Basia Meder - Babcia w pustyni i w puszczy.pdf

(75048 KB) Pobierz
'HI SZPAN IM ®!
Tahgef
R abat /
Casablanki
'TURCJA
SYRIA
S A
gw jK
rc w u
f łT K
Algier
Agadir-i*^
InćzgąhjJT T
M a ra k e s:
Aleksandria
A LG ER IA
SAHARA
Z A C H O D N IA
E G IP T
>suan
Riyadh
ARABIA
SAUDYJSKA
M A U R ETA N IA
Nouakchott
Da kar
■SENEGAD
MALI
JE M E N
OM AN
Chartum
Bama
Niamey
lougou
IN ^AllJi^o^ioulaśso!
G W IN
C W YBk&~\
h y A
KOŚCI
SIERRA LEON IE
r
W
l o n io w ę
Monro\>1a
mena
N IG ERIA
SUDAN
SOM ALIA
Conakfyi
Frectown
■ Abudż)
P
oflo ovo
-N
Jamasukn
Kokfobil?
R EPU BLIKA X
ŚRO DKO W O AFR
E T IO P IA
/
fR U N
Ocean
Atlantycki
Z A T O K A p W IN E JS K A
Bani
m
fitS
brio
[M rsa il:
d b
la d
sjn i
Libreyifle
G A BO N
:dNc
V
\
- Fort Por la ll
\Karisimbi
(1507 m
t
Rhne T
u c g riO
Kiftid
VlL
fn 5 lW m n.p.m.1
Nairobi
tndżany
i n.p.m.1
\
r
W
and
^ S
ifazavile
DEM OKRATYCZNA
^
REPUBLIKA
\
< KONGA
J
'
WIKTORII
RUNDI
TA N Z A N IA
j^ s ZB
- f
R
/MI I A
/Par es Sala.wi
\X /
J
ZAMBIA,
W ydawnictwo „B ernardinum ” Sp. z o.o.
83-130 Pelplin, ul. B iskupa D om inika 11
tel. (58) 536 17 57, fax (58) 536 17 26
bernardinum @ bernardinum .com .pl
WYDAWNICTWO
BERNARDINUM
w w w .bernardinum .com .pl
A utorka tek stu i zdjęć - B arbara M eder
C opyright © 2010 tek st i zdjęcia B arbara M eder
C opyright © 2010 opracow anie plastyczne W. Cejrowski Sp. z o.o.
C opyright © 2003 plastyczny kształt serii „Biblioteka Poznaj Świat”
W. Cejrowski Sp. z o.o.
Copyright © 2010 Wydawnictwo „Bernardinum ” Sp. z o.o.
Ali rights reserved
Projekt okładki i elem entów graficznych: Łukasz Ciepłowski
Redakcja: D o ro ta Kobierowska, Edyta Urbanowicz
Korekta: Edyta Urbanowicz
Mapy: Agnieszka Rajczak
Projekt graficzny, dobór i opracowanie zdjęć: Wojciech Franus
D ru k i oprawa:
D rukarnia W ydawnictwa „B ernardinum ” Sp. z o.o.
tel. (58) 536 43 75, e-mail: drukarnia@ bernardinum .com .pl
ISBN 978-83-7380-889-8
Ali rights reserved. W szelkie praw a zastrzeżone.
R eprodukow anie, kopiow anie w urządzeniach przetw arzania
danych, odtw arzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie
w w ystąpieniach publicznych - również częściowe - tylko za
wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.
9
9
P O D Z IĘ K O W A N IA
[ilg g riE E IIl= llll= llll= E H iE lH
T ru dn o jest podziękow ać w szystkim ludziom Afryki, spotkanym
podczas czternastom iesięcznej wędrówki, którzy otworzyli swo­
je serca i dom y przed obcą, podróżującą kobietą. Ludziom , którzy
st ali się częścią tak ważnego e tap u mojego życia. M oże kiedyś for­
mą podziękow ania dla niektórych będzie podarow anie im m oich
opowieści afrykańskich wydanych w wersji angielskiej? M oże to p o ­
może m łodszym pokoleniom krajów afrykańskich poznaw ać język
angielski otwierający im świat i dający nowe możliwości n a przy­
szłość? Chciałabym, aby tak się stało.
T rudno jest wyrazić podziękow anie wszystkim, którzy w różny
sposób m i pom ogli. Ale przyw ołam nazw iska niektórych osób, k tó ­
re zawsze były m i bliskie, stały się częścią tej afrykańskiej wędrówki
lub pom ogły m i w uform ow aniu tych książek. W dzięczna jestem:
D orocie K obierow skiej-D ębiec - za niezłom ną wiarę w to, że
moja opowieść o Afryce pow inna dotrzeć do Czytelników oraz za
pom oc redakcyjną,
a także:
Ewie K oreckiej, G rażynie S w ansb o ro ug h, M arii Lewickiej, Elż­
biecie i A dam ow i W isław skim , K rystynie i G rzegorzow i Funke,
M arzenie i W ojtkow i G ula, A ndrzejow i Dębcowi, A nnie i Pio­
trow i W ielopolskim , M ałgosi i Bolkow i K w iatkow skim , H alinie
R obinson-C zerm uszyn, Teresie Pegier, G abrieli N iedzielskiej,
M arii Fiend-W rońskiej, A ni i A ndrzejow i Staw ow czykom , Kry­
stynie R óżalskiej, M arkow i T om alikow i, B arbarze i N orb erto w i
Żm ijew skim , M agdzie W ilczyńskiej, D anucie W itkiew icz, Jadw i­
dze i W aldkow i W ojtaszkom oraz M arkow i Ziirnow i - za przyjaźń
i wsparcie m oralne w czasie podróży i pisania książki,
A nii M eysztow icz - za tłum aczenie n a język angielski listów z
podróży,
Chrisowi Meder - za pomoc internetową w czasie trwania afry­
kańskiej wędrówki,
Gwen i Glenowi McLarenom - za inspiracje życiowe i gościnę
w Kapsztadzie, RPA,
Christine i Alastairowi, Pia i Jane oraz Christine Wale - za go­
ścinę w RPA,
Pigmy Possum Lodge, Elouera Ski Club - za gościnę w Char­
lotte Pass w Australii,
Anicie Pacanin, Elizabeth i Alanowi Ray-Jonsonom, Rose-
-Marie i Johnowi Bestonom, Olive i Geffowi Fergusonom,
Mandy Crossingham, Gregowi Dowlingowi, ClareTittel, Kathleen
Brient oraz Virginii Wilton i Bruce’owi Hanfordowi, a także
Jenny Kees i Joe Burgessowi - za wsparcie moralne w czasie podró­
ży i pisania książki,
Barbarze Zarzyckiej - za przyjaźń i wieloletnią pomoc medyczną,
Azizowi Abdelazizowi - za gościnę w Maroko
Jestem również wdzięczna Wydawnictwu Bernardinum za to,
że uwierzyło w moje możliwości opisania afrykańskich przygód,
których uwieńczeniem stały się dwie książki.
Dziękuje jeszcze raz tym wszystkim, którzy byli lub są ze mną,
wspierając mnie w nieustannym kształtowaniu mojej osobowości,
za trwały ślad w moim życiu.
Gdańsk, 27 września 2010 r.
8
ROZDZIAŁ 1
TANZANIA
śsilllplll
K ii to iilP F J
M mi
;
j V; ;
j
;>
L i? JSl
jH
-Jesteś gotowa? - zapytał Melvin.
- Oczywiście - odpowiedziałam, zarzucając na grzbiet
ogromny plecak. Drugi założyłam z przodu. Spojrzałam
w dal, na niebieskawą wodę jeziora Malawi. Wciąż czułam się osła­
biona malarią, ale myśl o dalszej wędrówce dodawała mi sił.
- Żegnajcie - machałam do Grega, wesołych kucharzy i po­
dróżników. To były ostatnie chwile w Nkhota Bay. Żegnałam się
z Malawi.
- Tam już czeka nasz minibus do Mzuzu - ponaglał Melvin.
Wkrótce przesiedliśmy się do następnego, jadącego do wiosek
Karonga i Songwe, położonych na granicy Malawi z Tanzanią.
Ostatni, około dwukilometrowy odcinek musieliśmy przejść na
piechotę, przez most nad graniczną rzeką Songwe. Byłam wdzięcz­
na Melvinowi za towarzystwo. Pot lał się ze mnie ciurkiem. Na
szczęście kontrola dokumentów odbyła się szybko.
Zbliżał się zmierzch. Wsiedliśmy do
dalla-dalla,
tutejszego mi­
nibusu, który zepsuł się po krótkiej jeździe. Było już całkiem
ciemno, gdy dojechaliśmy do wioski Tukuyu. Na szczęście mieli­
śmy tanzańskie szylingi. Znaleźliśmy nocleg. Byłam skonana. Nic
więc dziwnego, że rano obudziłam się z potwornym bólem głowy.
Otrzeźwiła mnie trochę zimna woda z kubła. Znów zarzuciłam na
siebie plecaki i ruszyliśmy z Melvinem do miasteczka Mbeya, leżą­
cego w zachodniej części Tanzanii. Naszą przystanią na kilka dni
stał się tutejszy ośrodek religijny - Moravian Youth Centre. To była
zupełnie inna Afryka. W ostatnich tygodniach budziłam się wraz
z głośnym pianiem kogutów. Teraz, tuż po czwartej rano, rozpo­
czynały się śpiewy z minaretów pobliskich meczetów.
Melvin to jedna z ciekawszych osób spośród grona napotka­
nych podróżników. Mimo młodego wieku cechował się dojrza­
łością, wiele godzin spędziliśmy na fascynujących rozmowach.
a**
11
Zgłoś jeśli naruszono regulamin