Greg Baxter - Lotnisko w Monachium.pdf

(1108 KB) Pobierz
Dla Jamesa i Andreei Monnat
S
iedzimy tu od godziny albo i dłużej, wysoko
w głównym hallu restauracyjnym lotniska,
górującym nad sklepami – wolnocłowym,
odzieżowym, z elektroniką, akcesoriami i pamiątkami.
Wyjątkowo przestronną przestrzeń wypełnia
nienaturalna poświata, ponieważ za wysokimi
szklanymi ścianami – tam, gdzie powinien być asfalt,
pasy startowe i góry – jest tylko mgła, gęsta czarna
mgła spowijająca port lotniczy i opóźniająca wszystko.
Samolot, którym mieliśmy lecieć, wylądował gdzie
indziej i nie opuści tamtego lotniska, dopóki mgła się
nie podniesie. W Atlancie czas oczekiwania na
następne połączenie miał wynosić sześć godzin –
zarezerwowaliśmy przeloty zaledwie przed dwoma
dniami, więc braliśmy, co się nawinęło – a teraz
okazuje się, że może zabraknąć nam czasu. Możliwe, że
nie zdążymy się przesiąść, ale jeszcze nie zaczęliśmy
się o to martwić. My, czyli mój ojciec, ja i Trish –
urzędniczka amerykańskiego konsulatu przydzielona
do naszej sprawy, sprawy mojej siostry. Przyglądamy
się w milczeniu tablicy odlotów wiszącej niedaleko
naszego stołu.
Mój nieszczęsny ojciec, moja nieszczęsna siostra.
Odsuwam krzesło, wstaję i proszę o wybaczenie.
Z powodu opóźnień terminal jest bardzo zatłoczony,
więc muszę przechodzić przez mnóstwo nóg i walizek.
Ale wszyscy są spokojni i uprzejmi. Podczas odprawy
panowało wielkie poruszenie, za to teraz króluje
wyjątkowy spokój – trwoga rozproszyła się
w powietrzu i powidoku lotniska. Idąc, przepraszam,
a ludzie, przez których przechodzę i których bagaże
depczę, również przepraszają, że zagradzają mi drogę.
W toalecie czekam w kolejce mężczyzn opartych
o ścianę długiego, prostego, pozbawionego okien
i lśniącego niebieskawo korytarza. Po drugiej stronie
stoi kolejka kobiet. Przepuszczamy ludzi z dziećmi. Nie
proszą o to, sami ich ponaglamy, wskazując im drogę.
Kolejka do męskiej toalety przesuwa się szybciej.
Mijamy przepraszająco kobiety w drugiej, stojącej
w miejscu kolejce. Wchodzę do pustej kabiny, choć nie
muszę korzystać z sanitariatu. Po prostu stoję tam
i odpoczywam, i zdaję sobie sprawę, że nie zdołam
odpocząć, że brakuje mi sił, żeby odpocząć, że
odpocznę dopiero wówczas, gdy wcisnę się w fotel
w samolocie. Wydaje mi się, że zaraz się rozpłaczę, ale
nie robię tego, otwieram drzwi, podchodzę do
umywalki i powoli myję ręce. Potem równie długo
trzymam je pod suszarką.
Jesteśmy tu z ojcem od wczesnych godzin
Zgłoś jeśli naruszono regulamin