608.Parker Victoria - Medialna para.pdf

(455 KB) Pobierz
Victoria Parker
Medialna para
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Nie rób mi tego, Finn. Nie dzisiaj, błagam. - Eva St George przycisnęła komórkę do jednego ucha,
starając się ograniczyć otaczający ją zewsząd gwar rozmów, i zatkała palcem drugie. - Cholera jasna!
Odsunęła na bok orientalny parawan z jedwabiu i zaczęła się przeciskać między grupkami kobiet w naj-
modniejszych kreacjach i bezcennej biżuterii oraz mężczyzn w smokingach, nie odrywając wzroku od
ozdobnych podwójnych drzwi wielkiej sali balowej w ekskluzywnym londyńskim hotelu.
- Finn, zaczekaj chwilę!
Pchnęła ciężkie dębowe panele i weszła do ogromnego holu, lekko się kołysząc na niebotycznych
obcasach.
- Dobrze, teraz możesz mówić. Gdzie jesteś?
- Przepraszam, siostro, ale wszystkie lotniska są zamknięte. Próbowałem nawet zapłacić jakiemuś
pilotowi, tylko co z tego, skoro nie dostał zgody na start...
Eva poderwała dłoń do obolałej głowy.
- O, mój Boże!
- Dasz radę, siostro.
Eva kątem oka dostrzegła malutką alkowę i szybko ruszyła w tamtą stronę.
- Finn, spodziewają się nas obojga - powiedziała, z trudem przełykając
ślinę.
- Nie mogę...
Przerwała i wzięła głęboki oddech. Doskonale wiedziała,
że
da sobie radę, nie podobała jej się tylko
myśl,
że
będzie musiała sama stawić czoło kilkuset gościom, którzy niewątpliwie tylko czekali na jej
potknięcie. Co więcej, bała się,
że
ona i Finn zawiodą matkę. Od dnia jej
śmierci
ciągle zmagała się z tymi
obawami, teraz zależało jej jednak przede wszystkim na tym, aby Finn nie czuł się winny.
- Nie martw się, dobrze? Dam radę, masz rację.
- Jasne - Finn prychnął zachęcająco, co oznaczało,
że
nie był o tym do końca przekonany. - Mówimy
przecież o kobiecie, która zasłużyła na podziw, Prudence West, przyszłej księżnej Wiltshire. Gratulacje, tak
przy okazji.
- Dzięki, Finny. Prudence West jest bardzo miła i bezustannie zachwyca się moimi projektami.
- I słusznie, bo każdy z odrobiną gustu potrafi chyba rozpoznać wschodzącą gwiazdę
świata
mody. - W
głębokim głosie Finna można było wyczuć cień uśmiechu. - Westminster Abbey, co? Jestem dumny z mojej
małej siostrzyczki.
Eva nie pierwszy raz uświadomiła sobie, jak bardzo brakuje jej obecności brata. Finn był jedyną nor-
malną osobą w rodzinie, naturalnie jeżeli ktoś taki jak rajdowy kierowca w ogóle może być normalny.
Oparła się o pomalowaną na rdzawy kolor
ścianę.
- Dobrze wiem, co próbujesz zrobić, i jeszcze bardziej cię za to kocham - westchnęła. - Oczywiście,
mogę olśnić cały ten arystokratyczny tłum, a potem usiąść do maszyny w mojej pracowni i urzeczywistnić
wszystkie ich marzenia, ale... Ojciec też tu jest, a razem z nim stadko jego byłych
żon,
które najchętniej sko-
czyłyby sobie do gardła. Słowo daję, Henryk VIII wydaje się mistrzem wstrzemięźliwości w porównaniu z
naszym tatą. Ojciec robi dziś z siebie jeszcze większego głupka niż zwykle, chociaż trudno to sobie wyobrazić.
- Nie patrz i nie słuchaj.
-
Łatwo
powiedzieć. - Wolną ręką potarła gołe ramię, ponieważ nagle zrobiło jej się zimno. - Ciężko
pracowałam na ten wieczór. Jeśli coś pójdzie nie tak, moje zdjęcia trafią na pierwsze strony wszystkich bru-
kowców w kraju.
- Wszystko pójdzie jak należy. Posłuchaj, martwiłem się o ciebie, bo wiem, ile dla ciebie znaczy
dzisiejsza impreza, więc wysłałem ci...
- Co mi wysłałeś? - Mocniej przycisnęła telefon do ucha, ponieważ głos brata ucichł nagle.
- Nie będzie ci się narzucał, ale w razie czego będziesz miała kogoś pod ręką.
W razie czego? Nikogo nie potrzebowała, ludzie stale ją zawodzili. Nie, dzięki. I zaraz, zaraz... On?
- On? - powtórzyła na głos. - Jaki on? Słabo cię słyszę.
- Poprosiłem Vitalego,
żeby
mnie zastąpił.
Evę natychmiast nawiedziła wizja Lucyfera, z rogami, ogonem i kopytami.
- Dantego?! Nie ma mowy, odwołaj go!
- Odwołać go? - Finn zaśmiał się. - Dante ma fatalną reputację, to fakt, ale przecież nie jest jakimś rot-
tweilerem.
- Ależ jest! To arogancki, bezczelny brutal!
- Daj spokój, Dante jest przyzwoitym człowiekiem, mam do niego całkowite zaufanie i wiem,
że
tym
razem też nie zawiedzie. Powiem ci jedno: nigdy nie odniósłby tak wielkiego sukcesu zawodowego, gdyby
zawsze zachowywał się jak miły kociaczek. Zresztą tak naprawdę w ogóle go nie znasz, siostro.
Znała Dantego całkiem nieźle, ale nie miała najmniejszego zamiaru dzielić się tą wiedzą z Finnem.
Przycisnęła otwartą dłoń do brzucha, starając się powstrzymać nieprzyjemne drżenie.
- Myślałem,
że
nadal jest w Singapurze, zajęty przygotowaniami do otwarcia kolejnego sklepu - ciągnął
Finn. - Ale nie, wrócił,
żeby...
W słuchawce rozległy się trzaski, połączenie było coraz gorsze.
- Dosłownie odebrało mi mo...
- Finn, jesteś tam? Zamorduję cię, uduszę gołymi rękami! Nigdy ci tego nie wybaczę!
Kłamała. Nie było takiej rzeczy, której nie wybaczyłaby bratu, ale Dante? Nerwy miała napięte i po-
strzępione jak zużyte postronki. Ciągły sygnał przerwanego połączenia wypełnił jej głowę.
Oddychaj, powiedziała sobie. Oddychaj.
No, dobrze, mogła albo wstać, albo paść na ziemię i już się nie podnieść. Nie, tak naprawdę nie miała
wyboru. Podniosła się, wyprostowała i wzięła głęboki oddech. Musiała wziąć się w garść, nie wolno jej było
zapomnieć, dlaczego znalazła się w tym miejscu.
Wygłosi doroczną mowę, oczywiście, mimo
że
nie ma przy niej Finna, Jest dorosłą kobietą, która sama
potrafi osiągnąć sukces. Właśnie zawarła kontrakt dekady i nie pozwoli, by jej mocno wstawiony ojciec, jego
byłe
żony
czy wszechpotężny Dante Vitale zepsuli jej sukces.
L
T
R
Wiele lat trwała jej droga na szczyt prosto z piekła, w jakim znalazła się po pogrzebie matki. Na
szczęście upływ czasu oczyścił ją z brudów przeszłości. Nie zamierzała wracać do
życia,
w którym na stronach
brukowców prawie codziennie pojawiały się jej zdjęcia. Nigdy więcej. Musiała dowieść
światu, że
jest kimś
więcej niż tylko córką sławnej projektantki mody i okrytą niesławą gwiazdą muzyki pop z lat osiemdziesiątych.
Uniosła głowę,
ściągnęła
barki i sprężystym krokiem ruszyła do sali balowej, gdzie powietrze roz-
brzmiewało kulturalnymi głosami i dźwięcznym kobiecym
śmiechem.
Starannie ominęła wzrokiem ojca, który
machał do niej z zapałem, dotarła do baru z mahoniową ladą i zacisnęła dłonie na mosiężnej poręczy.
Uśmiechnęła się do barmana i zamówiła to co zwykle.
- Gazowaną mineralną, bardzo proszę.
Jakoś sobie poradzę, pomyślała. Jakoś to będzie.
I wtedy poczuła ten cudownie ciepły, piżmowy aromat, który otulił jej ciało jak miękki kaszmir i
obudził uśpione zmysły. Zapomniane pragnienie w jednej chwili otworzyło jej uszy na jego bogaty, podobny
do czarnej czekolady włoski akcent.
- Jesteśmy dziś bardzo grzeczną dziewczynką, prawda?
Po skórze przebiegł jej dziwny dreszcz, a
żołądek
zwinął się w twardy kłębek. Z największym
wysiłkiem wciągnęła powietrze głęboko do płuc, starając się zachować przytomność.
- W dobrej sprawie, mój drogi - odparła, dumna,
że
jej głos brzmi tak mocno i zdecydowanie, może
nawet odrobinę wyzywająco.
Przywołała na twarz słodki jak miód uśmiech i niespiesznie odwróciła się twarzą do niego. I natych-
miast uświadomiła sobie,
że
nic nie byłoby w stanie przygotować jej na to spotkanie. Powietrze utknęło jej w
krtani, gdy jej spojrzenie zderzyło się z oczami koloru palonego cynamonu, lśniącymi inteligencją i głęboko
osadzonymi w twarzy, którą opisać można było tylko jako ikonę włoskiej męskiej urody. Gładka jak satyna
złocista skóra, grzywa gęstych, błyszczących ciemnych włosów.
Zaczęła się bawić paskiem torby, aby nie obrysować czubkami palców jego wspaniałych warg o
cynicznym wyrazie, warg, które były obiektem jej naiwnych nastoletnich westchnień.
Teraz przez głowę przemknęła jej myśl,
że
uroda Dantego ma jakiś
śmiertelnie
niebezpieczny charakter
i nerwowo oblizała wyschnięte wargi.
- Bardzo miła niespodzianka - rzuciła lekko.
- Mocno wątpię. - Jego intensywne spojrzenie prawie sparzyło jej twarz.
Dante był zdecydowanie zbyt domyślny; na samą myśl,
że
mógłby zajrzeć w głąb jej serca, ognisty ru-
mieniec zalał jej policzki. Już dawno skończyła z marzeniami o tym mężczyźnie, więc chyba nie powinna w ten
sposób reagować.
Z drugiej strony, jeśli miała być absolutnie szczera, nie było nic dziwnego w tym,
że
jego mroczny ma-
gnetyzm nadal tak na nią działał. Nie miała cienia wątpliwości,
że
w tym momencie wszystkie kobiety w sali
pożądają go jak wędrowcy kropli wody na pustyni. A ona? Cóż, kiedyś jej kruche, niewinne serce znalazło się
w jego władaniu, lecz teraz aż zbyt dobrze rozumiała różnicę między
żądzą
a miłością. I nie chciała, nie
potrzebowała
żadnego
z tych uczuć.
L
T
R
Sięgnęła po kryształowy kieliszek, z przyjemnością wyczuwając wilgotny chłód pod palcami i
uprzejmym skinieniem głowy pozdrawiając klientkę.
- Słuchaj, naprawdę nie wiem, co powiedział ci Finn, ale nikt nie musi trzymać mnie za rękę tylko
dlatego,
że
mam wygłosić parę słów w obecności grupy przyjaciół - oświadczyła. - Jestem już dużą
dziewczynką, więc proponuję,
żebyś
jak najszybciej wrócił do domu, do swojej najnowszej kochanki.
Dante słynął z wręcz czarodziejskich zdolności biznesowych oraz imponujących dokonań
łóżkowych
i
niezliczonej liczby kochanek na jedną noc. Wyjątek stanowiła jego
żona,
Natalia, z którą wytrzymał prawie
dwa miesiące.
Najgorsze było jednak to,
że
całkowicie zaślepiona Eva była kiedyś gotowa zgodzić się na rolę dziew-
czyny na chwilę - cóż z tego, skoro Dante miał wyraźne upodobanie do kuszących brunetek o gorących
ciemnych oczach i rajskich ciałach, pokrytych cudowną opalenizną. Nic dziwnego,
że
nawet nie spojrzał na
Evę do momentu, kiedy praktycznie rzuciła mu się na szyję, a i wtedy...
Wspomnienie tamtego upokorzenia zalało jej policzki falą palącej czerwieni.
- Przepraszam bardzo, ale muszę się zająć gośćmi.
Zerwała się z miejsca i zdążyła zrobić dwa kroki, zanim stalowe ramię otoczyło jej talię i przyciągnęło
ją z powrotem do baru.
Dante zamówił małą szkocką i przytrzymał Evę otwartą dłonią, dotykając jej satynowej szarfy tylko
kciukiem i wskazującym palcem, ale nawet tak ograniczony kontakt wywołał dreszcz podniecenia, który
przeszył całe jej ciało.
- Nie wydaje ci się,
że
twoja suknia jest trochę zbyt wyzywająca? - zagadnął ironicznie. - Jesteśmy na
imprezie dobroczynnej, nie w nocnym klubie.
Wypił whisky i powoli postawił szklaneczkę na blacie.
- Moja suknia jest jak najbardziej odpowiednia na tę okazję, a ty dobrze o tym wiesz. Dlaczego się tu
zjawiłeś, co? Rozumiem, co Finn próbował zrobić, szczególnie
że
nie ma pojęcia, co się stało, ale ty... - Eva
pokręciła głową. - Powinieneś był odmówić. Przecież wiem,
że
nie możesz na mnie patrzeć.
Jakby zaprzeczając jej słowom, raczył zatrzymać na niej spojrzenie tak chłodne,
że
równie dobrze
mógłby rzucić jej w twarz garść kostek lodu ze szklaneczki po whisky.
- Jestem tu ze względu na Finna, i tyle. Jak słusznie zauważyłaś, mam sporo przyjemniejszych zajęć niż
pilnowanie jakiejś niesfornej panienki, ale jeśli myślisz,
że
zamierzam nie dotrzymać obietnicy danej twojemu
bratu, to bardzo się mylisz.
Na moment przymknęła oczy.
- Ludzie dorastają i zmieniają się - powiedziała.
- Nie. - Nachylił się w jej stronę i jego bliskość natychmiast przyprawiła ją o zawrót głowy. - Nie zmie-
niają się zwłaszcza oszałamiająco atrakcyjne kobiety.
Tylko Dante potrafił przekształcić komplement w obraźliwą uwagę, bez dwóch zdań. Jego ciemne, nie-
odgadnione oczy omiotły jej ciało szacującym spojrzeniem.
- Zatrzymałaś ruch na Piccadilly Circus - rzucił. - Podobało ci się,
że
cały
świat
gapi się na twoje ciało?
Skrzywiła się z niesmakiem.
L
T
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin