Tysiac szklanek herbaty Spotkania na Jedwabnym Szlaku.pdf

(4992 KB) Pobierz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie
całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest
zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną,
a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub
innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami
firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo Bezdroża dołożyli wszelkich starań, by zawar-
te w tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak
żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane
z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor
oraz Wydawnictwo Bezdroża nie ponoszą również żadnej odpowie-
dzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji
zawartych w książce.
Redaktor prowadzący: Michał Mrowiec
Projekt okładki i mapa: Natalia Oprowska
Skład: Adrian Partyka
Zdjęcia: Ania i Robert Maciąg
Wydawnictwo Bezdroża Sp. z o.o.
ul. Michała Bałuckiego / , -
Kraków
tel.
, faks:
e-mail:
redakcja@helion.pl
WWW:
http://bezdroza.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
ISBN:
-
-
-
-
Copyright © Robert Maciąg
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Spis treści
Kolejny początek
Syria
Turcja
Iran
Turkmenistan
Uzbekistan
Tadżykistan
Chiny
Koniec?
Kup
książkę
Poleć
książkę
152
Kup
książkę
Poleć
książkę
153
Kup
książkę
Choć we wszelkich przewodnikach napisane jest, że na terenach przygranicznych nie
wolno nocować, rozbiliśmy namioty ledwo ze dwa kilometry od płotu z kolczastego drutu
oddzielającego Turkmenistan od Uzbekistanu. Nie byliśmy żadnymi chojrakami ani nie
próbowaliśmy czegoś dowieść czy rzucić czemuś wyzwania, tylko najzwyczajniej zrobiło się
późno. Trzeba było położyć się gdzieś spać, a nie jeździć po nocy po obcym kraju. Wojskowi
z przygranicznych koszar napełnili nam bukłaki wodą i o nic nie pytali, więc wzięliśmy to
za dobrą monetę.
Rozbiliśmy się nad kanałem, którym wolno płynęła beżowa woda z niedalekiej Amu-darii.
Ten beżowy kolor prześladował nas od początku podróży i powoli zaczął nudzić. Otacza-
jąca na znów beżowa jałowość i walka o życie byle roślinki i byle zwierzaka nie była już
nijak malownicza czy ekscytująca. Beż stał się wybitnie passé, jak to teraz mówią. Był już
dla nas nie w modzie, pożądaliśmy zieleni. Soczystej i takiej po horyzont, a nie przykrytej
beżowym (!) kurzem i szczątkowej.
Rozbiliśmy się nie tylko nad kanałem, ale i pod drzewami, którymi ktoś kiedyś (i chwała
mu za to) obsadził ten brzeg. Tuż obok stało kilka samochodów, a w cieniu drzew odby-
wała się impreza miejscowych. Kilku mężczyzn kąpało się w nurtach leniwego kanału, coś
tam podjadali i popijali, a wszystko to przy dźwiękach rosyjskojęzycznego disco ryczącego
Buchara
Poleć
książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin