filip. Bardzo się zmienił. Mówił, że na trasie ostro grzał. Inni wyglądają podobnie. Pr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin