Madonna. Giotto Między ludźmi tak chodzić musiała, Niby dumna i niby nieśmiała Z licem smętnym z bezbrzeżną tęsknotą Jak ją tutaj zostawił nam Giotto. Prosty rąbek własnego przędziwa Pierś jej wąską i szczupłą okrywa Prosty rąbek z losów cienkich utkany Co błękitem maluje skroś łany. Ani jej tu aniołowie służą Ani ona jerychońską różą Ni na tronie słonecznym królową, W światłokręgu gwiazd siedmiu nad głową, Jeszcze skrzydeł duch nad nią nie waży Jeszcze świat jej nie stawia obrazy, Stoi cichą a bożą prostotą Tak ją tutaj zostawił sam Giotto. Ciemna w twarzy od zmierzchów tej ziemi Zadumana myślami smętnemi, Gdzieś w dalekiej nadprzestrzennej ciszy Szumy oliw ogrójcowych słyszy. Nie prorockie księgi z nią mówiły Lecz zapadłe przydomowe mogiły Ale łąki drżące we łzach rosy, Ale w stepie rozełkane głosy. Nie pogląda w rajskie pozaświaty, Lecz na liche i zapadłe chaty, Lecz na czarne uciszone bory, Lecz na cierniem zarosłe ugory. Iść by mogła poza pola nasze, Ale nie zlękłoby się nawet ptaszę… Iść by mogła i za nasze płoty, A nie zlękłyby się i sieroty. Tylko nędzarz podniósł by się z ławy, W ciemnej twarzy wzrok zatopił mgławy, I wybuchną łez nawałą złotą…. Tak ją tutaj nam zostawił Giotto… ...
P.Kuba-47