Prapatriotyzm.pdf

(85 KB) Pobierz
Prapatriotyzm
Istnieje jeszcze jedna kategoria, która została wprowadzona do akcji. Mamy na myśli odruch, który
nazwaliśmy "prapatriotyzmem". Istotą jego jest poczucie wynikliwości "ja" z ciągłości historycznej
narodu. Naród jest bytem utworzonym w procesach historii. Podobny on jest do drzewa, które co
rok pokrywa się liśćmi; te liście to jednostki pokoleń. Jednostka czuje, że jej "ja" społeczne, a więc
idee, zadania, tkwią w narodzie i będą kontynuowane i rozwijane przez dalsze generacje, nawet gdy
ona jak liść spadnie w pluchotę jesieni. Stąd wynika żywiołowe przywiązanie do swego praźródła i
macierzy, pragnienie potęgi, rozwoju dla niej, jako swego głębszego "ja'". Reakcja prapatriotyzmu
jest szczególnie potężna w razie zagrożenia wyższego bytu, jakim jest ognisko ciągłości
historycznej - naród. Widzieliśmy jak gwałtowny był odruch obronny mas narodu sowieckiego w
dniach zagrożenia przez inwazję hitlerowską. W Polsce tak się ułożyły stosunki, że naród nie
posiada innego ośrodka świadomości historycznej, jak to, które reprezentuje sektor tradycyjny. Cios
w sektor tradycyjny wydaje się być ciosem w ośrodek bytu historycznego, w fundament istnienia, w
samo serce narodu. Stąd też zagrożenie indywidualizmu wegetacyjnego rysuje się odruchowo jako
śmiertelne niebezpieczeństwo dla samego narodu. To pozwala na zmobilizowanie "prapatriotyzmu"
i rzucenie go na front walki przeciw sektorowi planistycznemu. Powstaje tragiczne w skutkach
pomieszanie. Tragizm polega na tym, że powinno być wręcz przeciwnie: prapatriotyzm, jako
szczególnie dynamiczna, postępowa, potężna siła, winna uderzyć w sektor tradycyjny, rozbić w
puch zastarzałą chorobę narodu i złączyć się w organicznej syntezie z tak sprawnym narzędziem
wielkiego
postępu,
jaką
jest
aparatura
planizmu.
Prapatriotyzm i planizm są stworzone dla siebie, gdyż są to kategorie nastawione na rozwój,
budowanie
mocy
i
coraz
wyższych,
sprawniejszych
form
bytu.
U nas się stało całkiem inaczej. Mówiliśmy już w drugim rozdziale o fenomenie "odwróconego
dynamizmu". Polega on na wprzęganiu pozytywnych sił, które jeszcze ocalały w atmosferze
rodzimego marazmu, do pracy na rzecz ideałów tegoż marazmu. Społeczeństwo rozbrojone przez
marazm jest zawsze łatwym łupem właśnie z powodu swej słabości. Im bliższe ideałów marazmu
tym słabsze. Dla tych jednostek i grup, które są jeszcze zdrowe, stawia się zadanie "ochrony
choroby", spełnienia warunków, dzięki którym choroba marazmu może rozwijać się dalej. Tak
powstają ruchy, które w "dynamiczny" sposób pałką i rewolwerem godzą w siły, chcące
przeciwstawić się marazmowi na jakimś odcinku. Jest tu miejsce na dynamizm, walki, rozmach,
chociaż
cel
ostateczny
polega
na
marazmie.
Prapatriotyzm jest silą żywiołową i całkiem ślepą. Sektor tradycyjny, korzystając z monopolu na
reprezentację "polskości" powołał tą siłę do swej obrony. Skądinąd ofiarne, dzielne elementy
podążyły na zew zagrożonej "polskości". W najlepszej wierze wmówiono w nich, że chodzi tu o
ratowanie substancjonalnych wartości narodu. Łatwo było w tych warunkach, jak to stwierdza
wicepremier W. Gomułka zasugerować "prapatriotyzmowi", że obóz rządzący "zmierza do
włączenia Polski w skład Republik Związku Radzieckiego". (W. Gomułka "Walka o Polskę trwa"
str.
18).
Dla świadomości bazującej na podstawach sektora tradycyjnego jego zagrożenie, to zagrożenie
wszystkiego. Każdy prawie Polak myśli odruchowo w ten właśnie sposób. To sprawia, że
"prapatriotyzm" stał się główną siłą motoryczną ruchu opozycyjnego, właśnie dlatego, że posiada
najsłabszą świadomość swej istoty i najwyższą dynamikę odruchów. Na nim też w głównej mierze
opiera
się
opozycja
wobec
ekspansji
sektora
planistycznego.
Tak więc sektorowi planistycznemu przeciwstawiają się trzy całkiem różne siły: a) wyrzucona z
siodła klasa byłych posiadaczy, b) sektor tradycyjnej choroby, c) prapatriotyzm.
Pierwsza kategoria jest najsłabsza, nie posiada ona większego znaczenia. Poważną siłą jest sektor
tradycyjny, jako bierna wegetacja. Największą siłą i to dynamiczną jest prapatriotyzm. Jest on
jednak całkiem ciemny; jego świadomością jest sektor tradycyjny. Tylko dzięki temu dał się on
uwieść
na
bezdroża
oporu.
Elita rządząca w oparciu o swoje teorie nie była i nie jest zdolna dostrzec nic oprócz pierwszej siły.
Przeciw niej też skierowała swoją akcję. Dzięki temu powstały nienaturalne, dziwacznie pokręcone
linie
frontów
wewnętrznych.
Właściwa polityka winna byłaby ugodzić w podstawy sektora tradycyjnego. Drogą ku temu jest
rekonstrukcja kultury duchowej, która wyrwałaby korzenie indywidualizmu wegetacyjnego z
polskiej gleby etnicznej. Byłaby to akcja "drugiego frontu". Ona by pozwoliła na wbicie klina
pomiędzy prapatriotyzm a sektor tradycyjny, co dało by w wyniku wyzwolenie nowej świadomości
polskiej; pozbawionej obciążeń indywidualizmu wegetacyjnego Naród zyskałby świadomość, że
zasadniczym zadaniem jest nie obrona swej choroby, lecz jej radykalne zniszczenie. Odruch
prapatriotyzmu stałby się siłą idącą we wręcz przeciwnym niż dziś kierunku. Zamiast jednolitego
frontu oporu od zacisznych kawiarń do szumiących lasów, powstałby front współdziałania: a)
dążącego do zdrowia i mocy narodu z b) sektorem planistycznym, jako najsprawniejszym
instrumentem
dziejowej
odnowy.
Podcięcie sektora tradycyjnego osunęłoby rozbieżność, którą opisaliśmy; prapatriotyzm stałby się
rezerwą przezwyciężania niżu cywilizacyjnego Polski. Na razie jednak lawina toczy się i wzbiera w
innym
kierunku.
Jan Stachniuk "Walka o zasady".
Zgłoś jeśli naruszono regulamin