1946 Żołnierz Polski nr 36.pdf

(53830 KB) Pobierz
http://sbc.wbp.kielce.pl
pel
Marszałka
do polskich
Żołnierzy Z/Jgranicą
~
.mkrofoo.em
Polskiego
Radia
wygłosił
prq.emówieaie
Naczelny Dowóc:ka
W. P.
Mar-
żającego
dla Polak ów
cha
r~ru
tego
faktu.
okupacji I
mlnłoaeJ
wojnie,
ie
aarócl
polski esiwa
ClOr&s
wlębae
aukeesy
da
JednOOd
Naradowej
tzw.
Po1siti
·
szałek ŹymierSki
.
I!lWr'aCając
się
!WłnI:eny
w
pracy
Dad
sumlałyeb
~udo~
pomimo
uo-
do
pOlskich na
obczy-
~ad­
ime
z
czeaiem:
:nasb:Pującym
WBREW
KŁAMSTWOM
I OSZCZERSTWOM
Rząd
.Jedności
Nar~j
niejedno-
U'Otnie
daw
wyraz
swej
otrosce
o
powoJeanyda
truduśei.
Przekonali
się,
te
~e
ao
Polski zjem
uebodaicb, na
któryeb
osiedlono
Jai:
ł młłioay
Polak6w.
otwiera
przed
aam1
~e
PH-
spekływy
roswoJow;e. Przekoaali
się,
Korpus
Przysposobienia
i
Roznńesz-
cr.enia.
wchodzący
w
!Sdad-
AImi:i
Bcy-
tyjskiej.
Byli
żdniierze
poJ:scy
trakto-
wani
w
nim
jako
obywatele bez
Rqdu
i
Państwa.
W
myśl
'UStawy
l)
o
bywat.elsbwie
ZASADNICZA DECYZJA
W tym
zw.rotnym momencie,
kiedy
żołnierze byłych
:Polskich
Sił
Zbroj-
nych
pozostających
pod
dowództ wem
bt-ytyjskim,
sie
decyzję,
Rąd
mają .powzi ąć
o
swym
lo-
Jedności
Narodowej
daje
ru
żołnierzom moiDOśi
Jeszcze
wszystkim
powrotu
do
kraju.
Będziecie przyjęci
w
kraju
tak.
jak
wasi
koledzy,
kłóny
wródli
wcześDieJ.
a
obecllie
praą
sw,
.
pn,.ClSYDia~ się
ao
odbudowy
Danej
OJczyzny,
zaJmuMc
ale,łednokrołDie
banlzo odpowiedzialne stanowiska
w
wojsku
lub
w
apan.de
państwowy_
ł
,ospodarezym.
To stanowisko
Rządu Jedności
Na-
rodowej nie omacza
jednak,
że
od-
nosi
się
-on
m
eprzychymie
do
wszel-
kach
,p
rojektów utworzenia za
granicą
·i
nsty t
ucyj, któreby
przygotowywały
b
.
żołnierzy
polskich do
/Zawodów
cy-
wilnych.
Rqd
Jedności
Narodowej
rezum.ie,
te
te
czy
iDDe
wz,lędy
moA
po-
Podczas
pobytu
VI
91.
kwałene
gen. Eisanhowet"a,
odwiechił Marszałek
2:yiTlierski
obóz
poIskid't
oficeró~
w Mannheimie. Na
zdjęc
i
u Menułak
w rozmowie
z
ofK:eramr
(fo t
.
..F1lm
Polski")
los
żo1:nieny byłych
PIOOskich
Sił
Zbrojnych,
pozostających
pod
do-
wóctzltwem
brytyjskim. Zgodnie z naj-
lepiej
.pojętym
i
nt eresem
'ŻOłnierzy.
~odnie
z
potrzebami
i
inł«esami
klraju.
Rząd ~pospolitej
nieje-
dnokrotnie
wzywał
do
powrotu
żoł­
nierzy polskich z obczyzny,
uważając,
że żołnierze
spod NanWku, Tobruku,
je
mlejsce
kaicJeco llesdweco
Polaka
Jest
,chie aeka
tylko
,onki
ebleb
ł1lIaeą,
a
w
knJa,
,cIde
rasem
11
caIJm
llU'OClem
ał&je
do
owoc:aeJ
pną
dla
PoIaId I
dla
siebie.
TRAGEDIA
ł.Oł.NIEBZA
Jednak
maczna
macyj
czsIłć żołnierzy
me
11&
obeąiDle.
,O
for-
Monte Casino, Falai:se
ł
w
ie!lu
innych
bitew -
niczym
n
ie
zasłużyli
sobie
na
105
tułaczy, służących
obcej
spra-
wie,
pod
obcymi
sztandarami.
Pamimo
Jdams1Jw
i
oszczerstw, sze..
na
Jtśnat
warooków
rżyda
w
Polsce
stosunku
do
powr-aoają­
:rlJOIl~
polskIic:h..
porlJOS1aj/fC7dl
pod
dowództwem
bry.tyj&kim,
uległa
kłamliwej
~andzie,
flIO'llIdając
polskim
2.
r
.
1920
-
wstąpienie
do
służby
wojskowe j
w
państw.ie
obcym,
bez
~ody ł"Ządu
~ego
-
grozi
porzbawieuiem
prcww
<lb;rwatelskidl. W
imieniu
Rządu Jedności
Narodowej
pragnę
przesCnec:
was
żomi.ene, że
iWSbwieoie
do
XOIpusu
Plrzysposob~
ie
naraża
'Wu na
utratę
praw
<lby-
.w
atelsldch,
a co ea
ltytn
idrz:ie,
na utra-
tę mOŻDo8cł
ClOWIotu
do
baja
od
powzięcia
cIee)'JIjl
o powrocie.
i
,odsl
.sit:
1I&...iZkokole ich
w
~d)
łDIIłyłuej&eb.
Jlaltd
JedDośei
Narodo-
weJ
qda
.
jecJD&k,
ab,.
orean
l . . .
i
ddala1Dośe
aię
wstrzymywać ałektórJ'eb tołaleny
t,.ch
lnai)'tacn
odbywała
w
ponaumłealu
aIm
I
pRY
współpracy
Jeco
pnedsł&wldell.
Rząd
polski jednak nie
mąże zgodzić
~
na
CJbczymle.
201o1emy
(IOisIIid.
łu­
d%ooo
penpekty'wawi
łslrwego
i
wy-
godneeo
Iiyaia
za
granicą.
łuItzooo
ttv..ecią wojną,
SotóI'ej
by.lo
4
me
me
cym
będzie.
W
~:zaś doplOlW~
~
z
zachodu.
kilJkadziesiąt :tysięcy
7Jolnierey
powróciło
swych
rocblIn.
.
do
Ikraju.
się
do
d'llooo
ilołnierzy
do
obecDej
lGt6ra
dla
Dkb
jeet
kllfCk:zlla.
NaatąpłIo
do
tPolskieco
Korpusu
Przysposobienia.
Jeneze
b&rddeJ
od-
daIaeIe
się
ed
1W'oda.
~sade
wIeIq
kn7waę
aW)'ID
.odaIueaa.
po-
~
ojców.
~
i
Waai..
WeqpieDie
do
Korpusu
PR*eśla
r6-
WIl'i~
wasz
śwletny
dol-obek
żoIoier­
a1d.
tDIIYt
<lI'lDaCZa
utratę
etq:m
woj-
Wst4:Pu:ląc
na tworzenie
.PC1s1dego
Korpusu
.Przysposobienia
i
Raczmi~a,
ja-
ko
obcej
f~i
wojskowej;
edyi
godzi
to
rw
bODOr d
mteresy
Rzeczy-
pospolitej.
uwagę
byłych
Polskk:b
Sił
Zbrojnych
pomstających
pod
dorwódz-
lwem
brytyjskim,
na
/WYJ;rtk0't\'1ł
l\n-
~
decyeji,
Jaką mają
Tym
nrum
odpowdedziaJoo16ć
za
qzję
spada
nie
oa
dowództwo, •
Rząd
lJo1Dierzy
Jedn<l9cl
Narodowej
7.iWIr1lC8
kaideCo
prac
I
!
,Sinego
ioIłDlerzL
~.
m,
WecDlc
~
pne&
ClI)
Da8CUlie
o
klamllwośd
anłypolskiej
propapa-
cIy.
Pnekoaall
się, że państwo
naae
IIląbko
edradA
.Ię
po
ciemnej
DOeY
Pewr6dli
I przekonali
nia.
Po1sJde
Siły
doq4
~
dow6tb!twem
btyt,--.
~~
Na",łcb
do
~
Zbrojne,
pozostaj~
biło
nas
iofonnac:yj,
człook_1e
KCIPQIU
uijd
~
rowoierl
do
praą
fiQa.-
~ tWIZ.,.ckłm.
te
net,
któnt
apeła1alt
dotJd.
pOIM8CaR-
ioIDlerza:
P . . . .
Ide
poftaIa
kowi
~ podał
........
ldI6ft
r:y
obecole
do
kraJu.
Je6ey
1tlemIeecy.
...
~
- ..
pdbebuJe
CO l
~
dnrtII.
_ _Iq
utwec2lGDObeE
http://sbc.wbp.kielce.pl
Z daleka na horyzoncie, na ddbre dwa strze-
lania z
ciężkiego działa
widzisz pi6ropusz dy-
mu. To Warszawa!
Im
bliżej,
tym
więcej szczegół6w rozróżniasz.
Nie jedno ognisko
pożaru
- cztery -
sześć.
A
za
nimi stoi
ściana
szarej
mgły
dymnej. To
Warszawa!
.
Bliż~j, bliżej! Myśl
ta
pulsuje w sercach
żoł­
ruerskich, kt6re
już
od
pięciu
dni
dyszą
jed-
nym i
tym
samym.
Bliżej,
jeszcze
bliżej!
Rankiem 14
września d~tarł KościUS2Jkowiec
do samego Skraju. Przed nim -:- obraz tamtego
brzegu. Patrzysz zdumionym wuQkiem na czar-
wr
wyłom, biegnący
wprost na Stare Miasto.
Nle po-.majesz majomych domów, wyszczer!bio-
nych pociskami, wyrwr6conych wybuchami min.
W
nocy
zdobywaj"
żołnierze
05tatnie 150 me-
trów
od
wylotu mostu kolejowego. Nie przes'ko-
~sz
od
razu na
tamą stronę. Potf:żne
detona-
cJe.
Trzy
przęsła leżą
"nad
ranem w Jalach Wi-
sły.
Nie przeskoczysz z
mie~a.
Ale przesko-
czysz.
•"-. .
"Pr~a już
nasza. Niemiec nie
zdołał
jej
zdt;;:!t. Ot,
b~~iesz
na tramwaj
i
pojedziesz
w.
~eje.
Ale
ttamw<:;~ ,:łoją
przy zburzonej re-
DUzie,
przygarbione
jakoś
i
ni~::,zyn.ne.
Od sze-
ściu
ty!godni
wszystko
tu
było
nieczynne, cze-
kało
na
cud,
wsłuchiwal0 się
w
oddalające się,
to
przybliżające się odgłosy
bitwy. Tym
żyła
Przeżywaliśmy już
wiele
powitań. Radośnie
rzucił się
nam naprzeciw
Chełm.
W Lublinie
Praga.
Mosty
na
Warszawę
nie
były
jeszcze wtedy
zerwane, ale
można
je
było prze!ść
tylko
pod
konwojem niemieckim. Prosto do obozu w Prusz-
kowie lub na roboty przy okopach niemieckich.
Kto
mógł, krył się
przed
łapanką, zapadał
w zie-
mię.
Warszawa
odpłynęła
w tyCh dniach da-
leko...
"Mój brat nie
wierzył
w powodzenie powsta-
nia, ale
powiedział, że
musi
iŚĆ,
bo
to
obowią­
zek.
I
poszedł"
- mówi Helena
KruszyńSka.
"Och, gdyby nie byli
się pośpieszyli
i
jakoś
porozumieli
się
przedtem" -
słyszy się
na
każ­
dym kroku.
Zdewastowana, poszczerbiona Praga
zaroiła
się.
Z
piwnic, zakamarków i schowków wylegli
na
widok
iugaiyw~ ~~;:!:;szkOWSk1cn
iucme.
Już
w
ogniu
walk ulicznych
ostrzegały
nas ja-
~ieś
glosy przed
pułapkami, padały
w
ciemno-
ści
poO !'liemcem konie z
podciętymi
brzuC'ba-
mi
Ale
dopiel~ czternas~o pokazało się, że
Praga
żyje.
zasypano nas kwiatami.
Ukryta w podziemiach Praga nie
miała
k
wia-
tów. Przypinano
nam
do -roundurów pelargonie
z doniczek
i
podawano z bolesnym uniesieniem
serca,
jak
chleb
i
sól.
Dzieci. Tym
najłatwiej udało się uchronić.
Po
zasypanych
gruzem
ulicach
skaczą
i
biegną
za
nami,
dotykając
mundurów,
ocierając się
jak
koty.
Są d~eci
-
więc
Praga
żyje.
Radosny
zgiełk
polskiej dziatwy towarzyszy nam
wszę­
dzie,
jakoś jaśniej
robi
się
w duszy.
i 'kobiety.- Jest ich
'Więcej aniżeli można
było ocze1tiwać,
bo
przecież
Niemcy
wyłapy­
wali
dziewczęta.
Jest sporo tramwajarzy, robociarzy,
osiwia-
łych, wynędzniałych.
Przygarbili
się,
wzrok
im
zmętniał.
Ale
są, patrzą
na nas, jakby oczom
wierzyć
•.:: ,.ht-ieli
i
J>Odn<)si
się
w
nich mowu
m!cl:
w.a.-szawsiU",'l robotn1kow.
Praga
irie.
i
5łl
w
.n~ej
Kościuszkowcy,
jej
bohaterowIe l wyzwoliclele - Dywizja Pragi.
Józef
Płoński
("Zwyciężymy"
16. IX.
44
r
.)
http://sbc.wbp.kielce.pl
J
Menifesłecje
w
Szczecinie...
Francuski sojus'JIik
Sytuację
naszą
rozumieją
dobrze
Francuzi,
wie-
dząc
czym
jest
sąsiedztwo
Nie-
miec. Wypróbowany
przyj~­
ciel Polski, gen. Teyssier,
by-
ły
komendant
Polskiej
Wyż­
szej
Szkoły
Wojennej
w
la-
tach 1919-1928 -
piastujący
Przemówienie
Bymesa
dotyczący
również
I dlatego,
stojąc
twardo na stra·
ży
a
zwłaszcza
ustęp
zachodnich
granic
Rzecz·
zachodnich
granic
Polski
-
pospolitej,
,s
toimy na straty
pokoju.
obecDie
godność
attache
wpj-
skowego
PRy
lądzie
polskim,
oświadczył
w
imieniu
narodu
-
rancuskiego,
że
Odra
i
Nisa
f
jest
jedyną
słuszną
granicą
zelektryzowalo
naszą
opinię
niewą.tpliwie
Na wszelkie zakusy
publlttną.
Wie-
Niemców i
ich
protektorów
odpowiedź:
dzieliśmy
o
tym,
że
Niemcy
mamy
ręce
jedną
ty!lko
Polski
z
Niemcami.
Naród
i
ar-
mia
francuska
stoją
na sta-
nowiskJu,
że
Polska
musi
tak
posiadają przyjaciół wśród
re-
precz!
samo
stać
nad
Odrą,
jak
akcjonistów
świata
anglosa-
skiego,
ale nie
my
nigdy,
że
przypuszczaliś­
atak
na
linię
Odry
i
Nisy wyjdzie ze strony
amery!kańs1ciegosekretarza
nlL
sta-
W
całej
Polsce
odbyły się
wiece protestacyjne.
Protesto-
Nie
jesteśmy zresztą
samo.
wało gwarantujące całość
na-
szego kraju
WOjsko
mu
-krwawiło
się
-
nt
Minister
Mołotow
w
t
rwy_
cyzję
o
przesiedleniu
ludności
Po!*i
e ,
wiadzie udzielooym przedsta-
.wicielowi
PAP
w
Paryżu
na-
świetll1
1"8dziecki punkt
wi-
niemieckiej
z
tych
terenów do
które
jeslJCZe
półtora
roku te-
'W
Niemiec
4
że
3)
rządy
trzech
boju o
no-
mocarstw
bynajmniej
nie
wy-
chodziły
we
gr~.
Stoimy na stano-
dzenia
na problem
granicy
z
załOłŻenia,
że
być
kwe-
wisku,
że układ
poczdamskI.
pod
którym
widnieją
podpisy
czołowych mężów
polsko _
niemieckiej.
Mołotow
stia
ta
ma
w
przysz10ści
~
trzy neczy·zasadni.
ponownie rozpatrywana.
Tego
,r
odzaju
decyzja
nie
może być
stanu
ZSRR,
cze:
że
l)
óW
'P
oczdamie
od-
administrację
USA
i
Wielkiej Brytanii, nie
może być
bez
DIebezpieczeń­
dano Polsce
w
przez
nikogo
zmieniana,
szcza,
Widok
stołu
obr.d n. Konferencji poczdamskiej. W
gl~i ~ecj.
redmecltez
ge"".'iuimusem St.linem
,
min.
Mołołow.mn.
czele
że
zwła­
tereny na
wschód
od
Odry'
i
Nisy,
że
przy obecnym stanie
wręcz
stwa dla pokoju
podważany.
2)
powzięto
tam
de-
faktycznym jest
to
mo1lliwe.
nie-
http://sbc.wbp.kielce.pl
z Krakowa do
łódzkiej
,,Ku-
źnicy" głównie
dlatego,
żeby się czuć
w
Krakowie obco. Jestem
\V
ten
spo-
sób jakby do KrakO"'Cl tylko delego-
wa~y
w
funkcji reportera. Mam
się
miastu
przyglądać,
ale nie wolno mi
się
z nim
solidaryzować.
Bardzo wy-
godne to, bo pomaga w utrzymaniu
niezależności. Niezależności
-'- która
mi bardw odpowiada, która mnie
trzyma przy
życiu.
Dlaczego? Czy miasto nie jest tego
godne,
żeby zyskało
jeszcze jednego
stałego mieszkańca? Zawiła
to spra-
wa_ Ale dramat tej
zawiłości
jest zna-
ny niemal wszystkim ludziom, pozo-
stającym
w mojej sytuacji. Bo do Kra-
kowa
każdy
lubi
przyjeżdżać,
ale Illikt
w nim nie chce
zostać
na
stałe.
Kra-
ków ma
wielką sugestię,
ale jest to
sugestia estetyczna, statyczna - prze-
ciwna
życiu
...
Miastem
żywotnym
jest w
,P
olsce
przede wszystkim Warszawa. Kraków
jest pierwszym uroczym przystankiem
dla ludzi
wyjeżdżających
na urlop.
Warszawa jest natchnieniem dla
wszystkiej
życiowej,
praktyczoej am-
bicji.
Ktoś,
kto chce pracy swej, ciy
swemu
dziełu dać
jaknajlepsze pers-
pektywy, musi
być
w kontakcie nawet
z
dzisiejszą kaleką stolicą.
:Na
wiosnę,
kiedy
zazdrości człowiek
I!rzyrodzie
żywotności
-
pomyślałem
o Warszawie. A
chcąc
jak najszybciej
czyn
Zbliżyć
do
myśli poleciałem
do
Piszę
cy
Marszalkowskiej,
żeby
o
przeszłości przestała
istnieć.
tragedia
Ta
jezd-
'n
ia i te chodniki nie
dały się śmierci.
Nie ma
przedzJału
czasu, gdy idzie sir:
ulicą. Zywotność, charakterystyczn~
Warszawy lilie na
skrzydłach
fantazji,
lecz - samolotu.
Dużo
mnie ta wielka
skłonność kosztowała.
1 nie tylko pie-
niędzy,
ale i, jak mówili nasi ojcowie,
żywota.
Kraków
mścił się
za zniewa-
gę, przywołując
do pomot;Y inne sta-
Iożytne
miasto portowe.
z samolotu tylko na
pół
żywy.
Ale
już
w Alejach Jerozolim-
skich
poczułem się całkowicie
przy-
wrócony
życiU.
l jeszcze jakiemu...
Życiu,
które domaga
się
od
człowieka
wszystkich jego ludzkich
obowiązków,
Trzeba
więc
od razu:
patrzeć, zbierać,
'
porównywać, wzruszać się, podziwiać
.. ,
Wysiadłem
z temperamentem
i
kamie. Ogonki, które
powstają
przed
przystankiem autobusowym nie
tracą
rytmu indywidualnego. Nie wolno
spać
nawet w ogonku.
Mieszają się
tu
wszystkie
złe
i dobre cechy psycholo-
gii ludzkiej. Dominuje jednak dowcip.
crganizującego
się
ludzi nie daje przybyszowi
prawa do
wyjścia
z ich
kręgów.
Nic
wolno
patrzeć
na szkielety domów,
lecz trzeba
podziwiać
to co
już
wzro-
sło,
to, co
powstało.
A przede wszystkim
musi
się być
znowu razem z tymi, któ-
rzy tu wstali. l, którzy
przyjmują każ­
dego,
·k
to
,potrafi
z nimi
dzielić
tempo.
żywotność
Most
IPoniatąwskiego,
kie-
dy nie
był
jeszcze
zupełnie skończony.
Ale
już
wtedy, w czerwcu, stalem
dłu­
go,
patrząc
inaczej,
aniżeli
na inne
dzieła wzrastające
w
tym
mieście.
To
było dzieło zniewalające
specjalnie.
Sugestią
wymiaru, proporcji -
ale
także
sugestią
wymiaru, proporcji,
znaczności wysiłku
ludzkiego. Zbioro-
,
wego,
.
ale w podziwie - jednolitego;
we wzroku -
dzieła
prostego, jak
jed-
nolite
i
proste jest
dzieło
artysty, czy
przyrody. Tak patrzy
się
na G
iewont.
Wtedy, gdy Giewont wydaje nam
się
dziełem
sztuki.
Są więc
i
w tym
mieście podnoszą­
cym
się
z gruzów, zjawiska artystycz-
ne.
Są dzieła
nie tylko praktyczne, ale
i
piękne.
Nie wolno ich jednak tylko
kontemplować. Przyjeżdża się
do War-
szawy po natchnienie - po wytcbnie-
r.ie,
można przyjechać
na krótko do
Krakowa.
Widziałem
Warszawa, gdy
ją się zostawiło
w gruzach, w ciszy, zdumiewa wzro-
stem
trochę
przyziemnym, ale
jakże
intensywnym.
Zresztą
w tym
mieście
mury nie
są ważne
- nigdy nie urze-
kały
-
ulke
żyją
ruchem ludzkim,
ruchem maszyn ujarzmionych przez
człowieka: Pięlmo
Krakowa wychodzi
tym bardziej w swym czarze - im
mniej jest ludzi we
wnętrzu
murów.
Czar Warszawy jest czarem
najżyw­
szych transakcji ludzkich.
Zamętu
..Niech
się
paniusia nie pcha, w au-
tobusie
łatwiej
teraz o
śmierć,
,niż
w
ogonku. Po
śmierć się
pani spie-
szy?....
,.A
kawaler gdzie urodzony,
w
Warszawie czy w
gorącej
wodzie?
Bez nerw, bez nerw, obywatelu, wszy-
scy
prędzej
czy
później
magistratowi
jałmużnę
oddamy". Wszystkie tego
rodzaju, autentyczne
rozmówki
'
świad­
czą
nie tylko o pochodzeniu stylu
Wiecha, ale nawet
Gałczyńskiego.
Nie-
rzadko
zasadą
dowcipu bywa czysty
nadrealizm. Warszawiacy nie
tracą
czasu. W wolnych od pracy praktycz-
nej chwilach
wspomagają twórczość
literacką, poddają
wzory
żywych
fi-
gur stylistycznych,
służą
sprawom ab-
strakcyjnym. Dynamizm spraw
mię­
dzyludzkich
diiała ciągle.
Wystarczy
się
znowu
znaleźć
na uli-
cIesZCI
••
' ............
Warsuwy
potr..
. .",It
Mwet
,
,'.lice
(l'o1.~.
PlroUe)
http://sbc.wbp.kielce.pl
s
Zgłoś jeśli naruszono regulamin