Basso Adrienne - Smak skandalu 05.pdf

(1985 KB) Pobierz
Miłosne intrygi i niezwykły sposób na zdobycie męskiego serca
w powieści jednej z najpopularniejszych amerykańskich autorek romansów
historycznych.
Gwendoline jest przerażona. Jej młodsza siostra chce podstępem zmusić do
małżeństwa pewnego wicehrabiego.
Śmiały
plan zakłada zakradniecie się do
pokoju mężczyzny i… do jego łoża. Gwendoline udaje się w ostatniej chwili
powstrzymać nierozważną dziewczynę i zapobiec gorszącym plotkom. Ale oto
spostrzega,
że
sama może stać się bohaterką skandalu. Jak bowiem wytłumaczyć
wicehrabiemu swoją obecność w jego sypialni?
ADRIENNE BASSO, obdarzona
żywą
wyobraźnią amerykańska pisarka, jest
autorką porywających romansów historycznych z zagadką i suspensem. Powieści
Uwieść aroganta, Poślubić wicehrabiego, Skazany na miłość, Grzeszne
pragnienia
urzekają zmysłowym wątkiem snutym w zaciszu eleganckich
buduarów i w blasku sal balowych XIX-wiecznej Anglii.
Smak skandalu
1
Hrabstwo York, Anglia, 1817, wczesne lato
J
esteśmy
już prawie na miejscu, jaśnie panie.
Życzy
pan sobie pozostać
w powozie czy dosiądzie pan konia? Polecę woźnicy,
żeby
zjechał na bok, tak
aby można było odwiązać pańskiego wierzchowca.
Jason Barrington uniósł powoli lewą powiekę, patrząc z wściekłością na
Pierce'a, lokaja siedzącego naprzeciwko
na czerwonych aksamitnych
poduszkach. Nie otrząsnął się jeszcze ze snu, ale zauważył sarkazm w głosie
służącego oraz lekceważący sposób, w jaki wymawiał słowa przez nos. „Jaśnie
panie", dobre sobie.
Gdyby nie to,
że
Pierce potrafił po mistrzowsku wiązać krawaty, czyścić
buty tak,
że
można się było w nich przeglądać, i golić, nie pozostawiając nawet
śladu
zarostu, Jason odprawiłby go lata temu.
- Zostanę w powozie, Pierce. - Jason postukał pięścią w dach; pojazd zwolnił
i stanął. – Ty jednakże pojedziesz na górze wraz z resztą służby. John
z pewnością doceni twoje towarzystwo.
Teraz z kolei Jason pozwolił sobie na ironię. Woźnica i lokaj nie przepadali
za sobą. Tolerowali się jedynie, starając się schodzić sobie z drogi.
-
Świeże
powietrze z pewnością mnie ożywi, jaśnie panie - odparł Pierce.
Sapnął z dezaprobatą i Jasona ogarnęło poczucie winy.
Nie powinien karać Pierce'a za to,
że
trzyma się nakazów przyzwoitości
i posiada w obfitości coś, czego - jak Jason sam przyznawał - jemu samemu
brakuje; sumienie. Prawdę mówiąc, Jason nie był lordem i grzeczne „jaśnie
panie"
należało
się
raczej
jego
bratu.
Jako
syn
hrabiego
i brat wicehrabiego dorastał w bogactwie i wygodach, ale nie posiadał tytułu,
jak większość młodszych synów.
Tyle
że
nie różnica lat, ale zaledwie paru minut sprawiła,
że
był młodszym
synem. Jego brat bliźniak, Jasper Barrington, wicehrabia Fairhurst, urodził się
siedem minut przed Jasonem. Przez wiele lat, zwłaszcza w dzieciństwie,
bliźniacy
świetnie
się bawili, zamieniając miejscami i psocąc.
Tym razem jednak Jason nie miał zamiaru wcielać się w swego brata. Nie
zmieniało to jednak faktu,
że
podróżował na północ, do posiadłości Jaspera w
hrabstwie York, korzystając z powozu Jaspera z herbem Fairhurstów,
widniejącym na drzwiczkach z obu stron.
Nic dziwnego zatem,
że
karczmarz w pierwszej gospodzie, gdzie się
zatrzymali, wziął go za wicehrabiego. Jason, początkowo nieświadomy
pomyłki, ale podejmowany z honorami, jakich w innych okolicznościach nie
mógł się spodziewać, nie miał już później ochoty wyjaśniać nieporozumienia.
Podobnie było w następnej gospodzie i jeszcze w następnej; tak więc półtora
tygodnia podróży na północ spędził jako „wicehrabia".
Służący, którzy z nim podróżowali, uważali to za
świetny żart.
Wszyscy
z wyjątkiem Pierce'a.
- Wiesz, dlaczego jadę do posiadłości brata? - zapytał Jason.
Lokaj, który zarzucał właśnie pelerynę, choć było ciepło, znieruchomiał.
- To, naturalnie, nie moja sprawa - odparł wyniośle.
- Tak, ale to nie znaczy,
że
nie jesteś tego ciekaw.
W odruchu wspaniałomyślności Jason ponownie zastukał w dach, dając znak,
by woźnica ruszył. Twarz Pierce'a wygładziła się nieco, kiedy uświadomił sobie,
że
jazda na koźle zostanie mu jednak oszczędzona.
- Jako
że
pański brat rzadko odwiedza tę posiadłość, uznałem,
że
podróż
wiąże się z jakimś zadaniem zleconym przez lorda Fairhurst - rzekł po chwili
zastanowienia.
- Tak. Z pewnymi sprawami dotyczącymi posiadłości mój brat nie był
w stanie sobie poradzić. To poważna kwestia. - Jason pokręcił głową. -
- Wygląda na to,
że
ktoś zagarnia dla siebie sporą część dochodów.
- Kradzież? - Pierce uniósł z oburzeniem chudą, spiczastą brodę. - To
okropne. Złodzieje powinni zostać natychmiast zwolnieni. A potem aresztowani.
- Będą - stwierdził Jason stanowczo. - Kiedy tylko ich złapię.
- Pan?
Jason posłał mu złe spojrzenie, a lokaj - na swoje szczęście - miał tyle taktu,
żeby
okazać zakłopotanie.
- Powinieneś doceniać moje zdolności - powiedział Jason swobodnym
tonem. - Kiedy miałem zaledwie dwadzieścia dwa lata, uratowałem moją siostrę,
Meredith, i dwie inne młode damy przed pewną
śmiercią.
- Coś o tym słyszałem - przyznał Pierce. - Chociaż miało to miejsce rok
przed tym, jak wstąpiłem do pana na służbę.
-
Święci
pańscy, jesteś ze mną od sześciu lat? - Jason parsknął. - Wydaje mi
się,
że
dłużej.
Lokaj sapnął gniewnie.
- Mnie też, jaśnie panie.
Jason burknął coś pod nosem, po czym odwrócił głowę, udając,
że
przygląda
się zielonym wzgórzom i wrzosowiskom. Nie dostrzegał jednak piękna
krajobrazu. Przed oczyma przesuwały mu się wspomnienia przywołane
niespokojnym snem.
Elizabeth! Już dawno o niej nie myślał. Ale z jakiegoś powodu od początku
tej podróży towarzyszył mu jej obraz. Przed laty zakochał się w niej, ledwie jego
oczy spoczęły na delikatnej, jasnowłosej piękności. Młoda prowincjuszka
wzruszała go słodyczą i brakiem obycia w
świecie.
Tamtego pamiętnego sezonu z zapałem uczestniczył we wszelkich
imprezach towarzyskich, w których i ona brała udział, przełamując uprzedzenia
jej starszej, zaborczej siostry, odgrywającej rolę przyzwoitki. Każda wymiana
zdań, każdy taniec, każda wykradziona chwila sprawiały,
że
coraz bardziej
ulegał jej urokowi. W końcu, nawet o tym nie wiedząc, podbiła jego serce na
dobre.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin