Brian Haig - Polowanie.pdf

(1748 KB) Pobierz
BRIAN HAIG
POLOWANIE
Z angielskiego przełożył
ZBIGNIEW KOŚCIUK
Tytuł oryginału: THE HUNTED
Copyright © Brian Haig 2009 All rights reserved
Published by arrangement with Grand Central Publishing, New York, USA Polish edition copyright ©
Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2012
Polish translation copyright © Zbigniew Kościuk 2012
Redakcja: Jacek Ring
Ilustracje na okładce: Nik Merkulov/Shutterstock (f/o), Katerina K./Shutterstock {gwiazda) Projekt
graficzny okładki i serii: Andrzej Kuryłowicz Skład: Laguna
ISBN 978-83-7659-717-1
Dystrybutor
Firma Księgarska Olesiejuk sp, z o.o, sp, k.-a.
Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz.
t./f. 22.535.0557, 22.721.3011/7007/7009
www.olesiejuk.pl
Sprzedaż wysyłkowa - księgarnie internetowe
www.merlin.pl
www.empik.com
www.amazonka.pl
Wydawca
WYDAWNICTWO ALBATROS A. KURYŁOWICZ
Hlonda 2A/25, 02-972 Warszawa
www.wydawnictwoalbatros.com
2012. Wydanie I Druk: Opolgraf S.A., Opole
Lisie, Brianowi, Pat, Donnie i Annie
Pamięci Jeleny
Podziękowania
Kiedy książka trafi w końcu na półki księgarskie, jest zwykle spore grono ludzi, którym trzeba za to
podziękować. Z całą pewnością chciałbym wyrazić wdzięczność członkom mojej rodziny ‒ Lisie,
Brianowi, Paddie, Donnie i Annie, którzy zawsze dostarczali mi natchnienia, szczególnie gdy
wyjechali do college'u i zaczęli mi przysyłać rachunki za czesne. Dziękuję również moim rodzicom,
Alowi i Pat Haigom ‒ pod każdym względem są wspaniałymi rodzicami i szczerze kocham ich oboje.
Oczywiście składam podziękowania wszystkim pracownikom Grand Central Publishing, od góry po
sam dół ‒ niezwykłemu zespołowi utalentowanych ludzi, którzy nie mogliby być bardziej pomocni i
profesjonalni. Dziękuję Jamie Raab, uroczej, serdecznej wydawcy, i mojemu niezwykle
utalentowanemu redaktorowi Mitchowi Hoffmanowi. Dziękuję ogromnie wyrozumiałej parze, Mari
Okudzie i Rolandowi Ottewellowi, którzy poprawiali ułomne szkice przesyłane przeze mnie do
redakcji, jakimś cudem sprawiając, że nadawały się do czytania. Dziękuję Anne Twomey i
George'owi Cornellowi, którzy zaprojek-towali wspaniałą okładkę.
Wyrazy szczególnego podziękowania chciałbym złożyć mojemu serdecz-nemu przyjacielowi i
zaufanemu agentowi literackiemu, Luke'owi Janklowi oraz jego rodzinie. Każdemu pisarzowi życzę
takiego agenta jak Luke.
Na koniec chciałbym podziękować mojemu przyjacielowi i ulubionemu pisarzowi, Nelsonowi
DeMille, który oprócz bycia najlepszym (moim skromnym zdaniem) i najbardziej zabawnym
amerykańskim autorem, robi więcej od innych, aby pomóc i zachęcić młodych twórców. Kiedy go
poznałem, wspaniałomyślnie udzielił mi następującej rady: „Napiszesz wiele książek tylko wówczas,
gdy będziesz się starał, aby każda była najlepszą, na jaką cię stać”.
Wiem, że obaj się staramy. Mam nadzieję, że docenicie moje ostatnie wy-siłki.
Księga pierwsza
SKOK
1.
Listopad, 1991 rok
Ostatnie dni imperium przypominały przedśmiertne drgawki i rzężenie. Je-go szef stał przy oknie,
patrząc w mrok. Mieli coraz mniej czasu. Od następnego posunięcia zależał los narodu, może nawet
całej planety.
Szef w każdej chwili mógł zostać wezwany na górę, do gabinetu sekretarza generalnego Michaiła
Gorbaczowa, aby usłyszeć wieść o zbawieniu lub wyrok śmierci.
Jaką jednak radę dałbyś lekarzowi, który przed chwilą otruł własnego pa-cjenta?
Wiedział, że niespełna pięć kilometrów dalej Jelcyn otwiera i opróżnia do sucha trzecią butelkę
szampana. Wstawiony polityk był jeszcze bardziej nie-ugięty. Judzkoj podejrzewał, że zorganizowali
bankiet z jakiejś okazji, choć nie przypominał sobie jakiej. Tajny agent KGB w stroju kelnera
nalewał gorzałę, czujnie obserwując starego Borysa, którego między kolejnymi toastami
informowano o rozwoju sytuacji.
Siedemdziesiąt lat zamętu i zmagań dobiegało końca ‒ los największego ze współczesnych imperiów
zależał od wyniku tytanicznej walki, którą toczyli ze sobą dwaj ludzie: skazany na porażkę, żałośnie
naiwny sekretarz generalny KC
i odpychający, hałaśliwy moczymorda.
Obaj wiedzieli, że Gorbaczow czuł się sfrustrowany i upokorzony. Odzie-dziczył królestwo
zbudowane na kłamliwych ideach i niebotycznej górze 11
ludzkich zwłok. Państwo uważane za raj robotników spoglądało z zawiścią na kraje Trzeciego
Świata, dumając, czemu wszystko tak fatalnie się skończyło.
Ileż w tym było ironii...
Aż żałość brała.
Mimo przerażającej potęgi ‒ największego arsenału broni atomowej, naj-liczniejszej armii wśród
wielu państw „zaprzyjaźnionych” rozrzuconych cha-otycznie po całym globie ‒ w ojczyźnie narastały
niedola i ubóstwo.
Dwa piętra wyżej, w swoim przepastnym gabinecie, Gorbaczow zachodził
w głowę, jak skłonić dżinna, aby wrócił do lampy. Wiedział, że jest na to ciut za późno. Gorbaczow
uwolnił przyprawiające o ból głowy liberalne idee ‒
najpierw durna głasnost, a później pierestrojka ‒ sądząc, że blitzkrieg oparty na prawdzie i świeżych
pomysłach zapobiegnie nieuniknionemu upadkowi. Bo Judzkoj nie miał wątpliwości, że jest
Zgłoś jeśli naruszono regulamin