Lewis Susan - Dziewczyna, która wróciła.pdf

(2283 KB) Pobierz
Jamesowi,
ponownie i zawsze...
Nie powinna żywić takich uczuć.
Nie wobec własnej córki.
To dziecko ma zaledwie dziewięć lat, na litość boską. To niewinna, delikatna
duszyczka, która próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie. Tylko że ona ani nie
wygląda na niewinną i delikatną, ani się tak nie zachowuje.
Nie była jak inne dzieci. Nie biegała, nie skakała, nie cieszyły jej dziecięce
zabawy. Nie śpiewała, nie przekomarzała się i nie spała jak aniołek.
Nie patrzyła na ludzi, tylko wbijała w nich wzrok. Nie śmiała się, a jeśli już
to robiła, jej śmiech brzmiał fałszywie, drażniąco, był smutny i pozbawiony
humoru. Olivia nigdy nie słyszała dziewczęcego chichotu, który byłby emanacją
bąbelków szczęścia czy ekscytacji w środku Amelii. Wyglądało to tak, jakby nic jej
nie bawiło, jakby nic nie sprawiało przyjemności, choć często fascynowały ją różne
rzeczy: owady, drobne zwierzęta, lalki, narzędzia, gadżety, zabawki innych dzieci.
Zawsze chciała tego, co nie było jej, choć tym akurat nie różniła się od innych
dzieci, Olivia znała takich mnóstwo.
Amelia niewiele też mówiła, przynajmniej do matki.
Gawędziła z ojcem, gdy miał dla niej czas.
Była jego oczkiem w głowie, jeśli tylko przypominał sobie o jej obecności.
Uważał, że należy jej się wszystko, byle tylko nie kolidowało to z jego
zobowiązaniami.
Olivia była przekonana, że jeśli jej mąż kiedykolwiek obdarzył miłością
jakąś osobę, to właśnie Amelię, choć kiedyś myślała, że kocha ją.
Ale to było bardzo dawno temu.
Zastanawiała się, dlaczego jej małżeństwo tak wygląda, dlaczego stała się
ofiarą tak egoistycznego człowieka, tak otwarcie gardzącego tymi, których uważał
za mało przydatnych.
Olivia nigdy nie była pewna, czy dla niego w ogóle jest przydatna.
Pod względem materialnym niczego jej nie brakowało. Mieszkali w dużym,
imponującym domu tuż przy Chelsea Bridge. Miała pokoje tylko dla siebie,
eleganckie auto, sporo pieniędzy i tyle wolności, ile sobie życzyła.
Miała też córkę, która była zdrowa i inteligentna, ułożona i porządna, ale
brakowało jej radości i beztroski. Amelia była posępna i przebiegła.
Owszem, to prawda – posępna i przebiegła.
Olivia nigdy nikomu nie mówiła o swoich uczuciach wobec Amelii, a już
zwłaszcza mężowi, Antonowi. Stwierdziłby oczywiście, że problem – o ile w ogóle
jakiś istnieje, bo raczej by tego nie przyznał – leży całkowicie po jej stronie. To ona
jest matką Amelii, więc to z nią dziewczynka spędza najwięcej czasu (gdy nie jest
w szkole), z czego logicznie wynika, że to ona ma największy wpływ na życie
córki.
Amelia była teraz w trzeciej szkole, w piątej placówce, przypomniała sobie
Olivia, gdyby uwzględnić dwa przedszkola, do których wcześniej chodziła.
Amelia nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Inne dzieci nie lubiły jej, bały się
jej albo ją bezlitośnie dręczyły. Olivia współczuła córce, że jest klasową ofiarą,
i próbowała ją pocieszyć, ale Amelia nie znosiła, gdy się nad nią użalano.
Co z niej wyrośnie?
Czy zmieni się wraz z wiekiem? Zacznie rozumieć, że musi być bardziej jak
inni, bo inaczej nie będą jej akceptować? Nie było sensu z nią o tym rozmawiać; po
prostu wstawała i wychodziła. Albo mówiła matce, żeby się zamknęła lub żeby
zostawiła ją w spokoju, bo jest zajęta.
Rodzice Antona byli zdumieni dziewczynką, choć ostatnio wszystko ich
zdumiewało.
Rodzice Olivii rozstali się wiele lat temu, a ona od bardzo dawna nie
widziała żadnego z nich. Nie wiedziała nawet, gdzie teraz mieszkają, choć
przypuszczała, że mogłaby się tego łatwo dowiedzieć, gdyby tylko zechciała.
Czuła się tak boleśnie samotna od czasu, gdy wyszła za Antona, a nie czuła
się tak, gdy była jeszcze singielką. Miała wtedy mnóstwo przyjaciół, pracowała
jako sekretarka w kancelarii prawniczej, prowadziła bujne życie towarzyskie
i zawsze była gotowa na nową przygodę. Anton też taki był, energiczny
i elegancki, odnoszący sukcesy, romantyczny i troskliwy. Co go więc odmieniło?
Może jego nieodparty urok był jedynie udawany, a on przestał udawać, gdy
tylko została jego żoną, bo nie musiał już dbać o jej dobre samopoczucie tak jak na
początku znajomości.
Nie wiedziała, czy ma jakieś kobiety na boku, ale żywiła nadzieję, że tak, bo
to dałoby jej solidną podstawę do odejścia, gdy nadejdzie czas.
Czy ten czas już nie nadszedł?
Nie, póki Amelia jest wciąż mała.
A więc widzisz, nie jestem aż taka zła. Naprawdę troszczę się o córkę, chcę
dla niej jak najlepiej, nigdy się od niej nie odwrócę, znajdę sposób, by dotrzeć do
jej serca.
Na razie Anton mógł ją wyśmiewać i poniżać, lekceważyć, a nawet bić, ale
tylko do czasu, aż Amelia będzie w stanie poradzić sama sobie na świecie. Wtedy
Olivia odejdzie i nigdy nie wróci.
Rozglądając się teraz za córką, dostrzegła, że stoi na górnym pokładzie
jachtu i wpatruje się w nią. Bryza mierzwiła jej mysie włoski, a słońce paliło
piegowate policzki.
– Posmarowałaś się kremem z filtrem? – zawołała do córki.
Amelia uniosła tubkę, zapewne, żeby pokazać, że tak.
– Idziesz popływać? – zapytała Olivia.
– Tylko z tobą.
Olivia poczuła wyrzuty sumienia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin