007-JamesBond.Live.and.Let.Die.CD2.AC3.2ch-M2GV.(osloskop.net).txt

(15 KB) Pobierz
0:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
0:00:19:Dobra, Don. Nie przejmuj się.|Ja się tym zajmę. Dobra.
0:00:23:Pogadamy póniej. Muszę ić na lekcję.
0:00:31:Jutro o tej samej porze, pani Bell?|Tak, panie Bleeker.
0:00:36:Tak, proszę pana. Wiem, że nie można|tak po prostu skleić tych skrzydeł.
0:00:41:Panie Bleeker, z pewnociš|nie ma potrzeby na wyzwiska.
0:00:45:wietnie. Proszę nie zapomnieć|o podwójnych rozcięciach.
0:00:48:Rozumiem, że to jedna z pańskich|najlepszych uczennic.
0:00:51:Ten trochę za wciekły.|Zatrzymam pozostałe trzy.
0:00:54:Taka sugestia powinna być|skierowana do Waszyngtonu na pimie.
0:00:57:- Jak się ma pani Bell?|- Na intensywnej terapii, wyjdzie z tego.
0:01:01:Tak jest.|Nikt nie kwestionuje pana patriotyzmu.
0:01:04:Pewien jestem, że jest pan weteranem.
0:01:06:Felix, dowiedz się czy jest|w miecie restauracja Filet z Duszy.
0:01:10:Jestemy szybsi od ciebie. Znajduje się|na ulicy Docker. Strutter jš obserwuje.
0:01:17:FlLET Z DUSZY
0:02:18:Jakie pożegnanie.
0:02:20:Tędy.
0:02:39:- Gdzie jest Strutter?|- Pewnie jest gdzie w rodku.
0:02:46:Na dwie osoby, panowie?
0:02:50:Mam tutaj przyjemny stolik, przy cianie.
0:02:54:Może mógłby znaleć|dla nas co bliżej sceny?
0:02:58:- A co ci nie pasuje przy cianie?|- Raz tam miałem paskudny przekręt.
0:03:09:- Burbon. Bez lodu proszę.|- Dwa Sazeraki.
0:03:12:Gdzie twoje poczucie przygody?|To jest Nowy Orlean. Rozlunij się!
0:03:28:- Jeden z panów to Felix Leiter?|- Tak, ten tutaj.
0:03:30:- Telefon do pana. Goć|nazwiskiem Strutter. - Dzięki.
0:03:33:Przez chwilę mylałem,|że Harry rozłożył się na służbie.
0:04:10:Co się stało z moim...
0:04:12:- Co się stało z moim przyjacielem?|- Co się stało? Posłuchaj.
0:04:17:Dzięki, że wpadłe, kochasiu.
0:04:20:Tak, ciężko cię przygwodzić.
0:04:24:Kšsałe mnie jak jaki robal.
0:04:28:Najpierw, jedziesz do Harlemu|i zabijasz jednego z moich braci.
0:04:31:l to mnie zmartwiło.
0:04:33:Potem idziesz i wykradasz|tę wartociowš młodš damę
0:04:37:od mego dobrego przyjaciela,|dra Kanangi.
0:04:39:Stary Kananga, on wierzy w|te wszystkie karciane bzdury.
0:04:43:Zupełnie szalony.
0:04:45:Cóż, jako że samo posiadanie|już sporo sugeruje,
0:04:48:rzekłbym,|że Kananga to teraz twoje zmartwienie.
0:04:51:Dziękuję.
0:04:53:W sumie, na twoim miejscu...|byłbym teraz bardzo ostrożny.
0:04:58:Cóż, pozwól, że ja sam się zajmę|naszymi interesami z tym człowiekiem.
0:05:07:Co do ciebie,|to mam własne plany, kochasiu.
0:05:12:Ale najpierw,
0:05:14:jest tylko jedno małe pytanko,|na które on chce znać odpowied.
0:05:18:Zatem lepiej odwie mnie z powrotem|na wyspę i niech on zada je osobicie.
0:05:23:Nie zwykłem udzielać odpowiedzi|sługom.
0:05:26:Masz cholerne szczęcie, że zostało|ci ucho, żeby usłyszał pytanie.
0:05:30:Które brzmi... czy dobrałe się do tego?
0:05:38:To jest pomiędzy Solitaire a mnš...|i Kanangš. Powiem mu jak go zobaczę.
0:05:43:Nie ujrzysz już wiatła dziennego,|chyba że odpowiesz!
0:05:45:Nie wiedziałem, że aż tak go się boisz.|Tknšłe jš?!
0:05:49:Kiedy zobaczę Kanangę.
0:05:53:Dobra.
0:06:16:Doć demaskujšce.
0:06:20:Kananga:|plantator maku na tysišcach akrów
0:06:24:dobrze zakamuflowanych pól,
0:06:26:chronionych grobš|voodoo Barona Samedi.
0:06:30:Potem mamy Pana Wielkiego,
0:06:32:dystrybutora i hurtownika poprzez|sieć restauracji Filet z Duszy.
0:06:36:Sprzedaż hurtowa?
0:06:40:Sprzedawać heroinę, za pienišdze?!
0:06:42:Przepraszam.|Na pewno rozdajesz jš za darmo.
0:06:46:Wymienicie, panie Bond.|Włanie dokładnie to zamierzam zrobić.
0:06:51:Dokładnie mówišc, dwie tony.
0:06:53:Kiedy wkracza się w silnie|konkurencyjnš dziedzinę
0:06:56:jest pożšdane,|aby rozdać darmowe próbki.
0:06:59:Mężczyzna czy kobieta, czarni|lub biali. Ja nie dyskryminuję.
0:07:04:Dwie tony heroiny o wartoci|rynkowej sporo ponad miliard dolarów
0:07:08:rozdanej za darmo na skalę krajowš?
0:07:12:To powinno doć zezłocić pewne|grupy rodzin, nie powiedziałby pan?
0:07:17:Zezłocić?|Ależ, drogi panie Bond,
0:07:21:to ich całkiem wytršci z równowagi.
0:07:24:- l co za tym idzie również z rynku.|- Bardzo genialne.
0:07:27:Co w rodzaju systemu|opieki społecznej dla ćpunów.
0:07:30:Tylko do czasu, aż liczba uzależnionych|w kraju się podwoi, powiedzmy?
0:07:34:Potem wypuszczę na rynek|te akry, na które wtedy wlazłe.
0:07:38:Tamta heroina będzie niezmiernie droga,|w ten sposób ja oraz firma telefoniczna
0:07:44:będziemy na długie lata|monopolistami w tym narodzie.
0:07:48:A ja głupi mylałem, że to Solitaire|zajmowała się przepowiedniami.
0:07:52:Dla waszego wspólnego dobra,|miejmy nadzieję, że dalej to robi.
0:07:57:Pytanie wcišż jest aktualne, panie Bond.|Zadane przez stosownego dżentelmena.
0:08:03:Czy jš tknšłe?
0:08:06:Cóż, nie jest to pytanie...|na które dżentelmen udziela odpowiedzi.
0:08:10:Cóż, spodziewam się, że idšc|za moim przykładem, panna Solitaire
0:08:15:także okaże się damš.
0:08:23:Tak przy okazji,
0:08:25:ten szczególnie wytworny zegarek,|który pan nosi, panie Bond.
0:08:29:- Czy mogę go zobaczyć?|- Proszę wybaczyć, że się nie podnoszę.
0:08:36:Dziurawe haki!
0:08:50:Tee Hee.
0:08:52:Przy pierwszej złej odpowiedzi
0:08:56:panny Solitaire,
0:08:58:odetniesz mały palec|u prawej dłoni pana Bonda.
0:09:08:Przy drugiej złej odpowiedzi,
0:09:12:przejdziesz do bardziej...|niezbędnych okolic.
0:09:19:Solitaire,|moja droga,
0:09:22:chciałbym,|żeby mnie bardzo uważnie wysłuchała.
0:09:30:Na odwrocie zegarka pana Bonda
0:09:33:numer rejestracyjny: trzy-dwa-szeć-
0:09:38:szeć.
0:09:46:Czy mówię prawdę?
0:10:04:Mówisz prawdę.
0:10:25:Cóż...
0:10:28:jeli nic poza tym,|to chociaż rozwialimy twoje obawy.
0:10:32:Moje gratulacje z okazji wspaniałej|operacji. Pozostaje jeszcze jedna rzecz...
0:10:45:Cichy.
0:10:47:Zabierz go na farmę.
0:11:18:Kiedy ponownie zaczynamy?
0:11:27:Wkrótce, Solitaire.|Wkrótce.
0:11:43:Solitaire, dlaczego?
0:11:46:Dobrze cię traktowałem.|Niczego ci nie brakowało.
0:11:51:Nie rozumiem, co ty...|zegarek pana Bonda, moja droga.
0:11:56:Dałem ci każdš możliwš okazję.|Miała szansę fifty-fifty.
0:12:01:Nawet nie była blisko.
0:12:05:Nie miałam wyboru.
0:12:09:Proszę uwierz mi... Karty!
0:12:31:W odpowiednim momencie|ja sam dałbym ci miłoć.
0:12:36:Wiedziała o tym!
0:12:38:Wiedziała o tym!
0:12:42:lstnieje tylko jeden odpowiedni sposób,|w jaki można temu zaradzić.
0:12:48:MlERĆ
0:12:50:l jedna odpowiednia pora.
0:13:01:PRZEJClE WZBRONlONE|POD GROBĽ BYClA ZJEDZONYM
0:14:01:Zamówienie jest prawie zrealizowane.
0:14:08:Wysyłamy je dzi wieczorem.
0:14:13:l ma być dzi wieczorem!
0:14:16:Panie Bond.
0:14:29:lle pan wie o krokodylach, panie Bond?
0:14:32:Osobicie... zawsze|próbowałem je trzymać na dystans.
0:14:37:Cudne mleczaki, co?
0:14:40:Nie sšdzę, żeby te|potencjalne torebki były sierotami.
0:14:44:Och, nie! Mamy też|kilka mamu i tatusiów.
0:14:52:Dokładnie, niezłe kilka tysięcy.
0:15:07:To jest moja ulubiona częć:|karmienie.
0:15:10:Zdaje się,|że to punkt kulminacyjny wycieczki.
0:15:33:Niektóre z tych młodych dożyjš do 200|lat.
0:15:40:Proszę tam spojrzeć.
0:15:43:To aligator. Można łatwo|rozpoznać po zaokršglonym pysku.
0:15:49:Tam jest stary Albert.
0:15:52:To krokodyl.
0:15:54:Byłem raz z nim nieostrożny|i zabrał mi całš rękę.
0:15:58:Tak trzymać, Albert!
0:16:01:One zeżrš cokolwiek.|Nawet siebie nawzajem.
0:16:05:A z drugiej strony,|czasem mogš nie jeć cały rok.
0:16:10:Raczej na to liczyłem.
0:16:13:Sš dwa sposoby na|unieszkodliwienie krokodyla.
0:16:20:Nie sšdzę, żeby chciał się pan|podzielić ze mnš tš informacjš?
0:16:24:Jeden sposób to włożyć ołówek|we wgłębienie za oczami.
0:16:29:A drugi?
0:16:31:Drugi jest dwa razy prostszy.
0:16:34:Trzeba mu włożyć do paszczy rękę|i wyrwać zęby.
0:19:24:Pożar!
0:19:33:Evans, łap go!
0:19:35:Adam, do samochodu! Odetnij go!|Hector, jazda, do cholery!
0:19:53:Bond zwędził jednš z naszych łodzi.|Kieruje się na lrlandzkie Zlewisko.
0:19:58:Ten, który go złapie,|pozostanie przy życiu!
0:20:01:A teraz jazda, sukinsyny!
0:21:08:WlTAMY W LUlZJANlE,|RAJU SPORTOWCA
0:21:10:Toby.
0:21:12:Przytrafił mi się prawdziwy Ben Hur.
0:21:16:Zasuwał 95, co najmniej.
0:21:19:- Potrzebujesz pomocy, JW?|- Do diabła, nie!
0:22:01:Sprawiłe sobie autko,|co nie umie zwalniać chłoptasiu!
0:22:04:Jeli w ogóle należy do ciebie.|Odwróć mi się, kochasiu.
0:22:09:Paluszki na maseczkę.
0:22:15:Nogi szeroko.
0:22:19:Jestem pewien,|że ten rytuał to nie jest twój debiut.
0:22:25:Wybrałe sobie zły okręg|do targania dupska, chłopcze.
0:22:30:Nikt nie szarżuje przed|szeryfem JW Pepperem.
0:22:35:A to włanie on przemawia|we własnej osobie!
0:22:45:Co do...
0:23:15:JW?
0:23:17:Jak tylko przyskrzynisz ten pojazd,|pani Pearson włanie dzwoniła.
0:23:22:Zdaje się, że jej psu leci piana z pyska.|Zamknęła go w szopie
0:23:28:i zastanawiała się,|czy nie chciałby wpać i go zastrzelić.
0:23:35:Powiedz pani Pearson,|żeby się pocałowała...
0:23:39:Wyglšda na to, jakby łód się zaklinowała|w samochodzie szeryfa, Eddie?
0:23:43:Stary, co ty się urwał z choinki? To|jeden z tych nowych łodzio-samochodów.
0:23:48:Na mocy prawa złożonego|przez ten okręg w moje ręce
0:23:53:niniejszym rekwiruję ten pojazd|oraz wszystkie w nim osoby.
0:24:01:A to oznacza was, dupki!
0:25:25:Jednostka 23 na pozycji.|Zrozumiano, 23. Zgło się, 28.
0:25:30:Hej, JW. Zdaje się, że Dekowi Rogersowi|ukradziono łódż z rzeki,
0:25:35:ale dostał nowš do basenu.
0:25:37:- Szeryfie, zabierz chłopaków z mojej|częstotliwoci! - Dawaj mi to!
0:25:41:Teraz mnie posłuchaj, żołnierzyku!|Mamy bajorko pełne ruskich czarnuchów
0:25:46:na łódkach, że aż uszy odpadajš!
0:25:49:Spokojnie Szeryfie. Czekamy na|nich z blo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin