F. Villon Wielki testament.pdf

(219 KB) Pobierz
Franpis
Vilion
Wielki
testament
Przełoży
ł
Tadeusz
żeleński
(Boy)
Państwowy
Instytut
Wydawniczy
Wielki testament
W trzydziestym
życia
mego lecie,
Hańbą do syta napoiony,
Ni
źrały
mąż, ni puste dziecię,
Mimo iż ciężko doświadczony
Kaźnią,
ścirpianą
z ręki krwawey
Tybota, pana Ossyńskiego...
Biskup jest, pełen czci y sławy,
Mnie ta nie będzie za
świętego.
II
Nie iest biskupem mym ni panem;
Ni ziarnam nie miał zeń, ni plewy;
Anim mu sługą , ni poddanym,
Ani o iego stoię gniewy;
Wodą y kęsem chleba suchym
Karmił mnie zacnie ca
łe
lato,
Na chłód przyodział mnie
łańcuchem;
Niechay go Bóg wypłaci za to!
III
A gdyby ktoś mi chciał przyganić
Y rzec, i
ż
ciężkiem miotam słowem:
Nie chcę ja (wiedzcie) xiędza zranić;
21
X
Chocia niewiele ia posiadam
Mienia, którego bych móg
ł
zażyć,
Póki rozumu pełnią władam,
Z tego, czem raczy
ł
mnie obdarzyć
Bóg (ludzie mało!), w mey niedoley
Spisuję ów testament walny,
Na znak ostatniey rnoiey woley,
Jedyny y nieodwołalny.
XIII
Jak często,
ś
ród nasrogszey zimy,
Mnie, odartemu gorzey dziada,
Bóg, co emauskie wspar
ł
pielgrzymy
(Jak Ewangelia opowiada),
Ukazał drogi kres pocieszny
Na dzi ei
ą
" krzepi
ąc
moią
żało ść;
Chociaby czł ek by iak był grzeszny,
Bóg karci ieno zatwardzia
łość
.
XI
Piszę go w sześćdziesiątym roku
Y pierwszym, kiedy mnie wyzwoli
ł
Dobry król z kaźniey y wyroku
Y znów ku
życiu
mnie pozwolił;
Za co, póki mi serce biie,
Zawżdy on będzie móy dobrodziey,
Y czcić go będę, póki
żyię;
Dobra przepomnie
ć
się nie godzi.
Tutay poczyna Wilon wchodzi
ć
w materię
pełną erudycyi y dobrey wiedzy.
XIV
Jam grzesznik, zł ego iadem struty,
Jednak Bóg nie chce mey katuszy,
Lecz nawrócenia y pokuty,
Y widzi, aża z szczerey duszy
Czy z nagabywań k'niemu d
ążę;
Toć , jeśli weźrzy w me sumienie,
Snadno z wyst
ępku
mię rozwiąże
Y ześ le na mnie przebaczenie.
XV
Y, jak ów pi
ękny
Romans Ró
ży
Powiada (ba, nie bez powodu!),
W samym pocz
ątku
swey podróż y,
Iż trzeba pł ocho
ść
serca z mł odu
Darować, jeś li wiek znów mę ski
Jest statecznieyszy, mnimam przecie,
Iż ci, co pragn
ą
moiey klęski,
Nie chcą mnie widzieć w mę skiem lecie.
XII
Prawdać, iż po bolesnych iękach,
Ucisku srogim a mitrędze,
Po ciężkich smutkach, wielkich m
ękach,
Mozołach długich y włóczędze
Cierpienie, bakalarstwo wra
że,
Rozum otwarło mi, do biesa,
Barziey niż wszytkie komentarze
Nad Arystotem Awerresa.
1
Nadzieja
(espoir)
znajduje się jako zawołanie w herbie Burbonów.
24
25
XVI
Gdybych znał, iż publiczney sprawie
Może się to by na co przyda
ć,
Jak mi Bóg miły, byłbych prawie
Sam siebie gotów na
śmierć
wydać.
Nikomu ia nie
życzę
złego,
żywli
kto czy już zbawion duszy:
Ni w przód, ni w tył dla ubogiego
Góra się z mieśćca nie poruszy.
Co mnie tak ci
ężko
niepokoi,
Pł ynie to, co wam we mnie wadzi;
Daruy mi tedy biedne
życie
Y wiedz, iż nę dza nazbyt sroga
(Tak powiadają pospolicie)
To nie iest ku zacno
ści
droga."
XX
Gdy cysarz dobrze to rzeczenie
Diomedesowe w my
śli
zważył:
„Dolę twą (prawi) wnet odmieni
ę
Lichą na dobrą ." Y tak zdarzył .
Zbóyca, opatrzon hoynie z
łotem,
234 odtą d zacnie, peł en chwały;
Walery nam zaś wiadcza o tem,
Wielkim woł any przez Rzym cały.
XVII
Za Alexandra króla pono,
Człeka, zwanego Diomedesem,
Przed berło pańskie przywiedziono,
Skutego w
łańcuch,
het, z kretesem;
Ten ci Diomedes, nicdobrego,
Zgarniał po morzu, co dołapił;
Za to był stawion przed s
ędziego,
Iżby na
śmierć
się szpetną kwapił.
X
XI
Gdyby Bóg kiedy mi dozwoli
ł
Usłyszeć tak wspaniałe słowo,
Gdyby był szczęś cia mi pozwolił,
Naówczas, skorobych na nowo
W grzech popadł , niechbych od pochodni
Wraz smolney zgin
ął
bez honoru:
Potrzeba ludzi pcha do zbrodni,
A gł ód wywabia wilki z boru.
XVIII
Cysarz tak ozwie si
ę
surowo:
„Czemuś jest zbóycą morskim, bracie?"
Aż tamten, mało robiąc głową:
„Czemu mnie zbóycą nazywacie?
Dlatego
że
na iedney
łodzi?
Gdybych miał statków choć ze dwieście,
Nie byłbych, jako jestem, z
łodziey,
Lecz cysarz, jako wy jeste
ście.
XX
II
Żałuję
czasu mey mł odości —
— Barziey niż inny iam weń szalał!
Aż do mych lat podesz
łych
mdło
ści
Jam po
żegnanie
z ni
ą
oddalał;
Odeszł a; ba, ni to piechot
ą,
Ni konno; pomk
ła
jako zając;
XIX
Ale co chcecie?! Z doley moiey
(Przeciw losowi cz
łek
nie zradzi!),
26
27
Tak nagle uleciała oto,
Nic w darze mi nie ostawiaj
ąc.
XXVI
Wiem to, iż gdybych był studiował
W płochey m
łodoś
ci lata prę dkie
Y w obyczaiu zacnym chowa
ł,
Dom mia
łbych
y posłanie mię tkie!
Ale cóż, gnał em precz od szko
ły,
Na lichey pędz
ąc
czas zabawie...
Kiedy to piszę dziś, na poły
Omal
ż
e serca wnet nie skrwawi
ę...
XXIII
Odeszła, a ia tu osta
łem,
Ubogi w rozum y nauki;
Smutny, zmurszały duchem, ciałem,
Próżen rzemiosła, mienia, sztuki.
Nalichszy z moich (prawda szczera),
Świętey
zbywaj
ąc
powinności,
Krewieństwa mego się wypiera
Dla braku trochy mai
ętności.
XX
VI
I
Nadtom brał wiernie, co powiada
Mę drzec, y pismam wierzy
ł
słowu:
„Baw się, używay, synu (gada),
W m
łodoś
ci swoiey"; ale znowu
Indziey zaś wiadcza barzo ia
śnie,
Ze
„czas młodoś ci kwietnych latek
(To iego s
łowa,
takie właś nie!),
Ot, sama glupio
ść
y niestatek".
XX
IV
Tem nie zgrzeszyłem, bym grosz trwoni
ł
Na smaczne kąski, tłuste dania,
Anim za cudzem ja nie gonił,
By złotem płacić me kochania;
Z ludzim korzystał nie za wiele,
Tak
świadczę
(co tu wiele baja
ć!),
Czegom nie winien, mówi
ę śmiele:
Nad grzech nie lża się człeku kajać.
XX VIII
Dnie moie tako si
ę
rozbiegły
Jako, Hiob mówi, w lnianem p
łótnie
Nitki, gdy słomy garść zażeg
łey
Tkacz przytknie do
ń;
y
ż
ar okrutnie
Wnet strawi płótna sztukę całą,
Niedoszły ludzkiey szmat odzie
ży...
Nic mi iuż ciężkiem się nie zdało,
Śmier ć
bowiem wszytko wnet u
śmierzy...
XXV
Zaiste, nieraz mi
łowałem
Y miłowałbym ieszcze chętnie;
Lecz serce smutne z wyg
łodniałym
Brzuchem, co skwierczy zbyt natr
ętnie,
Odwodzą mnie z miłosnych drożek.
Ktoś inny, syty, swey ochocie
Folguie za mnie — Amor-bo
żek
W pełnym wszak rodzi si
ę żywocie!
XXIX
Gdzież są kompany owe grzeczne,
Których chadza
łem
niegdy
ś
ladem;
28
29
Zgłoś jeśli naruszono regulamin