Sullivan Michael Odkrycia Riyrii 03-04.doc

(3721 KB) Pobierz
Nowe Imperium Szmaragdowy sztorm.

Michael J. Sullivan

Nowe Imperium Szmaragdowy sztorm.

Cykl: Odkrycia Riyrii tom 3-4

 

Tłumaczył: Edward Szmigiel

Tytuł oryginalny: Nyphron Rising; Emerald Storm

Rok pierwszego wydania: 2009

Wydanie polskie 2012

Łotrzykowska przygoda w scenerii fantasy, czyli Royce i Hadrian - charyzmatyczny duet Riyria - powracają!

Bohaterowie zostają wezwani, by pomóc swojej ojczyźnie. Królestwo Melengar potrzebuje ich w nierównej walce z zagrażającym mu imperium. Dwaj złodzieje zostają wysłani z samobójczą misją za linie wroga, gdzie będą starali się pozyskać sojuszników dla swojej sprawy. Tymczasem wychodzi na jaw, że potężny mag Esrahaddon ma ambicje przejęcia władzy w królestwie.

 

* * *

 

Spis treści:

Nowe Imperium - Tom trzeci Odkryć Riyrii.              3

Rozdział 1. Imperatorka.              4

Rozdział 2. Posłaniec.              11

Rozdział 3. Cud.              15

Rozdział 4. Natura racji.              23

Rozdział 5. Sheridan.              30

Rozdział 6. Słowo.              44

Rozdział 7. Klejnot.              49

Rozdział 8. Hintindar.              64

Rozdział 9. Opiekun.              77

Rozdział 10. Nagrody.              93

Rozdział 11. Ratibor.              97

Rozdział 12. Wywoływanie deszczu.              113

Rozdział 13. Modina.              122

Rozdział 14. Przeddzień.              128

Rozdział 15. Przemowa.              135

Rozdział 16. Bitwa o Ratibor.              140

Rozdział 17. Degan Gaunt.              152

Szmaragdowy sztorm - Tom czwarty Odkryć Riyrii.              161

Rozdział 1. Skrytobójca.              161

Rozdział 2. Pusty zamek.              170

Rozdział 3. Kurier.              180

Rozdział 4. Wyścig.              182

Rozdział 5. Przerwane milczenie.              188

Rozdział 6. „Szmaragdowy Sztorm”.              192

Rozdział 7. Zgniłe jaja.              203

Rozdział 8. Róg.              207

Rozdział 9. Ella.              214

Rozdział 10. Upadła gwiazda.              219

Rozdział 11. Człowiek w kapturze.              223

Rozdział 12. Wilki morskie.              229

Rozdział 13. Wiedźma z Melengaru.              243

Rozdział 14. Calis.              249

Rozdział 15. Poszukiwania.              259

Rozdział 16. Wioska.              261

Rozdział 17. Pałac Czterech Wiatrów.              274

Rozdział 18. Garnek zupy.              284

Rozdział 19. Galenti.              288

Rozdział 20. Wieża.              297

Rozdział 21. Drumindor.              301

Rozdział 22. Powrót do domu.              307

Rozdział 23. Księżyc żniwny.              311

Rozdział 24. Ucieczka.              314

Rozdział 25. Najazd.              318

Rozdział 26. Zapłata.              320

Nowe Imperium - Tom trzeci Odkryć Riyrii.

 

 

Książkę dedykuję Robin: za ożywienie Amilii, pocieszenie Modiny i uratowanie dwóch innych od śmierci, członkom społeczności goodreads.com i the good blogging community, którzy zachęcili mnie do kontynuowania cyklu i zaprosili innych do współuczestniczenia w przygodzie, oraz członkom Arlington Writers Group za wspaniałomyślne wsparcie, pomoc i rady.

 

 

Rozdział 1. Imperatorka.

Amilia popełniła błąd, spoglądając w oczy Edith Mon. Nie chciała tego robić - nie zamierzała odrywać wzroku od podłogi - ale Edith stanęła jej niespodziewanie na drodze i dziewczyna bezwiednie podniosła głowę. Ochmistrzyni uzna to za brak pokory, oznakę buntu w szeregach pracowników kuchni.

Amilia nigdy wcześniej nie spojrzała w oczy Edith, a teraz zastanawiała się, czy w ogóle kryje się za nimi dusza. Jeżeli tak, to musi być skulona lub martwa, zgniła jak późnojesienne jabłko. To by wyjaśniało zapach ochmistrzyni. Od Edith bił kwaśny, zjełczały odór, jakby od czegoś zepsutego.

- Odliczę ci za to kolejnego tenenta - oznajmiła otyła kobieta. - Pogrążasz się.

Edith była duża i szeroka. Wydawało się, że nie ma karku i jej toporna głowa spoczywa bezpośrednio na ramionach. Amilia była jej przeciwieństwem. Miała drobną figurę w kształcie gruszki, pospolite rysy i długie matowe włosy. Nie wyróżniała się w tłumie, jej twarz nie przyciągała wzroku, nie była ani ładna, ani dość szpetna, by ktoś chciał na nią spojrzeć dwa razy. Niestety, niepozorny wygląd nie wystarczał, by uniknąć uwagi ochmistrzyni pałacu Edith Mon.

- Nie stłukłam go.

To mój drugi błąd, pomyślała dziewczyna. Gdy Edith uderzyła ją mięsistą dłonią w twarz, Amilii zadzwoniło w uszach, a do oczu napłynęły jej łzy.

- No, dalej - zachęcała ją ochmistrzyni słodkim tonem, a potem szepnęła: - Okłam mnie jeszcze raz.

Amilia chwyciła się umywalki, żeby nie stracić równowagi. Poczuła gorąco na policzku. Cofnęła się, widząc, jak Edith ponownie unosi rękę. Parskając śmiechem, gruba kobieta przeczesała pulchnymi palcami włosy dziewczyny.

- Nie masz kołtunów - zauważyła. - Już rozumiem, co robisz zamiast wykonywać swoje obowiązki. Liczysz na zainteresowanie rzeźnika? A może tego pyskatego kurdupla, który przywozi drewno? Widziałam, jak z nim rozmawiasz. Wiesz, co widzą, kiedy na ciebie patrzą? Brzydką pomoc kuchenną, ot co. Żałosną, niechlujną ulicznicę, od której cuchnie ługiem i łojem. Woleliby zapłacić za nierządnicę, niż mieć cię za darmo. Lepiej by było, gdybyś bardziej się zajmowała swoją pracą, bo wtedy nie musiałabym tak często cię bić.

Amilia poczuła, jak Edith okręca jej włosy wokół swojej dłoni.

- Nie chodzi o to, że lubię zadawać ci ból - stwierdziła kobieta i pociągnęła dziewczynę za włosy, aż ta się skrzywiła. - Ale musisz się nauczyć.

Nie popuszczała, aż Amilia odchyliła głowę do tyłu i widziała już tylko sufit.

- Jesteś ślamazarna, głupia i brzydka. Dlatego wciąż pracujesz w kuchni. Nie mogę cię zrobić praczką, a już na pewno nie pokojówką. Przyniosłabyś mi wstyd, rozumiesz?

Amilia nie odpowiedziała.

- Zapytałam, czy rozumiesz.

- Tak.

- Przeproś za wyszczerbienie talerza.

- Przepraszam za wyszczerbienie talerza.

- I przepraszasz, że skłamałaś?

- Tak.

Edith poklepała mocno Amilię po szczypiącym policzku.

- Grzeczna dziewczyna. Doliczę to do twojego rachunku. A twoja kara... - Puściła włosy dziewczyny i wyrwała jej szczotkę, ważąc ją w ręku.

Zwykle używała pasa, ale uderzenie szczotką bardziej zaboli. Edith zawlecze ją do pralni, gdzie wielki kucharz ich nie zobaczy. Bo kuchmistrz polubił Amilię, i choć Edith miała wszelkie prawo dyscyplinować podwładne, Ibis nie pozwoliłby, aby coś takiego odbywało się u jego boku. Amilia czekała, aż Edith chwyci ją tłustą dłonią za nadgarstek, ale zamiast tego gruba ochmistrzyni pogłaskała ją po głowie.

- Takie długie włosy - powiedziała przeciągle. - Zapewne przeszkadzają, prawda? To przez nie za dużo myślisz o sobie. Wiem, jak załatwić obie sprawy. Będziesz wyglądać naprawdę ładnie, gdy ja...

W kuchni zapadła cisza. Cora nagle przestała ubijać masło, a kucharze siekać mięso. Znieruchomiał nawet Nipper, który układał drewno przy piecach. Amilia podążyła wzrokiem za ich spojrzeniem w kierunku schodów.

Szlachcianka w stroju z białego aksamitu i satyny zeszła płynnym krokiem po stopniach, zanurzając się w cuchnących oparach kuchni. W jej upudrowanej twarzy dominowały przenikliwe oczy i cienkie jak brzytwa usta. Kobieta była wysoka i w przeciwieństwie do przygarbionej Amilii stała dumnie wyprostowana. Podeszła do stolika przy ścianie, przy którym piekarz przygotowywał chleb.

- Uprzątnąć to - rozkazała, machając ręką.

Piekarz natychmiast zgarnął przybory i ciasto do zakasanego fartucha i oddalił się w pośpiechu.

- Wyszorować blat - wydała kolejne polecenie.

Amilia poczuła, jak wciśnięto jej szczotkę do ręki, i potknęła się, gdy pchnięto ją do przodu. Ze spuszczonym wzrokiem zaczęła przecierać stół, pozostawiając na blacie duże kręgi poznaczone mąką. Natychmiast zjawili się przy niej Nipper z wiadrem i Vella z ręcznikiem. Gdy razem sprzątali bałagan, szlachcianka obserwowała ich z pogardą.

- Dwa krzesła - warknęła i Nipper po nie pobiegł.

Nie wiedząc, co robić dalej, Amilia stała w miejscu i obserwowała damę, trzymając ociekającą szczotkę przy boku. Gdy szlachcianka zorientowała się, że dziewczyna się na nią gapi, Amilia szybko spuściła wzrok. Dostrzegła szarą myszkę pod stolikiem, która usiłowała się skryć w cieniu. Wykorzystując okazję, porwała kawałek chleba i zniknęła w niewielkiej szparze.

- Aż żal patrzeć.

Amilia myślała, że uwaga damy dotyczy myszy dopóty, dopóki nie usłyszała kolejnych słów:

- Robisz brudną kałużę na podłodze. Odejdź.

Dziewczyna nieporadnie dygnęła, a kobieta głosem o nienagannej dykcji wydała serię kolejnych rozkazów. Vella, Cora, a nawet Edith zabrały się do zastawiania stołu jak na królewski bankiet. Vella położyła biały obrus, a Edith zaczęła rozkładać srebrną zastawę, lecz dama poleciła jej się odsunąć i sama starannie ułożyła wszystkie sztućce. Nie zapomniała także o różnych kieliszkach i płóciennych serwetkach. Niebawem stół był elegancko przygotowany dla dwóch osób.

Amilia nie potrafiła sobie wyobrazić, kto mógłby tutaj jeść. Nikt nie szykowałby stołu dla służących, ale dlaczego arystokrata miałby przychodzić na posiłek do kuchni?

- Co tu się dzieje? - usłyszała znajomy głęboki glos Ibisa Thinly’ego.

Stary kucharz okrętowy był dużym mężczyzną o beczkowatej klatce piersiowej. Miał niebieskie oczy i rzadką brodę okalającą szczękę. Poranek spędził na spotkaniach z gospodarzami, ale wciąż miał na sobie nieodłączny, poplamiony tłuszczem fartuch, który po części był jego mundurem, oznaką urzędu. Wlazł do kuchni jak niedźwiedź, który po powrocie do gawry stwierdza, że dzieje się tam coś niedobrego. Dostrzegłszy damę, przystanął.

- Jestem lady Constance - poinformowała go szlachcianka. - Za chwilę przyprowadzę tu imperatorkę Modinę. Jeżeli jesteś kucharzem, przyszykuj jedzenie.

Popatrzyła krytycznie na stół. Przesunęła kilka elementów zastawy, po czym odwróciła się i wyszła.

- Leif, pokrój pieczone jagnię! - krzyknął Ibis. - Cora, idź po ser. Vella, przynieś chleb. Nipper, ustaw prosto ten stos drewna!

- Imperatorka! - wykrzyknęła Cora, biegnąc do spiżarni.

- Po co ona tu przychodzi? - spytał Leif, a w jego głosie pobrzmiewał gniew, jakby zamierzał odwiedzić go nieproszony, niewiele znaczący krewny, a on był narażonym na kłopot właścicielem majątku dworskiego.

Amilia słyszała o imperatorce, ale nigdy jej nie widziała, nawet z daleka. Niewielu miało tę okazję. Koronacja, która odbyła się ponad pół roku wcześniej podczas zimonaliów, była kameralną uroczystością, a po przyjeździe imperatorki do Aquesty wszystko się zmieniło.

Król Ethelred już nie nosił korony i zwracano się do niego, używając tytułu regent, a nie Wasza Królewska Mość. Wciąż rządził zamkiem, teraz nazywanym pałacem imperialnym. Wszystkie zmiany wprowadził drugi regent, Saldur. Dotychczasowy biskup Melengaru zamieszkał na stałe w siedzibie Ethelreda i zaprzągł budowniczych do pracy bez przerwy przez całą dobę przy wielkiej sali i sali tronowej. Saldur ogłosił także nowe zasady, których musieli przestrzegać wszyscy służący.

Służba mogła opuszczać tereny pałacowe tylko pod eskortą jednego z nowych strażników, a wszystkie wychodzące listy były czytane i na ich wysłanie należało otrzymać zgodę. Gdy to drugie zarządzenie nie było uciążliwe, gdyż niewielu służących potrafiło pisać, to ograniczenie dotyczące poruszania się utrudniało życie wszystkim. Wiele osób, które mieszkały w mieście lub w sąsiednich gospodarstwach, rezygnowało z pracy, ponieważ nie mogły już wracać na noc do domu. Ci, którzy pozostali w zamku, więcej o nich nie słyszeli. Regent Saldur z powodzeniem odizolował pałac od świata zewnętrznego, ale w obrębie jego murów plotkowano bez umiaru. W ustronnych korytarzach czyniono przypuszczenia, że rezygnacja z posady miała równie negatywne skutki dla ich zdrowia jak próba potajemnej ucieczki.

To, że nikt nigdy nie widział imperatorki, skłaniało ludzi do snucia kolejnych domysłów. Wszyscy wiedzieli, że była spadkobierczynią pierwszego legendarnego imperatora Novrona, a tym samym dzieckiem boga Maribora. Dowodził tego fakt, że tylko ona potrafiła zabić bestię, która zdziesiątkowała szeregi największych rycerzy Elanu. Pochodziła z małej wioski i to potwierdzało, że w oczach Maribora wszyscy są równi. Wysnuto wniosek, że osiągnęła stan istoty duchowej i w jej boskiej obecności mogli przebywać jedynie regenci oraz jej sekretarz.

To musi być właśnie sekretarz, pomyślała Amilia. Dama z kwaśną miną i nienagannym sposobem wysławiania się była asystentką imperatorki.

Niebawem na stole stało najlepsze jedzenie, jakie zdołano zebrać w tak krótkim czasie. Piekarz Knob i rzeźnik Leif spierali się o usytuowanie potraw - każdy chciał umieścić swoje wyroby w centralnym miejscu.

- Cora - powiedział Ibis. - Połóż swój ładny ser na środku.

Mleczarka uśmiechnęła się i zarumieniła, a Leif i Knob się nachmurzyli.

Amilia jako pomywaczka nie miała już nic więcej do zrobienia i wróciła do naczyń. Edith, podekscytowana, rozmawiała w narożniku, przy stosie dębowych beczułek z kredencerzem i cześnikiem. Wszyscy wygładzali ubranie i przeczesywali palcami włosy. Nipper jeszcze zamiatał, gdy dama wróciła. Znów wszyscy znieruchomieli i obserwowali, jak lady Constance prowadzi za rękę chudą dziewczynę.

- Usiądź - poleciła energicznie.

Wszyscy usiłowali dostrzec królową boginię, ale widzieli tylko plecy dwóch kobiet. Po chwili weszło dwóch dobrze uzbrojonych strażników, którzy stanęli po obu stronach stolika. Nikt więcej się nie zjawił. Gdzie jest imperatorka?

- Modina, powiedziałam, żebyś usiadła - powtórzyła lady Constance.

Amilia doznała szoku. Modina? To biedne dziecko to imperatorka?

Wydawało się, że ta delikatna i chuda niczym kościotrup dziewczyna nie usłyszała lady Constance. Stała apatycznie z miną bez wyrazu. Kiedyś mogła być nawet ładna, ale teraz wyglądała przerażająco. Miała białą jak kreda twarz oraz naciągniętą skórę, pod którą odznaczał się wyraźnie zarys czaszki. Jej oblicze przesłaniały nierówno przycięte jasne włosy, a cienka, biała, długa koszula tylko potęgowała jej upiorną prezencję.

Lady Constance westchnęła i posadziła ją na siłę przy stoliku piekarza. Dziewczyna dała sobą manipulować niczym lalka. Nie odezwała się, patrzyła tylko przed siebie pustym wzrokiem.

- Połóż sobie serwetkę na kolanach w ten sposób.

Lady Constance powoli i starannie rozwinęła kawałek płótna. Czekała, piorunując imperatorkę spojrzeniem, ale ta siedziała i sprawiała wrażenie nieobecnej.

- Jako imperatorka nie będziesz nigdy obsługiwać się sama - ciągnęła lady Constance. - Będziesz czekała, aż służący nałożą ci jedzenie na talerz. - Rozejrzała się poirytowana, napotykając wzrokiem Amilię. - Ty... podejdź tu - rozkazała. - Obsłuż Jej Imperialną Mość.

Amilia upuściła szczotkę do miski i wycierając ręce w fartuch, ruszyła naprzód. Nie miała doświadczenia w podawaniu do stołu, ale nic nie powiedziała. Usiłowała sobie przypomnieć, jak Leif kroi mięso. Wzięła do ręki szczypce i nóż i próbowała jak najwierniej go naśladować. W wykonaniu rzeźnika wyglądało to na czynność niewymagającą wysiłku, ale Amilia nie miała wprawy i z trudem zdołała uciąć kilka poszarpanych kawałków jagnięciny, które położyła na talerzu dziewczyny.

- Chleb - warknęła lady Constance i Amilia zaczęła odkrawać pajdę z długiego zakręconego bochenka, nieomal rozcinając sobie palec.

- Jedz.

Przez chwilę Amilia myślała, że to kolejne polecenie dla niej, i wyciągnęła rękę, ale zreflektowała się i znieruchomiała, niepewna czy wolno jej wrócić do naczyń.

- Powiedziałam „jedz”.

Sekretarz patrzyła groźnie na dziewczynę, która wciąż gapiła się niewidzącym wzrokiem na przeciwległą ścianę.

- Jedz, do diabła! - ryknęła lady Constance i wszyscy w kuchni, włącznie z Edith Mon i Ibisem Thinlym, podskoczyli. Gdy uderzyła pięścią w stolik, kieliszki się przewróciły, a noże stuknęły o talerze. - Jedz! - powtórzyła szlachcianka i spoliczkowała imperatorkę tak mocno, że głowa dziewczyny się zakołysała, ale na twarzy Modiny nie pojawił się grymas bólu. Nadal patrzyła na ścianę, ale tym razem inną.

W przypływie złości sekretarz wstała gwałtownie, przewracając krzesło. Wzięła do ręki kawałek mięsa i usiłowała go wepchnąć dziewczynie do ust.

- Co tu się dzieje?

Lady Constance zamarła na dźwięk tego głosu. Po schodach zszedł stary człowiek o białych włosach. Jego elegancka fioletowa szata i czarny mucet nie pasowały do parnej kuchni, w której panował bałagan. Amilia od razu rozpoznała regenta Saldura.

- Cóż, u licha... - zaczął Saldur, podchodząc do stolika. Spojrzał na dziewczynę, potem na personel, a na koniec na lady Constance, która upuściła kawałek mięsa. - Po co... ją tu przyprowadziłaś?

- Ja... myślałam...

Saldur ją uciszył, unosząc rękę, którą następnie powoli zwinął w pięść. Zacisnął zęby i wciągnął powietrze przez nos. Znów popatrzył na dziewczynę.

- Spójrz na nią - powiedział. - Miałaś ją kształcić i szkolić, a wygląda jak półtora nieszczęścia.

- Ja... próbowałam, ale...

- Milcz! - warknął regent wciąż z pięścią w górze.

Nikt w kuchni nawet nie drgnął. Słychać było jedynie cichy trzask ognia w piecach i bulgotanie rosołu w garnku.

- Jeżeli takie są wyniki doświadczonej osoby, to równie dobrze możemy wypróbować amatorkę. Na pewno nie spisze się gorzej. - Regent wskazał Amilię. - Ty! Gratuluję, właśnie zostałaś asystentką imperatorki - oznajmił, po czym odwrócił się do lady Constance i rzekł: - Jeżeli chodzi o ciebie... Twoje usługi są już niepotrzebne. Straże, zabrać ją!

Lady Constance zachwiała się i po jej idealnej postawie nie było śladu. Skulona zrobiła krok do tyłu, potykając się o przewrócone krzesło i prawie upadając.

- Nie! Proszę! Nie! - zawołała, gdy strażnik pałacowy chwycił ją za ramię i pociągnął w kierunku tylnych drzwi.

Inny mężczyzna złapał ją za drugą rękę i kiedy obaj wlekli ją do wyjścia, lady Constance jak oszalała błagała o litość i usiłowała się wyrwać.

Amilia znieruchomiała ze szczypcami do mięsa i nożem w rękach. Usiłowała przypomnieć sobie, jak się oddycha. Gdy ucichły błagania lady Constance, regent Saldur zwrócił się do niej. Był czerwony na twarzy, a między jego rozchylonymi, napiętymi ustami widać było zęby.

- Nie zawiedź mnie - wycedził.

Gdy wchodził po stopniach, mucet[1] falował mu na plecach.

Amilia spojrzała na dziewczynę, która wciąż miała wzrok wlepiony w ścianę.

 

* * *

 

Zagadka trudności z ujrzeniem imperatorki wyjaśniła się, gdy żołnierz odprowadził dziewczyny do kwatery Modiny.

Amilia spodziewała się, że pójdą do wschodniego skrzydła, mieszczącego biura regentów i królewskie komnaty, ale ku jej zdziwieniu strażnik skierował się do spiralnych schodów naprzeciw pralni, z których korzystały pokojówki, aby dotrzeć do pomieszczeń dla służby na górnych piętrach. Tam jednak żołnierz ruszył w dół.

Amilia nie pytała o nic. Jej myśli zaprzątał miecz u jego boku. Mężczyzna miał ciemne oczy i twarz o kamiennym wyrazie. Wzrostem przewyższał Amilię o głowę, a rękę miał dwa razy większą od jej dłoni. To nie on pierwszy chwycił lady Constance, ale dziewczyna wiedziała, że się nie zawaha, gdy na nią też przyjdzie czas.

Powietrze zrobiło się chłodne i wilgotne, gdy zagłębili się w ciemności rozpraszane jedynie światłem z zaledwie trzech latarni zawieszonych na ścianie. W ostatniej drzwi były otwarte i wosk skapywał na posadzkę.

U dołu schodów znajdowały się drewniane drzwi prowadzące do małego korytarza z kolejnymi drzwiami po obu stronach. W jednym z pomieszczeń Amilia dostrzegła kilka beczułek i stojak z butelkami owiniętymi słomą. Dwoje drzwi było zamkniętych na duże kłódki, a trzecie stały otwarte, ukazując niewielką kamienną celę ze stertą słomy i drewnianym kubłem. Gdy do niej doszli, żołnierz stanął z boku, opierając się plecami o ścianę.

- Przepraszam... - odezwała się Amilia zdezorientowana. - Nie pojmuję. Myślałam, że idziemy do komnaty sypialnej imperatorki.

Str...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin