Stephen Donaldson - 3 - Skok w potęgę.pdf

(3418 KB) Pobierz
The Gap into Power: A Dark and Hungry God
Arises
Przekład:
Piotr W. Cholewa
Cykl Skoki - Tom
III
redakcja:
Wujo Przem
(2014)
Najlepszemu zespołowi:
Lyndzie Kexel,
Billowi Puderowi
i Rickowi Carterowi
1
HOLT
Krótko przed odlotem Angusa Thermopyle i Milosa Tavernera na pokładzie
Fanfary
Holt
Fasner odwiedził swoją matkę.
Uczynił to, mimo że stara wiedźma od dziesięcioleci była w paskudnym humorze.
Postępy medycyny, dzięki którym on sam przez sto pięćdziesiąt lat pozostawał niemal
zdrowy, stosunkowo silny i prawie w dobrej formie, nadeszły zbyt późno, by dla niej mieć
równie dobroczynne skutki. Właściwie zawiodłyby całkowicie już trzydzieści lat temu, gdyby
nie uparł się, żeby podłączać ją do maszyn, które z początku pompowały jej krew, potem
trawiły jej jedzenie, a w końcu za nią oddychały. Oczywiście, technicznie rzecz biorąc, wciąż
była żywa, chociaż pozostała z niej tylko łupina kobiety. Skórę miała plamistą, barwy
gnijącego lnu; prawie nie mogła poruszać dłońmi; od dziesięciu lat nie uniosła głowy z
oparcia. Nie wiedziała nawet, kiedy rurki dostarczają jej pożywienie, a kiedy odciągają
niestrawione resztki.
Zachowała jednak umysł. Zgorzkniała, ostra jak fiolka witriolu, Norna Fasner nadal
myślała, choć jej ciało straciło możliwość jakichkolwiek działań.
Dlatego właśnie syn utrzymywał ją przy życiu. Już wiele lat temu zrezygnowała z próśb,
by pozwolił jej umrzeć. Bolesne doświadczenia nauczyły ją, że zbędzie on jej prośbę mdłym
uśmieszkiem i pustą uwagą: „Wiesz przecież, że bez ciebie sobie nie poradzę”. A wkrótce
potem zainstalują kolejny ekran wideo w pomieszczeniu, które uważała za swój grobowiec.
Wpatrywała się w te ekrany, chociaż ich nienawidziła. Obrazy były wszystkim, o czym
mogła rozmyślać. Gdyby je wyłączyli, mózg z pewnością wyłączyłby się także, a tego
przecież nie chciała. Pragnęła śmierci, nie nieświadomości. Gdyby choć jeden z ekranów
zgasł, zapłakałaby pewnie z żalu i rozczarowania. Każda scena, każde słowo, każda chwilowa
spekulacja były sugestiami, które może w końcu pozwolą uwierzyć, że jej syn zostanie
zniszczony. Bez tych sugestii, bez możliwości ich otrzymywania, wszystkie te lata
sparaliżowanej, pozbawionej życia egzystencji poszłyby na marne.
Jej syn był dyrektorem naczelnym Zjednoczonych Kompanii Górniczych, z pewnością
najbogatszym i bez wątpienia najpotężniejszym z żyjących. Ze swojego „głównego biura”,
stacji kosmicznej krążącej wokół Ziemi, pół miliona kilometrów dalej niż sztab PZKG,
władał ogromnym imperium, największym, rzekomo najbardziej potrzebnym
przedsięwzięciem w historii ludzkości. Jego pracowników liczono na miliony; mężczyzn i
kobiety, którzy żyli lub umierali wskutek jego decyzji i jego polityki – na miliardy. Ukryty za
statutem ZKG i formalną demokracją Rady Zarządzającej Ziemi i Kosmosu – oficjalnie
odpowiedzialnej za kontrolowanie takich ludzi jak on, takich korporacji jak jego – powoływał
i obalał rządy, niszczył albo wzbogacał konkurentów, sprawiał, że potencjalne wersje
przyszłości nabierały realnych barw albo rozwiewały się jak mgła. Za jego plecami ludzie,
którzy się go bali, nazywali go czasem „Smokiem” – a tylko tacy, którzy nie wiedzieli, kim
jest, nie czuli przed nim strachu.
2
Stał w samym sercu ludzkich kontaktów z zakazaną przestrzenia. Wszystko, co
pochodziło z tego niezmierzonego źródła bogactwa, przechodziło przez jego ręce. I do niego
należała jedyna obrona ludzkości przed tym niezmierzonym zagrożeniem.
Wartość czasu Holta Fasnera nie dała się mierzyć nawet w czystym cezie. Mimo to
odwiedzał matkę, kiedy tylko trafiła się okazja. Zbyt cenił jej rady, by pozwolić jej umrzeć.
Chociaż czasami interpretował je z najwyższym trudem. Pragnienie, by doprowadzić go
do ruiny, było tak oczywiste, że musiał zachowywać najwyższą ostrożność, wysłuchując jej
opinii i wartościując przewidywania. W rezultacie spotkania z matką stawały się dla niego
wyzwaniami, które niezmiennie stymulowały umysł.
W rzeczywistości niemal na pewno mógł pozwolić jej umrzeć w dowolnej chwili
ostatniego półwiecza. Lubił z nią rozmawiać i cenił jej rady, ale poradziłby sobie bez nich.
Utrzymywał przy życiu Nornę Fasner właśnie dlatego, że z tak głęboką jadowitością życzyła
mu jak najgorzej; także dlatego, że jej całkowita bezradność sprawiała mu przyjemność; i w
końcu dlatego, że zmuszała go do czujności. Bez niej mógłby zapomnieć, że jest śmiertelny.
Ludzie zapominający o własnej śmiertelności popełniają błędy. Holt Fasner za swoje
sukcesy płacił krwią – nie zawsze własną. A teraz, kiedy je osiągnął, nie zamierzał ich
zaprzepaścić wskutek jakiejś pomyłki.
Dlatego odwiedził matkę krótko przed startem
Fanfary.
Pojawiło się zagrożenie –
niewielkie zagrożenie, które jednak w każdej chwili może przerodzić się w coś poważnego.
Sami w sobie, Angus Thermopyle, Milos Taverner, Nick Succorso i Morna Hyland byli
jedynie trójką mężczyzn i kobietą, pionkami na planie szerokiej polityki i jeszcze
wspanialszych marzeń Holta. Ale połączeni z Fakturamą i Amnionem mogą w efekcie
stworzyć coś bardziej wybuchowego, o trwałych skutkach – jak mały reaktor termojądrowy,
który przeszedł w stan krytyczny i całą okolicę uczynił na stulecia niezdatną do zamieszkania.
Oczywiście, sprawą kierował osobiście dyrektor Policji Zjednoczonych Kompanii
Górniczych, Warden Dios, Ryzyko wynikało z jego, nie Holta decyzji; negatywne
konsekwencje, jeśli wystąpią, on będzie musiał usunąć. Ale Holt cenił pomyślność PZKG, tak
jak cenił dobry stan samych Zjednoczonych Kompanii Górniczych. Gdyby uznał, że ryzyko
jest zbyt wielkie, zakazałby działania.
Nie zakazał.
Jednakże nie przestawał myśleć o sytuacji. Zamiast próbować rozszyfrować Wardena –
który prawie trzydzieści lat dowodził, że jest silną, prawą ręką Smoka – Holt uznał, że lepiej
porozmawia z Norną.
Pokój, w którym tkwiła uwięziona, ukryty był w mrocznym zakamarku głównego biura, w
części stacji, gdzie nikt nie wchodził – z wyjątkiem mężczyzn i kobiet dysponujących bardzo
szczególnymi uprawnieniami. Jak zwykle, kiedy nie badało jej kilku osobistych lekarzy,
jedynym oświetleniem sterylnego pokoju szpitalnego było dwadzieścia kilka wideo-ekranów,
niemal w całości pokrywających ścianę przed jej oczami. Sama wybrała ten półmrok –
odrobina siły, jaka pozostała w jej palcach, wystarczała, by rozjaśnić lub przyciemnić światła,
3
zmienić pozycję łóżka, przywołać pielęgniarkę, a nawet wyłączyć ekrany. Holt zezwolił jej na
taką swobodę, gdyż ufał, że wykorzysta ją właściwie.
Jaskrawoblada twarz w fosforyzującym blasku przypominała oblicze mumii, wymalowane
tak, by wyglądać upiornie pod lampami ultrafioletowymi Wąskie wargi i bezzębne dziąsła
bezustannie przeżuwały jedzenie, którego Norna nie kosztowała od dziesięcioleci. Od czasu
do czasu śliniła się nieświadomie; siateczka zmarszczek rozprowadzała ślinę w lśniącą
warstwę na brodzie. Nie spojrzała nawet na wchodzącego syna: jej oczy przeskakiwały
niespokojnie po ekranach, jak gdyby potrafiła oglądać i rozumieć je wszystkie równocześnie.
Z ekranów dobiegał stały pomruk głosów i ścieżek dźwiękowych, stłumione i
nierozróżnialne słowa przeplatane kilkoma melodiami – odgłos niby gwar tłumu,
niespokojnego i gniewnego, ale tak głuchy i daleki, że mógłby być tektonicznym zgrzytem
skał albo zapomnianą skargą morza. Ten dźwięk budził u Holta dreszcze, czasami zdawał się
zaćmiewać mu umysł. Sprawiał wrażenie, że coś niedobrego dzieje się z samą strukturą
głównego biura.
Z doświadczenia jednak wiedział, że Norna obserwuje i rozumie głosy nie gorzej od
obrazów.
– Witaj, mamo – pozdrowił ją ze sztuczną serdecznością, po części z zasady, po części
dlatego, że musiał coś zrobić, by przeciwstawić się działaniu dźwięku. – Dobrze wyglądasz,
lepiej niż kiedykolwiek. Mam nadzieję, że już niedługo wstaniesz z łóżka. Przyda mi się
twoja pomoc w zarządzaniu firmą. Jak się czujesz? Co mówią lekarze?
Przyjęła tę paplaninę ze zwykłym lekceważeniem. Z tymi oczami przebiegającymi po
ekranach, przypominała mu kurę, próbującą dziobać ziarno z kamienistego gruntu.
On również spojrzał na ekrany, ale obrazy nie miały żadnego znaczenia. Typowy zbiór,
pół tuzina serwisów wiadomości. próbujących zinterpretować życie dla swoich widzów i
wyciągających identyczne wnioski; trzy, może cztery programy ukazujące akty wyjątkowej
przemocy w różnym stopniu symulacji; cztery czy pięć komedii i satyr, sprawiających
wrażenie, jakby bez przerwy powtarzały te same żarty; i jeszcze kilka romantycznych wideo...
– Mamo, w twoim wieku? Jak ci nie wstyd?
...z fascynacją przedstawiających takie właśnie bezmyślne, duchowe żądze, które zapewne
pociągnęły ku sobie Mornę Hyland i Nicka Succorso na Stacji Gór-Komu. Takimi bzdurami
pozwalały się oszałamiać masy ludzkich istot – aż nadchodziła jedna z tych rzadkich chwil,
kiedy budziły się, dostrzegały, co się dzieje dookoła, źle to pojmowały i usiłowały wymusić
na rządzących najgłupsze z możliwych rozwiązań. Rozruchy Człowieczeństwa były tego
świetnym przykładem. W pozostałych przypadkach świat pokazywany na wideoekranach
spełniał swoje zadanie całkiem skutecznie. Jednak Holtowi nie miał nic do zaoferowania.
Po raz n-ty zastanowił się, co takiego daje jego matce. Czyżby widziała w nim coś, czego
on nie zauważał? Czy może Norna zwyczajnie czekała na wiadomość, że jej syna spotkała
katastrofa? A może z tego bełkotu czerpała tajemną wiedzę – wiedzę, która jemu wciąż się
wymykała, mimo ogromnych możliwości?
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin