Gordon S. - Księga cudów.pdf

(5512 KB) Pobierz
Stuard Gordon
KSIĘGA CUDÓW
OD WSKRZESZENIA ŁAZARZA DO LOURDS
Unikalny zbiór relacji o cudownych zjawiskach
na przestrzeni dziejów
Cuda. Czy należy uznać je za oszustwo albo urojenia
indywidualne lub zbiorowe? A jeżeli są tgo wydzrzenia
autentyczne : czy można tłumaczyć je tym,
co nadprzyrodzone, czy też trzeba szukać ich przyczyny
w głębi ludzkiego umysłu?
Krwawiące i płaczące figury świętych a Wizje Maryjne
a Stygmaty a Interwencje aniołów a Cudowne uzdrowienia
Stuart Gordon, autor
Księgi oszustw
i
Popularnej encyklopedii
mitów i legend,
przytacza szczegółowe relacje, porządkuje
argumenty i probuje znaleźć prawdę, kryjącą się za wiarą
w istnienie cudownych zjawisk.
„Cuda nie mają nic wspólnego z rozsądkiem.
Cuda przeczą rozsądkowi, obalają go, drwią z niego.
Trafiają bezbłędnie w pustkę zwykłej ludzkiej duszy,
przynoszą jej wyzwolenie i zbawienie, gdziekolwiek
zechcą. Gdyby cuda miały sens, nie byłyby cudami".
Ellis Peters, A Morbid Tastefor Bones
1
Spis treści
Wstęp: wiara kontra rozum – 3
Co to jest cud? Wyobraźnia ponad materią? Potęga zbiorowej wiary. Paranormalne czy nadprzyrodzone? Akwarium ze złotymi
rybkami.
1. Oślepieni światłem: przeżycia z pogranicza śmierci – 8
Wizja Carla Junga. Życie po życiu? Przeżycia (NDE) George'a Ritchiego. 15 elementów NDE wyliczonych przez Moody 'ego.
Klasyczne przypadki NDE. Od chrześcijaństwa do spirytyzmu. Strach czy upadek? Osis i Kubler-Ross. Autoskopiczne przeżycia z
pogranicza śmierci (NDE). Transcendentalne przeżycia z pogranicza śmierci (NDE). Przypadki (NDE) w innych społecznościach.
Przeżycia z pogranicza śmierci (NDE) Rosalia. Argumenty „za " i „przeciw ". Wizje piekła. Wnioski: wyzwolenie z dwuwymiaro-
wego świata.
2. Od Łazarza do Lourdes - cudowne uzdrowienia – 24
Siły wyższe? - przypadek Jacaues 'a Salauna. Sai Baha wskrzesza zmarłego. Uzdrawiające serce. Człowiek leczący AIDS?
Modlitwa, prana, mana. i ch 'i. Wyjaśnienie działalności kahunów. Od Hipokratesa do „świętych kości". Wiek cudów. „Naturalne "
kontra „nadprzyrodzone". Mesmeryzm i hipnotyzerzy. Uzdrawianie (meta) fizyczne. Uzdrawianie na odległość i pomoc ze strony
zmarłych. Chirurgia psychiczna: „za" i „przeciw". Rewiwaliści i ewangeliści. „Lekarzu, ulecz samego siebie". Zmarli święci, nieprze-
mijająca moc uzdrawiania?
3. Wizje Maryjne – 45
Tańczące słońce. Boża Rodzicielka. Cud w Gwadelupie i inne wizje. Tłumy wizjonerów. La Salette: „ Zmieńcie swe grzeszne
życie!". Niebiańska Pani z Pontmain. Stukając do bram nieba. Garabandal: cudowna hostia. Medjugorje: duchowy Disneyland?
Szóstka z Medjugorje. Wnioski: co kryje się za zasłoną?
4. Krew, pot i łzy: ożywione wizerunki – 61
Relikty przeszłości? Cudowna krew św. Januarego. Krwawiące i uzdrawiające kamienie. Drewniane oczy płaczą krwawymi
łzami? Tragedia Abbe Yachere 'a. Osada Pielgrzymów w Templemore. „Stówo daję, autentyczna krew!" Nasza Pani Płacząca.
Epidemia w Chicago. Ballinspittie: irlandzkie ożywione kamienie. Incydent na Malcie. Jezus z makaronu: dziwaczne współczesne
wizerunki. Niezwykle idole pijące mleko. Cudowny grad w Remiremont. Całun Turyński: wiara kontra radiowęgiel.
5. Upragnione rany: stygmaty – 81
Trzy niedawne przypadki. Przedewszystkim - cierpienie? Krwawienie i całkowity post: Teresa Neumann. Inne przypadki
obywania się bez pokarmu: Luiza Lateau i Dominika Lazzari. Pierwszy stygmatyk: św. Franciszek z Asyżu. średniowieczni
stygmatycy: sami masochiści? Matka Joanna: szatan przejmuje kontrolę. Uzdrowicielskie cuda Ojca Pio. Błyskotliwy Clemente
Dominguez, Przypadek Elżbiety K... Pytanie: czy umyśl góruje nad materią?
6. Chodzenie po powietrzu: lewitacje – 97
W
górę! Siostra Rosa przenika przez sufit. Folklor związany z lewitacjami. Ambiwalencja Rzymu. Uniesienia św. Teresy.
Fruwający zakonnik: Józef z Copertino. Unoszący się w powietrzu bramini: brak zadowalającego wyjaśnienia. Energia ziemska,
indukcja elektryczna? „Latający Szkot": D.D. Home. Szatan nawiedza Waszyngton: Egzorcysta. UFO - a może...? Grawitacyjni
oszuści, Rekapitulacja: a nuż świniom wyrastają skrzydła?
7. Podpalenia i ogniste fenomeny – 113
Sprawczyni pożarów: przypadek Carole Compton. Inni niedawno odkryci sprawcy pożarów. Odporność na ogień wynikająca ze
świętości. Odporność na ogień nie związana ze świętością. Odporność ogniowa medium; znowu D.D. Home. „Spacery po węglach":
najnowsze hobby. Ludzie jaśniejący i płonący. Incendium amoris (żar-milości) Istoty naładowane elektrycznością.
8. Interwencje aniołów – 126
Anioły z Mons i Biała Kawaleria. Anioły stróże: kilka najnowszych relacji. Potrzeba ludzkiego serca czy niebiańska rzeczywi-
stość? Upadłe anioły, demony i dewy. Na sam szczyt Drzewa Życia. Anioły czy „plemię wróżek"? Flirty doktora Dee z Madimi.
„Wyjątkowi": od Swedenborga do Steinera. Anioły i astronauci: od Moroniego do Sojuza 7? Złota Jutrzenka? - Crowley przywołuje
Choronzo na, Wizje fantastyczno naukowe? - Strieber i Dick. Anioły New Agę: Wspólnota nad Zatoką Findhorn.
2
Wstęp: wiara kontra rozum
Co to jest cud?
Kto w dzisiejszych materialistycznych czasach wierzy w cuda? Kto mógłby uwierzyć, że - jak doniesiono w 1908 roku z
francuskiej miejscowości Remiremont - z nieba spadły bezgłośnie bryłki gradu wielkości pomidorów, a zdobiły je wizerunki
Maryi Panny? Albo któż uwierzyłby w nadprzyrodzone pochodzenie rysów twarzy Chrystusa, odciśniętych na tortiiii
(kukurydzianym placku), który w 1978 roku zdjęła z własnej patelni pani Mańa Rubio z Lakę Arthur w Nowym Meksyku? A
co z relacjami o ukazywaniu się Maryi Panny w Knock, Fatimie, Lourdes, ostatnio zaś w Medjugorje w Bośni (od 1982 roku
odwiedziło je 20 milionów pielgrzymów) i rzekomych cudownych uzdrowieniach? Co można sądzić o Edgarze Caysie,
amerykańskim „śpiącym jasnowidzu", który wpadłszy w trans diagnozował podobno na odległość choroby swoich
„pacjentów"? Albo o Ojcu Pio, włoskim zakonniku, noszącym na swym ciele stygmaty. Podobno nie tylko uzdrawiał on
(również na odległość) ludzi, z którymi nigdy się osobiście nie zetknął, ale - jako ślad swej obecności - pozostawiał słodki
„odór sanctitatis" w pomieszczeniach, gdzie nigdy w sposób fizyczny nie przebywał - a niekiedy pojawiał się w dwóch
miejscach na raz? Co należy sądzić o hinduskim cudotwórcy imieniem Sai Baba, który rzekomo sprawiał, że w powietrzu
roiło się nagle od motyli lub spadał deszcz kwiatów? W dodatku przywrócił on podobno do życia pewnego Amerykanina w
podeszłym wieku! Ilu z nas naprawdę wierzy w takie cuda?
Zacznijmy od pytania: co to jest cud? Teolog C.S. Lewis (l 898-1963) podaje następującą definicję: „Wtargnięcie siły
nadprzyrodzonej w świat naturalny". "W
Nowym Słowniku Języka Angielskiego
znajdujemy wyjaśnienie, że termin ten oznacza:
„Coś niezwykłego i zdumiewającego, cudowne wydarzenie lub działanie, spowodowane przez czynnik nadprzyrodzony".
Żadne z tych określeń nie odbiega w sposób znaczący od definicji zamieszczonej przez św. Tomasza z Akwinu w dziele
Summa Theologica ponad 700 lat temu. Stwierdził on, że cudem jest każde Boże działanie wychodzące poza porządek
zwykle panujący lub obserwowany w naturze.
No i już mamy problem! W największym skrócie sprowadza się on do alternatywy: wiara czy rozum? Jest to konfrontacja
dwóch, nie dających się ze sobą pogodzić, światopoglądów i systemów wiary. W obecnych czasach słowa takie jak „Bóg" lub
„nadprzyrodzony" wywołują prawie u każdego natychmiastową emocjonalną reakcję (dodatnią lub ujemną) - i to tak silną, że
nie ma mowy o dyskusji, ani o zajęciu pośredniego stanowiska. Ludzie albo wierzą, albo nie wierzą. Dla niewierzących cuda
po prostu nie mogą się wydarzyć, gdyż - według nich - ani Bóg, ani zjawiska nadprzyrodzone nie istnieją. Nawet jeśli coś ma
pozory cudowności, istnieje niewątpliwie jakieś naturalne wyjaśnienie, więc nie jest to cud. Stanowisko racjonalistów
pozostaje niezmienne od czasu, gdy 200 lat temu sformułował je filozof David Hume, oświadczając autorytatywnie: „Cud jest
pogwałceniem praw natury. Ponieważ zaś prawa te sformułowano na podstawie pewnych i niezmiennych doświadczeń,
dowód nieistnienia cudu jest - z samej istoty rzeczy - tak całościowy, jak tylko może nim być argument oparty na
doświadczeniu...". Albo też - przedstawiając problem od drugiej strony - wróćmy do Lewisa:
Gdyż jeśli [cuda]są niemożliwe, żadna ilość historycznego materiału dowodowego nas nie przekona. Jeżeli zaś są możliwe, acz w
najwyższym stopniu nieprawdopodobne, wówczas jedynie sprawdzalna matematycznie ewidencja będzie nas w stanie przekonać.
Ponieważ zaś historia nigdy nie dostarczy nam tego rodzaju ewidencji związanej z jakimś wydarzeniem, nie będzie w stanie
przekonać nas, iż jakiś cud istotnie miał miejsce.
Inaczej mówiąc, kto nie chce w coś uwierzyć, nie uwierzy. A jeśli ktoś nie chce wyzbyć się swojej wiary, żadna liczba
dowodów świadczących, że prawda przedstawia się odwrotnie (czyli cuda nie zdarzają się i wydarzyć się nie mogą), nie zdoła
go przekonać. Wszystko sprowadza się więc do wiary. I dlatego właśnie ta książka traktuje w równym stopniu o sile i
systemach wiary, jak i o cudach - prawdziwych czy rzekomych -które zostały w niej opisane.
Jednak - jeśli nawet uznajemy dowody na istnienie stygmatów lub innych dziwacznych fenomenów, między innymi
wynikających z ekscesów wiary i ekstremalnych stanów umysłu; jeżeli nawet wierzymy w górowanie umysłu nad materią, albo
należymy do tych 500 tysięcy (w przybliżeniu) Amerykanów, którzy podobno w ostatnich latach spacerowali boso po
rozżarzonych węglach; jeżeli nawet w skrajnej rozpaczy zwróciliśmy się do uzdrawiającego wiarą - i przyniosło nam to ulgę,
której nie zapewniła konwencjonalna medycyna - mimo wszystko musimy przyznać, że, jedna jaskółka nie czyni wiosny", a
3
jeden „cud" nie świadczy o tym, że inne nie są zwykłym oszustwem, samo-okłamywaniem się lub zbiorową halucynacją- albo
wytworem wybujałej wyobraźni. Może jednak nie należy lekceważyć wyobraźni. Czyż nie istnieje prawdopodobieństwo, że
sama wyobraźnia może przyczynić się do powstania pewnych zjawisk?
Wyobraźnia ponad materią?
W chwili obecnej, gdy zbliżamy się do 2000 roku n.e., apokaliptyczne emocje ogarniające tych, którzy korzystają z
chrześcijańskiego kalendarza, sprawiają, że szerzy się wiara w cuda. Czy podobne nastroje można dostrzec w społecznościach
muzułmanów, hindusów, żydów albo Chińczyków - choć każda z nich żyje według własnego kalendarza? Wiele wskazuje na
to, że w świecie ogarniętym chaosem, nasilającym się z dnia na dzień, takie postawy nie ograniczają się jedynie do
społeczności około dziewięciuset milionów rzymskich katolików czy też członków różnych charyzmatycznych sekt lub
kultów związanych z ruchem New Agę. Nie można też tłumaczyć ich jedynie rosnącym strachem i potrzebą jakiej siły
nadprzyrodzonej ostoi w świecie tak bardzo niespokojnym -pomimo (a może właśnie z powodu?) przeszło dwustu lat
„postępu naukowego".
Czy jest to jednak nowe zjawisko? Na świecie zawsze panował chaos. Ludzie nieustannie poszukiwali oparcia w
nadprzyrodzonym. I czy tylko strach powoduje, że rośnie wiara w pomoc aniołów stróżów albo przekonanie, że można
nawiązać kontakt z duchami zmarłych? Czy to jedyne wytłumaczenie fascynacji relacjami osób, które otarły się o śmierć?
Niewykluczone, ale jeśli to tylko strach albo poszukiwanie za wszelką cenę pociechy lub sensu życia, jak wytłumaczyć
zdumiewające najnowsze dane Instytutu Gallupa, z których wynika, że 3,7 miliona Amerykanów utrzymuje, iż zostali
uprowadzeni przez wrogich UFO-nautów, stosujących wobec nich seksualną przemoc, niczym demoniczni ginekolodzy?
Czyż można czerpać jakąkolwiek pociechę z podobnych reakcji, wszystko jedno - prawdziwych czy urojonych? Również nie
każde przeżycie z pogranicza śmierci to urocza wędrówka do nieba: niektóre z nich są dosłownie piekielne. A co z
cierpieniami stygmatyków takich jak Heather Woods, u której - po wieloletniej chorobie - w 1992 roku wystąpiło nagle
krwawienie z rąk i nóg?
Tak wiele relacjonowanych cudów postrzeganych jest - zarówno przez wierzących, jak i sceptyków - wyłącznie w
kategoriach kontrastu, niezłomnego „tak" albo „nie"! Cuda rodzą się w sferze ducha, która otacza lub też przenika świat
fizyczny - utrzymują wierzący. Cuda to kompletna fikcja; można je wytłumaczyć jedynie oszustwem, złudzeniem lub
halucynacją; nie majążadnej obiektywnej realności - tak twierdzą sceptycy.
Podobne myślenie na zasadzie „albo - albo" świadczy jedynie o powszechnej potrzebie trwałego oparcia w ustalonym
systemie - takich czy innych - niekwestionowanych informacji. Wszystko wskazuje na to, że istotną częścią natury „myślącej
istoty", człowieka, jest potrzeba wytłumaczenia ( Jakiegokolwiek!) zjawisk przekraczających naszą zdolność pojmowania lub
nie dających się opisać za pomocą terminów już nam -podobno - znanych. Wierzymy więc bezgranicznie lub też całkowicie
negujemy. Jesteśmy pewni, że coś jest - albo nie jest - realne. Tam, gdzie brakuje nam wiedzy, kierujemy się opiniami,
tworzonymi przeważnie dla podbudowania własnej osobowości, poczucia, kim jesteśmy i co sobą reprezentujemy. Wygląda na
to, że tak już zostaliśmy stworzeni. Ale co powiedzieć o roli, jaką nieświadomie odgrywamy w powstawaniu takich
kontrowersyjnych fenomenów? Czyżby wyobraźnia miała większy wpływ na kształtowanie rzeczywistości niż można by
przypuszczać?
Patrząc na sprawę powierzchownie, stwierdzimy, że ludzie są w stanie dostrzec (i dostrzegają) zjawiska, które uznają za
boską interwencję, w najbardziej nieprawdopodobnych okolicznościach. Odbicie twarzy Chrystusa widywano na podeszwach
butów, brudnych szklankach, nawet na przypalonej tortiiii czy wielkiej tablicy Pizza Hut, reklamującej spaghetti. Zdarzyło się
to w Atlancie w stanie Georgia. W 1985 roku liczne relacje o schodzących z postumentu posągach Najświętszej Maryi Panny
zwabiły do Irlandii dziesiątki tysięcy ludzi, którzy chcieli zobaczyć to koniecznie na własne oczy. Ilekroć jednej osobie
przywidzi się, że coś dostrzega, zaraz inni także to widzą!
Jeśli głębiej zastanowimy się nad tą sprawą, zrozumiemy, iż nic nie może powstać realnie, o ile nie zaistnieje wcześniej w
wyobraźni. Zanim ktoś napisze książkę, musi ją wymyślić. Dom należy zaprojektować, nim się go zbuduje. Trzeba zaplanować
menu przed ugotowaniem obiadu. Ten wstępny udział wyobraźni jest nieodzowny w każdym akcie twórczym. Wobec tego -
w jakim stopniu powstawanie tzw. cudownych zjawisk uzależnione jest od wyobraźni ludzi, którzy je postrzegają albo w nie
wierzą? I odwrotnie: w jakim stopniu odmowa przyjęcia do wiadomości, uwierzenia czy nawet zobaczenia pewnych
4
fenomenów zmniejsza prawdopodobieństwo ich zaistnienia?
W 1942 roku, podczas eksperymentu pod nazwą „Owce i Kozły", dr Gertruda Schmeidier z Radcliffe College w USA
badała zdolność niektórych studentów w zakresie postrzegania pozazmysłowego (ESP-
extra-sensory perception).
Zadawszy
im pytanie, czy wierzą w możliwość takiego postrzegania, podzieliła testowanych na dwie grupy: „Owce" (wierzący) i „Kozły"
(sceptycy). Pomysł takiego podziału zaczerpnięty jest z Ewangelii św. Mateusza, 25, 32-33; „ i zgromadzą się przed Nim
wszystkie narody a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a
kozły po swojej lewej stronie". Rezultaty eksperymentu wykazały, że osoby wierzące w postrzeganie pozazmysłowe osiągnęły
liczbę punktów znacznie przewyższającą średnią. Jeszcze bardziej interesujące jest to, że niewierzącym udało się jakimś
sposobem uzyskać wynik grubo poniżej przeciętnej. Całkiem nieświadomie, posiadając zupełnie taką samą zdolność
postrzegania pozazmysłowego, jak osoby wierzące w jego możliwość, sceptycy „naciągnęli wyniki testu" tak, by potwierdzały
ich przekonanie, że postrzeganie pozazmysłowe jest fikcją. Na temat tego eksperymentu Colin Wilson czyni następującą
uwagę: „Gertruda Schmeidler udowodniła, że sceptycyzm nie zawsze bywa tak »naukowy« i »obiektywny«, jak się tym
szczyci".
W ten sposób zdecydowani racjonaliści, zaprzeczający temu, że potrzeba, wiara i wyobraźnia mogą wywierać bezpośredni
wpływ na materialną rzeczywistość, przyczyniają się do powstania wyniku, który dokładnie potwierdza ich poglądy: wiarę lub
brak wiary. Chociaż bowiem przyznają, że definicje i prawa naukowe okazują się równie błędne jak wszelkie inne ludzkie
twierdzenia, a także używają potocznie takich zwrotów jak „cudowne leki" lub „cudem uniknął śmierci" - za żadne skarby nie
chcą posunąć się dalej, ani na krok. Odrzucają relacje o lewitacjach czy chodzeniu po rozżarzonych węglach twierdząc, że „to
po prostu nie może się wydarzyć". Jeszcze większy sprzeciw budzi w nich informacja, że tacy uzdrowiciele jak Anglik George
Chapman korzystają z pomocy duchów dawno zmarłych lekarzy; albo że jakieś medium - na przykład D.D. Home - może
wetknąć głowę do płonącego ognia i nie ulec poparzeniu. Coś podobnego byłoby sprzeczne zarówno z logiką, jak i zdrowym
rozsądkiem - i wobec tego wydarzyć się nie mogło!
Bardzo często mają słuszność. Oszustwa i złudzenia to zjawiska powszechne. Jednakże tam, gdzie dowody są
przekonywające, sceptycy albo chowają głowy w piasek, przecząc oczywistości, albo doszukuj ą się jakichś „mechanizmów",
zgodnie z którymi dałoby się wytłumaczyć owe wydarzenia według powszechnie przyjętych zasad laicyzmu. Postępując tak
sceptycy zapewne łudzą się, że zacierają wszelki ślad podobnych incydentów: W najgorszym zaś wypadku „przykrawają" te
niewygodne wydarzenia do rozmiarów szczątkowych, które ostatecznie są w stanie zaakceptować - odzierając je z wszelkiej
cudowności, tajemniczości i fantazji.
Potęga zbiorowej wiary
A zatem niedowiarstwo, nie oparte na solidnych podstawach, jest równie irracjonalne jak wiara bez konkretnych
dowodów. W obu przypadkach brakuje obiektywnego postrzegania rzeczywistości. Nawet oszustwo czy złudzenie może
przynieść określone efekty. Niektórzy, na przykład, guru potrafią siłą swej sugestii radykalnie zmienić (na lepsze lub gorsze)
życie uczniów. Wielu współczesnych mistyków osiągnęło podobny efekt. Wiara może stanowić znacznie silniejszą motywację
niż jakikolwiek „fakt". „Nic nie jest prawdziwe - miał rzekomo stwierdzić przed tysiącem lat Starzec z Gór (Hassan ibn
Sabbah). - Wszystko jest dopuszczalne".
Nigdzie potęga wiary nie jest bardziej dostrzegalna niż w dziejach zorganizowanej religii. Na przykład chrześcijaństwo
przez dwa tysiące lat swego istnienia odcisnęło niezatarte piętno na wszystkim i wszystkich, włącznie z tymi, którzy w nic nie
wierzą. Po prostu nie ma żadnego znaczenia brak namacalnych dowodów na to, że Chrystus w ogóle żył, albo - jeśli tak
istotnie było - iż miały miejsce wydarzenia, które kojarzą się z jego osobą (z cudami włącznie). Czy żył i działał tak, jak to
podają Ewangelie, czy też nie, zbiorowa ufność w niego, ukształtowała cywilizację Zachodu.
I choć podobno Chrystus ubolewał nad brakiem ufności tych, którzy oczekują „znaków i cudów," chrześcijaństwo nigdy
by nie przetrwało bez tych wydarzeń, prawdziwych czy rzekomych. W obliczu takiej konkurencji na rzymskim rynku, jak
słynące od dawna z cudowności kulty Izydy, Mitry, Orfeusza, Dionizosa, Adonisa oraz innych popularnych bóstw, które
przeżyły śmierć i zmartwychwstanie, pierwotny Kościół chrześcijański musiał dostosować się do powszechnych oczekiwań -
albo utracić wyznawców. Być może więc w ten sposób narodziła się tradycja Chrystusa-cudotwórcy: syn dziewicy, chodzący
po falach, przemieniający wodę w wino, karmiący tłumy pięcioma chlebami i dwiema rybami, wypędzający demony,
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin