Oceanonauci przy pracy
ANDRZEJ URBAŃCZYK
OCEANONAUCI
ludzie głębin
HOMO AQUATICUS
„Prędzej czy później ludzkość osiądzie na dnie morza. Będzie to początek wielkiej inwazji. Powstaną tam miasta, szpitale, teatry, będą nawet zamiatacze ulic [...]”
Słowa te wypowiedział przed kilku laty Francuz Jacques Yves Cousteau, niestrudzony badacz i pionier dna morskiego, znany u nas z filmu i książki Milczący świat.
Celem podejmowanych przez niego od dawna eksperymentów jest udowodnienie, że człowiek może się łatwo przystosować do życia pod powierzchnią oceanów. Cousteau uważa, że skoro wody pokrywają 70% powierzchni Ziemi, mogą one w przyszłości rozwiązać problemy, które postawi przed nami wzrost populacji.
Zbliżająca się eksplozja demograficzna już dziś zmusza nas do skierowania zainteresowań ku oceanom i ich dnom w poszukiwaniu żywności, surowców i paliw.
Cousteau — oceanograf, nurek i współkonstruktor powietrznego aparatu oddechowego o nazwie akwalung* poświęcił wiele lat pracy na urzeczywistnienie idei, która nawet dziś, kiedy została częściowo zrealizowana, wydaje się czymś fantastycznym, niemal nieprawdopodobnym.
Idea ta to chęć stworzenia człowiekowi możliwości długotrwałego przebywania pod powierzchnią wód, które mogą stanowić stałe środowisko życiowe oraz źródło pożywienia i energii. Zdaniem Cousteau człowiek może łatwo przystosować się do życia w środowisku wodnym, które jest przecież jego praśrodowiskiem, w którym wegetował przez miliony lat podczas pierwszych faz swego rozwoju ewolucyjnego.
Niezmierzone zasoby pokarmowe mórz sprawią — jak przewiduje Cousteau — iż zwiększająca się wciąż liczba mieszkańców naszej planety w poszukiwaniu nowych terytoriów skieruje się ku morzom i oceanom, tworząc nowy typ człowieka: homo aąuattcus — człowiek wodny. Nie chodzi tu bynajmniej o człowieka żyjącego na dnie mórz w zamkniętych pomieszczeniach typu batysfery, ale o istotę przystosowaną do przebywania w środowisku morskim na podobieństwo ssaków wodnych.
Taka perspektywa, aczkolwiek wydaje się dzisiaj więcej niż fantastyczna, ma pewne analogie. Około 50 milionów lat temu część żyjących na lądzie ssaków powróciła w głębiny wód przestawiając się na wodny tryb życia. Do dzisiaj przetrwali ich następcy — wieloryby, foki, morsy i inne.
Mimo iż organizm nasz jest typowo lądowy, związek człowieka ze środowiskiem wodnym utrzymuje się nadal. Ciśnienie osmotyczne naszych organizmów jest w przybliżeniu równe ciśnieniu osmotycznemu wód oceanicznych, bowiem stężenie i wzajemne proporcje jonów sodowych, potasowych i wapniowych są w naszym organizmie .takie same, jak w wodzie mórz i oceanów. Jest to „pamiątka” po praprzodkach wegetujących w głębinach.
Istnieje zatem możliwość, że postęp nauki pozwoli czło- wiekowi-oceanonaucie powrócić w głębiny morskie, z których bierze początek jego rodowód. Jeżeli tak jest istotnie, to — jak pisze Cousteau — stoimy w obliczu zbliżania się nowej ery. Wówczas ludzkość, zstąpiwszy w wody mórz, rozpocznie nowe życie, wspominając okres pobytu na lądach jako „dziecięcą chorobę” swego rozwoju. Jest jednak bardziej prawdopodobne, że przenikając w głębiny wód, człowiek nie porzuci swych lądowych siedzib, opanowując jedynie nową, niedostępną dotychczas część naszej Ziemi, stając się w ten sposób w pełni godnym miana gospodarza planety nie mającej już dla niego ani niedostępnych terenów, ani tajemniczych zjawisk.
Niektórzy uważają, że środowisko podwodne stanowi obszar, którego opanowanie nastręcza więcej trudności niż podbój przestrzeni kosmicznej. Jest w tym sporo racji. Zanurzający się nawet na niewielką głębokość człowiek pogrąża się w nieprzeniknionej ciemności, którą najsilniejsze reflektory rozpraszają zaledwie na kilkadziesiąt metrów. Specyficzne właściwości wody morskiej ograniczają rozchodzenie się fal radiowych i jedynie długie fale radiowe docierają na głębokość 100 m. Chłód, mrok i wzrastające w miarę zanurzania się ciśnienie sprawiają, że świat głębin morskich stanowi dla człowieka środowisko wrogie i ponure.
Pobyt człowieka w przestrzeni kosmicznej czy w środowisku podwodnym wymaga przede wszystkim zapewnienia mu odpowiednich ilości substancji oddechowych /miesza-' niny tlenu i azotu lub helu/ i niezbędnych warunków termicznych oraz urządzeń gwarantujących bezpieczny powrót na powierzchnię Ziemi.
Entuzjaści badań głębinowych domagają się większego zainteresowania możliwością eksploatacji oceanów, żądając wysokich dotacji. Powołują się oni na fakt, że na badania przestrzeni kosmicznej przeznacza się olbrzymie sumy /np. USA przeznaczają na ten cel 7 miliardów dolarów rocznie/
• Nie sposób «odmówić im racji. Dna oceanów zawierają bogate złoża mineralne, nieprzebrane zapasy żywności, paliw oraz — co nie jest wykluczone — stanowić mogą w przyszłości obszary zdolne rozwiązać problemy eksplozji demograficznej.
FIZJOLOGIA NURKOWANIA
Zanim wraz z oceanonautami wyruszymy poznawać
i podbijać świat oceanicznych głębin, zapoznajmy się z elementarnymi wiadomościami na temat warunków panujących w „świecie milczenia".
Ryby i niektóre inne zwierzęta wodne wykorzystują do
oddychania tlen rozpuszczony w wodzie, przyswajając go za pomocą skrzeli. Człowiek, istota żyjąca w środowisku powietrznym, schodząc do podwodnego świata musi zaopatrywać się w tlen z zewnątrz.
Zanurzające się w wodzie ciało człowieka poddawane jest stopniowo wzrastającemu ciśnieniu. W wypadku słodkiej wody ciśnienie wzrasta o 1 atmosferę na każde 10 m zanurzenia. Przykładowo: na każdy cm2 ciała nurka, który znajduje się na głębokości 20 m, działa dodatkowa siła 2,0 kG. Powierzchnia ciała dorosłego człowieka wynosi około 1,5 ms, a zatem całkowite parcie na ciało wywierane przez warstwę wody wynosi w tym wypadku 30 ton.
Czemu należy zawdzięczać, że organizm ludzki znosi bezkarnie tak olbrzymie ciśnienie? Przede wszystkim temu, że ciśnienie to jest rozłożone równomiernie na całej jego powierzchni oraz że organizm przeciwstawia się mu przez wyrównanie różnicy ciśnień. Praktycznie nieściśliwe płyny fizjologiczne doprowadzają do szybkiej kompensacji występujących ciśnień, a powietrze zawarte w płucach zostaje sprężone do ciśnienia panującego w otoczeniu. Zostają więc usunięte siły mogące wywołać trwałe odkształcenia. Dolna
granica zanurzenia organizmu człowieka nurkującego /. zatrzymanym oddechem wynosi około 60 m. Na głębokościach większych konieczne jest już doprowadzenie dodatkowych porcji sprężonego powietrza.
Zapas powietrza, jaki zgromadzić może w swoim ciele człowiek, wynosi około 5000 cm3. Ilość ta pozwala na wstrzymanie oddychania przez kilkadziesiąt sekund, w zależności od warunków oraz indywidualnych cech fizjologicznych. Czas ten może być wielokrotnie zwiększony przez natlenienie organizmu w wyniku intensywnego oddychania przed powstrzymaniem oddechu.
Normalnie człowiek zużywa 6-25 litrów powietrza na minutę, zależnie od wykonywanych czynności. Jednak w miarę zanurzania się w wodzie zużycie to nieustannie wzrasta, gdyż człowiek oddycha powietrzem sprężonym do ciśnienia otaczającej go wody. Prawidłowość tę określa równanie izotermy. Dla przykładu: zapas powietrza, który wystarcza na powierzchni do oddychania w ciągu 1 godziny, nurkowi na głębokości 10 m wystarczy na pobyt 30-minu- towy, zaś na głębokości 30 m — zaledwie na 15 minut. Pomija się tu wpływ czynników ubocznych, jak zmęczenie, temperatura i wrażenia psychiczne.
Opuszczając się w głąb wody ciało nurka doznaje systematycznie wzrastającego nacisku otaczającej go cieczy, co powoduje wzrost ciśnienia we wnętrzu jego organizmu. Ten wzrost ciśnienia wewnętrznego chroni organizm przed siłami odkształcającymi. Wzrost ciśnienia wewnętrznego obejmuje również płyny fizjologiczne zawarte w ciele nurka, a między innymi krew. Podczas oddychania na powierzchni powietrze składające śię z około 78u/o azotu, 21°/o tlenu i 1% innych składników po wprowadzeniu do płuc zmienia swój skład w sposób następujący: 4,5°/o tlenu zostaje przeprowadzone do krwi, w której zostaje on związany chemicznie przez hemoglobinę w oksyhemoglobinę, jednocześnie krew oddaje przez płuca około 4% dwutlenku węgla powstałego wskutek spalania odbywającego się w organizmie
kosztem doprowadzonego tlenu. Azot, jako gaz obojętny, zostaje wydalony w nie zmienionej ilości.
Sytuacja zmienia się radykalnie, gdy oddychanie odbywa się pod zwiększonym ciśnieniem. Ze wzrostem ciśnienia zwiększa się bowiem rozpuszczalność gazów w cieczach, a zatem i we krwi. Następuje gromadzenie się we krwi azotu, który poza oddziaływaniem na psychikę nurka nie jest bezpośrednio dla niego niebezpieczny. W takiej sytuacji nurek z punktu widzenia fizyki przypomina butelkę z wodą sodową — jak to określił francuski profesor Lercy de Meri- cout. Jeśli nurek wynurzy się gwałtownie obniżając ciśnienie wnętrza organizmu, a tym samym zmieniając rozpuszczalność azotu we krwi, nadmiar gazu wydzieli się w postaci banieczek spieniając krew na podobieństwo otworzonej butelki z wodą sodową.
Wypadki takie zdarzają się zawsze, gdy z jakichkolwiek przyczyn wynurzenie nurka odbywa się zbyt szybko. Następuje wówczas „paraliż nurkowy” objawiający się bolesnym bezwładem kończyn, krwotokami wewnętrznymi, a nawet powodujący zgoh, jeśli serce nie jest w stanie przetło- czyć przez naczynia włoskowate spienionej krwi. Aby nie dopuścić do tego, wynurzanie się nurka odbywa się powoli, z przerwami, podczas których wykonuje on ćwiczenia gimnastyczne w celu przyspieszenia krążenia krwi i stopniowego usunięcia azotu przez płuca. Jest to tzw. dekompresja.
Powrót z głębokości 60 m, stanowiącej dolną granicę pracy nurków klasycznych2 wymaga następującego czasu dekompresji:
po pobycie 20-minutowym 40 min. dekompresji; po pobycie 30-minutowym 90 min. z siedmioma przerwami;
po pobycie 60-minutowym 240 min. z ośmioma przerwami.
Z przytoczonych przykładów widać, że im dłużej nurek przebywa w zanurzeniu, tym więcej czasu potrzebuje na dekompresję. Również w miarę zwiększania głębokości wzrasta czas dekompresji.
Zdarza się jednak czasem, że zachodzi konieczność natychmiastowego wydobycia nurka pracującego na znacznej głębokości, np. gdy następuje awaria aparatury. Dekompresji dokonuje się wówczas już po wynurzeniu, W komorze dekompresyjnej. Jest to stalowy cylinder ze szczelnym włazem, w którego wnętrze wkłada się nurka. W cięższych przypadkach nurkowi towarzyszy lekarz. Po zatrzaśnięciu włazu do komory tłoczy się powietrze aż do uzyskania ciśnienia odpowiadającego ciśnieniu panującemu na głębokości, na jakiej pracował nurek. Komora zaopatrzona jest w telefon, okienka obserwacyjne oraz śluzy ciśnieniowe służące do podawania żywności i leków. Stopniowo obniża się ciśnienie, co umożliwia powolne usunięcie azotu z krwi nurka.
Przenikanie azotu do krwi kryje jeszcze dodatkowe niebezpieczeństwo. Podczas głębokiego nurkowania nieszkodliwy, obojętny W normalnych warunkach dla organizmu azot zaczyna oddziaływać na psychikę nurka. Na głębokości około 60 m występuje „narkoza azotowa” podobna pod pewnymi względami do oszołomienia wywołanego przez alkohol. Ogarnięty narkozą azotową nurek traci poczucie rzeczywistości i logicznego kojarzenia. Oddziaływanie to było zapewne przyczyną śmierci wielu nurków podczas prób rekordowych zanurzeń.
Z tej przyczyny zawartość azotu jest zmniejszana lub całkowicie eliminowana ze składu mieszanek stosowanych do głębokich nurkowań. Zastępuje się go helem — gazem całkowicie obojętnym, nie wchodzącym w reakcje chemiczne. * ’lj Bardzo trudne warunki pracy i związane z nią niebez-
9
pieczeństwa stawiają nurkom szczególne wymagania zdrowotne. Tak więc wyklucza się ludzi tęgich, nałogowych palaczy oraz nadużywających alkoholu. Zawód nurka jest niedostępny dla cierpiących na najmniejsze nawet zaburzenia psychiczne. Serce, płuca, wzrok, słuch i zmysł równowagi muszą być w stanie idealnym. Wiek nurka nie powinien przekraczać 40 lat.
NURKUJEMY OD TYSIĘCY LAT
Pragnienie poznania tajemnic ukrytych w głębinach mórz jest tak stare, jak historia naszej cywilizacji. Od niepamiętnych czasów człowiek spoglądał w wodę z zamiarem zgłębienia jej niezliczonych zagadek. Nęciła go chęć poznania, paliła żądza wydarcia nieprzebranych skarbów.
Penetracja człowieka w otaczającą go przestrzeń odbywa się w sposób nierównomierny, regulowany właściwościami fizycznymi poszczególnych ośrodków. Przestrzenie powietrzne zostały już gruntownie poznane dzięki balonom, samolotom, rakietom i sztucznym satelitom ziemi. Wnętrze naszej planety pozostaje natomiast ciągle jeszcze nie zbadane, zaś trzeci ośrodek — wody wszechoceanu są aktualnie intensywnie penetrowane za pomocą przyrządów, z których niektóre pozwalają docierać nawet do największych głębokości.
Historia podboju głębin liczy wiele tysięcy lat. Umiejętność nurkowania rozwinęła się szczególnie nad ciepłym Morzem Śródziemnym. Anegdota mówi, że Kleopatra miała tak zręcznych nurków, iż ci, gdy chciała przychylnie nastav wić Cezara, zakładali niepostrzeżenie ryby na haczyk jego wędki, kiedy z zapałem oddawał się połowom. Gdy jednak Cezar zaczął zbytnio przechwalać się swymi sukcesami rybackimi, ku swemu zdumieniu wyłowił rybę wędzoną...
Pierwsze rysunki i wzmianki opisujące sposoby zanurzania się w wodzie podaje Arystoteles. Mimo iż wiele jego poglądów było błędnych, należy mu przyznać, iż był pierw
szym, który stwierdził, że podczas przebywania pod wodą jest niezbędne oddychanie powietrzem z powierzchni, zaś śmierć przez utonięcie jest spowodowana jego brakiem. Od Arystotelesa pochodzi również pierwszy opis dzwonu do nurkowania. Jednak prymitywność jego budowy nie daje podstaw do twierdzenia, że tego rodzaju urządzenie było wówczas stosowane.
Dalsze informacje na temat długotrwałego przebywania pod wodą podaje Vegetius w dziele De re militari z 1553 roku, w którym przedstawia nurka zaopatrzonego w skórzany kaftan osłaniający głowę i górną część korpusu. Kaftan połączony jest z powierzchnią wąską rurą wykonaną również ze skóry.
Pierwsze realne opisy dzwonu nurkowego podaje książka Technica curiosa z 1664 roku. Znajdujące się tam rysunki nie wskazują jednak, by dzwon ten był kiedykolwiek stosowany. To samo można powiedzieć o skomplikowanej maszynie z dzieła Le fortificationi wydanego w 1609 roku. Pierwszym urządzeniem spełniającym stawiane wymagania był dzwon konstrukcji Halleya, wykonany z grubych desek, zaopatrzony w okno i system wentylacyjny.
Dzwon Halleya pozwalał na dotarcie do głębokości ponad 20 m. Używano go po raz pierwszy w 1798 roku do prac wydobywczych. Również z XVIII wieku pochodzi pierwszy skafander ciśnieniowy zasilany powietrzem, które tłoczono z powierzchni za pomocą miecha przez system zaworów.
Pośrednio od tego pierwowzoru wywodzą się wszystkie dzisiejsze skafandry pozwalające nurkowi na dotarcie do głębokości 100 m. Obecnie stosuje jsię też specjalne skafandry odporne na ciśnienie, dające możność pogrążenia się do głębokości 200 m.
Praca nurka zawiera duże ryzyko. Awaria aparatury mogąca w każdej chwili pozbawić go dopływu powietrza oraz niebezpieczeństwa kryjące się w zatopionych wrakach stanowią poważne zagrożenie dla życia nurka. Szczególnie groźny może być dla nurka gwałtowny spadek w dół. Na-
tychmiastowy wzrost ciśnienia otaczających go wód powoduje wówczas, że zanim pompa rozpocznie tłoczenie zwiększanych porcji powietrza, mających równoważyć wzrost ciśnienia, następu- tcj je zgniecenie ciała nurka. W wypadkach takich siły nacisku wgniatają część ciała do metalowego hełmu, który ze względu na swą sztywną budowę nie ulega odkształceniom pód wpływem sił zewnętrz-
i nych.
Osobny problem to zagrożenie ze strony zwierząt morskich, szczególnie ryb i gło- wonogów. Spotkania z nimi kończyły się często tragicznie, jednak niebezpieczeństwo to jest na ogół przeceniane. Współczesna technika wyposażyła nurka w skuteczne zabezpieczenia przed agresywnością mieszkańców wód. Używa się w tym celu specjalnych metalowych klatek ochronnych, niekiedy o bardzo delikatnej konstrukcji, gdyż ochrona za ich pomocą polega głównie na psychologicznym*od- działywaniu na zwierzęta. Prócz klatek stosowane są kusze wyrzucające strzały za pomocą naciągów lub sprężonego powietrza.
Na kilka lat przed wybuchem drugiej wojny światowej Francuz Corlieu wpadł na pomysł zaopatrzenia nóg pływaków w gumowe płetwy, dzięki którym prędkość płynącego znacznie się zwiększyła. Tak rozpoczęła się błyskawiczna kariera „ludzi-żab”. Zaczęło się od sportowych zawodów, a już po kilku latach wylatywały w powietrze alianckie okręty podminowane przez faszystowskich płetwonurków.
Ale nie wybiegajmy naprzód. W tym samym czasie, gdy gumowe płetwy robiły furorę wśród rzesz pływaków, młody Austriak Hans Hass zaopatrzony w gumowe płetwy i wodoszczelne okulary, jakich używają poławiacze pereł, rozpoczął podbój podwodnego świata.
Wodoszczelne okulary pozwoliły Hassowi obserwować piękno ukryte w głębinie mórz, które później opisał z wielkim realizmem. Hass łowił też ryby, fotografował i filmował. Okazało się, że człowiek nurkujący swobodnie ma wielką przewagę nad niezgrabnym, z trudem poruszającym się w ciężkim ubiorze nurkiem klasycznym. Mimo iż nurkujący z zatrzymanym oddechem może przebywać pod wodą zaledwie 2—3 minut, potrafi w tym czasie zrobić zdjęcia, przeprowadzić drobne prace lub pomiary, a nawet dotrzeć do głębokości kilkudziesięciu metrów.
Nurkowaniem swobodnym zaczęło się interesować coraz więcej ludzi. Wybuch drugiej wojny światowej bynajmniej nie przerwał rozwoju nurkowania swobodnego. Przeciwnie, fachowcy wojskowi szybko zorientowali się w możliwościach płetwonurków. Wyprodukowano aparaty tlenowe*, pozwalające na przebywanie pod wodą w ciągu znacznego czasu, i różnorodny sprzęt pomocniczy. Z dużym powodzeniem płetwonurkowie brali udział w wielu akcjach.
Po zak...
ulia.meow