firma.pdf

(114 KB) Pobierz
AKT I
Scena podzielona jest na dwie części, lewa jest oświetlona, leży na niej człowiek przykryty
szarym płótnem. Prawa strona sceny ginie w mroku. W tle rozlega się cicha, spokojna muzyka.
Wchodzi trzech mężczyzn, Ojciec, Syn i Duch, zatrzymują się, Ojciec pochyla się nad leżącym,
podnosi płótno, które go przykrywa i odrzuca precz.
Drugi z mężczyzn - Duch, przyklęka, podnosi głowę leżącemu i poi go (nie z butelki, to daje złe
skojarzenia, to może być jakiekolwiek naczynie, może być miska).
Leżący otwiera oczy i podnosi się.
Trzeci mężczyzna - Syn - okrywa go białym płaszczem.
(Jest to parafraza stworzenia, trwa krótko, w milczeniu, przy dźwiękach muzyki, ale ważne jest
pokazać dostojność, powagę i miłość mężczyzn, oraz radość stworzonego człowieka)
Jasne światło skierowane jest na wszystkich, ale pod koniec aktu trzej mężczyzn odchodzi w
półmrok, "stworzony" człowiek jest mocno oświetlony.
Podnosi ręce do góry w radości i uwielbieniu. Muzyka przybiera na sile, wyraża siłę i radość.
Światło gaśnie, muzyka cichnie.
AKT II
Po chwili zapala się światło po prawej, do tej pory ciemnej stronie sceny. Przy biurku
zasypanym papierami, z laptopem siedzi Urzędnik w garniturze. Za nim stoi szafa, na której jest
wywieszone hasło reklamowe: "Pewne Inwestycje za Grosz".
Urzędnik stuka zawzięcie w klawiaturę. Wchodzi Człowiek w białym płaszczu, zatrzymuje się
przed biurkiem, w ręce trzyma ulotkę.
- Czy to Bank Dobrych Inwestycji?
Urzędnik zrywa się, chwyta za krzesło i z gorliwością przystawia do biurka. Zaprasza gestem
Człowieka. Człowiek w bieli siada.
- Tak, oczywiście, bardzo dobrze pan trafił. - mówi Urzędnik zacierając ręce. - Widzę po ulotce,
że spotkał pan naszego przedstawiciela handlowego? Bardzo dobry wybór, wspaniała
inwestycja... Czy chce pan nabyć u nas cały zestaw usług, czy woli pan zestaw z promocji?
Człowiek niepewnie podnosi się:
- Ja... ja jeszcze na nic się nie zdecydowałem...
Urzędnik pospiesznie kładzie ręce na jego ramionach i sadza go z powrotem:
- Ależ oczywiście, że pan się jeszcze nie zdecydował, to przecież sprawa czasu, pan potrzebuje
czasu do namysłu, ostatecznie to nie bagatelka, wybrać pomiędzy standardem usług, pewnym i
solidnym, a promocją, która jest kusząca, ale oferująca wiele niespodziewanych atrakcji...
Człowiek zwraca uwagę na wywieszkę:
- Widzę, że macie w reklamie ofertę - "inwestycje za grosz". Co to oznacza?
Urzędnik z uciechą zaciera ręce:
- To, proszę pana, jest najważniejszy punkt naszej reklamy. Jak panu wiadomo, nasza
konkurencja oferuje swoje usługi całkowicie - tu Urzędnik zawiesza głos dla wzmocnienia
efektu - słucha pan? - całkowicie ZA DARMO! - podnosi dłonie w górę w geście zgrozy. - A jak
panu wiadomo, w tym życiu nie ma NIC za darmo. Żeby otrzymać plon, musi pan zasiać,
prawda? Jeśli chce pan nabrać kondycji, musi dużo ćwiczyć... we wszystko trzeba włożyć
wysiłek i staranie. O, nie, proszę pana, nie ma nic za darmo.
Obchodzi biurko i wyciąga z szuflady kartki papieru i kontynuuje:
- Tymczasem ta oszukańcza firma - tak, nie zawaham się użyć słowa "oszukańcza"... - śmie
oferować swoje usługi za darmo. Powiem panu szczerze - nachyla się konfidencjonalnie i
szepcze głośno, osłaniając
się papierami - jeśli cokolwiek jest za darmo, to z pewnością jest to bez wartości. Zgodzi się pan
ze mną?
- No, cóż... - próbuje odpowiedzieć człowiek, ale urzędnik nie daje mu dojść do słowa:
- Tak, ma pan całkowitą rację! Albo kłamstwo, albo oszukaństwo! - podnosi jedną kartkę w górę
i woła z oburzeniem - niebo za darmo? Absurd! - podnosi drugą kartkę - Radość i wieczna
błogość w prezencie? Toż to jest śmieszne... Proszę pana, niech mi pan nie mówi, że to jest
możliwe. Nie ma, naprawdę NIE MA nic za darmo. Jeśli ktoś oferuje panu coś ZA DARMO
(kładzie mocny nacisk na słowo darmo), to może pan być pewien, że albo to jest szajs, wciśnięty
kit, coś bezwartościowego, albo... - Urzędnik siada i rozpiera się na krześle - albo jest to
oszustwo! Coś, za co potem zapłaci pan wysoką cenę. Gwarantuję to panu!
Człowiek w płaszczu kręci głową w niepewności, a potem wskazuje na ciemną, lewą stronę
sceny.
- Ale... oni mówili... że wszystko, co od nich otrzymałem, to z serca... z miłości...
Urzędnik przerywa mu, ironicznie parskając śmiechem:
- I pan im w to uwierzył? W tę ich miłość? A widział pan kiedyś "bezinteresowną miłość"? Po
pierwsze - taka nie istnieje. Każdy, kto kocha, robi to ZA COŚ. Albo za urodę, albo za
towarzystwo, albo przynajmniej za odwzajemnienie tej miłości. No, zastanów się pan, jakie były
pierwsze słowa tej ich "miłości"... Jam jest Pan Bóg twój... nie będziesz kradł, cudzołożył, nie
będziesz zabijał" HA! Bezinteresowność... a do tego cały wykaz warunków, jakie pan musisz
spełnić.
Człowiek w płaszczu garbi się, opuszcza głowę. Nagle podnosi ją i dotykając ubrania woła z
uśmiechem:
- Jako realizację ich oferty otrzymałem płaszcz świętości z gwarancją, że będę mógł bez wysiłku
spełnić warunki umowy.
Urzędnik krzywi się lekceważąco:
- A zagwarantowali panu również, że pan nigdy go nie utraci? Że nie rozleci się, jak każda
tandeta, otrzymana za darmo? Czy dostał pan na ten płaszcz gwarancję, że nie będzie go musiał
w pewnej chwili zwrócić właścicielom? Ma pan prawny dokument, podpisany i opieczętowany,
że płaszcz ten należy do pana, a nie jest pożyczony?
Człowiek kręci przecząco głową.
Urzędnik z satysfakcją podrywa się i krążąc po scenie gestykuluje dłońmi:
- Widzi pan, w życiu należy opierać się tylko na pewnych i stabilnych filarach, a nie liczyć na
jakieś ulotne deklaracje miłości, czy ufać bez zapewnienia sobie zaplecza prawnego. - Odwraca
się w stronę biurka i pokazując na hasło reklamowe mówi - I to właśnie oferuje nasza firma. Po
pierwsze - pewne. Wszystko jest udokumentowane prawnie, na papierze firmowym, z podpisami
i pieczątkami. Jasno i rzetelnie. - (Wskazuje następne słowo) - Po drugie - inwestycje.
Cokolwiek pan zrobi, w co pan włoży swój wysiłek, zwróci się panu z nawiązką. Ale będzie pan
miał pewność, że jest to przez pana wypracowane, pewne i stabilne, nie oparte na jakichś
obietnicach, ale na twardym dochodzeniu własnych praw. - (Kolejne słowo) - Po trzecie - za
grosz. Oczywiście, przysłowiowy grosz - Urzędnik śmieje się, jak z dobrego dowcipu. - Liczy
się to, co pan może w zamian nam zaoferować, nie żądamy zbyt wiele, ale z pewnością nie
będzie pan oszukany, co pan da, to pan otrzyma. Opłata w ramach rozsądku. To jak, zgadza się
pan?
Człowiek w płaszczu odpowiada niezdecydowanym głosem:
- No, nie wiem... a co oferujecie?
Urzędnik otwiera teczkę z reklamami. W środku są zdjęcia pięknych kobiet, kasyna, wszelkie
uciechy tego świata. Każdą z nich dwoma słowami komentuje:
- Piękne kobiety, oferujące swoją miłość za pieniądze. Dopóki płacisz, możesz być pewien, że
nie odejdą od ciebie.
- Wysokie stanowiska pracy, dające satysfakcję i władzę nad jednostkami. Będzie pan mógł
dawać i odbierać według własnego uznania.
- Miejsca rozrywek i wypoczynku po pracy. Dodatkowo w promocji obstawiane wyścigi konne,
coś, co zapewni panu dawkę emocji i adrenaliny.
- I to wszystko za ten przysłowiowy grosz? - dopytuje Człowiek w płaszczu.
- Oczywiście, nas nie interesują pieniądze, ale zadowolenie klienta. No i jeszcze jeden warunek...
- Urzędnik zamyka katalog i podaje go Człowiekowi. Ten otwiera go i przegląda z rosnącym
zainteresowaniem. W końcu odrywa się od niego i patrzy nieprzytomnym wzrokiem na
Urzędnika:
- Jaki to warunek? - pyta.
- Naszą zasadą jest całkowita i kompleksowa obsługa naszych klientów. Dlatego nie życzymy
sobie współpracy i współodpowiedzialności z innymi firmami.
- Nie rozumiem...
- W skrócie to oznacza, że musi pan zerwać jakąkolwiek umowę z konkurencją.
Zapada cisza. Człowiek gładzi dłonią w roztargnieniu i zamyśleniu po płaszczu.
- To znaczy, że muszę go oddać? - pyta. Urzędnik podchodzi do człowieka od tyłu i kładzie mu
uspokajająco dłonie na ramionach.
- Ależ skąd, nie jesteśmy po to, by pana czymkolwiek kłopotać! W chwili podpisania umowy z
nami, podejmujemy się przejąć wszystkie pana kłopoty związane z formalnościami. Wystarczy,
że pan pozostawi u nas ten niewygodny i tandetny płaszcz, a my zwrócimy go za pana. To jak,
możemy już podpisać odpowiednie papiery?
Otumaniony człowiek kiwa głową. Urzędnik wyciąga przygotowane formularze, człowiek
podpisuje je, potem urzędnik pomaga mu zdjąć płaszcz, wręcza mu papiery i kłaniając się nisko
zapewnia:
- Wszystko ma pan w trzech kopiach, nasza firma jest rzetelna! Żegnam pana i życzę
pomyślności w życiu!
Człowiek wychodzi z papierami w ręku, urzędnik chwilę stoi w miejscu uśmiechając się
szeroko, potem podchodzi do szafy, otwiera ją i wiesza płaszcz obok wielu innych wiszących
razem. Potem siada przy biurku i stawia duży X na kartce. Mówi:
- Następny zwiedziony. Załatwione.
Światło przygasa.
AKT III
Na scenę wchodzi Człowiek bez płaszcza, razem z nim wchodzi Agent I. Człowiek rozgląda się i
pyta:
- Gdzie ja jestem?
- Według zamówienia, sekcja reklamy w dziale Iluzji. Największa i najpotężniejsza sfera
działania na ludzką podświadomość.
Nakłada Człowiekowi na głowę koronę z kolorowej, błyszczącej gazety i mówi:
- Jesteś Królem.
Człowiek zdejmuje koronę, chwilę jej się przygląda, a potem z powrotem zakłada ją na głowę:
- I co mam robić? - pyta.
- To co zostało panu obiecane, zbierać zaszczyty - Agent I wyciąga z kieszeni kamień owinięty
sreberkiem i rzuca go przed "króla". Potem podaje mu dziurawy worek.
Król schyla się po kamień, w tym czasie Agent I rzuca przed nim drugi i trzeci kamień. Król
wkłada kamień do worka, ten wylatuje z niego, ale Król nie zauważa tego, schylając się po
następny kamień. Agent podnosi kamienie wypadające z worka i ponownie rzuca go przed
Króla. Tak wędrują wokół sceny.
Na scenę biega Kobieta prowadzona za rękę przez Agenta II. Śmieje się, nagle milknie,
zobaczywszy Króla. Zatrzymuje się i pyta Agenta II:
- Kto to taki?
- Nie wiesz? - odpowiada Agent II. - Pisali o nim w gazetach, w Timesie, w Newsweeku... to
Król światowej prasy, ma ogromną władzę, o jego opinię zabiegają wszyscy politycy.
- Jak myślisz, czy zatańczy ze mną, gdy go poproszę?
- Obawiam się, że nie.
- Jednak zaryzykuję - mówi Kobieta i podchodzi do Króla, pyta - Zatańczy pan ze mną?
Król nawet na nią nie zwraca uwagi, rozgląda się za kamieniami, za to Agent I podchodzi i
zdecydowanym ruchem odsuwa ją na bok:
- Nie widzi pani, że Król jest zajęty?
Rzuca Królowi kolejny kamień, w tym czasie Agent II bierze Kobietę za rękę i zaczyna z nią
tańczyć. Kobieta śmieje się niefrasobliwie. Na scenę wchodzi Kaznodzieja prowadzony przez
Agenta III. Na oczach ma opaskę, w jednej ręce trzyma księgę, w drugiej latarkę. Stają obaj
przed widownią, Kaznodzieja pyta Agenta III:
- Czy jest tu ktoś, komu mogę ogłosić dobrą nowinę?
Agent rozgląda się po sali.
- Tak, Kaznodziejo - mówi. - Zebrało się tu trochę ludzi.
- Świetnie - mówi Kaznodzieja ucieszony i zaczyna wymachiwać latarką. - Słuchajcie mnie,
wszyscy pogrążeni w ciemności! Przynoszę wam dobre wieści, oświetlę wasze drogi!
Agent ciągnie go za rękaw. Kaznodzieja obraca się do niego zniecierpliwiony:
- Czemu mi przerywasz? - pyta.
- Zabrakło ci mocy - odpowiada Agent III i wyciąga z kieszeni baterie. - Nie masz baterii w
latarce.
Zakłopotany Kaznodzieja podaje Agentowi III latarkę, ten ładuje baterie i oddaje mu ją
zapaloną. Kaznodzieja świeci ludziom po twarzach i znów zaczyna wykrzykiwać:
- Tak jak powiedziałem, jesteście w ciemnościach, a ja rozjaśnię wam drogi. Bezradni jesteście,
gdy dopada was brzemię grzechu, a ja wam mówię: nie musicie pod nim upadać! Jest w was siła,
o której nie wiecie, a która pomoże wam żyć w czystości i chwale, o jakiej wam się nie śniło!
Otwiera księgę i czyta:
- Gdy Bóg stworzył człowieka, powiedział - uczyńmy go na nasz obraz i podobieństwo. I tak
zrobił! Alleluja! Jesteśmy obrazem i podobieństwem Bożym. Czy to nie wspaniała nowina? Czy
wąż skłamał, gdy mówił Adamowi i Ewie - będziecie jako bogowie? Tak, skłamał! Bo
powiedział - gdy zjecie owoc, będziecie jako bogowie, a przecież oni JUŻ byli bogami! O,
Alleluja, tylko uwierzmy w to, że każdy z nas jest istotą boską, a skończą się nasze kłopoty z
grzechem. Bo przecież Bóg nie grzeszy!
Kobieta i Agent II, którzy zatrzymali się na chwilę, by posłuchać Kaznodziei, znów podjęli
wolny taniec. Agent III podprowadza Kaznodzieję do pierwszego rzędu, a ten świeci ludziom po
kolei w oczy i pyta:
- Wierzysz, że jesteś Bogiem? A ty? A ty? Uwierzcie dobrej nowinie, a skończą się wasze troski!
Nagle w torebce Kobiety dzwoni komórka. Wszyscy się zatrzymują, Kobieta wyjmuje telefon.
- Halo? - mówi, chwilę nasłuchuje. Agent II pochyla się do niej i mówi:
- Masz tańczyć, Kobieto, bawić się, co cię obchodzą sprawy innych ludzi.
Kobieta patrzy na Agenta II, w końcu zniecierpliwiona woła:
- O co chodzi? Nie mam teraz czasu, co z tego, że matka trafiła do szpitala? Po to są lekarze, by
jej pomogli, ja tam na nic się nie przydam!
Wkłada telefon do torebki i znów tańczy. Komórka znów się odzywa, Kobieta zatrzymuje się
niezdecydowana, Agent II kręci przecząco głową:
- Masz tańczyć, zapomniałaś, że podpisałaś umowę?
Komórka nie przestaje dzwonić, więc Kobieta znów ją wyjmuje, ale Agent zabiera telefon i
kładzie dłoń na głowie Kobiety. Ta nieruchomieje jak zahipnotyzowana, a Agent głosem kobiety
(porusza wargami, Kobieta mówi to, co przekazuje jej Agent II) mówi do telefonu:
- Nie, proszę pana, naszą firmę nie stać na dobroczynność. Ale oferujemy panu wspaniałe
warunki w Banku Dobrych Inwestycji. Tak... zgadza się, "Pewne Inwestycje za Grosz". Słyszał
już pan o nas? To świetnie, zapraszamy serdecznie 24 godziny na dobę w każdym dniu tygodnia.
Do zobaczenia.
Wyłącza telefon, znów tańczą. Kaznodzieja prowadzony przez Agenta III siada na krześle w
rogu sali i pyta:
- Jacy ślepi są ludzie, nie widzą tak wspaniałych możliwości przed sobą...
- Nie martw się - Agent III klepie go po ramieniu pocieszająco i uśmiecha się do widowni. - W
końcu i oni zrozumieją, że najważniejsze w życiu to dobrze zainwestować w Banku... naszym
Banku...
Muzyka cichnie, wszyscy nieruchomieją. Na salę wchodzi Ojciec, Syn i Duch. Podchodzą do
Kobiety, Króla i Kaznodziei. Agenci, jakby rażeni padają na ziemię, tymczasem oni dotykają po
kolei: opaski na oczach, komórki i kamienia w sreberku.
Ojciec przy Kaznodziei mówi ze smutkiem:
- Mają oczy, ale nie widzą...
Duch przy Kobiecie:
- Mają uszy, ale nie słyszą...
Syn z kamieniem w dłoni:
- Pragną, ale nie posiadają...
W końcu razem pytają widownię:
- Co mam uczynić, aby ich uzdrowić?
Światło przygasa, Mężczyźni wychodzą, Agenci wstają i wychodzą wraz z towarzyszami.
AKT IV
Scena znów podzielona jest na dwie części, po prawej stronie znów biurko Urzędnika. Wchodzi
Ojciec, siada przy biurku. Urzędnik widzi go, ale prowokacyjnie ignoruje, udając zajętego pracą.
Ojciec odzywa się pierwszy:
- Przyszedłem w sprawie moich byłych klientów.
- Skoro to twoi BYLI klienci, to co masz do nich? - odpowiada opryskliwie Urzędnik.
Mężczyzna nie zważa na jego ton głosu i kontynuuje:
- Pragnę ich odzyskać.
- To już raczej niemożliwe, ich dane są w naszych aktach.
Chwila ciszy, potem mężczyzna mówi:
- Jestem gotów odkupić ich akcje. Podaj tylko cenę.
Urzędnik z namysłem zamyka laptopa, rozpiera się na krześle, odważa się nawet lekceważąco
położyć nogi na stół.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin