14. Odzyskana wolność.odt

(24 KB) Pobierz

14. Odzyskana wolność

-Jeszcze to. - powiedziała Natasha, podając mi bluzę dresową.

-Co teraz? - zapytałem, wkładając ją do swojej sportowej torby. - Wyjeżdżasz?

-Dopiero po gwiazdce. - powiedziała cicho. - Wiesz, chciałam jeszcze trochę odpocząć. Sprawa zakończona, chłopaki wracają do nowego Jorku. Nawet Barton. Chociaż on... On zostanie jeszcze na kilka dni.

-Coś się stało? - zmarszczyłem brwi, zamykając zamek błyskawiczny.

-Jeszcze nie, ale chcą, żebyśmy coś sprawdzili. Dostaliśmy pewną informację i mamy zweryfikować jej wiarygodność. - wyjaśniła. - Coś jest nie tak?

-Hmm? - zmarszczyłem brwi, spoglądając na nią przez ramię. Pakowała książki do mojego szkolnego plecaka.

-Wyglądasz jakby było Ci niedobrze. - stwierdziła.

Zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową. Obróciłem się i opadłem na łóżko. Wciąż jeszcze nie zasłane. Wziąłem głęboki oddech, żeby zyskać kilka sekund do namysłu. Nat wciąż była do mnie odwrócona plecami.

-Natasha, wierzysz w aniołów? - zapytałem, podnosząc głowę.

-Skąd Ci to przyszło do głowy? - zapytała, spoglądając na mnie przez ramię.

-Bo... - przerwałem, zagryzając wargę. - Kiedy się tu obudziłem, był przy mnie Barton. Powiedział wtedy coś takiego... „Tam na górze ktoś musi być ktoś, kto bardzo o Ciebie dba”. Możliwe, że za bardzo się nie pomylił.

-Dlaczego tak sądzisz? - zapytała, marszcząc brwi i siadając naprzeciwko mnie.

-Kiedyś napadnięto mnie w lesie. Nawet nie tak dawno. Pan Argent był już dawno w łóżku. Obudził się na dźwięk głosu Allison. - Wyjaśniłem. - Jakby dała mu do zrozumienia, że mam kłopoty.

Opuściłem wzrok, przez chwilę żałując, że to powiedziałem.

-To jest jakaś bzdura. - pokręciła głową, zmuszając mnie, żebym na nią spojrzał. - Zwykły zbieg okoliczności.

-A co, jeśli nie? - uniosłem wyzywająco brwi. - Co, jeśli Allison naprawdę mnie strzeże?

-Scott, Allison...

-Nie żyje, wiem. - przerwałem jej, dając do zrozumienia, że nie postradałem zmysłów.

-Ale to nie zmienia faktu, że dwa razy to zdecydowanie za mało, żeby...

-Osiem razy. - wpadłem jej w słowo, a ona uniosła ze zdziwienia brwi. - Dawali mi takie leki, że czasem nie sposób było po nich spać. Miałem sporo czasu na myślenie.

-Chłopaku... - westchnęła. - W tej sprawie nigdy nie możesz być na sto procent pewien.

 

Kiedy wróciłem do domu, Nat wypuściła mnie ze swoich czułych objęć i pozwoliła samemu wejść do pokoju. Pośpiesznie rzuciłem książki z plecaka na regał i włączyłem komputer. Musiałem coś sprawdzić. W wieczornych wiadomościach pokazywali taki sam zabytkowy samochód, jaki często parkuje pod szkołą.

-Scott, co robisz? - Natasha wyjrzała przez okno, spoglądając na monitor mojego komputera. - Zalogowałeś się na konto policyjne?

Weszła do środka i pochyliła się nade mną.

-Bordowy Hudson Hornet? - uniosła lekko brwi. - Zwykle widuję granatowe. Czemu szukasz ich właścicieli? I skąd masz hasło i login... posterunkowego Parrisha?

-Podał mi. - odpowiedziałem. - Pozwala mi się logować tylko od czwartej do szóstej po południu w tygodniu. Nie wiem, czemu.

Pokręciłem głową, wyświetlając jedną ze stron.

-A samochód? - powtórzyła, nie dając za wygraną.

-Wydaje mi się, że widziałem go kilka razy pod szkołą. Był jak widmo, pojawiał się i znikał. - wyjaśniłem, wciąż szukając nazwiska aktualnego właściciela. - Był jak widmo. Pojawiał się i znikał. Nie miał żadnego zapachu. Nawet o nim nie pamiętałem. Dopiero przedwczoraj zobaczyłem go w wieczornych wiadomościach.

-Jest nazwisko. - powiedziała, zatrzymując moją rękę i wskazując na jedną linijkę tekstu.

-Linda Carmichael. - przeczytałem.

-Coś Ci to mówi? - zapytała, marszcząc brwi.

-Nic, a nic. - pokręciłem głową. - Ale mam dziwne przeczucie.

-Dobra, zamknij to. - westchnęła. - Przygotuję obiad. I sprawdź pocztę.

-Pocztę? - powtórzyłem, ale ona już zdołała zamknąć za sobą drzwi.

 

Tak jak powiedziała, otworzyłem swoją pocztę. Był jeden list. Od Jessie. Dziwne. Jak dotąd to był jej trzeci mail, jaki do mnie wysłała. Zawahałem się przez chwilę, zanim go otworzyłem.

 

Scott!

Wiem, że elektorniczny list, to zdecydowanie za mało, a nie mam Twojego adresu domowego. Poza tym jestem w Chicago. Tata dostał pracę w tamtejszej straży pożarnej. Wyjechaliśmy natychmiast.

Pisze do Ciebie, bo chcę, żebyś wiedział, że nie zapomnę tego, co się stało. Mam na myśli to, co zrobił nam ten zbok. Nie było łatwo, nawet po wszystkich. Mama powiedziała, że kiedy wyjeżdżaliśmy, wciąż byłeś nieprzytomny. Wiesz, jaka jest najgorsza plaga w Korei Południowej? Samobójstwa. Wiesz, że ten facet to planował? Nie wiem, jaki sposobem, ale chciał uzdrowić swoją żonę. Nie mam pojęcia, jak zamierzał tego dokonać i nie zamierzam drążyć tematu.

I zamierzam Cię przeprosić. Że nie czekaliśmy, aż się obudzisz. I dzięki. Bo gdybym była tam sama, pewnie bym nie przeżyła.

Chociaż Ty pewnie masz to gdzieś.

Bądź zdrów.

Jessie.

 

Kiedy zszedłem na dół, Natasha już jadła. Oparłem się o ścianę, patrząc na nią z zastanowieniem. Ona tylko odłożyła widelec i wstała, żeby nałożyć drugą porcję. Zszedłem powoli na dół, zagryzając wargę.

-Skąd wiedziałaś? - zapytałem, siadając przy stole. - skąd wiedziałaś, że Jessie przysłała mi maila? Moje listy też czytasz?

-Nie byłabym do tego zdolna. - pokręciła głową, a jej rude włosy zakołysały przy jej uszach. - Czytam maile Steave'a i Tony'ego. Ale nigdy nie otworzyłabym Żadnego Twojego maila. Ale pozwoliłam sobie na otwarcie kilku Twoich SMSów. Przysłała Ci wiadomość, że napisała do Ciebie list. Tylko przekazałam wiadomość.

Postawiła przede mną talerz wypełniony makaronem ryżowym i świeżą gotowaną na parze rybą. Zagryzłem wargę i wyciągnąłem rękę po widelec.

Rozległ się dzwonek do drzwi. Zmarszczyłem czoło, kiedy Nat pokazała mi ręką, żebym nie ruszał się z miejsca. Kiedy otworzyła drzwi, mogłem zobaczyć gładko ogolonego dżentelmena (poważnie, koleś wyglądał jak dziewiętnastowieczny Anglik).

-Kim pan jest? - zapytała zaskoczona, sięgając za spodnie, gdzie zwykle na szybko chowała broń.

-Nazywam się Phileas Fogg i właśnie... - oznajmił, biorąc głęboki oddech. - Odzyskałem wolność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Myślę, że po kilku ostatnich linijkach część z Was powinna się już domyślić, jaki będzie ten drugi wątek. Żaneta, będzie czarownica, ale niczego nie ściągam od Ciebie. W prawdzie zainspirowałaś mnie tym kawałkiem o ognisku, ale resztę wymyśliłam sama. No, może posiłkując się drugim sezonem pewnego serialu.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin