Fakty i Mity 40-2014.pdf

(13207 KB) Pobierz
ZAPŁACIMY MILIONY ZA AWANS TUSKA
Str. 9
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 40 (761) 9 PAŹDZIERNIKA 2014 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
DARIUSZ
MICHALCZ
EWS
NA RINGU KI
TOLERANC
J
– wywiad I
Str. 8
Godziny spędzone przed komputerami, wszechobecne w domu i szkole
batoniki, cole oraz chipsy, wstręt do wysiłku fizycznego i strach przed
rywalizacją na zajęciach wychowania fizycznego. Wszystko to sprawia,
że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. To dla nich – w wieku
Str. 13
dorosłym – śmiertelne niebezpieczeństwo!
Str. 3
Str. 9
ISSN 1509-460X
Str. 11
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 40 (761)
3–9 X 2014 r.
FA K T Y
Wskutek medialnej afery Igor Ostachowicz, były doradca
premiera Tuska, zrezygnował z ciepłej posadki w zarządzie
PKN Orlen za 200 tys. zł miesięcznie, a Maria Wasiak, świe-
żo upieczona minister rozwoju i infrastruktury, została zmu-
szona do oddania 510 tys. zł odprawy z PKP SA na cele
kościelne. Przy okazji przypomniano, że doradca Donalda
Tuska Jan Krzysztof Bielecki zgarnął na odchodne 7 mln
odprawy w 2009 r. z Pekao SA. Bo skoro jest „zielona wyspa”
(dla kogo?!), to nagrody być muszą.
Na razie przedstawiciele opozycji pozostają obojętni na
nową modę na ascetyzm. Lew kawiorowej lewicy Ryszard
Kalisz lamentował niedawno w rozmowie w RMF FM, że
politycy za mało zarabiają. Wyznał, że on sam „wyciąga”
ledwie 9 tys. miesięcznie, podczas gdy jego aplikanci „za-
rabiają po kilka razy więcej”. Cóż, może warto przemyśleć
wreszcie zmianę zawodu?
Pięć miesięcy temu Donald Tusk obiecywał jak najszybszą
ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet
i przemocy domowej. Tymczasem wskutek protestów biskupów
ustami PiSowskich fanatyczek projekt wrócił do komisji sej-
mowych. A Ewa Kopacz – „zdeklarowana feministka” – nie
była w stanie temu zapobiec. Może Kempę, Wróbel i Sadurską
należy poddać przemocy, żeby wiedziały, co tracą?
Telewizja Trwam dostała 50 tys. zł kary za relację z zeszło-
rocznego Marszu Niepodległości. Ale będzie lament o prze-
śladowaniach! Karę wymierzyła Krajowa Rada Radiofonii
i Telewizji za entuzjazm, z jakim prowadzący audycję i jego
gość przyjęli przestępstwo – spalenie tęczy na placu Zbawiciela
w Warszawie. To Rada nie wie, że to, co dla państwa jest
przestępstwem, to dla Rydzyka zasługą w niebie?
Sąd w Gdańsku skazał ks. Z.B., byłego kapelana arcybiskupa
Tadeusza Gocłowskiego, na 55 tys. zł grzywny i prawie 4 lata
więzienia za udział w aferze Stella Maris. Niestety… w zawie-
szeniu, bo skazany współpracował w śledztwie z organami
ścigania. Skazano także 3 jego kompanów. Grupa kościelnych
menadżerów naraziła Skarb Państwa w latach 1997–2001 na
straty około 20 mln zł oraz straty 20 spółek prywatnych na
ponad 60 mln zł. Arcybiskup Gocłowski, człowiek znany skąd-
inąd z osobistego asystowania przy pogrzebach gangsterów,
twierdzi, że nie miał pojęcia o wyczynach podwładnych. Jakoś
mało wierzący jesteśmy.
Sąd Okręgowy w Koszalinie podtrzymał wyrok dla księdza
Zygmunta C., skazanego na 2 lata i 3 miesiące bezwzględne-
go więzienia za spowodowanie śmierci 2 chłopaków (16
i 23 lata) w wypadku drogowym zawinionym przez duchow-
nego. Kilka miesięcy później zatrzymano go, jak prowadził
z 1,4 promila alkoholu we krwi. Ksiądz, chłopcy i alkohol…
A mówią, że „FiM” czepiają się niewinnych księży.
Zdaniem dr. Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa, politologa zwią-
zanego z prawicą, Polska może nadal domagać się od Niemiec
odszkodowań za II wojnę światową, ponieważ nigdy się ich
skutecznie nie zrzekliśmy. Chodziłoby o kwotę ok. 850 mld
współczesnych dolarów amerykańskich! Wkrótce napiszemy
o zasadności tych roszczeń.
Józef Wesołowski, osadzony w watykańskim areszcie domo-
wym były nuncjusz w Dominikanie, ma na sumieniu znacz-
nie więcej grzechów, niż się wydawało. Policja zamierza
zbadać m.in. podróże służbowe hierarchy oraz prześwietlić
jego błyskotliwą karierę robioną w 10 krajach świata. Do
tej pory erotomani dzielili się na gawędziarzy i praktyków.
Dzięki Wesołowskiemu powstaje nowa kategoria: erotoma-
nów podróżników.
Papież Franciszek, ponoć zupełnie inny od poprzedników,
zgodził się na beatyfikację biskupa Alvaro de Portillo, drugie-
go szefa mafijnego Opus Dei. Jego poprzednik, ks. Escriva,
twórca autorytarnego Dzieła Bożego, został wcześniej ogło-
szony świętym przez Jana Pawła II. Obaj panowie żyli nie-
dawno (de Portillo zmarł w 1994 r.) i nie cieszyli się zbyt
dobrą opinią. Papieże się zmieniają, a interes Kościoła pozo-
staje priorytetem – także kosztem przyzwoitości.
Brytyjski kościół rzymskokatolicki przeżywa „bardzo trudne
chwile”, bo jeden z tamtejszych biskupów, Kieran Conry, po-
dał się do dymisji. Miał długi romans z mężatką i został zde-
maskowany przez jej męża. A Pismo mówi: „Biskup powinien
być mężem jednej żony…”.
W katedrze w Neapolu jak co roku „krew męczennika św.
Januarego zamienia się ze stanu stałego w stan ciekły”.
W tym roku po raz pierwszy „wielki cud” pokazano na
filmiku wrzuconym do sieci. A co było widać? Biskupa
Neapolu, który podczas uroczystości pokazał wiernym i do
kamery ciemny płyn przelewający się w starej ampułce.
I tyle. Żadnego momentu „przemiany”. A może nastąpiła
ona wcześniej... w mikrofali?
KOMENTARZ NACZELNEGO
Samozagłada
T
ydzień temu rozleciał się klub Twojego Ruchu. Czy był
to czarny piątek polskiego racjonalizmu w Sejmie RP?
Niewątpliwie był to smutny dzień. A jeszcze smutniejszy
był poprzedzający go wieczór, kiedy grupa kilkunastu face-
tów w restauracji nieopodal sejmu wylewała swoje żale na
Janusza Palikota. Tego samego, który dzięki swojej charyzmie
wywalczył w wyborach ponad 10 procent na założony przez
siebie Ruch i który zrobił z nas posłów. Jako pierwszy lider
w historii wprowadził do polskiego parlamentu liczną, 40-oso-
bową grupę pod sztandarami racjonalizmu i antyklerykalizmu.
Tego mu nikt nie odbierze. Podobnie jak tego, że zmarno-
trawił największą szansę na nową jakość w polskim Sejmie.
Nie znam innego człowieka, który mógłby zrobić dwa
takie numery w ciągu 3 lat. Bo Janusz Palikot to człek wy-
jątkowy. Dr. Jekyll i Mr. Hyde. Tyle w nim wzniosłej mądro-
ści w gadce, co żałosnej głupoty w działaniu. Gdybym
nigdy go nie spotkał i nie zobaczył na własne oczy
tego niesamowitego wprost rozdwojenia, pewnie bym
zawsze mu wierzył i na niego głosował.
Problem w tym, że Janusz co innego
robi i co innego mówi. Ma też w swo-
im chromosomie gen samozagłady.
Piszę już o tym od dwóch zgoła lat
i mam nadzieję, że piszę po raz ostat-
ni. A zaczęło się tuż po wyborach
w 2011 roku, kiedy z mediów
dowiedziałem się, że klub
Ruchu Palikota chce zdjąć
krzyż w sejmie. Nie bywam
w Warszawie poza posie-
dzeniami, więc pomyśla-
łem, że pierwszą i tak spek-
takularną akcję Klubu RP
omówiono w większym gronie,
przeanalizowano za i przeciw. Że beze mnie? –
trudno, choć trochę zabolało, bo jakkolwiek by było, sprawy
światopoglądowe to miała być moja działka. Okazało się, że
ten poroniony, z góry skazany na niepowodzenie pomysł
wymyślił wódz z dwoma przybocznymi, bez konsultacji, re-
fleksji, kalkulacji. Zaczynać pracę klubu od przegranej sprawy
i od początku sytuować się jako radykałowie świętokradcy
– świetny pomysł! Chciał uderzyć w Kościół – cudnie, brawo!
Szkoda tylko, że nie uderzył w setki pedofilów w sutannach
i nie napiętnował setek przypadków zawłaszczania mienia
publicznego przez kler. Zamiast uderzyć merytorycznie, strze-
lił sobie (i nam!) w kolano. Gdyby zapytał mnie wcześniej
o zdanie, powiedziałbym mu, że taki postępek zrazi do nas
ludzkie masy, którym skutecznie wmówiono, że walka z krzy-
żem to tyle co walka z Bogiem. I nieważne dla narodu od
stuleci indoktrynowanego, gdzie i po co ten krzyż wisi. Kto
podnosi na niego rękę, musi być zły. Krzyż z sejmu ktoś mą-
dry kiedyś zdejmie, ale zrobi to po przejęciu władzy w kraju
i tak, żeby nie robić z katolików męczenników za wiarę.
Pamiętam przemówienie Palikota, które wygłosił do nas
kilka miesięcy po wyborach 2011 roku. Można je streścić
tak: Idziemy po władzę, dlatego musimy jawić się ludziom
jako partia poważna, odpowiedzialna – taka, której można
powierzyć rządzenie państwem. On, jako przyszły premier,
miał być statecznym mężem stanu. I co się potem stało?
Stały się najgłupsze happeningi, jakie widziała Polska. Palikot
jedzie samochodem, wystawia głowę i robi sobie zdjęcia
fotoradarami. Przyszły premier pali skręty z marihuany na
zlotach palaczy zioła. I krzyczy: „Sadzić, palić, zalegalizować!!!”.
Po czym tłumaczy na konferencji, że nie namawia do palenia,
a chodzi mu tylko o zalegalizowanie „trawki”. Którą zresztą
jego przyboczny sadzi pod gmachem sejmu. Kolejny przejaw
powagi godnej przyszłego szefa rządu to robienie sobie zdjęć
w jacuzzi z kieliszkiem szampana… 10 kwietnia. I opubliko-
wanie ich na Facebooku. A co szef partii mieniącej się lewi-
cową robi dla ludzi pracy? Wydłuża im o kilka lat czas pracy
– „na prośbę Bronka”, tego spod żyrandola. Bardzo odpowie-
dzialne, tyle że nie do wybaczenia. Ukłonem w stronę kobiet
miała być zapewne żenująca zadyma z Wandą Nowicką i kon-
flikt z feministkami. Do tego wszystkiego doszły jeszcze ostat-
nio machlojki z partyjnymi finansami i antagonizowanie ludzi
w klubie. Dobry, racjonalny program partii i aktywność nas,
posłów, nie przebiła wpadek naszego lidera. Nie przykryła też
braku spójnego wizerunku partii. Ludzie do dziś nie wiedzą,
jak traktować działaczy Twojego Ruchu – jako lewi-
cowców czy liberałów? Traktują więc, i słusznie,
jako platformę sporów jednych z drugimi.
Janusz Palikot popełnił dziesiątki poważnych
błędów, a każdy z nich pomniejszał krąg ludzi,
którzy mu ufają i są gotowi głosować na jego
Ruch. Pomimo niezmiennie świetnej gadki w te-
lewizorze i robienia dobrej miny do złej gry.
Niech mi wybaczy to porównanie, ale
pewien pan z wąsikiem miał jeden
Stalingrad, po którym już się
nie podniósł. Janusz miał
Stalingradów bardzo wiele.
I już się w polityce nie pod-
niesie, nad czym ubole-
wam. To bohater tragicz-
ny. Współczuję mu szcze-
rze i życzę jak najlepiej.
Najlepiej w biznesie.
Oto dlaczego wraz
z trzynastoma kolegami opuściłem Klub Twojego Ruchu. Ale
nawet gdyby przymknąć oko na wszystko, o czym wyżej
napisałem, zapewniam: Nie było innego wyjścia! Trzeba było
ratować ostatnią grupę ideowych posłów, aby zawiedzeni
Palikotem nie rozpierzchli się (jak już 10 innych przed nimi)
po różnych klubach. I to w ciągu najbliższych tygodni. Każdy
bowiem to właśnie deklarował. Swoją decyzję podjąłem,
kiedy usłyszałem, że za miesiąc lub dwa z klubu TR będzie
„ch…, d… i kamieni kupa”.
A teraz o przyszłości. Wiem, że życzeniem Czytelników
„FiM” jest, aby nasza gazeta łączyła środowiska racjonal-
nie myślących rodaków. I tak też będzie. Na nasze wspar-
cie – promocję czy poradę – może liczyć zarówno SLD,
Twój Ruch, jak i nowy klub, który zapewne powstanie
z jego „rozłamowców”. Oczywiście najbardziej cieszyłyby
nas nawrócenia w PiS-ie, ale takie cuda się raczej nie
zdarzają. Dla nas nie liczą się szyldy czy nazwiska, lecz
idea nowoczesnego, świeckiego państwa. Kto ją będzie
lepiej wdrażał w życie? Czas pokaże. Niech zapanuje zdro-
wa rywalizacja. Niech posłowie lewicy prześcigają się
w wypełnianiu woli swoich wyborców! A tych – co naj-
ważniejsze – przybywa. „FiM” i ja osobiście będziemy
nadal działać na rzecz zgody i jedności wszystkich postę-
powych ugrupowań. Dlatego nie byłem członkiem Twojego
Ruchu i raczej nie wstąpię do żadnej innej partii. Za to
z Anią Grodzką mamy już pewne plany dotyczące koalicji
lewicy parlamentarnej z rosnącymi w siłę Zielonymi…
JONASZ
Nr 40 (761)
3–9 X 2014 r.
GORĄCY TEMAT
3
Tak jest
Tak ma być
Wakacje na RODOS
Jeszcze niedawno walczyli o nową ustawę
o ogrodach działkowych. Zebrali niemal milion
podpisów poparcia i cel osiągnęli. Spokój jednak
nie nadszedł.
Październik to już niemal ko-
niec sezonu w ogrodach działko-
wych. Podsumowanie roku, działko-
we dożynki. Ludzie robią imprezki,
śmieją się, żartują. Ale też z niepo-
kojem wypatrują wizyty przedstawi-
cieli nadzoru budowlanego żądają-
cych rozbiórki altan.
Zaczęło się od działkowca
z Warszawy, który zbudował na
swojej działce domek gabarytowo
zgodny z przepisami. Nadzór bu-
dowlany nakazał jednak rozbiór-
kę. Działkowiec – pewien swego
– poszedł do sądu. Ten decyzję
nadzoru podtrzymał, uznając, że
altana to lekka konstrukcja bez li-
tych ścian, okien i drzwi, która ma
chronić przez deszczem i słońcem.
Niby wszystko w porządku. Prob-
lem w tym, że nie istnieje w usta-
wodawstwie definicja altany dział-
kowej. Sąd sięgnął więc po definicję
słownikową, która nijak ma się do
działkowej rzeczywistości. Bo gdyby
trzymać się tej linii orzecznictwa,
to większość istniejących dziś altan
– jako samowole budowlane – kwa-
lifikowałaby się do rozbiórki.
– Komu potrzebna altana z ażu-
rowymi ścianami? Gdzie trzymać
narzędzia? To zaproszenie dla zło-
dzieja – denerwuje się pani
Halina.
Ma działkę w podłódzkim Włady-
sławowie, 35 kilometrów od domu.
Gdy się na nią wybiera, zostaje co
najmniej przez kilka dni. Zresztą
ogródki działkowe dla większości
działkowiczów stały się miejscem
letniego wypoczynku. Ochrzcili je
nawet mianem RODOS.
– Nasze dzieci jeździły z zakła-
du na kolonie lub razem z nami na
wczasy. Teraz nasze wnuki całe wa-
kacje spędzają na RODOS – Ro-
dzinnym Ogrodzie Działkowym
Ogrodzonym Siatką – śmieje się
pani
Zofia
z Zabrza.
Niemal milion altan nie powsta-
ło z dnia na dzień. Przez dziesię-
ciolecia budowało je kilka pokoleń
polskich działkowców. Tradycja
ogrodnictwa działkowego sięga
XIX wieku. Od zarania ogrody
były pomyślane jako forma wspar-
cia dla najuboższych. Służyły, i słu-
żą do dziś, przede wszystkim jako
miejsce wypoczynku, pozyskiwania
warzyw i owoców.
Dlaczego więc dopiero dziś al-
tany stanowią problem? Działkowcy
nie mają złudzeń, że chodzi o za-
bór ziemi w świetnych lokalizacjach.
– Dla starszych ludzi działki są
całym życiem – nie ma wątpliwo-
ści
Przemysław.
On przyznaje, że
na swojej działce bywa rzadko, bo
nie ma czasu. Ale dba o nią, bo to
spuścizna po dziadku. On sadził tu
każde drzewo.
Katarzyna Borkowska,
prezes
ogrodu działkowego Słoneczna Po-
lana w Pawlikowicach: – Taką alta-
nę można sobie postawić w ogro-
dzie przydomowym, gdzie w nocy
spuszcza się psa. Gdy kupiliśmy
działkę, mój mąż poprzykręcał do
okien siatki z grubej blachy, a i tak
były włamania. Im chodzi o teren,
nie o ludzi – nie ma wątpliwości
pani Halina.
Altan w kraju jest ponad 900 ty-
sięcy. Ludzi, którzy korzystają z do-
brodziejstwa pobytu na RODOS –
co najmniej 3 miliony. To dlatego
powstał obywatelski projekt ustawy,
który zakłada, że małe domki re-
kreacyjne wznoszone dotąd przez
działkowców będą określane mia-
nem altany działkowej. Tego typu
zabudowa wciąż byłaby wolna od
obowiązku uzyskania pozwolenia
na budowę. Ustawa ochroną obej-
mie także obiekty już wybudowane.
Warunkiem jest, aby ich wymiary
mieściły się w normach zapisanych
obecnie dla działkowej zabudowy.
OKSANA HAŁATYN-BURDA
oksana@faktyimity.pl
„FiM” rozmawiają z Izabelą Ożegalską, prezes PZD w okręgu łódzkim
– Orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego rzeczywiście może
zagrozić działkowcom?
– Teraz praktycznie każdy z działkowców powinien mieć świadomość, że
– w opinii urzędników – złamał prawo budowlane. Trzeba przyjąć, że w in-
nych sprawach sądy będą orzekały podobnie, a nadzór budowlany, który
kieruje się orzecznictwem, będzie wydawał decyzje o rozbiórkach. Wydając
takie wyroki, robi się krzywdę ludziom. Żyli w przekonaniu, że działają zgod-
nie z prawem. Ludzie potrzebują mieć miejsce, żeby schować narzędzia,
przebrać się, przygotować posiłek, a nawet przespać, kiedy zostają na
kilka dni. Jaki byłby sens postawić na 300-metrowej działce 35-metrową
altanę bez litych ścian?
– Są ogródki działkowe, na których stoją nie altany, a wille...
– Mamy świadomość, że są wypaczenia, które musimy eliminować i robimy
to. Przeciwdziałamy tendencjom do naruszania dyscypliny społecznej w po-
staci samowoli budowlanych, ingerencji w infrastrukturę ogrodową, zatruwa-
nie środowiska oraz często niewłaściwą gospodarką wodną i odpadami.
Należy pamiętać, komu służą ogrody działkowe, jaki jest ich status, że to jest
obiekt użyteczności publicznej. Ludzie starsi, dopóki zdrowie im pozwala,
pielęgnują działki, nierzadko przychodzą dwa albo trzy pokolenia. Dziś działki
to nie moda, tylko potrzeba. Głównie młodych. Są kolejki oczekujących.
– Nad ogrodami po raz kolejny zawisły czarne chmury. Jak widzi Pani
ich przyszłość?
– Mam wrażenie, że dla wielu priorytetem jest ściągnięcie od działkowców
pieniędzy. Nie mamy wątpliwości, że u podstaw leży sprawa gruntów, szcze-
gólnie w dużych aglomeracjach, a także konieczność wypłacania działkowcom
odszkodowań w przypadku likwidacji ich ogrodów. Otwieramy się na spo-
łeczności lokalne. To jest kierunek, w którym trzeba iść, jeśli mają być po-
strzegane jako dobro publiczne. Jest szansa, że wtedy skończą się ataki na
to, co stworzyło wiele pokoleń działkowców. Od ponad 30 lat borykamy się
z różnymi zagrożeniami. Dlatego apeluję do działkowców i ich rodzin, do
społeczeństwa o poparcie obywatelskiego projektu ustawy.
Zbieranie podpisów może trwać tylko do 9 października. Wówczas
projekt ustawy zostanie złożony w Sejmie. Inicjatywę może poprzeć
każdy, kto ukończył 18 lat. Formularze dostępne na stronie: pzd.pl/
przylacz-sie-altany.html.
Wypełnione i podpisane należy przekazać, najpóźniej do 6 października br.,
do najbliższego Okręgowego Zarządu, zarządu ROD lub wysłać pocztą na adres:
Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „STOP rozbiórkom altan”, ul. Bobrowiecka 1,
00-728 Warszawa.
Do 7 października 2014 r. każdy, kto zechce poprzeć działkowców, może
złożyć podpis także w siedzibie naszej redakcji przy ul. Zielonej 15 w Łodzi.
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 40 (761)
3–9 X 2014 r.
i dzielnie swój krzyż nosiły. I wspo-
mnianym Chazanowym dziewczyn-
kom, które tymi cierpiętnicami być
przecież nie zdążą.
Za to
Józefem
nazywają swoją
męską pociechę stare katolickie panny
i starzy kawalerowie, którym po latach
modlitw do św. Józefa udało się wy-
prosić małżonka(kę) dla siebie i roz-
mnożyć. Święty Józef jest patronem
samotnych. Dlatego że – wyjaśniają
katolicy – on sam znalazł sobie naj-
fajniejszą pannę na świecie, a tu sam
Ojciec Niebieski wkroczył mu w pa-
radę. Nieszczęsny Józef funk-
cjonował jako mąż i nie-
mąż. Niby miał żonę, ale
bez cielesnego obcowania.
Niby miał potomka, ale
przecież nie jego. Uło-
żono mnóstwo modlitw
do tego nieszczęśnika,
które – regularnie po-
wtarzane – dzisiejszym
nieszczęśnikom mają po-
móc w szczęśliwym sparo-
waniu. Warunek – dzieciąt-
ko płci męskiej musi zostać
Józkiem. Chociaż na drugie!
Ponad 80 proc. katoli-
ków zarejestrowanych na porta-
lu Przeznaczeni.pl wierzy w skutecz-
ność wstawiennictwa świętych i ich
pomoc w zmaganiach z problemami
dnia codziennego. Tak wynika z ba-
dania na temat roli świętego Józefa.
Niestety, łączność ze świętymi wciąż
jest jednokierunkowa…
JUSTYNA CIEŚLAK
justyna@faktyimity.pl
POLKA­ POTRAFI
W imię Boże!
Wybór imienia dla dziecka spędza
sen z powiek wielu rodzicom.
Katolicy mają niekiedy łatwiej.
Dla przykładu – dwa popularne
wśród pobożnych ludzisków imiona,
nadawane w konkretnych okolicznoś-
ciach. Jedno dla chłopca, drugie dla
dziewczynki, żeby było po bożemu.
Imię
Ryta
coraz częściej otrzy-
mują tzw. dzieci
Chazana,
jeśli tyl-
ko wiadomo, że będzie dziewczynka.
Chodzi o płody nieuleczalnie chore,
zdeformowane, które zakończą ży-
cie najpóźniej wkrótce po porodzie,
jeśli już nie w fazie „mymłonowej”.
Święta Ryta jest katolicką patronką
od spraw beznadziejnych i może stąd
pokładane w niej nadzieje – większe
niż w lekarskie diagnozy.
Chociaż – jeśli przeanalizować ży-
ciorys tej wielkiej świętej – imię to
bardziej niż „Chazanowym córkom”
powinno przypaść w udziale dziew-
czynkom, które mają ambicje zostać
domowym popychadłem i życiową
cierpiętnicą. Takim wzorem antyfe-
minizmu, przez Kościół mile widzia-
nym. Historia XV-wiecznej włoskiej
Ryty, zanim wynieśli ją na ołtarze,
wyglądała mniej więcej tak...
Jak tylko się urodziła, od razu
chciała iść do zakonu, ale rodzice jej
nie dali. Konsekwencją tego niedania
było zamążpójście w wieku lat 12.
Dużo starszy mąż okazał się chamem
i zboczeńcem. Robił awantury i kolej-
ne dzieci, a synowie odziedziczyli cha-
rakter po nim właśnie. Ryta, zamiast
uciekać z krzykiem, postanowiła wal-
czyć o zbawienie dusz swojej cham-
skiej familii. Niestety, jak tylko
jej małżonek szczęśliwie się
nawrócił, zarąbali go dawni
koledzy – ci jeszcze nie-
nawróceni. Wtedy sy-
nowie Ryty chcieli za-
rąbać morderców ojca,
ale litościwy Bóg – po
jej modlitwach – zesłał
na nich śmierć, zanim
zostali morderca-
mi. Zeszli na zarazę.
Uwolniona od rodzi-
ny Ryta poszła wresz-
cie do upragnionego
klasztoru, gdzie dosta-
ła nagrodę za lata ponie-
wierki – nabawiła się stygmatów. Na
jej czole pojawiła się rana – niegojąca
i śmierdząca. A po śmierci Ryta za-
częła czynić cuda. Już nie śmierdziała,
ale pachniała, a w trumnie otwierała
oczy i patrzyła na wszystkich bardzo
wymownie. Teraz – według katolickiej
braci – pomaga z „góry” poniżanym
żonom i matkom, żeby do końca
Pro­ in­ jał­ i
w c k
GŁUPI I GŁUPSZY
W miejscowości Wieś Kościelna doszło do kradzieży roweru wartego 1500 zł.
Złodziejami okazali się dwaj mieszkańcy Kalisza w wieku 26 i 40 lat. Nie mogli
dojść do porozumienia, kto ma zatrzymać łup, więc jeden z mężczyzn zadzwo-
nił… na policję. Poskarżył się funkcjonariuszom, że znajomy chce mu zabrać
rower. Po przybyciu na miejsce policjanci rozpoznali, że to jednoślad, który
dopiero co skradziono.
LOKAL Z LASKĄ
57-latek z Oświęcimia sprzedał mieszkanie na osiedlu Chomików. Niedługo
potem na komendzie policji pojawił się nowy właściciel lokalu wraz z… żoną
sprzedającego. Okazało się, że poprzedni właściciel sprzedał mieszkanie wraz
z małżonką. W tajemnicy przed nią pokazywał je potencjalnym nabywcom. Gdy
znalazł się chętny, ukradł żonie dowód, a jego znajoma wcieliła się w rolę to-
warzyszki życia, by nie budzić podejrzeń.
BLIŹNIACZE AUTA
Do legnickich funkcjonariuszy policji zgłosiła się kobieta ze skargą, że skradziono
jej samochód. Pojazd zaparkowała przed pracą. Policjanci przyjęli zgłoszenie i roz-
poczęli poszukiwania. Nazajutrz na komendę zgłosił się mężczyzna, twierdząc,
że jest w posiadaniu zaginionego samochodu. Okazało się, że kolega z pracy
dał mu kluczyki do swojego samochodu. Pech chciał, że był to taki sam model
i kolor pojazdu, jaki skradziono poszkodowanej. W dodatku oba auta stały na
tym samym parkingu, a najciekawsze jest to, że… kluczyki pasowały do obu!
KOT W DOM
W Jurczu na Dolnym Śląsku zapalił się dom. Spłonąłby doszczętnie, gdyby nie…
kot. Wszystko działo się około 4 nad ranem, gdy cała rodzina spała. Zwierzak
robił hałas tak długo, aż obudził mieszkańców. Dzięki kociej interwencji domow-
nicy bezpiecznie opuścili budynek i wezwali straż pożarną.
RADOŚĆ DO ŁEZ
Nie wszystkim mistrzostwo Polaków w siatkówce wyszło na dobre. Mężczyzna,
który w Dynowie (woj. podkarpackie) wraz ze znajomymi hucznie świętował
sukces siatkarzy, wyszedł na taras, z którego spadł. Nie udało się go uratować.
Opracował ŁP
Miałem straszny sen. Śniło mi się, że całe życie pub-
liczne w Polsce okazało się wielką pustką! Zresztą
sami oceńcie.
Któregoś dnia przed zaśnięciem przeczytałem, jak pe-
wien znany w naszym kraju antyklerykał składał publiczny
hołd
Lechowi Wałęsie
z okazji jego urodzin. Strasznie
mnie to zdenerwowało, bo każdy przytomny i znający ję-
zyk polski człowiek wie,
co reprezentuje sobą
Wałęsa. I może przez
podrażnione wieczoro-
wą porą nerwy miałem
później ten koszmar.
Śniło mi się miano-
wicie, że wszystko w Polsce było Wałęsą. To znaczy…
nie tak dosłownie. Przez sen odkrywałem, że niemal
każda publiczna osoba i każdy główny nurt polityczny
w istocie kryje w sobie tę wielką pustkę, którą odkry-
wamy, gdy słuchamy zdań wypowiadanych przez ponoć
największego żyjącego polskiego bohatera narodowego.
Tę mieszankę nadętego ego i banału połączonego z re-
ligijnym zabobonem. Wałęsa i wałęsizm okazywali się
wieczni i wszechobecni.
Zobaczyłem we śnie, że coś z wałęsowej dudniącej
pustki miał w sobie każdy z jego następców pod pre-
zydenckim żyrandolem. Ten obecny może nawet więcej
niż inni. Dotknięte były tym też główne partie politycz-
ne, a przede wszystkim ta, która Wałęsy najbardziej nie-
nawidzi. Wszak program PiS jest wielkim NIC. Nie ma
tam żadnej realnej alternatywy, uzasadnionej nadziei ani
trafnej diagnozy jakiegokolwiek ważnego problemu. Jest
RZE­ ZY­ PO­ PO­ I­ E
C
S
LT
Wałęsa totalny
tylko czysty resentyment wobec konkurentów. Niczym
dawna nienawiść Wałęsy do
Kwaśniewskiego.
Śniło mi się, że swojego Wałęsę ma także polska go-
spodarka, wszak tyrady
Balcerowicza
i jego samozachwyt
w niczym nie ustępują pierwowzorowi. On też ponoć sam
jeden ruszył z posad bryłę świata, a w każdym razie prawie
na pewno bryłę Polski. W moim śnie zobaczyłem, że obaj
panowie uwierzyli w po-
wtarzaną przez samych
siebie (o sobie) legendę.
Nikt nie wie, kto ją wy-
myślił. Ale przyjęła się, bo
wszyscy ją powtarzali.
Później śniłem o bi-
skupach – mistrzach pustosłowia – którym wyrastają wałę-
sowskie wąsy. Nawet Wielka Postać w Bieli je miała. I zoba-
czyłem, że Największy Geniusz Wszechreligii jest pożerany
przez tę samą pustkę, która trawi Głównego Pogromcę
Komunizmu. Także Wszechredaktor Polskich Mediów za-
padł na tę chorobę. Spod jego pióra nie wychodziło już nic,
co nie byłoby jakoś Wałęsą. I wydawało mi się, że pojmuję,
dlaczego polska filozofia, ekonomia czy nawet teologia nie
potrafią stworzyć niczego oryginalnego. Bo nie mogą się one
wychylać poza to, co jest istotą wałęsizmu! I w moim śnie
tylko
Wisława Szymborska
nie dała sobie przyprawić tych
wąsów. No ale ona przez dziesięciolecia trzymała się z boku
tej wielkiej pustki, czyli głównego nurtu. I kiedy poczułem,
że to samo charakterystyczne owłosienie bujnie zaczyna wy-
rastać na mojej twarzy, obudziłem się. Z krzykiem. Jak to
dobrze, że to wszystko sen. Tylko sen…
ADAM CIOCH
adam@faktyimity.pl
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Równość płci to są po prostu herezje. Nie ma równości płci.
(poseł Beata Kempa, Solidarna Polska)
Mówi się, że Rosja jest niebezpieczna, bo się zbroi. Fakt, że wydaje na
zbrojenia 14 razy mniej niż kraje NATO, nikomu nic jednak nie mówi.
(prof. Bronisław Łagowski, historyk idei)
Ukraiński zamach stanu z lutego br. został wymyślony i przygotowany
w Waszyngtonie.
(William Plaff, amerykański analityk polityczny)
Działalność żołnierzy OUN-UPA to przykład heroizmu. Nadszedł czas,
aby rozpatrzyć przyznanie im statusu kombatantów.
(Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy, o ukraińskich bandytach z lat 40.)
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz wraz z dyrektorem promocji mia-
sta udoskonalił propagandę iluzji wymyśloną przez poprzednika – prezy-
denta Zdrojewskiego z PO. Przyjęto zasadę, że bezczelne kłamstwa mogą
zostać najłatwiej kupione, bo nikt sobie nie wyobraża, że wszystko może
być kłamstwem.
(Waldemar Fydrych „Major”, twórca legendarnej
Pomarańczowej Alternatywy)
Wybrał AC
  
 
  
 
  
 
  
 
Nr 40 (761)
3–9 X 2014 r.
ADORACJĄ
W GENDERA
W nocy z 3 na 4 października
w wielu polskich kościołach odbę-
dzie się „całonocna adoracja Naj-
świętszego Sakramentu”. Uczest-
nicy będą się modlić o całkowite
odrzucenie „Konwencji o zapobie-
ganiu i zwalczaniu przemocy wo-
bec kobiet i przemocy domowej”.
Będą również wznosić modły o za-
niechanie zapładniania metodą in
vitro, a także ogólnie w obronie
„życia nienarodzonego”. Modły
antygenderowe wymyśliła Polska
Federacja Ruchów Obrony Życia.
Komu nie podoba się takie instru-
mentalne traktowanie modlitwy,
niech zważy, że bywało gorzej –
kiedyś rzucano klątwy i interdykty.
ŁP
NA KLĘCZKACH
osiedlowej legendy. Głosi ona, że
diabeł z góry Ślęży chciał zniszczyć
kościół św. Elżbiety, dlatego rzucił
weń kamieniem. Głaz zatrzymał się
jednak na Klecinie, czyli Lucyfer
spudłował. Zachowały się na nim
jedynie ślady diabelskich pazurów.
Pomnik oburzył ks.
Witolda Hylę,
proboszcza miejscowej parafii, który
odmówił poświęcenia diabelskiego
głazu. Oficjalnie z powodu braku
czasu. Odmówiło też kilku innych
księży. Odważył się dopiero ks.
Bro-
nisław Kupper
z kościoła św. An-
drzeja Apostoła.
ŁP
5
ZAWIERZENIE KASY
Uroczystości zawierzenia Pia-
stowa Matce Bożej Częstochow-
skiej, połączone z rozpoczęciem
peregrynacji, tj. obnoszenia kopii
obrazu M.B. Jasnogórskiej w archi-
diecezji warszawskiej, kosztowały
to miasto 115 tys. zł. Impreza mia-
ła miejsce 15 czerwca na stadionie
miejskim w Piastowie. Od począt-
ku wzbudzała kontrowersje wśród
mieszkańców, którzy uznali, że są
pilniejsze potrzeby niż jakieś zawie-
rzanie. Najwięcej pieniędzy poszło
na zabezpieczenie techniczne im-
prezy i występy zespołów grających
oczywiście muzykę chrześcijańską –
60 885 zł. Niebiańska opieka słono
kosztuje, a podobno i tak była to
promocja...
ŁP
września odbyły się pierwsze w po-
wojennej Polsce ćwiczenia dla rezer-
wistów. Według branżowego porta-
lu Polska-zbrojna.pl zmobilizowani
szeregowi będą mogli wziąć udział
w kursach na podoficerów, a podofi-
cerowie – w kursach oficerskich. Po
specjalistycznych szkoleniach rezer-
wiści będą mogli wstąpić do policji.
Na ćwiczenia rezerwistów armia wyda
11,5 mln złotych. Ćwiczenia trwają
pięć dni. A więc wojna?
ASz
się ukazać cząstki „ciała Chrystu-
sa” – fragmenty ludzkiego mięśnia
sercowego. Opiekunowie sanktu-
arium twierdzą, że hostia uzdra-
wia chorych. W tym samym czasie
przypada też inna rocznica: 9 lat
temu doszło do wypadku pod Je-
żewem, w którym 13 osób z Pod-
lasia zginęło w drodze na Jasną
Górę. Licealiści jechali pomodlić
się w intencji dobrze zdanej ma-
tury. Zabrakło jednak cudu, któ-
ry uratowałby ich przed tragiczną
śmiercią w płomieniach.
ŁP
MIŁOŚĆ NAD OBŁUDĄ
Ksiądz
Przemysław Węgrzyn,
który w niewyjaśnionych okolicznoś-
ciach zniknął z parafii św. Wojcie-
cha w Poznaniu, tłumaczy, że zro-
bił to „z powodów uczuciowych”.
Mówiąc wprost, rzucił sutannę dla
kobiety. Na łamach „Głosu Wiel-
kopolskiego” ksiądz Węgrzyn wy-
znał:
„Tę decyzję zdeterminowało
moje serce. Oficjalnie wciąż o tym
nikt nie wie – ani arcybiskup, ani
moi znajomi. Dopiero kilka tygodni
po odejściu powiedziałem rodzicom
(...). Teraz zrobiłbym to inaczej, ale
z kapłaństwa się nie odchodzi dwa
razy. Wydawało mi się konieczne, by
się zupełnie odsunąć. Dziś napisał-
bym oświadczenie”
– tłumaczy były
duchowny. Przemysław Węgrzyn był
redaktorem naczelnym ogólnopol-
skiego tygodnika „Przewodnik Ka-
tolicki”.
ŁP
CZŁOWIECZEK
Z ŻELAZA
RADA DAŁA RADĘ!
Płońscy radni zawiedli ks.
Marka Zawadzkiego,
probosz-
cza parafii św. Michała Archanio-
ła. Na posiedzenie Rady Miejskiej
zaprosił duchownego burmistrz
miasta, który liczył, że rajcy od-
dadzą parafii za darmo zabytkowy
obiekt przy ul. Płockiej 19. Ale
radni powiedzieli „nie”. Było to
już drugie podejście spółki: pro-
boszcz i burmistrz. Poprzednio
radni również nie wyrazili zgody
na grabież publicznej własności.
Tym razem burmistrz podpisał już
nawet za plecami radnych porozu-
mienie z parafią. Za przekazaniem
obiektu Kościołowi głosowało tyl-
ko troje radnych, sześcioro zagło-
sowało przeciw, troje się wstrzy-
mało, a pozostali nie brali udziału
w głosowaniu.
ŁP
CMENTARNY
MONOPOL
Urząd Ochrony Konkurencji
i Konsumenta prowadzi postę-
powanie antymonopolowe wobec
parafii w Lubiążu oraz postępo-
wania wyjaśniające wobec kilku
parafii w powiecie wołowskim.
Ludzie, którzy chcą pochować
bliskich w Lubiążu, są kierowani
przez księdza do jednej firmy po-
grzebowej. Kiedy ktoś za plecami
proboszcza skorzysta z usług innej
firmy, musi liczyć się z tym, że
zastanie zamkniętą bramę cmen-
tarza i kaplicę. Właściciele firm
innych niż polecana przez pro-
boszcza przyznają, że plajtują.
Rafał Kowalski,
rzecznik pra-
sowy archidiecezji wrocławskiej,
nie widzi w całym procederze nic
zdrożnego. Uważa za normalne
to, że proboszcz odsyła rodzinę
zmarłego do firmy zarządzającej
cmentarzem. Jednocześnie zapo-
wiada, że archidiecezja będzie
współpracowała z UOKiK przy
rozwiązywaniu sprawy.
ŁP
CICHA MOBILIZACJA
BIZNESOWA
DYSPENSA
Ponad 7,5 tysiąca polskich re-
zerwistów dostanie w tym roku we-
zwania na obowiązkowe szkolenie
wojskowe. W przyszłym roku kart
mobilizacyjnych może spodziewać
się 15 tys. osób. Czy nagłe szkole-
nia wymusiła napięta sytuacja na
Ukrainie? Sztab generalny Wojska
Polskiego przyznaje, że duża liczba
wezwań jest związana z większą ak-
tywnością wojsk rosyjskich: „Ćwi-
czenia mają pomóc w utrzymaniu
zdolności bojowych i podnoszeniu
wojskowych kwalifikacji rezerwistów.
O ich czasie trwania decydować będą
dowódcy jednostek” – przekonuje
płk
Dariusz Tyszka,
szef Oddziału
Uzupełnień Mobilizacyjnych.
„Przydział mobilizacyjny otrzy-
muje każda osoba, która ma kate-
gorię zdrowia »A« i jest przeznaczo-
na do służby wojskowej” – twierdzi
Piotr Kozłowski,
rzecznik Szko-
ły Policji w Słupsku, gdzie 13 i 14
Ksiądz
Bernard Mroncz,
pro-
boszcz parafii NMP Matki Kościoła
w Gliwicach na Sikorniku, udzie-
lił swoim parafianom dyspensy od
pokarmów mięsnych w piątek. Pa-
rafianie mogli jeść mięso, ale…
tylko z jednego sklepu. Proboszcz
poinformował wścibskie media, że
„każdy, kto prosi o taką dyspensę,
ma prawo ją od proboszcza otrzy-
mać”. Nie sprecyzował jednak, co
popchnęło go do takiego kroku.
Gliwiccy wierni zastanawiają się,
jaki interes miał duchowny w udzie-
leniu dyspensy. Tropy prowadzą do
właściciela mięsnego…
ŁP
NIE WSZYSTKO
ZŁOTO
Były proboszcz Katedry Polo-
wej Wojska Polskiego ks.
Robert
M.
żąda od prokuratury, aby zwró-
cono mu 200 tys. zł, które zostały
zarekwirowane podczas przeszu-
kania jego mieszkania. Prawnik
duchownego uzasadnia to faktem,
że Robertowi M. nie postawio-
no zarzutu przyjmowania pienię-
dzy. CBA przeszukało mieszka-
nie byłego kapelana wojskowego
w związku z tzw. aferą podkarpa-
cką. Znaleziono wówczas sztabkę
złota o wartości ok. 130 tys. zł oraz
równowartość 200 tys. zł w różnych
walutach. Mecenas
Krzysztof Wą-
sowski,
pełnomocnik duchownego,
twierdzi, że gotówka została zare-
kwirowana bezprawnie i żąda jej
zwrotu.
ŁP
W GARŚCI WRÓBEL
Posłanka
Marzena Wróbel
jest zbulwersowana faktem, że
na liście kandydatów PiS do Rady
Miejskiej w Radomiu umieszczono
osobę nazywającą się
Katarzyna
Marzena Wróbel.
Posłanka jest
kandydatką na prezydenta Rado-
mia, a swoje oburzenie zamani-
festowała na specjalnie zwołanej
konferencji. Poinformowała rów-
nież, że będzie interweniować
w tej sprawie u
Jarosława Ka-
czyńskiego.
My również uważa-
my, że jedna pani Wróbel na li-
ście wyborczej to już stanowczo
za dużo, a co dopiero dwie...
ŁP
POMNIK DIABŁA
We Wrocławiu stanął pomnik
upamiętniający 700 lat Kleciny,
czyli jednego z osiedli tego miasta.
Mieszkańcy sami zebrali pieniądze.
Pomnik w kształcie głazu z wyryty-
mi pazurami diabła nawiązuje do
CUDA WYBIÓRCZE
W Sokółce na Podlasiu uro-
czyście obchodzono szóstą rocz-
nicę „cudu eucharystycznego”.
Na konsekrowanej hostii miały
W Siedlcach odsłonięto pomnik
Lecha Kaczyńskiego.
Najpierw
była oczywiście msza, którą odpra-
wił bp
Kazimierz Gurda,
a potem
wspominki i wychwalanie zasług
zmarłego, „największego” prezy-
denta. Pomnik odsłonił brat Lecha,
Jarosław,
który mówił m.in.: „To dla
mnie moment szczególny. Moment,
który pokazuje, że próba zniszczenia
pamięci o moim bracie nie uda się”.
Siedlczanie na pewno nie zapomną
teraz o tragicznie zmarłym prezyden-
cie, bowiem nad ich miastem będzie
górowała jego 2,5-metrowa sylwetka,
która wraz z cokołem mierzy ok. 6
metrów. Nic to, że zupełnie niepo-
dobna do pierwowzoru. Nie o po-
dobieństwo, a o liczbę pomników
przecież chodzi. Wiedzą coś o tym
wielbiciele
JPII…
ŁP
Zgłoś jeśli naruszono regulamin