03 Sever na ostrzach.pdf

(995 KB) Pobierz
Meadager Galla Szalona
S e ve r
na
ostrzach
Projekt okładki:
Oleńska
Mad Books
2016
We were young we were wrong
We were fine all along
If there's somebody calling me on
She's the one
Robbie Williams
She's the one
Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. Hagrid
targał do zamku kolejne imponujące choinki, w korytarzach unosił się
zapach goździków i mandarynek, a skrzaty powoli szykowały wymyślne
potrawy, których nie będzie im dane spróbować – w końcu wokół
panoszyły się dopiero późne lata siedemdziesiąte, więc nikt jeszcze nie
słyszał o żadnych ruchach wyzwolenia skrzatów, a Hermiona Granger nie
została nawet poczęta.
I tylko Yenlla Vanilla Honeydell zamiast śpiewać kolędy, wrzeszczała
w Wielkiej Sali na całe gardło:
– Że... Severus... Co?!
Treść komunikatu potrzebowała nieco czasu, aby przedrzeć się do
świadomości dziewczyny, ponieważ piękna Miss Hogwarts – korzystając
z nieobecności przy stole swojej aktualnej i oficjalnej miłości, czyli
Severusa Snape’a – była akurat zajęta robieniem słodkich oczu do męskiej
części siódmego roku Puchonów. Odbijała sobie z nawiązką za ostatnie
dwie dobry, kiedy to odcięta od świata, ludzi i najświeższych szkolnych
plotek zamknęła się w pokoju i pilnie zakuwała do kilku nadchodzących
testów. Dlatego kiedy wreszcie dotarło do niej, o czym Marisa i Avery
próbują jej powiedzieć od kilku minut, efekt był doprawdy porażający.
– Żartujecie, prawda? – zaśmiała się nerwowo, ale niestety dwójka
Ślizgonów zgodnie pokręciła głowami.
– Nie no! Przecież Sever... On by nigdy nie... Co wy, głupa rżniecie?!
– wrzasnęła po raz kolejny Yenlla, aż zabrzęczały zgromadzone wokół niej
naczynia.
– Yen, uspokój się – poprosiła łagodnie Marisa.
– Ani mi się śni! – rzuciła urażona Krukonka, poprawiając na głowie
fikuśny diadem ze spetryfikowanych płatków śniegu, który nasunął jej się
na oczy w ataku furii.
Nowy look był naturalnie elementem kampanii wyborczej Miss
Winter i stanowił prawdziwą sól w oku Żelaznej Dziewicy. Uparta
nauczycielka konfiskowała go średnio co pół godziny, ale bynajmniej nie
zniechęcało to Yenlli. Dziewczyna wychodziła z założenia, że nie po to
4
człowiek rodzi się z tak śliczną, stworzoną do ekskluzywnych ozdób
główką, aby przejmować się uwagami mocno przeterminowanych wiedźm.
– Jakim idiotą trzeba być, aby zgodzić się na coś podobnego? –
Panna Honeydell kontynuowała litanię skarg i wyzwisk. – Zostawiam was
na dwa dni, głupie DWA DNI, i zaraz musicie go wpakować w coś takiego?
Czy wyście powariowali?!
– No cóż... – Siedząca naprzeciwko niej Marisa Patricia Verescieska
wymownie rozłożyła ręce.
– Wszyscy wiemy – odpowiedział za nią Avery – że stary Dumbel
wymyślił to wszystko tylko po to, aby zatuszować...
– Zabić nieprzyjemny posmak... – Wsparła go stylistycznie
koleżanka.
– Odwrócić uwagę od ostatnich antymugolskich wystąpień –
dokończył wreszcie Ślizgon. – A Sever ma w tym ręce umaczane po łokcie,
więc... To pewne, że...
– Że co? – przerwała mu zirytowana Yen.
– No... Ze względu na jego pozycję w Domu...
– Jako prefekta – dorzuciła znowu uprzejmie Marisa.
– Błagam! – Miss Hogwarts wniosła oczy do nieba w niemej prośbie
o cierpliwość. Czuła, że Severusowy gang specjalnej troski unika
odpowiedzi, a bardzo chciała dowiedzieć się wreszcie czegoś konkretnego.
– Sev mógł poczuć się w obowiązku i wziąć to na siebie. – Avery
wyszczerzył się w nieprawdopodobnie sztucznym uśmiechu. – W obronie
dobrego imienia Slytherinu zgłosił się dobrowolnie.
Yenlla ryknęła tak gromkim i wcale nieeleganckim śmiechem, że
zaraz zwróciły się ku niej twarze zgromadzonych w Wielkiej Sali uczniów.
– Sever? W obowiązku?! To ci się udało! – Chichotała nieco
histerycznie Yen. – Jedynym obowiązkiem, do jakiego poczuwa się Snape,
jest wyślizgiwanie się ze wszystkiego, w miarę możliwości udupiając przy
okazji kogoś innego. Chcę wiedzieć, o co tu chodzi. Marisa? – zwróciła się
do dziewczyny.
– Właśnie ci tłumaczymy – odpowiedziała ta niewinnie.
– Opowiadacie mi bajki!
– Ale tak było!
– Zamknij się, Avery! – Yenlla z rozmachem uderzyła pięścią w stół.
– Albo powiecie mi prawdę, albo sami posprzątacie cały ten bałagan!
Marisa i Avery wymienili spłoszone spojrzenia.
– No dobrze! – jęknął chłopak. – Oni... Oni cały weekend pili.
– CO?! – zawołała wyprowadzona z równowagi Yen. – Beze mnie?!
– A potem zaczęli grać w karty – podjęła panna Verescieska. –
W pokera. I Sever przegrał. Duuużo przegrał.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin