2112 przekład 34.doc

(64 KB) Pobierz
Epizod 34

Epizod 34

LONDYN, WIELKA BRYTANIA

- John! Jesteś zdumiewający! Jesteś przewodnikiem światła!

Co…?

Co się dzieje? Co się tu, do diabła, dzieje…? Przez te pół godziny, kiedy mnie nie było, przeobraziłeś się. Zniszczyłeś skrzypce. I chyba masz w nosie to, co się stało między nami. To, że cię obraziłem, to, czego zażądałem... Twoje oczy błyszczą. Triumfujesz. Wypromieniowujesz energię takiej potęgi, że niemal odczuwamprzez skórę. Patrzysz na mnie, jak spiskowiec. Gdzie podział się ten człowiek, który zupełnie niedawno, jak w agonii, wiądł i miotał się z nudów i bezczynności, zamknięty w czterech ścianach?

Dotkliwie bijesz się dłonią w czoło i wykrzykujesz:

- A ja jestem idiotą! Idiotą! Powinienem się domyślić! Powinienem!

Wciąż nie mogę niczego wykrztusić. Łapię ustami powietrze.

- No dalej, John! Skrzypce Richarda!

- She… C-co się dzieje? Po co ty… Sher… dlaczego… p-połamałeś… skrzypce?

Uśmiechasz się zagadkowo i z zadowoleniem.

- Dlatego, że zapytałeś o moje ręce, John! Jak powiedziałem, jesteś przewodnikiem światła!

- Jaki… jaki przewodnik…? Sherlock…! Niech to diabli, wyjaśnij! Wyjaśnij, co tu się dzieje! I nie patrz tak na mnie! I tak nic nie rozumiem!

Upajasz się tą chwilą. I wyraźnie nie chcesz ani zemsty, ani mojej krzywdy. Zrywasz się i biegasz po pokoju. Mam wrażenie, że zaraz zaczniesz tańczyć. Trajkoczesz jak oszalały.

- Wyjaśnić…? Dopytywałeś się, co z moimi rękami. Dlatego wziąłem skrzypce. I próbowałem na nich zagrać. Moje ręce! Twoje idiotyczne podejrzenia! To absurd…! Jesteś tępakiem, John! Niezdolnym dodać dwa do dwóch! Patrzysz, lecz nie widzisz! Tak, moje dotknięcia stały się bardziej szorstkie. Mam odciski na koniuszkach palców lewej ręki, odchodzę i wracam, jak według grafiku, w jedne i te same dni tygodnia, w tym samym czasie, na kilka godzin... Na tyle godzin, ile może trwać… powiedzmy, lekcja gry na skrzypcach! To przecież oczywiste! Brałem lekcje! Tak, John! Chciałem zrobić ci prezent na Boże Narodzenie. Sam sobie jesteś winien! Wszystko zepsułeś swoją idee fixe! Ja cię oszukuję? Ha! Trochę zaufania, John! Trochę zaufania!

- Prezent…? Dla mnie…?

Uśmiechasz się, jakbyś w pojedynkę zwyciężył armię Moriarty’ego.
- Sherlock… Ja… Nie wiem co powiedzieć… Wstyd mi. Powinienem przeprosić. Ja…

Niedbale machasz ręką.
- Przestań, John! Kryzys minął. Dosyć narzekania i utyskiwań na życie. Dość uciekania od niego. Robisz sobie - nam obu - tylko gorszą krzywdę.

Jestem ci za to wdzięczny. Boże, jaki ja jestem wdzięczny! Jest w tobie wielkoduszność. Zrozumiałeś. Zrozumiałeś, w jakiej byłem rozpaczy przez swoje idiotyczne podejrzenia, przez to, że zaczęliśmy się od siebie oddalać, i z powodu słów Grega…

- Sherlock! Wierzę ci! Ale… Po prostu wyjaśnij. Siniaki? Metro? Twoja niechęć do jeżdżenia taksówką? Jedzenie? Kradłeś żywność, Sherlock!

- Frau Marta. Genialna staruszka! Pierwsze skrzypce w teatrze, gdzie pracowałem bardzo dawno temu. Biorę u niej lekcje. Potrafi robić cuda. Ale straciła rozum! Nie obchodzi jej nic, prócz muzyki. Jest nią opętana! John, kiedy fałszuję, ona… bije mnie. Wariatka! Nie śmiej się! To poniżające i bolesne! Bije mnie linijką po rękach! I szczypie! Nie do wytrzymania! Lecz to jest tego warte…! John! Jeżeli będziesz dalej tak się śmiać, nie będę opowiadać.

- Przepraszam, Sherlock! Wyobraziłem sobie ciebie i ją… och, przepraszam!

- Tak lepiej… Nie biorę taksówek, dlatego że muszę czymś płacić Frau Marcie. Nie mamy już prawie pieniędzy. Oszczędzam... Czasem noszę jej artykuły spożywcze. Dokarmiała mnie… jeszcze wtedy, kiedy byłem w teatrze. Opiekowała się mną…

- Jesteś idiotą Sherlock! Powinien mi powiedzieć!

- Jasne. Ale chciałem cię zaskoczyć. Zagrać na Boże Narodzenie… Miałem nadzieję, że to… Nieważne! I… skrzypce! Skrzypce, tak! Chciałem wszystko opowiedzieć. Ostatnio byłeś bardzo nieswój. Już prawie pożałowałem tego pomysłu, ale kiedy wyobrażałem sobie, jaki będziesz zadowolony, że gram naprawdę… W każdym razie, dzisiaj wybiegłeś z mieszkania, jak szalony, a ja popatrzyłem na swoje ręce - i złapałem skrzypce. Zdecydowałem, że ujawnię swój sekret, kiedy wrócisz. Spróbowałem zagrać tę prostą melodię, której teraz się uczę. I wtedy zrozumiałem, że coś jest nie tak z instrumentem. Rozumiesz, wcześniej by mnie nie olśniło!

- Tak. Dlatego, że udawałeś, że grasz.
Promieniejesz. W twoich oczach maluje się jednocześnie zachwyt, aprobata i ulga. Co ja takiego powiedziałem? Od samego początku wiedziałem, że tylko udajesz. Ale nie potrafiłem zrezygnować z tego widowiska. Wolałem wierzyć, że rzeczywiście wydobywasz dźwięki z instrumentu, odwróciwszy się do okna. Przypominałem sobie, jak to było na Baker Street…

- Właśnie! Frau Marta ma swoje skrzypce. Świetne! Teraz, kiedy biorę lekcje, doskonale wiem, jak powinien brzmieć instrument. Ale te skrzypce - skrzypce Richarda są rozstrojone. Dźwięki, które wydająCałkiem jak kot, który utkwił w rurze. Ściśle mówiąc, to w ogóle nie skrzypce. To podróbka, imitacja skrzypiec. Niczego się na nich nie zagra. Tanie drewno. Nie mają sygnatury. Klej w takim stopniu marny, że one po prostu rozpadły mi się w rękach, ledwie tylko…
- Sherlock! No to co, że one były rozstrojone? Przeszły przez wiele rąk. Richarda już od dawna nie ma wśród żywych.

- Jakże wygodnie musi się żyć z takim małym mózgiem…

- Sherlock!

- Skrzypce Richarda! Tandeta? I w takim stanie? To niemożliwe! One były tylko u ciebie i u Molly. A wy ich nie tykaliście. Pyłki z nich zdmuchiwaliście! Nie, John…! I jeżeli wykluczyć wszystko co niemożliwe, to pozostaje prawda. A prawda jest niewiarygodna: to nie są skrzypce Richarda! Ten instrument nie jest do gry. To podróbka i to, jak ona brzmi - to znak. Znak, żeby przestać ją adorować, John! Kiedy powiedziałeś o rewizji u doktor Hooper… Czego u niej szukali? Czego Molly pozbyła się zanim zniknęła?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin