2112 przekład 8.doc

(41 KB) Pobierz
Epizod 8

Epizod 8

LONDYN, WIELKA BRYTANIA

Jesteśmy razem już od miesiąca. Pamiętam każdy dzień, spędzony z tobą. Pamiętam każdy nasz raz: jak i kiedy niecierpliwie rozciągałem cię palcami i jak oszalały poruszałem się wewnątrz ciebie. Jak zachłannie brałem cię w usta. Chciwie całowałem i lizałem cię między pośladkami. Jak jęczałeś, jak ssałeś i mocno ściskałeś mnie w dłoni. Jak jęczałem ja… Każdy raz był niepodobny do poprzedniego. Starannie składam i chowam głęboko te wspomnienia. Kto wie? Może kiedyś się mną znudzisz. Albo przestaniemy uprawiać seks. Albo w ogóle się mnie pozbędziesz. A wtedy będę wydobywać to wszystko z pamięci – powoli, ostrożnie, jedno za drugim, jak pożółkłe fotografie z poprzedniego życia. Będę zamykać oczy i rozkoszować się tymi wspomnieniami, ożywiając w pamięci kolory, detale i wyczulone zmysły. Dotknięcia, zapachy. Słowa, myśli i dźwięki…

Zresztą, nie. Powiedziałeś przecież, że kochasz: zadeklamowałeś mi kilka wersów po niemiecku. A potem całowałeś. Długo. I zrozumiałem. To dziwne, Sherlock. To takie dziwne! Lecz ja wierzę. Czuję to sercem i skórą – twoją miłość. Zawsze będziesz mnie pragnąć. Nie tak, jak teraz – inaczej. Prościej. Być może z czasem staniemy się dla siebie przyjemnym uzależnieniem, od której już nie można się będzie uwolnić. Nierozerwalną, najważniejszą życiową więzią. Pojawi się więcej wiedzy, więcej przyzwyczajenia, więcej zaufania, więcej ciepła. Pieszczoty, nie pożądania. Czułości, a nie pasji. Przywiązania, a nie chuci. Bliskości, a nie spółkowania. Możliwe, że wystarczą nam jedynie lekkie – prawie przyjacielskie – dotknięcia. Uspokoimy się. Tak będzie nawet lepiej. Chcę przeżyć, żeby dowiedzieć się, jak to będzie z tobą. Chcę poznać cię w pełni.

Nie będziemy rzucać się na siebie, zdzierając ubrania, drapiąc skórę, wgryzając się głodnymi ustami, wpijając ciałami. I wszystkie orgazmy i krzyki przemienią się we fragmenty czegoś wielkiego – naszej nieskończonej historii. Staniemy się najbliższymi sobie ludźmi. Jednak to nie stanie się prędko. Minął dopiero miesiąc. Pamiętam każdy dzień i… Ledwo pamiętam nasz pierwszy raz. Po raz pierwszy byłem z mężczyzną. Po raz pierwszy z tobą.

Sherlock

…otwierasz drzwi swojego mieszkania i zapraszasz mnie do środka. Wchodzę, w pomieszczeniu pachnie czymś słodkim.

Niewielki, ciemny korytarz, schody wiodą do góry. Pędzisz po nich jak pełen gracji huragan. Jesteś taki prędki we wszystkim – w działaniach, myśleniu, ruchach! A pode mną drżą nogi. Dawno już nie czułem się taki niezdarny. 
Za to kiedy wchodziłem po stopniach, zdążyłem je przeliczyć. I mogę wymienić ich liczbę, jeśli zapytasz. Nawiasem, jeden stopień skrzypi. Postanowiłem teraz zauważać wszystko. Zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie, Sherlock.
Wreszcie wchodzę do salonu. Już włączyłeś jasne światło, zrzuciłeś szal, rękawiczki, płaszcz i marynarkę. Znów jestem oślepiony widokiem twojej skóry nad kołnierzykiem śnieżnobiałej koszuli. Tkanina na pewno jest naturalna. Lubisz wszystko, co prawdziwe – jednak sam wydajesz się nierealny. 
- Witam! Rozgość się. Będziesz tutaj mieszkać – ochrona jest mi potrzebna przez całą dobę.

Euforia.

Wskazujesz ręką gdzieś w bok i w dal:

- Tam jest kuchnia, łazienka, toaleta i moja sypialnia. Jest jeszcze pokój piętro wyżej, ale raczej ci się nie przyda, John.
Boję się przypuszczać, co te słowa mają znaczyć. Zapewne po prostu chcesz, żeby ochroniarz zawsze był obok i spędzał noce w pobliżu twego pokoju. Rozglądam się: potężna skórzana kanapa – oto co trzeba. No cóż, zgadzam się tutaj spać.

Czuję, że zakochuję się w tej kanapie.

- A gdzie pańscy poprzedni ochroniarze, panie Holmes?
- Sherlock, proszę! Przejdźmy na „ty”.

- Dobrze.

- Ja to nie Mycroft, nigdy ich nie miałem. Ty jesteś pierwszy.

Uśmiechasz się. Wyraźnie nie zamierzasz niczego wyjaśniać. Nawet nie wiedziałem, że ktoś może się tak uśmiechać. Jesteś jakoś zbyt wesoły. Oczy ci błyszczą.

- Pan… Wspominałeś o zadaniu, Sherlock.

Sherlock…

 

Po raz pierwszy wypowiadam to imię głośno. Szelest, miękkość, warkot, prześlizgnięcie, twardość, krótkość… Dziwnie jest mówić do ciebie „ty”. Łatwo i trudno zarazem. Już od dawna zwracam się tak do ciebie w myślach. Od dawna? Znamy się dopiero od kilku godzin. A ja już wyznaję miłość twojej kanapie.

- A, zadanie… Co myślisz o przejażdżce kutrem? Jutro przerzucają nas obu do Dublina. Nasza sieć szpiegowska została ujawniona przez spec-służby Moriarty’ego. Zwykle rozwiązuje takie przypadki. Jednak to nie jest przypadek. Będzie niebezpiecznie i potrzebny mi taki człowiek, jak ty.

Uśmiechasz się.

- Jak to, Sherlock?

Zwracać się do ciebie po imieniu to niezwykła przyjemność. Nigdy do nikogo nie czułem niczego podobnego.

- Problem?

- Myślałem, że jesteś analitykiem, a nie agentem terenowym.

- Bo tak jest, ale wolę pracować w „polu”, a nie tkwić w gabinecie – to dziedzina Mycrofta.

Wykłady i współdziałanie w grupie też najwidoczniej nie są twoją dziedziną. Jesteś samotnikiem. A jednak jestem tutaj – w twoim salonie. Wybrałeś mnie.

- Służby Moriarty’ego torturowały i straciły wszystkich naszych agentów – z wyjątkiem jednego, który zdążył się ukryć. Możliwe, że to on wydał wszystkich. Nie wiemy. Tak czy owak, sieć została ujawniona. W ostatnim meldunku doniósł, jaka jest sytuacja. Poinformował, że przebywa w mieszkaniu, którego jeszcze nie nakryli. To było dwa dni temu. Od tamtej pory się nie kontaktował. Przygotowują dla nas transport i czysty korytarz. W Irlandii spotkamy się z tamtym ocalałym agentem i ustalimy kolejność zdarzeń na miejscu. I zabierzemy go ze sobą do Londynu – jeśli będzie trzeba, to siłą.
Jesteś wzburzony, chodzisz szybko po pokoju, gestykulujesz dramatycznie, a zarazem jesteś skupiony i poważny…
- John, na razie nikt nie ma pojęcia, co tam się wydarzyło. Mam kilka teorii na ten temat. Możliwe też, że wydał nas któryś z irlandzkich agentów. Obawiam się jednak, że „kret” zakradł się na samą górę, w ścisłe otoczenie Mycrofta. Zbyt szybko ich zgarnęli, w jednej chwili. Nasi agenci nie zdążyli uprzedzić się wzajemnie, ani nie skontaktowali się z Centralą. Na razie niemożliwe jest wyśledzić tego „kreta”. Mądry przeciwnik. Nie zostawił żadnych punktów zaczepienia. Trzeba rozplątywać ten kłębek stopniowo. Zrozumieć, od czego to się zaczęło – właśnie w Dublinie. To zdarzenie jest nie tylko zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego, John. To również osobiste wyzwanie, rzucone Mycroftowi. Teraz on ufa tylko mnie. A ja z kolei wierzę, że mogę ufać tylko tobie.
Milkniesz.
- To prawda, Sherlock.
Mycroft rzuca cię w sam środek piekła. Nas obu. Jeszcze nie wiemy, że w Dublinie z zimną krwią, bez wahania strzelę do ciebie. A może już wiesz?
- Tak więc, jak widzisz, John, to katastrofa. Kompletne fiasko. MI5 nieprędko się z tego otrząśnie – jeśli w ogóle. Do Dublina rzucono najlepszych ludzi. Werbowali sprzyjających Anglii miejscowych. Uwierz, takich jest tam wielu. Tych, którzy nie zostali do reszty zastraszeni i widzą zagrożenie ze strony fanatyka u steru władzy – przede wszystkim dla własnego kraju. Tacy, co nie chcą, by Irlandia wypowiadała wojnę komukolwiek. Przede wszystkim to inteligencja: uczeni, lekarze, nauczyciele i tak dalej. Byli policjanci i żołnierze. A przy tym wszyscy są członkami Irlandzkiej Partii Nacjonalistycznej Moriarty’ego, inaczej by nie przeżyli. Niektórzy są nawet dość wpływowi… Stworzenie siatki trwa miesiące i lata. Niemożliwe jest teraz ją wskrzesić. Obecnie MI5 nie ma ani oczu, ani uszu w Dublinie.
- Jakimi rozporządzamy informacjami o militarnych oddziałach Moriarty’ego?

- Wiemy na pewno, że IRA nie posiada broni jądrowej. Jednak to potężna armia lądowa. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Liczby wojskowych jednostek nie ustalono. Mobilne oddziały motocyklowe składają się z irlandzkich, szkockich i arabskich najemników. Mają tam czołgi, stanowiska obrony przeciwlotniczej, bomby elektromagnetyczne, pociski sterowane z laserowym naprowadzaniem, rakiety balistyczne, bomby powietrzno-paliwowe, broń chemiczna i biologiczna. Wszystko to Moriarty dostaje z Pakistanu. Nie zdołaliśmy zdobyć przewagi na Bliskim Wschodzie, ani zamknąć kanału dostaw z powodu klęski w Afganistanie i Iraku.

 

Widziałem na własne oczy takich bojowników, o których wspomniał Sherlock. Assasini, napompowani narkotykami. To nie ludzie. Są gotowi poderżnąć gardło własnemu dziecku.


____________________________________________________________________

PRZYPISY:

Bomba paliwowo-powietrzna — bomba lotnicza, składająca się z paliwa lub materiału wybuchowego, który jest rozpylany w powietrzu. Zapalnik powoduje zapłon i wybuch tego aerozolu. Paliwem mogą być np. węglowodory ciekłe i gazowe, pyły metali, materiały wybuchowe oraz różne mieszaniny. Broń tego typu określana jest także mianem bomby termobarycznej (od greckich słów therme – temperatura i baros – ciśnienie), bomby próżniowej (ze względu na efekt "wysysania" tlenu podczas eksplozji), a w krajach anglosaskich nosi ona oznaczenia HITs (od ang. high-impulse thermobaric weapon – broń termobaryczna dużej mocy), FAE lub FAX (od ang. fuel-air explosives – paliwowo-powietrzny materiał wybuchowy). Bomby tego typu posiadają większą moc burzącą, niż konwencjonalne bomby o tej samej masie.


Bomba elektromagnetyczna - Impuls elektromagnetyczny powstający podczas wybuchu broni jądrowej, jest tak silny, że określa się go jako jeden z czynników rażenia tej broni. Istnieją też koncepcje takiego przeprowadzenia wybuchu, by ten czynnik odgrywał pierwszoplanową rolę. Tego typu bomba zwana jest bombą elektromagnetyczną. Impuls elektromagnetyczny może być też wytwarzany przez inne niż bomba atomowa czynniki - np. burze magnetyczne czy pioruny. Można go także wytwarzać celowo z użyciem silnych elektromagnesów. Prowadzone są prace nad bronią EMP, której siłą rażenia byłby impuls elektromagnetyczny. Powodowałaby ona zniszczenie sprzętu elektronicznego i elektrycznego w promieniu rażenia (w tym radarów, elektroniki samolotów itd.) – czyli w roku 2112 taka broń mogłaby być już powszechnie używana.


 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin